Potterowie to była dziwna rodzina.
Było to małżeństwo- czarnowłosy mężczyzna, o zielonych oczach. Na nosie zawsze nosił swoje okrągłe okulary, które były, jakby nie patrzeć, trochę dziecinne. Na czole miał dziwną bliznę w kształcie błyskawicy...
Jego żona to była kobieta o burzy rudych włosów i ciemnych oczach... i była w ciąży.
Byli to bardzo tajemniczy ludzie. Z nikim się nie zadawali, unikali kontaktu z sąsiadami. Akceptowali jedynie Weasley'ów, którzy mieszkali obok. Byli to tak samo dziwna rodzina, tak samo młode małżeństwo.
Wokół nich działy się podejrzane rzeczy. Każdego ranka Potter i Weasley spotykali się w jakiś dziwnych szatach, a potem po prostu... jakby zniknęli. Ale przecież nie możliwe jest przeniesienie się z jednego miejsca w drugie, tak w jednej chwili. A żadnego pojazdu przecież nie mięli, co było jeszcze bardziej intrygujące...
Nie wiadomo, gdzie pracowali.
Czasem do domu przynosili taką dziwną gazetę.. To wyglądało, jakby... Ale nie, to nie możliwe. Przecież obrazki nie mogą się poruszać.
Często pod ich okna przylatywały sowy. Raz do Potterów przyleciało ich kilkanaście. Czy oni założyli jakiś klub wielbicieli sów!? Zaopatrzyli się nawet w swoją, jak oni ją nazywali... Fuksja, czy coś takiego..
Ten Potter, chyba Harold, albo Harry, często łaził na cmentarz. Gadał coś sam do siebie, nad grobem Lily i James'a Potterów...
A czasem, z ich domu wychodziły jakieś postaci, często ufajdane w popiele, jakby wyszli z kominka. A co najlepsze, nie widziano, jak oni tam wchodzili... Najczęściej była to para ludzi w średnim wieku, o rudych włosach.
Taak, Potterowie to naprawdę dziwna rodzina.
Ginny właśnie krzątała się po kuchni, przygotowując obiad. Była sobota, końcówka czerwca, a Harry siedział w swoim gabinecie domowym, przeglądając papiery, które pozostawił mu Watson. Tak chciałby się wyrwać, wyjść na świeże powietrze... Była taka piękna pogoda, a on marnował czas w tej klitce.
Ginny właśnie siekała, za pomocą magii pomidora, gdy poczuła silny skurcz w podbrzuszu. Natychmiast osunęła się na kanapę, mając nadzieję, że to zaraz przejdzie. Przez chwilę bała się, że coś nie tak z dzieckiem, ale zaraz zdała sobie z czegoś sprawę... WŁAŚNIE ODESZŁY JEJ WODY!
-Harry!- krzyknęła, łapiąc się kurczowo za brzuch.
Mężczyzna wstał, trochę zdenerwowany, że odrywa go od pracy, ale gdy zobaczył swoją żonę przeraził się lekko. Podszedł do niej natychmiast, pomagając jej wstać.
-Zabierz mnie do Munga...- jęknęła kobieta.
-Ale.. co się stało? Coś nie tak z dzieckiem?- wybąkał zakłopotany Harry.
-JA RODZĘ, BARANIE!
Teraz Harry odczuł dominujący strach.
Natychmiast jednak, za pomocą proszku Fiuu teleportowali się do Munga.
Podbiegło do niego kilku uzdrowicieli i pielęgniarek (prawdopodobnie dlatego, że od razu poznali Potterów).
Ginny wjechała na salę, a Harry zapytał z niepokojem:
-Ale..? Dlaczego tak wcześnie?! Przecież termin miała na początek lipca, to jeszcze tydzień, albo i dwa!
-Spokojnie...- uzdrowiciel zaśmiał się, widząc niepokój na twarzy mężczyzny.- Po prostu, ten chłopiec chciał wcześniej pojawić się na tym świecie.
I pozostawił Harry'ego samego, bijącego się z własnymi myślami.
Od razu jednak poprosił jedną z pielęgniarek, by zawiadomiła Weasley'ów i sam poszedł wspierać Ginny.
Po 10 minutach pojawiła się cała eskapada- na przedzie Molly, wyraźnie podniecona i szczęśliwa, za nią biegł zdyszany Artur, a z tyłu kroczyli: George, Ron i Hermiona. Ten pierwszy, jak zwykle uśmiechał się łobuzersko, jakby zastanawiając się, kiedy w końcu będzie mógł odpalić swoje petardy, Ron był dziwnie pobladły, a Hermiona szukała wzrokiem Harry'ego. Podbiegła do niego, całując go kilka razy w policzki i gratulując mu. Ron był w lekkim szoku, bał się chyba tak samo jak sam Harry. George śmiał się, widząc jego minę, a Molly to latała, by uspokoić Harry'ego, to biegnąc do Ginny, by wspierać ją. Artur po prostu podszedł i uścisnął nowemu już ojcu rękę.
Molly chciało się śmiać, gdy widziała pobladłą twarz Harry'ego. Ściskał rękę Ginny, jakby chciał dodać jej otuchy, ale najwyraźniej sam jej potrzebował. A Pani Weasley wciąż miała przed oczami tego 11-letniego, niczego nieświadom chłopca, który uprzejmie zaczepił ją na King's Cross. Gdyby wtedy wiedziała, że będzie ojcem jej wnuków...
Harry nie miał pojęcia, ile tak czekał. Ale gdy miał już w rękach swojego synka, czuł jedno- szczęście i niepokój. Czy będzie dobrym ojcem? To wszystko nie jest takie łatwe...
Ta istotka była taka mała w jego ramionach... Delikatna, bezbronna..
Chłopiec przechodził z rąk do rąk, by w końcu znów powrócić do szczęśliwych rodziców.
Ginny czuła radość, ale coś jeszcze.. czy to uczucie triumfu? Tak, to dziwne. Ale ona zawsze do tego dążyła. By mieć tylko dla siebie Harry'ego.
I nie, nie dlatego, że był sławny. Po prostu zakochała się w nim, a nie w jego sławie.
Teraz została matką, a ojcem jest... Harry Potter.
Po chwili cała pielgrzymka opuściła salę, by zostawić nowych rodziców samych. I nadszedł ten trudny moment.. Jak nazwać tego chłopca?
-Jak go nazwiemy?- spytał Harry, nie spuszczając oczów ze swojego syna.
-Wiesz, trochę o tym myślałam...- zaczęła niepewnie Ginny.- I myślę, że powinien nazywać się James.
Harry spojrzał na nią, czując wzruszenie. To tyle dla niego znaczy...
-Naprawdę?
-Tak. Twój tata zasłużył sobie na to.
-Więc James będzie idealnie..- szepnął Harry, całując lekko Ginny.
I od tego dnia ich życie zmieniło się. Czy na gorsze? Na pewno nie.
Jak zwykle świetnie <3
OdpowiedzUsuńSUUUPER!!!! będzie dziś następny rozdział? nie mogę się doczekać dalszych przygód :))))
OdpowiedzUsuńMożliwe, że dzisiaj :)
Usuńto supcio :) czekam z niecierpliwoscia :)))
OdpowiedzUsuńBoski!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńmały potter przyszedł na świat cudownie, Harry będzie wspaniałym ojcem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Słooodkie!!!
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńjak fantastycznie, już mały Potter przyszedł na świat... Harry to na pewno będzie wspaniałym ojcem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, mamy małego Potterka ;) Harry na pewno okaże wspaniałym ojcem... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza