środa, 18 lutego 2015

18. Pierwsze dni jako auror.



Czas płynął i płynął, a Harry nabierał coraz większego doświadczenia w życiu aurorskim. Minęło już 2 i pół roku od pamiętnego dnia oświadczyn. Narzeczeni postanowili, że wezmą ślub, gdy Harry skończy naukę. Tak więc teraz Harry i Ron kierują się w stronę Nory z dyplomami ukończenia Akademii Aurorskiej.
Ten czas minął Harry'emu spokojnie. Jakby śmierciożercy poddali się. Chłopak jednak wiedział, że tak nie jest. To cisza przed burzą.
Razem z Ronem wykorzystywali wszystkie swoje przepustki. Przyjeżdżali na święta. W pewne wakacje spotkali się z Nevillem i Luną w ogrodzie Nory. Luna nie zmieniła się ani trochę. Dalej jest rochę dziwna... ale wyjątkowa.
Teddy ma już 4 latka. Za każdym razem witał swojego Ojca Chrzestnego z entuzjazmem. Bardzo się lubili. Harry patrzył wzruszony, gdy chłopiec unosił się na małej miotełce, którą dostał od niego na urodziny.
Ginny dostała się do drużyny Harpii. Zawsze o tym marzyła. Była ścigającą, rzecz jasna. Harry był z niej dumny. Często przyjeżdżał na mecze.
Od kiedy są narzeczonymi Ginny wita go jeszcze radośniej niż zwykle. Ale niestety rozstawać się im było ciężej, niż uprzednio. Dlatego tak bardzo się cieszyli, że to koniec jego nauki w Akademii. Ich ślub zaplanowali na połowę tegorocznych wakacji. Miał się odbyć w Norze, jak ślub Billa i Fleur.

Dwaj mężczyźni stali pod drzwiami fikuśniego domu. Jeden z nich, o wściekle rudych włosach zapukał. Drugi natomiast, przeczesał sobie dłonią czarne włosy.
Drzwi otworzyła im także rudowłosa kobieta. Uścisnęła ich radośnie i zaraz cała trójka zniknęła w środku domu.
- Są nasi aurorzy!- przytulała ich kolejno Molly Weasley.- Jak się cieszę! Harry, kochaneczku, obiecałeś mi, że będziesz jeść! A dalej jesteś tak mizerny, jak wtedy, gdy w wieku 11 lat zaczepiłeś mnie na King's Cross!
-Bez przesady...- roześmiał się Harry.- Naprawdę, dotrzymałem obietnicy.
-No nie wiem, nie wiem.- powiedziała z uśmiechem Pani Weasley.- No dobrze niech Ci będzie... RON!- jakby przypomniała sobie o obecności swojego syna.- Zdejmij kurtkę, naleję Wam zupy, pewnie jesteście głodni!
-I to jak...- przytaknął Ron.


Dwie dziewczyny siedziały w małym pokoiku. Jedna z burzą brązowych włosów chodziła w tą, i z powrotem. Druga, rudowłosa siedziała w napięciu na fotelu. Wyczekiwały kogoś.
Nagle usłyszały stukot do drzwi. Rudowłosa dziewczyna natychmiast poderwała się z siedzenia i spojrzała na tą drugą, która stała teraz w miejscu, nasłuchując. Patrzyły się na siebie. W ich oczach wyczytać było można nadzieję i radość.
Usłyszały szczebiot kobiety, a potem głos mężczyzny, już tak dobrze im znany. Potem jeszcze jeden męski głos, który też uwielbiały.
Natychmiast zbiegły po schodach, by rzucić się na szyję swoich ukochanych.
Harry ucałował radośnie swoją narzeczoną, a drugą dziewczynę powitał serdecznym uściskiem.
-Spokojnie, spokojnie...- zaśmiała się Molly.- Chłopcy muszą coś zjeść.
Cała czwórka ruszyła do kuchni. Zakochane pary nie odstępowały się na krok.
Harry trzymał Ginny za rękę. Napawali się chwilami szczęścia. Na ten moment czekali.


Harry stał ze swoim przyjacielem, przyjaciółką i narzeczoną przed Ministerstwem Magii. Chłopacy mięli bardzo spięte miny, a dziewczyny dodawały im otuchy.
Po chwili Ron i Harry zniknęli w wejściu do Ministerstwa. Pojechali na odpowiednie piętro windą, a mechaniczny głos kobiety wciąż powtarzał, na jakim piętrze się znajdują.
Teraz dwaj mężczyźni stali przed drzwiami szefa Biura Aurorów.
Zapukali i usłyszeli:
-Proszę.
W środku ujrzeli wysokiego mężczyznę, w średnim wieku, o kasztanowo-brązowych włosach i szarych oczach.
Ron pierwszy podszedł do szefa Biura Aurorów i nerwowo podał mu rękę.
-Ron Weasley.- mruknął.
Mężczyzna zrobił minę, jakby skądś znał te nazwisko. Odwzajemnił uścisk i powiedział:
-Martin Watson.
Teraz do Watsona podszedł Harry. Uścisnęli sobie dłonie, a chłopak przedstawił się:
-Harry Potter.
Teraz Szef Biura Aurorów miał minę, jakby coś właśnie zrozumiał.
-Martin Watson.- powtórzył.
Harry i Ron wręczyli mu świadectwa z Akademii Aurorskiej.
- Harry Potter.- mruknął Watson i zaczął czytać pergamin, który wręczył mu Harry. Przez chwilę panowała cisza, po czym mężczyzna rzekł:- Wyniki w Akademii miał Pan bardzo dobre... Proszę, proszę... Owutemy z Obrony Przed Czarną Magią zdane na Wybitny... i oprócz tego ma Pan na koncie pokonanie największego Czarnoksiężnika w dziejach magii, jak już wiemy. Myślę, że ma Pan duże szanse.
Teraz popatrzył na świadectwo Rona.
-Ron Weasley. Wyniki w Akademii, podobnie jak Pan Potter, miał Pan bardzo dobre. Owutemy zdane za Powyżej Oczekiwań. No i oczywiście pomógł Pan Panu Potterowi w misji... tak, Pana szanse też są nie małe. Jeszcze dzisiaj skontaktuję się z Ministrem Magii w tej sprawie.
Harry uśmiechnął się w duchu. Znał Kingsley'a i wiedział, że ten potraktuje ich ulgowo. A nawet jeśli nie, to przecież i tak mają spore szanse. Obaj rozpromienieni wyszli z budynki Ministerstwa Magii, po czym deportowali się do Nory.


Od tamtego dnia minął już tydzień. Ron i Harry siedzieli w kuchni zaspani. Wstali dziś wcześnie, mając nadzieję, że dostaną list z Ministerstwa. Robili tak od tygodnia. Za pomocą magii wskazywali palcem, jak ma się kręcić łyżeczka w ich kubkach kawy. Nagle w oknie zaczęło przepychać się 5 sów. Każda próbowała dosięgnąć dziobem szyby, by w nią zapukać. Robiły niezmierny hałas. Mężczyźni czym prędzej podbiegli do okna i otworzyli je. Od razu otworzyli listy z Biura Aurorów.
Obaj od teraz są Aurorami. Mają jeszcze dzisiaj zgłosić się do Ministerstwa, by odebrać swoje szaty. Mięli ochotę zacząć skakać. Ich marzenia spełniły się. Zupełnie zapomnieli o reszcie listów. Gdy sobie jednak przypomnieli zobaczyli, że też są z Ministerstwa. Pierwszy do Harry'ego, drugi do Rona, a trzeci do... Hermiony!?
Ta ostatnia właśnie weszła do kuchni. Przecierała swoje zaspane oczy. Odezwała się nieprzytomnym głosem:
-Co tu tak hałasuje? Nie dajecie spać człowiekowi...
-Jakieś listy do nas z Ministerstwa...- bąknął Harry.
Dziewczyna natychmiast się ocknęła i chwyciła swój list. Cała trójka rozwinęła swoje pergaminy i czytała z wypiekami na twarzy. Spojrzeli po sobie zdziwieni.
-To mój największy sukces...- powiedział wzruszony Ron.
Tak samo sądził Dumbledore, gdy dostał się do talii kart w czekoladowych żabach. Tak. Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger dostali się na karty, które umieszczane są w czekoladowych żabach. Harry jako zabójca Voldemorta, a Ron i Hermiona, jako jego współtowarzysze. Teraz już nie wytrzymali i w kuchni zapanowała euforia.


Następnego dnia Harry i Ron ruszyli korytarzem Ministerstwa Magii w strojach Aurorów. Rozglądali się niepewnie, a ktoś co chwila witał się z nimi.
Ich dzisiejszym zadaniem było przeszukiwanie jakiś protokołów na temat śmierciożerców. Tak, nie było to zbytnio fascynujące, ale mimo wszystko byli zadowoleni. Wiadomo, że dopóki śmierciożercy nie atakują nie będzie żadnych akcji i pościgów... A Harry wiedział, że oni nie odpuszczą, więc doczekają się jeszcze nie jednej takiej misji.


12 komentarzy:

  1. Najlepsze opowiadanie <3
    http://jdabrowsky-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko bosko, czytam i przerwać nie mogę ! :)
    ale... popraw mnie jeśli się mylę albo coś pominąłem ale czy Nora nie spłonęła ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. :)
      Tak było w filmie, ale ja trzymam się wersji książkowej- a tam Nora nigdy nie stanęła w płomieniach :)

      Usuń
    2. Po za tym Nora była odbudowana

      Usuń
  3. Hej,
    Harry i Ron zdali są już aurorami, no i niedługo ślub...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nora nigdy nie spłonęła. Tak było w filmie. Według mnie to bardzo dobrze, że Zuzmenka trzyma się wersji książkowej a nie filmu. W filmie wiele pominięto tak więc radzę przeczytać książkę.

    Życzę dużo weny!

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    cudownie, Harry z Ronem zdali w końcu i już sa aurorami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    cudnie w końcu zdali egzaminy i już sa aurorami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń