Harry szedł korytarzem. Spieszył się na Transmutację. Wiedział, że jeśli się spóźni dostanie szlaban.
Tak chciałby się znaleźć na błoniach. Wszystko było pokryte białym puchem, pomimo to świeciło Słońce. Kryształki lodowe błyszczały pod wpływem promieni słonecznych, co wyglądało jak z bajki.
Nie ma czasu jednak o tym myśleć, musi dostać się do sali od Transmutacji.
Na brodę Merlina, czemu on idzie tak powoli? Przecież została mu zaledwie minuta, a ten tu popadł w zadumę. Nie może pozwolić sobie na szlaban. Ma dużo obowiązków... owutemy, prace domowe, quidditch.
Westchnął. Ile by dał, aby mieć chwilę spokoju.
Wpadł do sali. Wszystkie głowy odwróciły się ku niemu. Nauczycielki jeszcze nie było, więc szybko zajął swoje miejsce.
Lekcja Transmutacji ciągnęła się i ciągnęła... Harry miał już dość. Miał zmienić uszy Rona w uszy kocie, lecz zamian temu wyczarował chłopakowi ogon. Hermionie udało się to za pierwszym razem, więc teraz pomogła Harry'emu, któremu po wielkim wysiłku udało się osiągnąć żądany efekt.
Już miał wychodzić jak reszta klasy, gdy McGonagall powiedziała:
-Poczekaj, Potter.
"Co ja znów zrobiłem? Czyżby wiedziała, że się spóźniłem?"- pomyślał.
Gdy ostatni uczniowie zamknęli za sobą drzwi McGonagall odchrząknęła i zaczęła:
-Mamy dla Ciebie pewną propozycję, Potter.
Harry kiwnął głową bez słowa.
-Z Profesorem Harrisem postanowiliśmy, że powinieneś prowadzić wykłady z Obrony Przed Czarną Magią.
Harry stał jak wryty...więc o to chodziło Hermionie!
-Och...-bąknął.- Przepraszam Pani dyrektor, ale nie mogę. Po Hogwarcie wybieram się na szkolenie aurorskie...
-Wiem, Potter.- przerwała mu nauczycielka.- Ale my chcemy, byś prowadził je teraz, w obecnym roku szkolnym.
Harry zastanawiał się przez chwilę i powiedział:
-To nie jest dobry pomysł. Jutro gramy kolejny mecz quidditcha, a jestem przecież uczniem, więc mam kupę prac domowych. Nie mówiąc nic o owutemach, z których muszę uzyskać przynajmniej 5 ocen P.
-Proszę Cię jednak, abyś to rozważył. Pan Harris będzie Ci pomagał. To nie będzie nic wielkiego. Jedne zajęcia w tygodniu. I w dodatku tylko dla pierwszoroczniaków.
-Dlaczego tylko dla nich?
-A zmieścisz cały Hogwart w jednej sali? Byłby straszny bałagan. Starsi mają już jakieś pojęcie o Czarnej Magii, a pierwszoroczniacy są kiepscy. Ostatnie wydarzenia są niepokojące, więc bardzo by się im to przydało.
Harry przygryzł wargę. Nie powinien jej odmawiać.
-No... dobrze. Zrobię to.
-Świetnie.
Harry ruszył ku wyjściu, gdy nagle McGonagall zawołała:
-To nie wszystko, Potter. Zaczekaj.
Odwrócił się na pięcie i spojrzał na nią.
-Tak?
-Chcę, abyś pokazywał im swoje wspomnienia z walk z Voldemortem poprzez myślodsiewnie. Wiem, że masz swoją.
Harry'ego zamurowało. Wzięła go złość.
-CO?!- krzyknął.- NIE MA MOWY! Nie będę im pokazywać moich wspomnień! Nie chcę tego drugi raz przeżywać! Nic z tego!
-Spokojnie, Potter. Wiem, że to dla Ciebie może być bardzo ciężkie, ale proszę Cię o tą przysługę. To by pomogło zrozumieć malcom jak wielką moc mają śmierciożercy i komu są oddani.
Harry wstał wpatrzony w swoje adidasy. Po chwili milczenia, rzekł cicho:
-Nie pokażę im śmierci moich rodziców.
-CO?- zdziwiła się McGonagall.- Co to, to nie! Nie zamierzam Cię o to prosić. Chodzi mi żeby zacząć od wspomnienia z Quirrellem, potem z Komnatą i aż do starcia ostatecznego. Chcę pokazać im jaką moc miał Voldemort i jego sprzymierzeńcy.
-To co to za wykłady?-mruknął.- Skoro będę im pokazywać tylko moje wspomnienia?
-Wspomnienia będziesz pokazywać na koniec wykładu. Na wykładzie będziesz mówił o zaklęciach obronnych i uczyć ich jak używać tych zaklęć.
-Od tego jest Harris...
-PROFESOR Harris, Potter.- sprostowała go McGonagall.- Wiem o tym. Ale to poznaje się dopiero w 2 klasie, a śmierciożercy nie będą czekać. Dobrze wiesz, że w klasie pierwszej poznaje się głownie teorię.
Milczał. Nie wiedział co zrobić. Prosi go o trochę za wiele..
-No więc?
-Niech będzie- mruknął.
Otworzył drzwi, gdy usłyszał.
-Pierwsze zajęcia już za tydzień, więc przygotuj się... Dziękuje, Potter. Gryffindor zyska dodatkowe punkty!
Wyszedł i westchnął. Dlaczego się na to zgodził? Przecież to nie będzie dla niego łatwe wyzwanie... Powracać do tamtych czasów... przeżywać to drugi raz. I znowu wszyscy będą gadać jaki on jest 'niesamowity'. Ech...
-Co tak długo, stary?- Ron złapał przyjaciela za ramię.
Tego samego dnia cała czwórka siedziała przy stole Gryffindoru. Byli w połowie rozmowy, gdy nagle wstała McGonagall.
-Przepraszam, że przerywam...-zawołała. Każdy automatycznie ucichł i spojrzał w jej stronę.-ale mam coś ważnego do ogłoszenia. To się tyczy pierwszoroczniaków. Otóż, Pan Potter zgodził się prowadzić dla Was wykłady z OPCM. Pierwsze zajęcia już za tydzień po porze obiadowej. Dziękuje.
Wśród pierwszoroczniaków wybuchł gwar podniecenia. Starsi mięli trochę kwaśne miny. Jakaś niska Puchonka o blond włosach zawołała:
-Dlaczego tylko pierwszaki?
-Bo oni potrzebują tego najbardziej.- odpowiedział Harris.
Przez resztę dnia każdy fukał i powtarzał słowa Harrisa:
"Bo oni potrzebują tego najbardziej"? Też mi coś!
Następnego dnia był mecz quidditcha, Gryfoni vs. Krukoni.
Po 20 minutach zdrowej rywalizacji Harry złapał znicz. W pokoju wspólnym impreza trwała długo. Pozostali im tylko Ślizgoni do ogrania i zdobędą puchar...a jeśli przegrają z nimi zajmą 2 miejsce.
Jednak Harry nie chciał dać za wygraną. Da z siebie wszystko.
Przyszedł dzień pierwszych wykładów. Harry stresował się, ale Harris dodawał mu otuchy. Gdy do sali weszli uczniowie coś ścisnęło go w żołądku. Opanował się jednak szybko i zaczął pewnie:
-Witajcie na pierwszych wykładach z Obrony Przed Czarną Magią. Ja jestem Harry Potter i będę je prowadzić. Ostatnio śmierciożercy dają o sobie znać, więc musimy działać. Jakieś pytania?
Nikt nie odezwał się.
-Więc teraz powiem wam jak będą wyglądały zajęcia. Na początku będziemy zapisywać teorię zaklęcia, a ja będę o nim opowiadać. Potem przejdziemy do praktyki i będziemy je rzucać. Na koniec będę Wam udostępniać chronologiczne wspomnienia z mojego życia. Będą miały związek z Vol... Sami-Wiecie-Kim.- poprawił się, by uniknąć paniki.
W sali wybuchł gwar podniecenia. Każdy szeptał coś cicho do drugiego.
-Zaczynajmy.
Dziś wzięli na warsztat zaklęcie tarczy. Najpierw zapisali notatki, a potem rzucali je. Szybko im się udało to opanować, ale Harry się nie dziwił. Było to jedno z najłatwiejszych zaklęć.
Teraz każdy z radością wykrzykiwał "Protego!" i przed nim pojawiała się tarcza.
-Dobrze, skoro to opanowaliśmy pora wziąć się za wspomnienia. Pomijam moje wspomnienie, gdy miałem rok i Sami-Wiecie-Kto zabił mi rodziców. Nie chcę Wam tego pokazywać, a poza tym mało z tego pamiętam. Moje pierwsze świadome wspomnie zobaczycie zaraz.- przyłożył różdżkę to głowy i zaraz zaczęła pojawiać się srebrna nić. Patrzono na to z zainteresowaniem i podnieceniem.
Teraz każdy uczeń zanurzał głowę w misie, by zniknąć. Trwało to jakieś 10 minut, gdy Harry jako ostatnio dołączył do uczniów.
Harry i Ron byli uwięzieni w szponach rośliny. Hermiona zręcznie ich uwolniła.
-To jestem ja w waszym wieku i moi przyjaciele: Ron Weasley i Hermiona Granger.- wyjaśnił Harry.
Następnie znaleźli się w sali z kluczami, potem z szachami, zabitym trollem i na koniec z eliksirami. Uczniowie przez cały czas patrzyli na to z otwartymi ustami.
Teraz Harry był w sali z Quirrellem. Stał przed zwierciadłem Ain Eingrap.
-W tym lustrze widzimy to, czego najbardziej pragniemy.-oznajmił Harry.
Potem rozległ się głos Voldemorta i Quirrell zdjął turban. Na widok Voldemorta kilka dziewczynek wydało z siebie zduszony krzyk. Zaatakowany 11-letni Harry dotknął twarzy Quirrellla, która spaliła się. Upadł na ziemię.
-Wracamy.-powiedział Harry.
Teraz byli już w sali.
-Jakieś pytania?- mruknął.
Krukonka podniosła rękę.
-Tak?
-Panie Profesorze...
-Mówcie mi po prostu Harry.-przerwał jej.
-Tak więc Harry... jak to zrobiłeś, że twarz tego faceta spaliła się?
-To do teraz nie daje mi spokoju. Nie mam pojęcia.- odpowiedział szczerze Harry.
Teraz rękę podniósł Ślizgon (mali nie byli tacy gburowaci jak ci starsi.)
-Tak?
-A co zobaczyłeś tak naprawdę w zwierciadle?
-Zobaczyłem, że kamień filozoficzny wpada mi do kieszeni. Tylko tak było można go zdobyć. Widząc siebie z kamieniem, a nie wśród złota, które dostarczał kamień. Profesor Dumbledore to wymyślił.
Zapadła cisza.
-Wszystko? W takim razie koniec wykładu. Dziękuje Wam.
Nikt się jednak nie ruszył.
-Co z Wami? Możecie już iść.
Gdzieś z tyłów sali odezwał się Jake.
-Harry, coś się stało? Jesteś jakiś nieswoi.
Każdy patrzył na niego z uwagą.
-Nie.-odpowiedział chowając książkę od Hermiony do teczki.- Po prostu nie lubię do tego wracać. To dla mnie trudne. Ale Pani dyrektor mnie prosiła. I wiem, że Wam potrzebna pomoc. Śmierciożercy są niebezpieczni. No dobra to na tyle... możecie wyjść.
Każdy niechętnie wyszedł z sali.
I tak zakończyły się pierwsze wykłady.
Super piszesz, ale fajnie by było, gdyby design bloga był jaśniejszy. Wtedy czyta się jeszcze lepiej ;) Polecam ci zamówić np. na blogu land-of-grafic.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo czytelników i weny, bo na to zasługujesz! :*
Dziękuję Ci bardzo za miłe komentarze :) Jeszcze dzisiaj postaram się coś zmienić :) Pozdrawiam :*
UsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńHarry zaczął wykładać o czarnej magii, jest mu bardzo ciężko wracać do tamtych wydarzeń...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie sądziłem, że mając ładnie ponad dwie dychy na karku będę z zapartym tchem czytał fanowskie opowiadania nastolatki:) Miło po latach wrócić do HP, sprawiasz mi dużo radości swoimi tekstami. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJeśli mogę Ci tylko coś doradzić: Pracuj nad językiem, gdyż zdarzają Ci się czasem niewielkie błędy ortograficzne.
Mimo wszystko 9/10
Pozdrawiam i życzę sukcesów
Tomasz
Bardzo Fajne naprawdę pomysłowe
OdpowiedzUsuńHania
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry zaczął wykładać o czarnej magii, ale bardzo ciężko jest mu wracać do tamtych wydarzeń...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, Harry zaczął wykładać o czarnej magii, ale bardzo ciężko jest mu wracać do tamtych wydarzeń...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza