Ginny obudziła się następnego dnia u boku Harry'ego. Tę noc spędzili w Norze, bo wczoraj długo świętowali.
Spojrzała na męża. Spał sobie słodko. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Jej marzenie właśnie się spełnia.
Pomyślała, co by było, gdyby Harry'ego zabrakło. Pokręciła głową. Wszystko jest dobrze, a Harry jest przy niej.
Szybko jednak przypomniała sobie, w jakim stanie wrócił z ostatniej Misji Aurorskiej. I wtedy na myśl przyszła jej jego tajemnica. Tą, którą znają Ron i Hermiona. I znów nabrała złości. Musząc się wyładować, pacnęła Harry'ego w jego czarną czuprynę. On obudził się jak na wezwanie i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na nią.
-C-co?- mruknął zaspany.
Ginny zrobiło się trochę głupio. Zamierzała go lekko szturchnąć, ale chyba zrobiła to trochę za mocno.
-Nie...nic..
-W takim razie, byłbym wdzięczny, gdybyś mnie nie budziła.- wymamrotał i przewrócił się na drugi bok.
Ginny wstała, ubrała się i jeszcze raz spojrzała na męża. Szybko zasnął, mamrocząc coś przez sen. Harry'emu śnili się rodzice, którzy gratulowali mu dziecka. Ona jednak nie wiedziała tego i zeszła powoli na dół.
Myślała, że każdy będzie jeszcze spać. Było bardo wcześnie. Weszła do kuchni, z myślą, że będzie sam na sam ze swoimi myślami. Myliła się jednak, bo po kuchni krzątała się Pani Weasley.
-Och, Ginny, już nie śpisz! Siadaj, zrobię Ci herbatki...
-Dziękuję, mamo.- mruknęła Ginny i osunęła się na krzesło.
Po chwili naprzeciw jej usiadła jej mama, a w rękach trzymała dwa kubki z herbatą.
Molly spojrzała na swoją córkę. Za dobrze ją znała.
-Coś Cię trapi.- stwierdziła.
-Nie, mamo...
-Przecież widzę.
Ginny zawahała się. Postanowiła jednak się wymigać.
-Bo wiesz, mamo... Ja teraz jestem w ciąży i nie będę mogła grać w quidditcha, więc będę musiała odejść z drużyny... Myślałam, czy nie zająć się pisaniem artykułów sportowych dla Proroka, ale przecież nie wiadomo, czy mnie zechcą...
-Jestem pewna, że tak.-ucięła Molly.- Ale nie w tym rzecz! Coś się dzieje, prawda?
-Tak, mamo!- zezłościła się Ginny.- Skoro musisz wiedzieć! Jest coś, o czym nie wiem!
-Ach, o to chodzi...- westchnęła Molly. Spojrzała na córkę z powagą.- Jestem pewna, że Harry niedługo Ci wszystko powie. W końcu, to Twój mąż. Może go jeszcze na to nie stać?
-Ale żeby powiedzieć o tym Hermionie i Ronowi, jakoś było go stać.- warknęła.
-Ginny...
-Ja i tak się dowiem!- krzyknęła. Ginny zawsze była upartą i bojową dziewczyną, więc nie dała za wygraną.
-Zaraz kogoś obudzisz...-syknęła Molly.
I tak się też stało. Do kuchni wszedł Harry. Kroczył powoli, nie miał okularów i mrużył oczy.
-C-coś się stało?- spytał zaspany Harry. Zawsze zadawał tego typu pytania, gdy ktoś go obudził.- Słyszałem krzyki i...
-Nie, Harry, kochaneczku... Wszystko w porządku, możesz iść spać...
-I tak miałem zamiar wstawać.- mruknął Harry.
Ruszył przed siebie.
-Na Brodę Merlina, Harry!- krzyknęła Molly, bo Harry właśnie uderzył głową w próg.
-Wszystko w porządku... Po prostu słabo widzę...
Wyciągnął różdżkę, którą z niewiadomych przyczyn miał w kieszeni piżamy.
-Accio okulary!
I za chwilę w dłoni trzymał swoje okrągłe okulary. Założył je na nos i rozejrzał się po kuchni.
-O, Ginny! Już nie śpisz...
-A ty mówisz, że widzisz coraz lepiej...- syknęła dziewczyna.
Molly spojrzała na córkę z wyrzutem. Harry, udając, że tego nie usłyszał, przysiadł się do nich. Przez jakiś czas siedzieli w ciszy, aż w końcu Molly zagadała:
-Więc dzisiaj wracacie do Doliny Godryka?
"Tak"- odpowiedział Harry, lecz w tej samej chwili Ginny burknęła: "Nie".
Harry spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Ale jak to...?
-Nie będę mieszkać z oszustem.
Harry poczuł, jakby dostał kopniakiem w kręgosłup. Spojrzał pytająco na Panią Weasley, a ona powiedziała:
-Jest zła, po nie powiedziałeś nam, co się wydarzyło tamtej nocy w Hogwarcie.
Harry już otworzył usta, by odpowiedzieć, ale Ginny mu przerwała:
-I tak, już wiemy, co się stało z Twoim kolanem! Po prostu chcemy wiedzieć coś innego, a ty dobrze wiesz co.
Chłopak westchnął. Ze złością powiedział:
-Dobrze, skoro to takie ważne.- poderwał się.- Tamtego dnia dostałem zaklęciem mordującym prosto w czoło, ale blizna odbiła to zaklęcie. Nie wiem, dlaczego tak się stało i pewnie się nie dowiem...- warknął.- ZADOWOLONE?
Szybko ruszył w stronę wyjścia. Molly krzyknęła:
-Harry, kochaneczku, nie złość się..
-Dziękuję, Pani Weasley, ale nie potrzebuję niczyich przeprosin.- mruknął i wbiegł po schodach na górę.
Molly zrobiło się smutno. Ostatnio Harry zwracał się do niej "Mamo", a nie "Pani Weasley", co bardzo ją cieszyło. A teraz znowu powrócił do starych nawyków...
-Jak on śmie!- wycedziła przez zęby Ginny.
-Och, Ginny, nie udawał zdenerwowanej.- żachnęła się Molly.
Ginny westchnęła. Jej mama miała rację... Nie była już zła. Bardziej zszokowana tym, co właśnie usłyszała.
-Mamo... Jak to możliwe...
-Matczyny instynkt, znam Cię za dobrze...
-Nie o to chodzi.- przerwała jej córka.- O tą bliznę... Gdyby nie ona, Harry by...
Spojrzały po sobie. Obie były przerażone.
Ginny bardzo kochała swojego męża. Nie była w stanie wyrazić tego, co by było, gdyby go zabrakło.
A Molly? A Molly po prostu przypomniała sobie 11-letniego chłopca, który tak uprzejmie zaczepił ją na peronie. Wtedy, gdy po raz pierwszy go zobaczyła, nie miała pojęcia, że rozmawia z Harry'm Potter'em. Z chłopcem, który przeżył...
Oni byli jego jedyną rodziną. To natychmiast uderzyło do obuch kobiet. Przecież Harry nigdy nie poznał swoich rodziców...
Po chwili ów chłopak zbiegł na dół. W rękach miał swoją walizkę, a za chwilę wystrzelił z drzwi Nory i deportował się.
-Gdzie on...?- bąknęła Ginny.
-Nie mam pojęcia.
Do kuchni weszli Hermiona z Ronem. Oboje zaspani.
-Co tak hałasuje...?- mruknął Ron.
-H-Harry się na nas zdenerwował i deportował się...
Hermiona natychmiast się otrząsnęła.
-Co żeś mu powiedziała, Ginny?!
-No... opowiedział nam o tamtej nocy w Hogwarcie... o bliźnie...
-MUSIAŁAŚ TO Z NIEGO WYCIĄGNĄĆ!? Gdyby chciał sam by to Tobie powiedział!
-Jestem jego żoną!- Ginny wstała i podeszła do Hermiony.- Mam prawo wiedzieć!
-Och, daj spokój! To nie znaczy, że musi się ze wszystkiego Tobie spowiadać! Zwłaszcza, że wyraźnie nie chciał o tym mówić!- krzyknęła, a po chwili dodała:- Z resztą, nie denerwuj się. W końcu jesteś w ciąży.- fuknęła z pogardą.
Przywołała swoje ubrania i szybko się przebrała.
-Idę do niego.
-Ale gdzie on jest?
-OCH, POMYŚLCIE LOGICZNIE!- żachnęła się.- Gdzie niby miał się deportować!? Na Privet Drive 4?!
Natychmiast wybiegła i zniknęła. Każdy spoglądał po sobie w ciszy. Do kuchni weszła reszta mieszkańców Nory- Artur i George.
-Co to za awantura, i to beze mnie?- wyszczerzył zęby ten drugi.
Ron natychmiast zmienił temat.
-To oczywiste...- mruknął i wybiegł. Za chwilę był w ubraniu. Deprotował się.
Ginny było głupio jak nigdy. Przez głowę przeszły jej straszliwe myśli... Jeśli Harry będzie chciał się rozwieść? Jeśli już jej nie kocha?
Harry siedział nad grobem rodziców i rozmyślał nad tym wszystkim. Nie powinien tak reagować...
Jego rodzice na pewno to widzieli. I był świadom tego, że dumni to nie są.
Ale buzowała w nim złość... Jak one tak mogą? Bez żadnych skrupułów, liczy się, by tylko one zawsze wszystko wiedziały... Nie obchodzi je, co on czuje... Najbardziej był zły na Ginny... Bo to ona zawsze naciskała. Dlaczego musi być taka uparta?
Spojrzał na wyryte imiona swoich rodziców... "Lily i James"...
Po policzkach popłynęły mu łzy. Ale nie wstydził się ich. Pozwolił, by wędrowały po jego twarzy.
Gdyby oni tu byli... Wszystko byłoby o niebo łatwiejsze.
Podbiegła do niego jakaś osoba. Spojrzał w jej stronę i ujrzał kobietę o burzy brązowych włosów. Przytuliła się do niego.
-Harry..- szepnęła. Nie wiedziała co powiedzieć. Czuła się niezręcznie, stojąc przy zapłakanym przyjacielu.- Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się...
-Wiem, Hermiono... W porządku...- powiedział i otarł łzy.
Podbiegła trzecia osoba. Mężczyzna o rudych włosach. Najpierw spojrzał na grób Potterów, a potem na twarz przyjaciela. Bardzo chciał go wesprzeć. Nie zdołał jednak nic powiedzieć... Chyba jeszcze nigdy nie widział, jak Harry płacze, a jeśli tak, to bardzo dawno temu.
Podszedł i poklepał go po plecach. Po chwili chłopak o czarno-kruczych włosach powiedział cicho:
-Wracajmy do domu.
I tak całą trójka znalazła się w domu Harry'ego i Ginny. Spędzili bardzo miłe przedpołudnie... i południe... Zostali z nim do wieczora.
Harry odzyskał nawet humor. Cieszył się, że ma swoich przyjaciół... Co on by bez nich zrobił.
Gdy zrobiło się późno Ron i Hermiona wstali. Musieli już wracać.
W tym samym momencie w progu pojawiła się Ginny. Spoglądała na nich niepewnie. Hermiona i Ron szybko się ulotnili, więc małżeństwo zostało sam na sam.
Ginny powoli podeszła do Harry'ego.
-Przepraszam...- powiedziała cicho.- Nie chciałam...
-W porządku...- odpowiedział szybko Harry, lecz po jego oczach było można wyczuć, że tak nie jest. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Ginny przeklęła się w duchu. Było jej przykro, a jednocześnie była zła... Wiedziała jedno- chce zgody.
Następnego dnia Harry wyszedł bardzo wcześnie. Ginny nawet nie zorientowała się kiedy, co było ciosem w serce. Postanowiła na niego poczekać, coś przygotować...
Harry miał dzisiaj 'wartę' w Hogwarcie. Ron też.
Harry stał oparty o jedną ze ścian w Hogwarcie i rozglądał się po pustym korytarzu. Uczniowie byli na lekcjach. Przypomniało mu się, jak chodził po tym korytarzu jako mały chłopiec... Jak pierwszy raz spotkał Weasley'ów na peronie... Jak po bitwie z Trollem zaprzyjaźnił się z Hermioną...
Uśmiechnął się pod nosem. Teraz miał przed oczami siebie, jako 11-letniego chłopca, który czeka na Ceremonię Przydziału... Bał się wtedy, że gdy nałoży Tiarę na głowę, to nic się nie stanie i okaże się, że musi on wracać do Dursley'ów...
Do głowy nagle wpadła mu Ginny... Jeszcze niedawno uciekała na jego widok... Teraz? Teraz spodziewają się dziecka.
Zrobiło mu się strasznie głupio... Zachował się jak ostatni gbur, gdy ona go przepraszała. Teraz to on powinien ją przeprosić... może wybierze się na Pokątną i coś jej kupi?
W ogóle nie powinien się tak wściekać... Czy nie lepiej było porozmawiać o tym spokojnie? No ale on już taki jest- najpierw działa, potem myśli.
Nagle zobaczył postać idącą korytarzem. Wstrzymał oddech.
-Neville!- wykrzyknął.
Chłopak automatycznie się odwrócił i uśmiechnął do Harry'ego.
Teraz oboje wędrowali korytarzem.
Harry dowiedział się, że Neville uczy Zielarstwa w Hogwarcie. Pani Sprout poszła na zasłużoną emeryturę. Chłopak był chyba najmłodszym nauczycielem w całej szkole.
Ku ich zadowoleniu, korytarzem szedł Hagrid. Miał nieco skwaszoną minę i mruczał coś, że wszystko jest jak zwykle na jego głowie. Rozpromienił się jednak, gdy zobaczył Harry'ego. Przytulił go... a raczej zmiażdżył. Od czasu ślubu, Harry i Hagrid nie widzieli się, ale często pisali.
Długo rozmawiali o tym, co się ostatnio wydarzyło. Harry zastanawiał się, czy nie powiedzieć im o dziecku. Zrezygnował jednak. Przyjdzie na to czas...
Ginny kroczyła Pokątną. W pewnym momencie weszła do sporego budynku. Szła teraz korytarzem, czując na sobie tysiące spojrzeń, żądnych sensacji. Zignorowała je i zapukała do odnalezionych drzwi. Ktoś zaprosił ją do środka.
Kobieta przedstawiła się:
-Ginny Potter.
Mężczyzna spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
-Gordon Withman. W czym mogę służyć?- zapytał i wskazał Ginny krzesło naprzeciwko swojego biurka, a sam usiadł na drugim.
Ginny usiadła powoli i powiedziała:
-Chciałabym pisać dla 'Proroka' artykuły sportowe.
Kobieta znajdowała się właśnie w Redakcji "Proroka Codziennego" i siedziała w biurze szefa Działu Sportowego.
-Achmmm....- mruknął mężczyzna i uśmiechnął się lekko.- A czy nie jest Pani przypadkiem ścigającą w Harpiach?
-Byłam, ale porzuciłam to.
-A czemuż to? Przecież to naprawdę wspaniały sukces...
Ginny westchnęła. Wiedziała, że nie musiała tego mówić, ale jakby nie powiedziała, to prawdopodobnie nie dostałaby pracy.
-Ponieważ..- wycedziła przez zęby.- Ja i mój mąż spodziewamy się dziecka. Ale liczę, że obowiązuje Pana tajemnica, nie wyjawi Pan tego, prawda?
-Ależ tak, oczywiście, tak.- powiedział Withman i energicznie pokiwał głową.
-Dobrze, dziękuję... A więc..?
-Ach, tak.- odchrząknął mężczyzna i poprawił swój krawat.- Myślę, że mogę przyjąć Panią na okres próbny. Jeśli Pani artykuły będą zadowalające, to zatrudnię Panią na stałe.
-Dziękuję.- Ginny uśmiechnęła się i wstała.- Od czego zacząć?
Harry był pogrążony w rozmowie z Hagridem i Neville'm. Właśnie umawiał się na przyjacielską herbatkę u Hagrida, gdy nagle podbiegł do nich Ron. W ręku trzymał kawałek pergaminu.
-Harry, jesteś!- wydyszał.- Jesteś proszony na ten adres.- podał Harry'emu pergamin.- Nie wiem o co chodzi, ale podobno to bardzo ważne i musisz się pospieszyć.
Harry przeczytał adres. Skądś go znał... ale skąd?
-No dobra..- bąkną i pobiegł przed siebie.
Za sobą jeszcze usłyszał:
-Cholibka, cześć Ronisko!
A potem deportował się.
Znalazł się przed sporym domem. Uśmiechnął się pod nosem. Już wie, do kogo on należy.
Zamarł. Na niebie zobaczył Mroczny Znak...
Poczuł, że nogi uginają się pod nim. Mieszało się w nim wiele uczuć... ale przezwyciężył strach.
Powoli wszedł do środka. Usłyszał strzęp rozmowy:
-... kobieta nie żyje, a ten mały jest cały, tylko załamany...
Miał ochotę zwymiotować. Możliwe, że by to zrobił, gdyby nie usłyszał głosu Watsona:
-Chodź, Potter.
Nogi miał jak z galarety. Gdy wszedł do małego pokoju musiał oprzeć się o ścianę, by nie upaść. W kącie stał mały chłopiec i łkał głośno. Harry powiedział trzęsącym się głosem:
-Teddy...?
Chłopiec od razu odwrócił się i podbiegł do wujka. Wtulił się w niego, płacząc bez przerwy. Teraz Harry poczuł złość na śmierciożercę, który to zrobił... Złość taką, jak wówczas na Bellatrix, gdy zabiła Syriusza... taką, jak na Snape'a, gdy zabił Dumbledora...
On zabije tego śmierciożerce. Przysięga to sobie i teraz- zrobi to.
Dlaczego?
Bo babcia Teddy'ego, Andromeda Tonks, właśnie została zabita.
Anbdhsbabhdhbsj *o*
OdpowiedzUsuńDawaj następny! <3
http://story-hunger-games.blogspot.com/
A mam takie pytanie czy grób rodziców Harry'ego nie był przypadkiem w Dolinie Godryka ?
OdpowiedzUsuńTak, był :)
UsuńTo dlaczego napisałaś, że deportował się na Privet Drive 4, a był na cmentarzu ? :P :?
UsuńHermiona sarkastycznie SPYTAŁA: 'Na Privet Drive 4'?
UsuńAaaaa, to przepraszam po prostu czasami nie umiem czegoś odczytać dobrze. :(
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńAle mi żal Teddy'ego
OdpowiedzUsuńMorsmodre!!
OdpowiedzUsuń*Co ja k*rwa pisałam... *
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Ginny trochę przecholowała, Harry nie chciał nic mówić, aby nie martwić, biedny malec...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Biedny Teddy
OdpowiedzUsuńPoryczałam się jak bóbr! Świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńVeronica
Ohhh,Teddy biedaczek:-(
OdpowiedzUsuńNaprawdę brak mi słów
❤❤❤
Pola
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry nie chciał nic mówić, aby nie martwić Ginny, jednak to trochę nie fer...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, może i dobre intencje miał Harry aby nic nie mówić Ginny, ale to nie w porządku jednak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza