Na samym początku chciałabym Wam podziękować- to już 50 rozdziałów, wow!
Dziękuję za wszelkie miłe słowa, jak i słowa krytyki. Naprawdę, motywujecie mnie do dalszego działania!
Jestem ciekawa, czy jest osoba, która przeczytała wszystkie 50 rozdziałów- jeśli tak, to jestem pod wrażeniem, dziękuję! :)
Mam nadzieję, że z czasem będzie nas więcej, a moje rozdziały będą coraz lepsze :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
___________________________________________________________________
Była połowa lutego. Ginny właśnie skończyła pisać swoje sprawozdanie odnośnie meczu quidditcha. Obok niej siedział Harry z James'em na rękach. Mężczyzna wyczarowywał małe zwierzątka, które latały obok chłopca, który piszczał z radości. Harry już wrócił z ministerstwa, ponieważ na razie aurorzy nie mają zbyt dużo do roboty, więc spędzali razem miły wieczór.
Ginny poszła na górę i wyciągnęła z klatki brązową sowę w czarne cętki. Była to Fuksja, ich domowa sowa, którą mieli już od dłuższego czasu. Ginny bardzo podobały się białe sowy, ale wiedziała, że Harry'emu bardzo przypominają Hedwigę.
Ginny przywiązała sowie pergamin do nóżki i powiedziała:
-Polecisz do redakcji, Fuksjo.
Fuksja dumnie zagruchała i wyleciała.
Po chwili Ginny powiedziała:
-Możemy już iść.
Ubrali się, zabrali James'a i zapukali do domu, który stał obok nich. W drzwiach stanęła rozpromieniona kobieta o burzy brązowych włosów.
-Wchodźcie, zaraz tu będą.
Usiedli wygodnie na kanapie. Naprzeciwko siedział Ron, bardzo zesztywniały i spięty. Twarz miał bladą jak pergamin i wpatrywał się tempo przed siebie.
-Co, Ron, stresik?- Harry wyszczerzył do niego zęby.
-Łatwo Ci mówić, ty od małego znałeś moją mamę.- burknął Ron.
-Och, Ron, ty też znasz moich rodziców!- powiedziała Hermiona, po czym postawiła na stół półmisek z ciasteczkami.
-No tak, ale ostatnio jak ich widziałem, to mój tata walczył z Malfoy'em w Esach i Floresach.- Ronowi spłonęły uszy.
-Nie prawda, byli przecież na ślubie.
-No tak, ale nie rozmawialiśmy za dużo.
-Och, weź się w garść Ronald.- żachnęła się Hermiona.- Nie powiesz mi chyba, że boisz się mugoli?
Ron mruknął coś w rodzaju: ''Po nich, to można się wszystkiego spodziewać", po czym wcisnął sobie do buzi ciasteczko.
-A właściwie, to po co my tutaj jesteśmy?- zapytała Ginny, wskazując na siebie i Harry'ego.
-Chciałam, żeby rodzice poznali lepiej moich najlepszych przyjaciół.- powiedziała Hermiona, wzruszając ramionami.- Często o Was mówiłam, gdy byłam mała, a rzadko mięli okazje Was zobaczyć, więc teraz w końcu zapoznam Was jak należy. O Tobie, Harry, zawsze opowiadałam najwięcej, więc znają twoją historię... Możliwe, że będą się trochę przy Tobie krępować, ale nie martw się...
Harry przewrócił oczami, natomiast Ginny parsknęła śmiechem. Ron wpychał w siebie kolejne ciasteczko.
-Ron! Zanim przyjdą rodzice, to już nic nie zostanie.
James zakwilił. Hermiona spojrzała gwałtownie w tamtą stronę.
-Och, Jim, zapomniałam o Tobie!- zaszczebiotała, po czym podeszła powitać chłopca.- Jak się masz? Bardzo roz...
Ucięła. Usłyszeli pukanie do drzwi. Hermiona natychmiast odłożyła chłopca i w ciszy podeszła otworzyć drzwi. Ginny i Harry wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Ron zakrztusił się ciasteczkiem. Ze łzami w oczach opanował kaszel i wyprostował się.
-Mamo! Tato!- ucieszyła się Hermiona.- Jak ja Was dawno nie widziałam, wejdźcie!
-No córciu, ładny ten Wasz dom.- pochwalił Hermionę jej tata.
-Ale Ci już brzuszek urósł!- usłyszeli głos kobiety.
-Chciałabym Was lepiej poznać z moimi najbliższymi. Widzieliście ich już, ale nie znacie się najlepiej, więc poznam Was na nowo.
Gdy weszli, cała trójka wstała. Ron lekko się zachwiał.
Hermiona skinęła głową na Rona.
-Jak wiecie, to Ron, mój mąż.
Ron uśmiechnął się nerwowo, podał rozdygotaną rękę Panu Grangerowi, który uśmiechał się szeroko i skinął w stronę Pani Granger.
-To Ginny, moja przyjaciółka, siostra Rona i żona Harry'ego.
Teraz dopiero Grangerowie ujrzeli Harry'ego. Ich spojrzenie powędrowało na bliznę.
Ginny podeszła beztrosko do nich beztrosko, powitała się z Grangerami, którzy nie spuszczali wzroku z Harry'ego.
-No i Harry, mój najlepszy przyjaciel.- Hermiona uśmiechnęła się lekko, widząc rozkojarzenie na twarzach swoich rodziców.- Zawsze Wam o nim opowiadałam, pamiętacie?
Grangerowie skinęli niepewnie głowami. Harry podszedł do nich i powitał się, udając, że nie czuje na sobie ich natarczywych spojrzeń. Teraz wszyscy siedzieli wygodnie na kanapach, a Grangerowie ciągle rzucali niepewne spojrzenia w stronę Harry'ego, jakby bali się, że ich zaatakuje.
-Och, dajcie spokój.- Hermiona przewróciła oczami, najwyraźniej widząc niepokój na twarzy swoich rodziców.- Przecież Harry to dobry czarodziej, mówiłam Wam już, kogo pokonał.
Harry poczuł, że się czerwieni, a Grangerowie skinęli niepewnie głowami.
James zapłakał. Grangerowie wzdrygnęli się i spojrzeli w tamtą stronę. Ginny podeszłą i uspokoiła synka, a Hermiona powiedziała:
-To James, syn Harry'ego i Ginny. Napijecie się czegoś?
Pan Granger odchrząknął, po czym zachrypiał:
-Herbaty.
Reszta skinęła głowami, na znak, że proszą o to samo. Ron dalej się nie odzywał.
-Accio kubki!- krzyknęła Hermiona, po czym wystawiła rękę, a kubki same wleciały jej do dłoni. Grangerowie wzdrygnęli się i spojrzeli po wszystkich z niepokojem, a Hermiona przywołała teraz dzbanek z herbatą, która porozlewała się troszkę po drodze i cukier.
Jakiś czas później każdy trochę się rozluźnił, nawet rodzice Hermiony. Ron dalej mówił dosyć niepewnie i rzadko się odzywał, ale przestał być już taki blady. W pewnym momencie Hermiona opowiedziała o swoim zawodzie, dokładnie informując ich o W.E.S.Z. Ginny opowiedziała, że pisze dla "Proroka Codziennego" o meczach quidditcha, po czym wyjaśniła, o co w nim chodzi, bo Hermiona najwyraźniej nigdy nie zrobiła tego, aż tak dokładnie.
-Mają w sumie państwo przed sobą trzech graczy.- powiedziała Ginny i uśmiechnęła się.- Ja byłam ścigającą w drużynie Gryfonów, Harry był szukającym, a Ron obrońcą.
Pan Granger był bardziej zafascynowany tym sportem, więc teraz wypytywał Rona i Harry'ego, jak to jest grać na poszczególnych pozycjach, a Pani Granger ukradkiem zapytała:
-A Twój mąż, Hermiono? Czym on się właściwie zajmuje?
-Jest aurorem.
Na ten moment Pan Granger urwał w połowie swojego pytania o budowę tłuczka i spojrzał w ich stronę.
-To jest dosyć niebezpieczne zajęcie, prawda?
Hermiona skinęła głową.
-Harry jest szefem Biura Aurorów, a Ron jego zastępcą.
Zapanowała cisza. Państwo Grangerowie wpatrywali się z niepokojem w Rona i Harry'ego.
-Ale.. Teraz nie jest tak niebezpiecznie.- zaczął niepewnie Harry.- Od kiedy śmierciożercy są w Azkabanie..
-Śmiercio-co?
-W Abakazanie?
-Azkabanie.- poprawiła ich Hermiona i przewróciła oczami.- Przecież Wam opowiadałam! Śmierciożercy to poplecznicy Voldemorta..
-Ach, no tak...- przytaknął gorliwie pan Granger.
-...a Azkaban to ich więzienie.
Państwu Granger trzeba było przypominać niektóre rzeczy, od kiedy Hermiona cofnęła zaklęcie modyfikacji ich pamięci.
Przez resztę czasu rozmawiali o zawodzie aurora i śmierciożercach, aż w końcu Hermiona powiedziała:
-No, już czas! Jeszcze mieliśmy iść do Nory!
-N-nory?- zaniepokoił się Ron.
-No tak. Rodzice dawno nie widzieli się z Molly i Arturem. Użyjemy Proszku Fiuu.
-Proszku Fiuu?- zapytała z niepokojem Pani Granger.
-Tak.
Ginny i Harry wstali, po czym zabrali Jamesa, a Harry powiedział:
-Miło mi było Państwa spotkać.
Państwo Grangerowie uśmiechnęli się nerwowo.
Ron spojrzał błagalnie w stronę Harry'ego i zapytał:
-Nie idziecie do Nory?
Ginny pokręciła głową.
-Och, chodźcie!- zwołała Hermiona.- Molly się ucieszy.
Harry spojrzał w stronę Rona, którego oczy mówiły:
-Błagam Harry, błagam..
Po czym na Ginny, która skinęła głową.
-No dobra.
-Ale musimy iść na chwilę do domu.- powiedziała Ginny.- Przewiniemy James'a i nakarmimy...
Wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę swojego domu i wtedy to zobaczyli.
Drzwi była otwarte na oścież. Gdy weszli do domu przerazili się. Wiele rzeczy było porozbijanych i połamanych, jakby przeszło tamtędy tornado. Szafki były pootwierane, a rzeczy z nich powyrzucane.
-Ktoś tu czegoś szukał.
ja przeczytalam wszystkie i czekam na wiecej :) super rozdzial, kiedy nastepny? :)))
OdpowiedzUsuńDzięki, jutro albo pojutrze :)
UsuńGenialny rozdział! :D Ja to bym się bardziej zdziwiła jakby ktoś nie przeczytał wszystkich rozdziałów, bo są super :D <3 (przeczytałam wszystkie xd ;p) :* <3 :D :) ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Hmm... Myślę, że osoba która się włamała do domu Potter'ów to albo Romilda (nie pamiętam czy tak miała na imię :P ) albo przez chwilę (jak ich jeszcze nie było) Granger'owie. Nw. Chyba Romilda :P (aha, i chyba przeczytałam wszystkie rozdziały, nie pamiętam bo nadrabiałam :) )
OdpowiedzUsuńTak, Romilda, ;) I też tak myślę. :) ;) :P
UsuńPrzeczytałam wszystkie i każdy jest super! ;))
OdpowiedzUsuńbedzie dzis nowy rozdzial?
OdpowiedzUsuńNie, jutro :)
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńNaj naj blog o Harrym
OdpowiedzUsuńPozdro Poterhead
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe kto zdemolował wszystko, może Romilda, haha Ron zestresowany spotkaniem z rodzicami Hermiony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przeczytałam wszystkie 50 rozdziałów w 1 dzień. Od rana czytam. Tylko z przerwą na obiad i toaletę.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i lęcę dalej czytać
Nina