Dzisiejszy post piszę w lekkim poddenerwowaniu, bo bardzo zdenerwował mnie pewien mugol. I to taki mugol mugolowaty... Który ocenia Harry'ego Potter'a, chociaż nie ma pojęcia, o czym mówi. Wyśmiewa, że ta książka mogła czegoś nauczyć. Ale ja mam na to dowody. I myślę, że większość z Was się zgodzi :)
Harry zawiera w sobie wiele lekcji- a to, że on nie umie tego zrozumieć, to jego problem.
A my nie zapominajmy o tym.
No, ale to tylko moje przemyślenia, nie ma co sobie zaprzątać głowy idiotycznymi mugolami. Zapraszam do czytania!
_________________________________________________________________________________
Ginny spoglądała z niepokojem na zegar. Wskazówka "Harry" wskazywała teraz na "Praca". Ogarnęła ją fala poddenerwowania... Czy Harry się na nią ciągle złości? Czy wróci?
Zaczęła się krzątać niespokojnie po kuchni. Jeszcze raz rzuciła okiem na zegar. Teraz wskazówka jej męża wskazywała na "Podróż". Odetchnęła. Wraca...
Za jakiś czas usłyszała otwierające się drzwi. Od razu pobiegła do przedpokoju. Miała uśmiech na twarzy, ale ten od razu znikł.
Zobaczyła Harry'ego, a do niego przylepionego małego Teddy'ego, który szlochał. Spojrzała pytająco na swojego męża. Ich spojrzenia spotkały się. Zobaczyła w jego zielonych oczach złość, mieszającą się z żalem. Szybko odwróciła wzrok. Musiało stać się coś niedobrego. Harry zdjął plecak z pleców Teddy'ego. Chłopiec miał w nich najważniejsze rzeczy. Mężczyzna coś do niego mruknął i zaraz oboje zniknęli na górze.
Ginny stała w salonie i nie wiedziała, co o tym myśleć. Nie ruszała się z miejsca, wciąż zamyślona. Ocknęła się dopiero, gdy z góry zszedł Harry. Usiadł na sofie i wpatrywał się tempo przed siebie.
-Harry..?- zagadała niepewnie Ginny.- Co się stało? Co tu robi Teddy?
Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem. Ginny nabrała powietrza, wyczekując.
-Andromeda Tonks nie żyje.
Dziewczyna złapała się za brzuch, w którym poczuła ból. Harry wstał natychmiast i usadził ją na kanapie. Sam usiadł obok.
-W porządku.- powiedziała po chwili Ginny.- To tylko nerwoból...
-Na pewno?
-Tak...
Ginny poczuła lekką ulgę... Rozmawia z nią, troszczy się o nią... Może się już nie złości?
-Co się tam stało?- zapytała po chwili.
Harry westchnął. Nabrał powietrza i jednym ciągiem powiedział:
-Śmierciożercy ją zabili.
Ginny zamarła. Bardziej spodziewałaby się, że Andromeda umarła na jakąś chorobę, albo ze starości. Wpatrywała się w swojego męża z przerażeniem.
-Ale... czemu?
-Nie wiem... Chociaż domyślam się... Teddy jest mi bliski, więc..
-Nie obwiniaj się, Harry!- zaprotestowała dziewczyna.
-Ale to jest logiczne!
-Przestań! Przecież sam mówiłeś, że śmierciożercy będą chcieli dopaść każdego, kto nie był po ich stronie!
-No tak, ale...
-No właśnie! To może być przypadek!
-Ale nie musi..
-Prawdopodobnie się nigdy nie dowiemy. Więc tego nie roztrząsajmy.
Harry kiwnął głową. Poczuł się trochę lepiej, lecz dalej buzował w nim niepokój i złość.
Ginny podsunęła się do niego powoli i niepewnie objęła go pod ramię. On, ku jej zadowoleniu nie odsunął się, a nawet przytulił ją trochę bardziej do siebie.
-Harry... ja Cię naprawdę przepraszam, za to co się stało, wiem, że jesteś na mnie zły...
-Nie, nie jestem..- przerwał jej Harry.- To ja powinienem Cię raczej przeprosić... Zachowuję się jak gbur...
Ginny po raz kolejny spojrzała mu w oczy, by coś z nich wyczytać. Była jednego pewna- to nie są puste słowa.
Harry pochylił się lekko i pocałował ją. Ginny była szczęśliwa i zaniepokojona, tym, co się stało.
Po chwili zapytała:
-Harry... A co z Teddy'm?
-Chyba będzie musiał zostać u nas... No chyba, że masz coś przeciwko..
-Nie, jasne, że nie...- powiedziała natychmiast Ginny.- Ale chyba nie zamierzasz...?
-Nie, nie zamierzam. Zapytam go o to, co się stało, gdy wydobrzeje... i zrobię to ostrożnie.
O wilku mowa. Chłopiec zszedł na dół i patrzył na nich napuchniętymi oczami. Nie płakał już.
Ginny natychmiast podbiegła do niego i przytuliła go. Teddy jednak patrzył przez ramię na swojego wujka. Było mu przykro, że Harry jest tak zmartwiony i przybity. Nie chciał tego...
Harry powiedział:
-Pójdę do Nory, powiedzieć im o tym.
Zdawało się, jakby Teddy chciał coś powiedzieć, ale umilkł.
Harry stał pod drzwiami Nory. Wahał się trochę... Czy Molly ma do niego żal?
Ale nie jest tu, by sobie to wyjaśnili. Musi im coś powiedzieć.
Zapukał niepewnie. Usłyszał głos Pani Weasley.
-Kto tam?
-Harry.- powiedział przybitym tonem.
Drzwi natychmiast się otworzyły, a w progu stała rozpromieniona Molly.
-Harry, kochaneczku! Jak dobrze Cię widzieć! Wchodź do środka.
Wszedł powoli i zdjął z siebie kurtkę.
-Zjesz coś? Przecież ty mizerniejesz w oczach!
-Dziękuję, Pani Weasley, ale...
-Och, nie musisz tak się do mnie zwracać! Mów mi, jak dawniej- mamo, albo Molly, jak wolisz.
Harry westchnął. To będzie trudniejsze niż myślał.
Hermiona i Ron weszli do pokoju. Dziewczyna pocałowała go w policzek na powitanie, a Ron serdecznie podał mu dłoń.
Hermiona jak zwykle błyskotliwa, zapytała:
-Harry, coś się stało?
Chłopak postanowił nie patyczkować się i bez zbędnym ceremonii odpowiedział:
-Tak, Andromeda...
Artur i George wyszli z salonu dyskutując o czymś. George natychmiast wyszczerzył zęby do Harry'ego, a Pan Weasley uścisnął mu rękę.
-Co Cię sprowadza, Harry?- zapytał.
-Muszę Was coś powiedzieć... Andromeda Tonks została zabita przez śmierciożerców.
Hermiona wydała z siebie zduszony krzyk. Molly opadła na najbliższy fotel. Reszta patrzyła się na niego w osłupieniu.
-Z Teddy'm w porządku. Jest u nas.
Przez chwilę stali w ciszy, aż Harry znów się odezwał:
-To może ja już pójdę, nie chciałem Wam przeszkadzać...
-Przecież wiesz, że nie musisz...- powiedziała cicho Molly.
-Dziękuję, ale na prawdę powinienem iść.
Molly zauważyła w jego oczach zakłopotanie.
Gdy wyszedł westchnęła. Czy jeszcze długo będzie się tak wymigiwać?
Była połowa listopada.
Ginny siedziała w pokoju Nory obok Luny. Po pokoju krążyła Hermiona w białej sukni. Wyglądała uroczo.
Ona i Luna przyodziane były w kremowe sukienki. Też wyglądały ładnie.
Były one druhnami na ślubie Hermiony i Rona, który miał się odbyć dzisiaj.
Harry i Neville byli świadkami.
Panna Młoda była poddenerwowana. Spoglądała z niepokojem na okno, aż w końcu osunęła się na krzesło. Ginny zapytała:
-Hermiono, nie stresuj się tak...
-A ty to się niby nie stresowałaś?- zapytała z przekąsem jej przyjaciółka.
-Gdy staniesz przed Ronem cały strach pryśnie. Uwierz mi..
-Wiem to...- westchnęła Hermiona.- Po prostu przypominam sobie stare czasy...
Ginny i Luna zaśmiały się cicho.
-No co?- prychnęła Panna Młoda.- Co w tym takiego dziwnego? Przypominam sobie te wszystkie nasze przygody, przez te pierwsze 6 lat Hogwartu i... i bierze mnie jakiś żal. To już nie powróci.
Teraz Luna przejęła pałeczkę.
-Daj spokój, Hermiono! Będzie w porządku! To twój dzień... A przed Wami wiele wspaniałych chwil! Nie daj się gnębiwtryskom!
Ginny i Hermiona spojrzały po sobie znacząco.
W pierwszym rzędzie siedziała Molly i Artur. Ta pierwsza płakała... Bo jakby inaczej? W takim samym stanie była mama Hermiony.
Z daleka machał do nich Hagrid. Była też reszta Weasley'ów. Innych Grangerów (oprócz rodziców Panny Młodej) nie było. W końcu to mugole, a nie zabraknie magii. Rodzice Hermiony to wyjątek.
Ron miał swoją przerażoną miną. Taką, jak wówczas, gdy prowadził latający samochód. Harry uśmiechnął się pod nosem na ten widok.
A ceremonia była naprawdę piękna.
Harry tańczył z Ginny na weselu. Gdzieś w tle George wypuścił swoje fireworki, które ułożyły się w napis "NASZ MAŁY RON SIĘ ŻENI".
Harry nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem.
Za chwilę podszedł do nich Charlie i odebrał Harry'emu Ginny. Chłopak bez wahania poprosił Rona o taniec z Panną Młodą.
Teraz wirował z Hermioną.
Harry ze śmiechem powiedział:
-Nie miałem czasu Wam tak naprawdę pogratulować, ale wybacz... po prostu ciągle widzę tego małego Rona, kłócącego się z Hermioną.
Teraz i dziewczyna się zaśmiała:
-Ja mam tak samo, gdy patrzę na Was. Moi chłopcy dorośli...
Harry spojrzał na Hermionę. Tak... ona nieraz pomogła mu i Ronowi... Właściwie, to co oni by bez niej zrobili? Zwłaszcza podczas poszukiwania horkruksów? Hermiona zachowywała wtedy zimną krew i rozsądek. I za to kochał Hermionę...
Nie była to jednak miłość taka, jaką odczuwał do Ginny. Była to miłość jak do najlepszej przyjaciółki, a nawet siostry, której nigdy nie miał. A Hermiona czuła to samo.
I naprawdę cieszył się szczęściem swoich przyjaciół. Chociaż te pięknie chwile już minęły, to jeszcze wiele przed nimi.
Całe to opowiadanie i wszystkie rozdziały są superowe, naprawdę ;) :D <3
OdpowiedzUsuńświetne :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ale w tekście nie ma nic o tym że Teddy jest wilkołakiem
OdpowiedzUsuńBo Teddy nie był wilkołakiem :)
UsuńBył metamorfomagiem po matce :)
Masz bardzo ciekawy styl pisania. Jeśli masz czas proszę o komentarz na moim blogu:
OdpowiedzUsuńwww.ron-hermiona-love.blogspot.com
Pozdrawiam:D
Rewelacyjny! <3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńHermuona i Ron w końcu biorą ślub, niech Teddy zostanie przy Harrym, jest dla niego autorytetem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńw końcu mamy ślub Hermiony i Rona, Teddy niech zostanie przy Harrym... mały jest zapatrzony w niego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, nareszcie ślub Hermiony i Rona... bardzo bym chciała aby Teddy został przy Harrym...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Bardzo ciekawe opowiadania z przejmnością się je czyta.
OdpowiedzUsuń