sobota, 14 lutego 2015

14. "...ona może być niebezpieczna".




Był wieczór. Harry, Ron i Eric odrabiali pracę domową. Nagle usłyszeli cichy stuk w okno. Harry wyjrzał. Zobaczył małą, ruchliwą sówkę, która dobijała się do nich. Pewnie gdyby nie otworzył okna wybiłaby szybę.
-To Świstoświnka!-powiedział.
Świnka podała list Harry'emu i czekała na nagrodę. Dostała swój przysmak i odleciała.
Harry rozpakował list.
-To od Ginny.
Usiadł na kanapę i wpatrywał się w list.
-A kto to ta Ginny? Twoja dziewczyna?- zapytał z przekąsem Eric.
-Tak.-odpowiedział Harry.
Eric natychmiast spoważniał. Najwyraźniej chciał się podroczyć z Harry'm, myśląc, że Ginny to tylko jego przyjaciółka.
-Przepraszam, nie wiedziałem...
-W porządku.
Zebrał się w końcu na przeczytanie listu.

Cześć, Harry!
Co u Ciebie słychać? Podoba Ci się w Akademii? Opowiedz mi koniecznie, jak tam jest. No i jak się sprawuje mój braciszek.. i oczywiście Ty?
U mnie wszystko w porządku, tylko strasznie tęsknie. Może wykorzystasz jakąś swoją przepustkę, co? Nie mam jednak czasu o tym myśleć. Podjęłam się pracy w sklepie Georg'a. Wiem, że nie jest to jakąś ambitną robotą, lecz mimo wszystko na razie chcę tam pracować. Po prostu nie wiem, co chciałabym robić. Może podejmę się czegoś w Ministerstwie? Pracowalibyśmy razem. Myślałam też o quidditchu... Ale to dopiero, gdy jakaś drużyna będzie miała nabór. Na razie jest mi dobrze z tym, co robię. Tylko gdybyś Ty tu był...
Jak już mówiłam bardzo za tobą tęsknie. Brakuje mi Ciebie jak nigdy. Chciałabym znów Cię zobaczyć... chociaż na minutę. Mam nadzieję, że niedługo to się spełni.
Całuję, Ginny.

P.S. Mama Cię pozdrawia. Hermiona też.



Ginny siedziała przeglądając 'Proroka Codziennego', gdy usłyszała stukot w szybę. Otworzyła okno i do domu wleciała brązowa sowa, której nigdy w życiu nie widziała.
Otworzyła kopertę i zamarła. To od Harry'ego. Wyciągnęła list, z którego wypadło zdjęcie. Rozpoznała na nim Harry'ego, który machał do niej radośnie. Jak dobrze było go zobaczyć... Chociażby na zdjęciu. Obok siedział Ron. Uśmiechał się do niej. Trzeciego chłopaka nie poznała. Wyszczerzał do niej zęby.

Kochana Ginny.
Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że napisałaś do mnie. Też tęsknie. Chciałbym wziąć przepustkę, ale mam teraz urwanie głowy. Straszne dużo nowych wiadomości, kupa prac domowych... I wykładowcy pewnie by się nie zgodzili. Powiedzieliby, że oszalałem. Tak mi przykro... Ale niedługo są święta. Zobaczymy się niebawem, obiecuję.
Co do Akademii to bardzo mi się podoba. Wiadomo, nie jest to to samo, co Hogwart, ale mimo wszystko jest w porządku. Z Ronem dobrze sobie radzimy. Raz nawet uratował mi życie, bo... mięliśmy napad śmierciożerców w nocy. Ale nie przejmuj się, to było kilka tygodni temu i na razie mamy spokój.
Dołączam zdjęcie. Też chciałbym Cię zobaczyć... Ale jak już mówiłem niedługo to się spełni. Pewnie nie wiesz kto to ten trzeci chłopak na zdjęciu... To Eric. Nasz współlokator. Fajny z niego gość i pomógł wtedy Ronowi podczas napadu.. Tylko się nie martw! Było minęło, wszystko pod kontrolą. Ty także pozdrów Panią Weasley i Hermione.
Do zobaczenia,
Harry.

Ginny przestraszyła się na myśl o śmierciożercach... oni wrócili. Spojrzała jednak na zdjęcie. Uśmiechnęła się pod nosem. Niedługo się zobaczą...
Do kuchni wpadła Molly.
-Ginny? Co to były za stuki? Dostałaś jakiś list?
Zabrała zdjęcie córce.
-Na brodę Merlina, Harry! Jak on wymizerniał! Nie karmią ich tam, czy co?!

Harry siedział na lekcji wpatrzony w dal. Myślał o Ginny, powrocie na święta... już niedługo. Zobaczy Weasley'ów.
-Potter! Mówię do Ciebie!
Pani Andrew patrzyła na chłopaka z góry. Ocknął się i spytał:
-Tak, Pani Profesor?
-Właśnie mówiłam o pewnej roślinie, której należy użyć, gdy ktoś się otruje.- warknęła.- Nikt nie zna jej nazwy. Może szanowny Pan Nieobecny Potter wie?
Harry nie znosił tej baby. Była dla niego prawie tak wredna, jak kiedyś Snape. Już miał odpowiedzieć, że nie wie i pogodzić się ze szlabanem, gdy coś mu zaświtało...
-To bezoar, Proszę Pani.
Andrew zmierzyła go wzrokiem mordercy. Wiedział, że jest zła na niego za to, że udzielił prawidłowej odpowiedzi.
-Masz dziś szczęście, Potter.
I odeszła. A rzeczywiście, miał szczęście. Wiedział to tylko dlatego, że kiedyś uratował Rona przed niefortunnym wypadkiem, dając mu bezoar. I znów pogrążył się w zadumie.

Był w nicości. Nic nie było wokoło. Usłyszał znajomy mu głos. Ruszył za nim, by zaraz zobaczyć Lily i James'a Potterów. Uśmiechali się jak zawsze.
-Jest nasz rodzinny Auror.- powiedział James.
-Cześć..- przywitał się Harry.
-Jestem z Ciebie taka dumna, synku. Żeby być Aurorem trzeba być odważnym.. Powodzenia, kochanie.- odezwała się Lily.
Harry uśmiechnął się do nich.
-Ale nie po to tu jesteśmy.- zaczął James.- Chcemy Cię ostrzec. Uważaj na tą Andrew. Szuka na Ciebie haka, a Ty nie daj się jej zwieść.
Harry przewrócił oczami i kiwnął głową. Czy oni zamierzają prawić mu kazanie, jaki jest nieodpowiedzialny i nie uważa na lekcji?
-Wiem o czym myślisz synku, ale nie w tym rzecz.- zapewniła go Lily.- Chodzi o to, że po prostu ona może być niebezpieczna.
-Ona? Niebezpieczna?
-Tak, Harry. Jest dla ciepie opryskliwa i próbuje Cię poniżać, bo ma powód.
-Co? Ale dlaczego?
Nagle wszystko zaczęło się trząść. Z oddali słychać było jakiś głos. Rodzice znikli, a on znów leżał w swoim łóżku. Nad nim pochylał się Ron i wołał:
-Harry! Zaraz się spóźnimy na świstoklik! Dziś wracamy do domu! Święta!
Ocknął się, przetarł oczy i założył okulary. Był trochę zły na Rona. Ale potem mu opowie. Teraz musi się zbierać, bo naprawdę się spóźnią.

Pożegnali się z Erickiem i dotknęli świstokliku. Harry poczuł szarpnięcie w okolicy pępka, by znaleźć się na polanie blisko Nory. Idąc powoli opowiadał Ronowi o swoim śnie.
-Co? Andrew niebezpieczna? O co w tym chodzi?
-Tego właśnie nie wiem.
Stali pod drzwiami Nory. Zapukali głośno.
-Kto tam?- usłyszeli głos Molly.
-Ron i Harry.
Pani Weasley natychmiast otworzyła drzwi i przytuliła ich do siebie.
-Ron.. och, Ron... Jak dobrze Cię widzieć. Harry! Ty naprawdę zmizerniałeś!
Po schodach zbiegły Hermiona i Ginny. Ta druga od razu rzuciła się w ramiona Harry'ego, a ten ją pocałował.
-W końcu jesteś...- szepnęła.
-Tęskniłem.
Stali tak w siebie wtuleni, aż do słów Rona:
-Cześć, siostrzyczko!
Ginny niechętnie puściła Harry'ego i przywitała się z bratem.
Hermiona odeszła od Rona i pocałowała Harry'ego w policzek.
-Cześć. Dobrze Cię widzieć.- uśmiechnęła się.

Resztę dnia spędził razem z Ginny. Przeżyli tak utęsknione, wspaniałe chwile. Święta były piękniejsze, gdy byli przy sobie. Harry'ego bolała myśl o kolejnej rozłące. Ale nie... nie czas o tym myśleć. Są razem. I to się liczy.

10 komentarzy:

  1. Świetne <3
    http://leonettaastory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę Wspaniałe!! Gratulacje!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ciekawe co chcieli przekazać, też jej nie lubię...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Beozar to nie roślina tylko kamień z brzucha kozy. Było o tym w HP i Kamień Filozoficzny gdy Snape na pierwszej lekcji przepytywal Harrego. Fajne masz pomysły ale sa niespojnosci fabularne i logiczne (np półroczny Teddy mowiacy "Jujek". Dzieci zaczynaja mowic ok 1,5 roku). Pisz dalej, ćwicz stylistykę i pilnuj szczegółów. Czytam dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z przedmówcą. A tak ogólnie to blog świetny.

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspsniake, ciekawe co tutaj chcieli przekazać, także jej bardzo nie lubię...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspsniały rozdział, zastanawiam się co tutaj chcieli przekazać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń