Harry'emu było bardzo trudno podjąć decyzję, odnośnie Hogwartu. Musiał jednak zrezygnować z nauczania w tej szkole.
Nie chciał tego robić, bo Hogwart był jego domem. To tam zaznał, co to przyjaźń i miłość. Niestety, nic nie może przecież wiecznie trwać...
Uczniowie przyjęli to okropnie. Byli oburzeni i wyrażali swój sprzeciw, ale nie potrafili się złościć na Harry'ego. Jedynie na twarzach Ślizgonów pojawił się wyraz triumfu.
Pierwszego dnia Harry, jako szef biura aurorów, czuł się dziwnie. Był bardzo zamotany i czuł się niezręcznie, gdy ktoś zwracał się do niego "szefie". Ale po tygodniu stwierdził, że nie jest najgorzej, a w każdym razie nie popełnił jeszcze żadnej gafy. Aż do pierwszego spotkania.
W Ministerstwie odbywały się "spotkania szefów" poszczególnych departamentów, a prowadził je Kingsley. Harry dowiedział się o nim 5 minut przed, więc w pośpiechu, ledwo dysząc, wbiegł do sali i tak już spóźniony.
-Przepraszam.-wysapał, ciężko łapiąc oddech.- Przed chwilą się dowiedziałem... Przepraszam.
Rozejrzał się po sali. Zobaczył, że jest najmłodszy ze wszystkich i poczuł, że płoną mu uszy.
-Sugeruje Pan, że Minister Magii się omylił?- zapytał wysoki mężczyzna w średnim wieku, unosząc lekko brwi.
-Ależ nie, skądże...
Prawdopodobnie tamten drugi by coś jeszcze powiedział, ale w tej chwili do sali wszedł Kingsley. Każdy natychmiast powstał, by godnie przywitać Ministra.
Widać było, że Kingsley'a brało lekkie zażenowanie, gdy na to patrzył, ale z uśmiechem na twarzy zajął swoje miejsce.
Harry usiadł pomiędzy jakimś niskim mężczyzną i kobietą o bladej cerze. Każdy patrzył na niego pytająco, jakby zastanawiali się, co tu właściwie robi.
Kingsley zaczął prowadzić zebranie, które było lekko nudnawe. W pewnym momencie zaczął wszystkich po kolei pytać o ich zdanie. Gdy doszedł do Harry'ego, ten poczuł, że znów się czerwieni.
-Ja..- wybąkał.- Myślę, że..
-Ach, to tak.- przerwał mu Kingsley.- Wybacz, Harry, ale muszę Ci przerwać. Zapomniałem Cię przedstawić. Oto nasz nowy szef biura aurorów- Harry Potter.
Teraz absolutnie każdy wpił w niego wzrok. Nerwowo spoglądali na czoło Harry'ego, by zobaczyć jego bliznę w kształcie błyskawicy, której wcześniej nie zobaczyli pod czupryną kruczoczarnych włosów. Harry uśmiechnął się lekko, czując się nadzwyczaj niezręcznie, a jednocześnie złoszcząc się na nich, że bez żadnych skrupułów wybałuszają na niego oczy.
I od tego czasu każdy zwracał się do niego cieplej.
Harry siedział w salonie jego domu w Dolinie Godryka. Na zewnątrz liście zrzucały swoje różnokolorowe liście, a była połowa października.
Czytał najnowszy artykuł Rity Skeeter w 'Proroku Codziennym'.
Nowy szef biura aurorów.
Jak wszyscy dobrze wiemy, niedawno doszło do wielkiej tragedii- umarł dotychczasowy szef biura aurorów- Martin Watson. Minister Magii znalazł jednak szybko jego zastępcę.
Nowym szefem biura aurorów został Harry Potter. Mamy duże wątpliwości, co do tego wyboru.
Jest on jeszcze młodym człowiekiem, oczywiście doświadczonym, ale czy na pewno odpowiedzialnym? Czy Minister aby na pewno przemyślał tą decyzję?
Wiemy, że Potter i Minister znają się z dawnych lat, więc jest duże prawdopodobieństwo, że po starej znajomości Potter dostał tę posadę...
Harry niedbale rzucił gazetę na stół, nie zamierzając tego dalej czytać. W tym momencie po schodach schodziła do niego Ginny z maluszkiem w ramionach- James'em Syriuszem Potter'em.
Tak, Harry i Ginny postanowili nadać James'owi drugie imię- Syriusz.
-Harry, właśnie dostałam sowę z redakcji.- powiedziała Ginny, gaworząc małego James'a.- Jadę jutro na mecz quidditcha, z którego będę musiała zdać sprawozdanie, prawdopodobnie nie będzie mnie cały dzień...
-To świetnie!- ucieszył się Harry- Pojadę z Tobą!
-Przecież dla James'a byłby to za duży szok!-zbeształa go Ginny.- Tysiące głosów, ryków radości... To nie jest dobry pomysł. Będziesz musiał z nim zostać.
Harry jakby pobladł.
-Ja?
-No a z kim ma zostać, jak nie z ojcem? Przecież się już nim zajmowałeś, daj spokój...
Miała rację. Harry zajmował się już James'em, ale zawsze u boku miał swoją żonę. A teraz...
-No nie rób takiej przestraszonej miny!- zaśmiała się Ginny.- Dasz sobie radę!
Trudno było uwierzyć w to, że mężczyzna, który pokonał największego czarnoksiężnika w historii magii, boi się opieki nad małym dzieckiem. Ale tak było w gruncie rzeczy.
Oczywiście, Harry bardzo kochał swojego synka. Ale czy aby NA PEWNO jest na tyle odpowiedzialny, by się nim zająć? Rita Skeeter na pewno w to wątpi.
Gdy następnego dnia Harry obudził się, zobaczył, że Ginny biega nerwowo po ich sypialni, zbierając swoje rzeczy. Mężczyzna wstał, przeczesał w tak charakterystyczny sobie sposób włosy, a gdy się ubrał, Ginny podbiegła do niego, pocałowała w policzek, życząc mu powodzenia. Harry miał wrażenie, że to jest pewnego rodzaju test.
Godzinę później usłyszał płacz dziecka. Poszedł do pokoju chłopca i przywitał się z nim radośnie. Chłopiec patrzył na niego pytająco, a Harry widząc to, powiedział:
-No co? Urządzamy sobie męski dzień, jak każdy ojciec i syn..
James domagał się śniadania, więc Harry przywołał małą buteleczkę z mlekiem z lodówki. James patrzył na nią krytycznym wzorkiem.
-Daj spokój, James. Tylko dzisiaj, jutro będziesz miał mleko prosto od mamy...
Chłopiec jeszcze trochę kaprysił, ale stwierdził chyba, że nie ma wyboru.
Po jakimś czasie Harry znów usłyszał jego płacz i zrozumiał, że to ta chwila- PRZEWIJANIE...
Nalał wody do małej wanienki i wsadził do niej swojego synka. Obmył go, co dla James'a było wyraźną uciechą, bo machał rączkami, ochlapując przy tym Harry'ego. Potem po 15-minutowych zmaganiach, Harry zmienił mu pieluchę i ubrał.
W chwilach wolnych Harry zajmował się pracą. Jednak później przyszła pora obiadowa, więc znów musiał nakarmić James'a. Widząc znudzoną minę chłopca, Harry wyczarował zwierzątka, które biegały wokół malucha. James wręcz piszczał z zachwytu, co bardzo śmieszyło mężczyznę.
-Kiedyś ty też będziesz tak umiał..
Jeszcze na wiele innych magicznych sposobów zabawiał chłopca. Opowiadał nawet mu o quidditchu. Harry wiedział, że chłopiec i tak mało co z tego rozumie, ale zdawało mu się, że go słucha, więc czemu by nie? W końcu, na pewno będzie kiedyś w niego grał, przecież jest synem dwóch graczy quidditcha- szukającego i ścigającej.
A gdy wieczorem James zjadł swoją kolacyjkę, Harry znów musiał go przemyć i przewinąć.
Teraz siedział na krześle obok kojca James'a, który powoli zasypiał.
-...No i wiesz, musieliśmy polecieć tym samochodem, bo peron nie chciał się otworzyć.- Harry opowiadał, pomimo, że czuł piasek w oczach.- Było to w sumie nawet zabawne, ale bardzo niebezpieczne, no ale w końcu wyszliśmy z tego cało. Uderzyliśmy w Bijącą Wierzbę, która bardzo poniszczyła samochód, a mięliśmy przez to całe mnóstwo kłopotów. Nie to, że naaaauuuczycieele...- Harry ziewnął.- się wściekali, to jeszcze Molly przysłała wyjca Ronowi, ale w sumie, to...
Ginny deportowała się przed dom. Było już bardzo późno, więc najciszej jak się da, wśliznęła się do domu.
Cichaczem weszła na górę, jednak Harry'ego nie było w sypialni. Przestraszyła się trochę, a jej nogi automatycznie ruszyły w stronę pokoju James'a. To co zobaczyła lekko ją zszokowało, ale i zachwyciło- Harry usnął z głową opartą na poręczy kojca James'a, dalej siedząc na swoim krzesełku. Ich syn też smacznie spał.
Ginny zachichotała cicho, czując wzruszenie i podeszła do Harry'ego.
-Moi kochani chłopcy...- szepnęła, odgarniając czarny kosmyk włosów z twarzy swojego męża.
Boski czekam na next!♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńJezujezujezu cudnieeee *O*
OdpowiedzUsuńSuper, pisz tak dalej :D ;)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle będzie dzisiaj nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńNo dzisiaj to już nie, ale mam nadzieję, że jutro uda mi się wstawić :)
UsuńOki ;)
UsuńWspaniały! <3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetnie sobie daje radę, tak dopiero kiedy poznali kim jest znacznie inaczej go traktowali, spisał się znakomicie jako opiekun...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Opowiadanie jest genialne! Tylko szkoda że jest tu mała wpadka: " Na zewnątrz liście zrzucały swoje różnokolorowe liście"...
OdpowiedzUsuńAle tak to super <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, dobrze sobie daje radę, dopiero kiedy poznali kim jest inaczej zaczęli go traktowali, bardzo dobrze spisał się znakomicie jako opiekun...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, radzi sobie dobrze, no tak kiedy poznali kim jest inaczej zaczęli go traktować, no i bardzo dobrze spisał się znakomicie jako opiekun...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza