Czas mijał, a w rodzinie Weasley'ów zawitała nowa osóbka-Dominique, córka Billa i Fleur. Harry, Ron, Hermiona i Ginny zobaczyli ją pierwszy w Norze (Molly wciąż zapraszała ich na obiadki). Nie trudno było zauważyć, że mała Victorie była bardzo zazdrosna. Jednak, ku ogromnego zdumieniu Harry'ego, Teddy ją pocieszał. Był bardzo dumny z chrześniaka, a gdy mu to powiedział, ten promieniał dobrym humorem.
Szybko przyszedł czerwiec. Za oknem była przepiękna pogoda, a Harry, Ron, Hermiona i Ginny chodzili po całym domu Potterów, zbierając gorączkowo swoje rzeczy. Ron i Hermiona dalej mieszkali u nich, ponieważ ich dom nie został jeszcze do końca wyremontowały, ale prace na budowie wrzały. Na stole leżał list:
Drogie Harry, Ron, Hermiona i Ginny.
Może byście mnie odwiedzili, co? Mam Wam coś do pokazania.
Tylko musicie mi obiecać, że zachowacie to w tajemnicy, dobrze?
Odpiszcie mi szybko.
Hagrid.
P.S. 3 czerwca jest finał Pucharu Quidditcha, Gryfoni przeciw Ślizgonom. Może mielibyście ochotę pokibicować Gryffindorowi, co?
Tak więc, 3 czerwca Ron, Hermiona, Harry i Ginny ubrali się w szaliki w barwach Gryffindoru, które zachowali jeszcze z czasów szkolnych i deportowali się do Hogsmeade. Jamesa zostawili w Norze, ku wielkiej uciesze Molly.
Ruszyli w stronę Hogwartu. Za chwilę byli pod drzwiami domu Hagrida. Zapukali, a Hagrid wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi tak szybko, że nie ujrzeli, co jest w środku. Spojrzeli na niego zaskoczeni, a Hagrid, trochę nerwowo, zawołał:
-Cholibka, jak dobrze Was widzieć!- uścisnął Harry'ego tak, że żebra mu zatrzeszczały.- No, to chodźmy. Mecz zaraz się zacznie.
Ruszyli niepewnie za Hagridem, wymieniając zdumione spojrzenia. Ze stadionu już dobiegały ich podniecone głosy uczniów. Usiedli w ostatnim rzędzie, wśród czerwono-złotych kibiców. Po drugiej stronie błyszczało srebro i zieleń, ale było ich znacznie mniej, bo Hufflepuff i Ravenclaw kibicowali Gryffindorowi. Kilku uczniów zauważyło Harry'ego. Rozpoznali też Rona i Hermionę, więc teraz rzucali na nich podniecone spojrzenia, szepcąc coś 'ukradkiem'. Udając, że tego nie zauważają, zajęli swoje miejsca i spojrzeli na stadion. Harry poczuł przypływ wspomnień. Ach, ile by dał, by móc się wzbić w powietrze... I poczuł dominujący żal. Swoją Błyskawicę stracił, gdy ewakuowano go do Nory, przed jego 17 urodzinami. Westchnął.
Na stadion weszły obie drużyny. Pani Hooch mówiła coś o fair play, po czym kapitanowie uścisnęli sobie dłonie. Usłyszeli gwizdek, ryk kibiców i obie drużyny wzbiły się w powietrze. Harry wypatrywał szukającego. Był to niski i szczupły chłopiec o blond włosach. Poruszał się dosyć sprawnie.
Usłyszeli komentatora. Był to męskie głos.
-Gryffondor przejmuje kafel! Lecą, lecą iii.... Ach! To było nieczyste zagranie.
Czerwono-złota część trybunów ryknęła ze złości i oburzenia. Jakiś Ślizgon sfaulował jednego z ścigających, który zachwiał się niebezpiecznie. Pani Hooch zagwizdała i Gryfoni zdobyli gola w rzucie wolnym. Jedna część trybun zawrzała z radości, druga ze złości.
-Ślizgoni przejmują kafla.. Coraz bliżej pętli.. Będzie strzelał... iiii... Slytherin wyrównuje, mamy 10:10.
Teraz Gryfoni jęknęli z żalu. Harry spojrzał w stronę loży komentatora i zobaczył bladego chłopca. Miał na sobie barwy Gryffindoru, ale nie wiadomo, czy nie był w Hufflepuffie lub Ravenclawie.
Robiło się coraz gorzej. Chociaż Gryfoni grali naprawdę dobrze, to Ślizgoni po prostu byli nie uczciwi. Pani Hooch nie mogła wszystkiego dojrzeć, więc często uchodziło im to na sucho.
Było już 60:30 dla Slytherinu. Wtedy Harry to zobaczył.
Mały, trzepoczący złoty znicz wznosił się nad bramką szukających Ślizgonów. Harry automatycznie szturchnął Rona i ten także wbił tam wzrok. Niestety, żaden z szukających tego nie ujrzał. Po chwili złoty znicz odleciał i zniknął im z oczu. Ron zaczął obficie kląć, więc Hermiona musiała mu zwrócić uwagę. Harry w duchu powiedział sobie, że ON by to zauważył. Za chwilę jednak zbeształ się za tą myśl.
Po jakimś czasie Slytherin prowadził już 110:60. Ron znów zaczął kląć, a Harry podłamał się w duchu. Ginny nerwowo skubała koniec swojego szalika w barwach Gryffindoru, a Hermiona w chwili słabości chciała skonfundować jednego z tęgich Ślizgonów, który bardzo brutalnie potrącił pałkarza z Gryffindoru, ale w porę się opanowała.
Nagle Harry znów to zauważył. Najwyraźniej instynkt szukającego dalej w nim drzemał. Mały złoty znicz trzepotał nad głową szukającego Gryffindoru. Harry stwierdził, że jest on po prostu ślepy. Nie wytrzymał, poderwał się gwałtownie i krzyknął, ile sił w płucach:
-NAD TWOJĄ GŁOWĄ! ZNICZ! SPÓJRZ DO GÓRY!!!
Starał się przekrzyczeć tłum, ale nie było to takie łatwe. Na szczęście, usłyszały go pobliskie sektory. Ron natychmiast dołączył się do Harry'ego, zaraz po nim Ginny i na końcu Hermiona. Inni kibice, też się dołączyli, więc teraz słychać było zewsząd krzyki:
-NAD TOBĄ!!
-SPÓJRZ DO GÓRY! NAD TWOJĄ GŁOWĄ!!
-TY BARANIE, OBEJRZYJ SIĘ!
Szukający Gryfonów poderwał głowę i natychmiast wystawił rękę. Szukający Ślizgonów już ku niemu leciał, więc teraz toczyła się zażarta walka. Harry obserwował go, z nerwów przygryzając wargi. Ach, ten chłopiec musi się jeszcze wiele nauczyć. Popełniał wiele prostych błędów, które aż piły w oczy byłego szukającego- Harry'ego.
Po chwili obaj chłopcy zakryli własnymi ciałami akcję i... no właśnie, co?
Krzyki ucichły, każdy czekał w napięciu.
Szukający Gryfonów wzniósł w górę rękę, w której trzepotał się złoty znicz.
Gryfoni ryknęli triumfalnie, a szukający wykrzykiwał:
-Gryffindor zdobywa Puchar Quidditcha! GRYFFINDOR WYGRAŁ 230 do 120!!
Harry zaczął obejmować Ginny, Rona i Hermionę. Ginny wskoczyła na niego, całując go ze szczęścia, a Harry kątem oka zauważył, że Hermiona także dopadła już Rona.
Hagrid wzniósł w górę zaciśniętą pięść. Drużyna Gryfonów tarzała się po ziemi, nie zważając na nic.
Po chwili każdy śmiejąc się i wznosząc ręce w triumfalnym geście opuścił stadion (pomijając oczywiście Ślizgonów, którzy zwiesili ponuro głowy). Ginny wymachiwała radośnie szalikiem w barwach Gryffindoru. Po chwili usłyszeli za sobą surowy, ale mimo to radosny głos:
-Potter?
Obrócili się. McGonagall patrzyła na niego z mieszaniną zdumienia i radości. Najwyraźniej wygrana jego domu bardzo ją uszczęśliwiła.
-Pani Dyrektor!
Teraz zebrało się wokół nich wiele gapiów. Spoglądali na Harry'ego wybałuszonymi oczami, odwracając wzrok, gdy ten na nich spojrzał
-Co ty tutaj robisz, Potter?
McGonagall uśmiechała się. Harry, Ron, Hermiona i Ginny także się do niej uśmiechnęli.
-Odwiedzamy Hagrida, więc postanowiliśmy pokibicować Gryffindorowi.
Harry kątem oka ujrzał, że jakiś Gryfon dumnie wypina pierś, gdy usłyszał, że Harry Potter jest Gryfonem.
-Może mielibyście ochotę na jakieś ciasteczko?
Takie zaproszenie na ciasteczko było bardzo dziwne ze strony McGonagall.
-Bardzo dziękujemy, Pani Profesor, ale nie możemy...
-Jeżeli macie ochotę, możecie świętować razem z innymi Gryfonami w dormitorium, byle nie za długo...
Teraz to Ron wybałuszył na nią oczy. McGonagall wyraźnie miała wyśmienity humor.
Gryfoni spojrzeli teraz na Harry'ego z nadzieją, lecz ten szybko zaprotestował:
-Nie, nie, Pani Dyrektor, dziękujemy, ale Hagrid na nas czeka..
-Rozumiem. W takim razie, do zobaczenia.
Oddaliła się sprężystym krokiem, a Ginny, Ron i Hermiona wciąż spoglądali na nią niepewnie.
-Czy to ta sama McGonagall?- zapytała nieufnie Hermiona
-Chyba się ucieszyła na nasz widok, przecież jesteśmy jej ulubionymi uczniami, nigdy nie sprawialiśmy jej kłopotów, więc pewnie już tęskni...- zarechotał Ron, a reszta parsknęła śmiechem.
Ponownie zapukali w drzwi chatki Hagrida, który szybko się ulotnił. Zapukali, a on uchylił drzwi, zachęcając ich gestem do wejścia. Przecisnęli się przez tą szparkę i oniemieli.
Stał przed nimi wielki troll, jeszcze większy od Hagrida.W ręku dzierżył wielką maczugę. Spoglądał na nich nieufnie i ryknął ze złości. Hermiona pisnęła ze strachu (na pewno przypomniała sobie swoją przygodę z pierwszej klasy, w której uczestniczył troll), a Ginny przywarła bliżej do Harry'ego, który stał, jak wryty. Ron wytrzeszczył w oniemieniu i z przerażenia oczy.
Troll ruszył w ich stronę, a Harry natychmiast wyciągnął różdżkę.
-Toby, nie! TOBY, TO PRZYJACIELE!
Troll, zwany Tobym zatrzymał się, patrząc na nich spode łba.
-Toby?- zapytał Ron, nie spuszczając oczu z trolla.
-A tak, Toby.
-H-Hagridzie?- wyjąkała Hermiona.- C-Co on tutaj robi?
-Przyprowadziłem go tutaj. Błąkał się bidula, po Zakazanym Lesie, więc postanowiłem mu pomóc.
-On na pewno dobrze sobie radził!- pisnęła Ginny nienaturalnie wysokim głosem.
Hagrid nie odpowiedział. Zachęcił ich gestem, by usiedli, ale oni nie ruszyli się z miejsca.
-Hagridzie..- powiedział Harry siląc się na stanowczy ton.- Ja wiem, że ty lubisz wszelkie niebezpieczne stworzenia, ale...
-Toby nie jest niebezpieczny!- obruszył się Hagrid.- Jest bardzo spokojnym trollem!
-Tak, tylko, że właśnie próbował nas zabić!- żachnął się Ron, ale głos lekko mu drżał.- To Graup już Ci nie wystarcza?
-Graupek radzi sobie świetnie!- ucieszył się Hagrid.- Zastanawiam się, czy może nie puścić go na wolność...
-NIE!- krzyknęła równocześnie cała czwórka.
Tego dnia uciekli bardzo szybko z chatki Hagrida, twierdząc, że muszą odebrać Jamesa z Nory. Tego im jeszcze brakowało... Trolla!
Wow!!! Rany... Troll... dobre:) fajnie to wymyslilas i rozdzial wspanialy, jak zawsze :))))) kiedy mozemy oczekiwac nastepnego?
OdpowiedzUsuńRozdział super, dużo się dzieje ale McGonall hmm... Zastanawiające. Toby. Już wiem,że go lubię :D Chyba standardowe pytanie: Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :D Ale podczas meczu napisałaś, że Ślizgon sfaulował jednego z 'Szukających'. Tak się zastanawiam to nie powinno być jednego ze 'Ścigających'? Chociaż może znowu coś źle rozumiem. xd heh :) :D <3
OdpowiedzUsuńO, właśnie, kiedy następny rozdział? :D xd
UsuńTak, masz rację. Dziękuję. :) Nie wiem, kiedy nowy rozdział, jutro lub pojutrze.
UsuńMiał być a ni ma :( Ale rozumiem pewnie nie masz czasu. Mam nadzieję,że będzie rozdział będzie niebawem :-)
UsuńNo niestety :(
UsuńEkstra!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńhaha, Hagrid teraz to trola ukrywa, Harry bardzo tęskni za lataniem, a Mcgonagal i jej zachowanie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia