Harry powoli otworzył oczy. Czuł, że jego powieki są jak z ołowiu. Rozejrzał się. Nie wiedział, gdzie jest. Był w jakiejś piwnicy, związany grubymi linami. Spróbował zmienić pozycję rąk. Od razu poczuł przeszywający go ból. Osunął się po ścianie. Pozostało mu tylko czekać.
Sowa z "Prorokiem Codziennym" zapukała w kuchenne okno Nory. Ginny otworzyła je niechętnie, wrzuciła kilka monet do koszyka sowy i rzuciła gazetę na stół. Miała już wyjść, gdy kątem oka ujrzała wielki napis na stronie głównej:
NAPAD NA AKADEMIĘ AURORSKĄ! ZAGINĄŁ JEDEN Z UCZNIÓW!
Natychmiast chwyciła gazetę i zaczęła czytać:
W nocy tego dnia napadnięta została Akademia Aurorska. Kilkadziesiąt śmierciożerców wpadło do szkoły i siało panikę. Kilka osób jest rannych, jednak nie są to poważne obrażenia. Największym zmartwieniem jest jednak to, że śmierciożecy zdobyli swój cel- Harry'ego Potter'a. Nie wiemy co się z nim stało, jednak Aurorzy są w trakcie poszukiwań.
Na zdjęciu poniżej Harry uśmiechał się lekko. Patrzył na Ginny swymi troskliwymi, zielonymi oczami, jak gdyby nigdy nic.
Gazeta wypadła dziewczynie z ręki. W tym momencie do kuchni weszła Molly Weasley. Podejrzliwym wzrokiem patrzyła na córkę, podnosząc "Proroka". Szybko przeczytała artykuł i złapała się za głowę.
-Na brodę Merlina...- szepnęła.
Do lochów ktoś wszedł. Odwiązał ręce Harry'ego, pozostawiając węzły na jego nogach. Teraz pomógł mu wstać i kierował się z nim do wyjścia.
-Twoje dni są policzone, Potter.
Harry znał ten głos. Gdyby tylko zobaczył twarz tego człowieka...
Rzucił nim o ścianę. Harry zrozumiał, że jest u Malfoy'ów. Za chwilę zwił się z bólu, bo dostał Cruciatusem... a potem kolejnym, i jeszcze jednym...
Nie wiedział ile już tak tu leży. Ból, który przeszywał go na wskroś był zbyt silny. Śmieriożerca zdjął maskę...
-Eric?- zapytał z niedowierzaniem Harry.
-A kto inny, głupcze?
-To nie mo...- uciął. To jest możliwe. Przecież to nie przypadek, że akurat wtedy wziął przepustki, gdy śmieriożercy napadli na Akademię
-Dlaczego?
-Jak to dlaczego?- fuknął.- Bo jestem smierciożercą, Potter! To całe aurorstwo to tylko pretekst!- zaśmiał się.
Harry zamierzał coś jeszcze powiedzieć, ale znów ugodził go Cruciatus, a on zwinął się z bólu, krzycząc.
Do pokoju weszło więcej śmierciożerców. Każdy zdjął maski i patrzył na niego z kpiącym uśmiechem.
-Proszę, proszę..- odezwała się jakaś kobieta. - Komu my tu mamy? Potter... Chłopiec, który przeżył... WYBRANIEC?- zakpiła z pogardą.
Rzuciła na Harry'ego zaklęcie, które oplotło Harry'ego jeszcze ściślej. Nie mógł nawet ruszyć głową. Kilka śmierciożerców rzuciło na niego Cruciatusa, a potem znowu, i po raz kolejny.
Chłopak poczuł, że znów traci poczucie czasu. Zaklęcie torturujące trafiło go 5 razy, a może 50?
Ktoś spytał:
-Dobić go?
Kobieta zaśmiała się i kiwnęła głową.
Nie zdążyli jednak rzucić na chłopaka Avady. Usłyszeli, że ktoś się tu dobija. Natychmiast ruszyli w tamtą stronę. Kobieta syknęła:
-Zginiesz w męczarniach, Potter.
I wybiegła za innymi. Wcześniej jednak krzyknęła "Sectumsempra!" i Harry poczuł, jakby kilkanaście noży rozcinało jego poszczególne części ciała. Z ran wytrysnęła krew.
Po kilku minutach przed jego oczami pojawiła się szara mgła. Pogodził się z tym, że zaraz umrze. Nie miał różdżki już w lochach, więc mógł tylko czekać na śmierć.
Usłyszał, że ktoś zbiega szybko po schodach i klęka nad nim. W panice zaczął leczyć rany Harry'ego, które już nie krwawiły, lecz bolały. Osoba ta, chyba nie umiała wyleczyć go tak, by rany zupełnie zniknęły. Jednak, krew przestała lecieć.
Poczuł, że więzy się rozluźniają, a potem znikają zupełnie. Powoli zaczął widzieć na oczy. Klęczał nad nim Draco. Draco Malfoy.
Na początku był zdumiony, lecz potem zdał sobie sprawę, że to nie takie dziwne. Przecież raz już uratował mu życie, a on jemu.
-Dlaczego...Ty..?- wybąkał.
-Nienawidzę mojego ojca za to, że jest śmierciożercą. I wciągnął w to mnie i moją matkę.- po jego policzkach spłynęły gorące łzy.- Gdy zamknęli go w Azkabanie, myślałem, że to już koniec. Myliłem się. Śmierciożercy zrobili sobie z naszego domu Kwaterę Główną. Mojej matce udało się uciec, ale nie mi.- uciął.
Pomógł Harry'emu, który nie mógł sam stać na nogach. Szli w stronę jakiego obrazu, który rozsunął się, gdy Malfoy szepnął: "Hipogryf".
-Tylko ja znam to wyjście. Przecież to MÓJ dom...- powiedział z irytacją.- Aurorzy już tu są. Zaraz Cię zabiorą.
-A co z Tobą?
-Poradzę sobie.
Szli w milczeniu długim korytarzem, by po chwili wyjść przez drzwi i znaleźć się na zewnątrz.
-Zawołaj kogoś. Ja muszę wracać.
Powiedział Draco, po czym pośpiesznie uciekł do Kwatery.
Harry osunął się pod bramą. Wśród walczących zobaczył Harris'a. Nie spodziewał się, że jego były nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią jest Aurorem, lecz nie to było mu w głowie.
Harris oszołomił dwóch śmierciożerców i był teraz sam. Już miał odejść, gdy Harry wydał z siebie zduszone:
-P-panie... Harris...
Mężczyzna obrócił się gwałtownie i podbiegł do Harry'ego.
-Zabieram Cię do Munga. Potem dam znać reszcie, że z Tobą w porządku.
Złapał Harry'ego za ramię i deportowali się do Munga.
W szpitalu Harris krzyknął:
-Pomocy! Mam rannego!
I natychmiast podbiegło do nich kilka uzdrowicieli.
Ułożyli go w sali, robiąc wszelkie możliwe badania i usuwając rany. Po tym wszystkim Harry zapadł w błogi sen.
Spał kilka godzin, a gdy obudził się do jego sali wbiegli Ron, Hermiona i Pani Weasley z Ginny na czele.
Widząc ich w progu, Harry uniósł dłoń, uśmiechnął się lekko i wydał z siebie żałosne "Cześć". Ginny natychmiast do niego podbiegła i złapała go za rękę. Przytuliła jego dłoń do siebie i szepnęła:
-Tak się martwiłam.
Harry nie miał sił jej odpowiedzieć. Czuł się wycieńczony, a jego mięśnie nie pracowały dobrze po tylu Cruciatusach.
Hermiona i Ron patrzyli na niego z przerażeniem, a Pani Weasley z niepokojem spytała:
-Jak się czujesz, kochaneczku?
Zaczęła poprawiać mu kołdrę, lecz w tej samej chwili ujrzała jego zakrwawione ubranie. Przeklął w duchu. Jeszcze się nie przebrał..
-N-na brodę Merlina, nie wiedziałam, że jest tak źle. Powinieneś się przebrać...- wyjąkała.
Chciała pomóc wstać Harry'emu, lecz ten tylko jęknął z bólu.
Hermiona uklękła obok Ginny. Obie miały strach w oczach.
Nie chciał tego. Nie chciał, by ktoś się o niego martwił. Było, minęło... Ale wiedział, że to nie takie łatwe. Za pewnie jest blady jak śmierć.
I nie mylił się. Wyglądał okropnie.
Nie uczni, tylko uczniów.
OdpowiedzUsuńW nocy tego dnia. Bez sensu.
Bellatrix została zabita przez Molly, ale w sumie to aż tak nie razi w oczy.
O kurczę, zupełnie zapomniałam o śmierci Bellatrix. Dzięki, już ją podmieniłam 😊
UsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńco? Erick okazał się śmierciożercom, Draco pomógł mu uciec...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Erick śmierciorzerca
OdpowiedzUsuńDraco dobry
Naprawdę tak jak J.K Rowling
wiedziałam że z Erick'iem będzie coś nie tak :(
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, co? to Erick okazał się śmierciożercom... a Draco cudownie pomógł Harremu uciec...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, no tak to Erick okazał się śmierciożercą... no i Draco pomógł Harremu uciec...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza