Następne tygodnie mijały Harry'emu nie najlepiej. Ciągle myślał o ucieczkach z Azkabanu, które miały miejsce praktycznie codziennie. Nie dawało mu to spokoju. Z Ministerstwa wracał bardzo późno, dlatego był zmęczony. Ginny widziała to i szczerze mu współczuła. Była trochę na niego zła, że spędza z nią mało czasu. Ale wiedziała, że robi to po to, by byli bezpieczni. Bo w końcu kogo śmierciożercy będą szukać, jak nie Potter'ów?
Bardzo jej ulżyło, gdy Harry na początku października dostał tydzień wolnego. Jednak, gdy wybrali się na Pokątną czuli na sobie tysiące spojrzeń. Dlaczego? Przez artykuł Skeeter. Pomimo, że minęło już trochę czasu, to ludzie dalej o tym pamiętali. Na Harry'ego patrzyli ze współczuciem, a na Ginny ze złością. Od czasu do czasu, jakieś dziewczyny pomrukiwały "wariatka", gdy ich mijały. Harry w końcu nie wytrzymał i warknął:
-Nie jestem pod działaniem żadnego Eliksiru! Dajcie nam spokój!
Na to dziewczyny zaczęły szeptać:
-Naprawdę silny ten Eliksir!
-Ona mu chyba modyfikowała pamięć!
-Biedaczek...
Harry starał się to ignorować. W końcu ma wolne- i nie musi się niczym przejmować.
Następnego dnia przybyli do nich Teddy i Victorie. Mięli zostać na kilka dni.
Victorie była córką Billa i Fleur. Miała już 3 latka. Urodą bardziej przypominała Fleur- miała długie, blond włosy.
Teddy nie za bardzo lubił małą Victorie. Jest dziewczyną, i to jeszcze o rok młodszą.
Dziewczynka przywitała się z wujostwem z gracją. Natomiast Teddy bez skrupułów rzucił się na swojego wujka, którego tak uwielbiał. Zadawał mu tysiąc pytań:
-Co będziemy robić, wujku?
-Zagramy w miniquidditcha? Proszę, wziąłem swoją miotłę!
-Dostanę naleśnika?
-Opowiesz mi coś, wujku?
Harry spędzał dużo czasu z małym Teddy'm. Victorie z chęcią dołączała się do nich, ale czas wolała spędzać z Ciocią Ginny.
Pewnego nawet dnia Teddy z niechęcią pożyczył swoją miotłę Victorie. Okazało się, że mała jest nawet nie najgorsza. Szybko jednak popsuł jej się humor, bo Teddy zaczął domagać się swojej miotły. Gdy tylko dziewczyna dotknęła nogami gruntu, ten wyrwał jej miotłę z rąk. Ona natomiast, zaczęła płakać, że chciałaby jeszcze pograć. Gdy podeszła do chłopca, ten ją pchnął i sam wzbił się w górę. Przez resztę dnia Harry musiał tłumaczyć im, że nie można się tak zachowywać. Teddy, gdy zobaczył, że jego wujek jest na niego zły, zmarkotniał. Darzył dużą sympatią i podziwem Harry'ego. Pomimo, że miał dopiero 4 latka, dobrze wiedział, co uczynił Harry.
Zaczęło się od czekoladowej żaby. Na swoje 4 urodziny dostał kilkanaście takich żab, więc bez pohamowania zaczął je rozpakowywać. Bardzo był zdumiony, gdy zobaczył na karcie swojego ulubionego wujka. Poprosił swoją babcię, Andromedę Tonks, by przeczytała mu tekst zawarty na karcie, bo sam jeszcze nie umiał. Potem domagał się, by babcia powiedziała mu więcej- a ta z niechęcią musiała to zrobić. Nie chciała, by Teddy dowiedział się o tym w tym wieku. Nie miała jednak wyboru- i tak by się dowiedział. I gdy chłopiec usłyszał całą historię, obiecał sobie, że będzie tak dzielny jak jego wujek, a od tamtego czasu Harry'ego darzył podwojonym szacunkiem.
Wieczorem Harry i Ginny leżeli już w łóżku i wpatrywali się w sufit. Maluchy już spały. Długo rozmawiali o minionym dniu, aż w końcu Ginny wypaliła:
-Byłbyś wspaniałym ojcem.
Harry poczuł się trochę dziwnie. Lekko się zarumienił.
-Ja...?- bąknął.- Nie, ja nie...
-Przecież widzę, jak pozytywnie wpływasz na Teddy'ego. Gdy jest przy tobie zawsze ma turkusowe włosy.
To prawda. Gdy Teddy był bardzo szczęśliwy i dobrze się bawił miał turkusowe włosy. Gdy zły- czerwone, smutny- niebieskie, i tak dalej... Odziedziczył to po swojej matce.
-Naprawdę tak sądzisz?
-Tak.
Przez chwilę leżeli w milczeniu. Po jakimś czasie Harry wyznał:
-Gdy byłem mały, miałem nadzieję, że w przyszłości będę przeciwieństwem Wujka Vernona.
-Udaje Ci się.
Ginny przewróciła się na bok, by spojrzeć Harry'emu w oczy. Już otworzyła buzię, by zadać mu nurtujące ją od dawana pytanie, lecz zrezygnowała. Chłopak zauważył to i zapytał:
-Coś Cię dręczy?
-Zastanawiałam się, czy chciałbyś mieć dzieci...- wypaliła w końcu.
Harry poczuł dziwne ukłucie w brzuchu. Nigdy o tym nie rozmawiali. Sam bał się o to zapytać. Postanowił jednak odpowiedzieć szczerze:
-Jasne, że tak. Zawsze zazdrościłem Ronowi dużej rodziny. Ja takiej nie miałem. W zasadzie... W ogóle nie miałem rodziny...
Ginny zrobiło się smutno. Wiedziała, że Harry nie lubi o tym rozmawiać i, że to dla niego trudne. Ucieszyła się jednak na tę myśl- Harry chce być ojcem.
-Teraz masz już rodzinę. W zasadzie- byłeś w niej od kiedy zaprzyjaźniłeś się z Ronem. Mama szybko Cię do niej przyjęła.
-I za to jestem jej wdzięczny.
Harry uśmiechnął się pod nosem. Nagle przyszedł mu do głowy szalony pomysł, ale skoro oboje tego pragną...
-A może spełnimy te nasze małe marzenie, co?- zapytał i zbliżył się do niej.
Ginny zaśmiała się cicho, co było potwierdzeniem. Tak więc, resztę tego wieczoru spędzili blisko siebie, zabezpieczając wszelkimi zaklęciami drzwi.
Następnego dnia Harry zszedł po schodach i stanął w progu kuchni, gdzie Ginny już coś pichciła. Przytulił ją od tyłu i spytał:
-Dzieci jeszcze śpią?
-Tak.
Pocałował ją lekko i w tym momencie do kuchni wbiegły "dzieci". Resztę dnia spędzili z nimi.
Późnym wieczorem Harry próbował namówić Teddy'ego i Victorie do snu. Oni jednak byli żądni zabawy, więc chłopak nie mógł im odmówić. Ginny patrzyła na to z uśmiechem.
Nagle usłyszeli natrętny stukot w szybę. W pierwszej chwili Harry i Ginny pomyśleli, że to z Ministerstwa. Szybko jednak zorientowali się, że to z Hogwartu...
-Hogwart...?- zdziwił się Harry.
-TO NA PEWNO DO MNIE!- ucieszył się Teddy.- CHCĄ MNIE WCZEŚNIEJ, JA TO PRZECZUWAŁEM!
-Teddy to nie możliwe.- zaśmiała się Ginny.- Jeszcze 7 lat...
Spojrzała na Harry'ego. Ten jednak miał poważną minę. Wstał i pobiegł na górę. Ginny szybko złapała list i przeczytała:
Drogi Panie Potter!
Jest Pan PILNIE potrzebny w Hogwarcie! Śmierciożercy się dobijają!
Powiadomiłam już innych Aurorów, jednak PANU UFAM NAJBARDZIEJ, POTTER!
Nie wiem, jak długo wytrzymają zabezpieczenia!
Minerwa McGonagall.
Ginny zakryła usta rękoma. Po chwili z góry zbiegł Harry w szacie Aurorskiej i powiedział głośno:
-Zabierz Teddy'ego i Victorie do Nory. Ty też tam zostań! TO DLA BEZPIECZEŃSTWA!
-Harry, ale...- zaczęła, jednak nie dokończyła. Harry już wybiegł i deportował się.
-GDZIE WUJEK!?- zezłościł się Teddy.- Mięliśmy się pobawić!
-Idziemy do Nory. Szybko, nie ma czasu.
Weszli do kominka, by użyć Proszku Fiuu i zaraz ich nie było.
Harry deportował się do Hogsmeade i narzucił Pelerynę- Niewidkę. Biegł w stronę Hogwartu i zobaczył wielki zamek z tarczą ochronną naokoło. Odbijały się zaklęcia. Nie miał pojęcia, jak ma wejść do zamku. Obok niego pojawiła się McGonagall. On zdjął Pelerynę. Najwyraźniej Pani Dyrektor przestraszyła się, bo lekko podskoczyła. Powiedziała jednak:
-Szybko, Potter! Tajnym wejściem!
Ruszyli do Hogsmeade, by przejść obrazem, na którym znajdowała się Ariana Dumbledore. Znaleźli się w Pokoju Życzeń.
-Słuchaj, Potter.- McGonagall była najwyraźniej pełna paniki.- Zabezpieczenia za chwilę przestaną działać. Wtedy wkroczymy do akcji. Wiem, że jest tu wielu innych Aurorów, ale Tobie ufam najbardziej. Tak więc, proszę Cię o pomoc. Ale nie działaj pochopnie, nie chcę, by komuś coś się stało. No i jeszcze jedno- trzymaj się blisko mnie.
Harry kiwnął głową.
-Czy Ron też tu jest?- żadne lepsze pytanie nie wpadło mu do głowy.
-Tak, jest.- odpowiedziała szybko.
Po chwili milczenia, chłopak zapytał:
-Dlaczego oni to robią?
-Prawdopodobnie dla przyjemności. Chcą zabić wszystkich, którzy nie byli po stronie Voldemorta, a więc najlepiej zacząć od Hogwartu.
Harry przełknął głośno ślinę. Po chwili usłyszeli głośnie krzyki- zaczęło się.
Zbiegli na dół i zaczęli walczyć. Szło im całkiem dobrze. Harry zręcznie omijał wszystkie zaklęcia.
Walczyli już długi czas. Wygrana była już prawie po stronie Hogwartu.
Gdy Harry oszołomił kolejnego śmierciożercę, ni stąd, ni zowąd wyskoczył jego kolega. Ryknął:
-AVADA KEDAVRA!!!
I zaklęcie ugodziło Harry'ego prosto w czoło, tak jak niegdyś. Usłyszał zduszony krzyk McGonagall.
Upadł na podłogę z myślą, że to koniec. Spodziewał się, że zaraz spowije go ciemność. Ale on nawet nie zemdlał. Nic. Po prostu wstał. Spojrzał na McGonagall. Ta była zdumiona.
-T-Twoja blizna...- bąknęła.- Ona... odbiła to zaklęcie...
Spojrzał na śmierciożercę. Nie ruszał się, leżał jak długi na podłodze.
Harry zrozumiał, że rzeczywiście boli go głowa. Nie, nie blizna. Głowa.
Stał tak wpatrzony, w równie zdumioną McGonagall. Zaraz jednak dostał jakimś nieprzyjemnym zaklęciem, więc musiał się ocknąć.
Gdy Ginny przybyła do Nory kazała Teddy'emu i Victorie iść na górę spać. Dziewczyna zgodziła się pokornie, lecz chłopiec długo grymasił. W końcu jednak powlókł się za Victorie.
Ginny wpadła do kuchni. Przy stole siedzieli Molly i Artur Weasley'owie, George i Hermiona. Ta ostatnia spojrzała na Ginny i zapytała:
-Harry też?
Ginny kiwnęła głową.
-Po co ich tam wezwali?
-To ty nie wiesz?- Ginny spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę.
-No... nie. McGonagall nie wyjaśniła nam tego.
-Na Hogwart napadli śmierciożercy.- odpowiedziała cicho.
Każdy spojrzał na nią z niepokojem.
-C-co?
-W HOGWARCIE SĄ ŚMIERCIOŻERCY!- powtórzyła.- Wezwali Aurorów do walki!
Molly i Hermiona miały przerażone miny.
W progu kuchni stanął Teddy.
-WUJEK HARRY WALCZY?!- wykrzyknął ze strachem.
Każdy spojrzał na niego ze złością.
-Miałeś spać...
-WIEM! Ale ja nie pójdę spać!- zaprotestował malec.- Ja wiem co zrobił kiedyś wujek! Wiem, że pokonał tego wielkiego czarnoksiężnika, co zabił mi rodziców! On miał Voldemort, czy jakoś tak...
Niektórzy wzdrygnęli się na to imię.
-Teddy, skąd ty..?
- Z czekoladowych żab! I od babci! Obiecałem sobie, że będę tak dzielny jak wujek!- krzyknął i usiadł na krzesło z założonymi rękoma.
Następny czas ciągnął się i ciągnął. Teddy choć zmęczony i senny, dalej siedział w kuchni Nory.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Molly podeszła niepewnie do drzwi i zapytała:
-Kto tam?
-Ron.
Natychmiast otworzyła drzwi. Ginny i Hermiona od razu do niego podbiegły
Chłopak miał zakrwawione ramię.
-Na brodę Merlina, Ron..- szepnęła Hermiona.
-To tylko niewielka rana, w porządku.
Usiadł do stołu. Hermiona usiadła obok chłopaka, by wyleczyć mu ramię. Ginny ogarniał niepokój.
-Chwila...a Harry?- zapytała nagle Hermiona z przerażeniem.
Żona wspomnianego chłopaka nie była w stanie nic powiedzieć.
-Nie wiem...- mruknął Ron.- Naprawdę, nie wiem...
Siedzieli tak przez jakiś czas. Teddy dopytywał się:
-Co z wujkiem?
-Gdzie jest wujek?
-Coś się stało wujkowi Harry'emu?
A tego nie było i nie było.
Nagle drzwi Nory ktoś mocno pchnął, a te otworzyły się z łoskotem. Każdy spojrzał z przerażeniem w tamtą stronę. Do kuchni wszedł Harry. Trzymał się za kolano, które silnie krwawiło. Kulał na tę nogę. Oprócz tego, był zakrwawiony jeszcze w kilku miejscach na koszuli.
Ginny i Molly natychmiast do niego podbiegły. Teddy ruszył za nim, miał przerażoną minę. Hermiona patrzyła na przyjaciela z niepokojem. Nie ruszyła się jednak, bo nadal leczyła ramię Rona.
-To nic poważnego.- mruknął Harry.- Nic mi nie jest, tylko krwawię...
Tak też było. Jednak wyglądało to o wiele poważniej. Okazało się, że kolano ma całe rozwalone.
Gdy zobaczono to, Teddy wydał z siebie zduszony krzyk. Artur kazał mu natychmiast iść spać, by nie musiał na to patrzeć. Chłopiec zaprotestował. Dopiero, gdy Harry go o to poprosił, w ciszy poszedł na górę.
Hahaha "wujek Harry walczy?" jak to brzmi XDDD
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, świetny ;*
To je Teddy, tego nie ogarniesz XD Dziękuję :)
UsuńSuper rozdział :) Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńHahaha xd Teddy mnie rozwala, normalnie mój idol xd Rozdział mega!
OdpowiedzUsuńTylko krwawie. Nie no krwawienie jest poważne. Ten Harry.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńTedy to uroczy dzieciak, bardzo szanuje Harrego, no, no domek wspaniały, Ginny bardzo zaskoczona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńJak się włącza muzyke?
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, z Tedy'ego to jest uroczy dzieciak, bardzo szanuje Harrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, och Tedy'ego to uroczy dzieciak tak bardzo szanuje Harrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza