W następnym czasie Harry miał bardzo dużo roboty w Ministerstwie. Jacyś przygłupi czarodzieje używali na sobie zaklęć niewybaczalnych, a było to karalne, więc zrobiło się zamieszanie. Oprócz tego, niedługo Harry miał odwiedzić Azkaban, by sprawdzić ich środki zabezpieczające. To go przygnębiało.
Co prawda, w Azkabanie nie było już dementorów, ale dalej panowała tam niezbyt miła atmosfera, wręcz przygnębiająca.
Oprócz tego, relacje Ginny i Harry'ego były trochę napięte. Wyrażali się do siebie w sposób przesadziście uprzejmy. Oboje jednak pragnęli tego samego- zgody. I choć oboje krępowali się sobie to wyznać, to i Harry, i Ginny nie mogli tego już dłużej wytrzymać.
I pewnego dnia, gdy Harry wrócił do domu z myślą, że w końcu porozmawia z Ginny, to ona go wyprzedziła. Gdy tylko wszedł, ona stanęła w progu i poprosiła go 'na słówko'.
I wtedy sobie w końcu wszystko wyjaśnili- Harry przeprosił ją za to, że zachowywał się jak zimny gnojek, a Ginny jego, za to, że mu nie uwierzyła. Nie potrafili się na siebie złościć.
Ginny usiadła mu delikatnie na kolana i objęła go, po czym pocałowała tak, jak podczas 17-tych urodzin Harry'ego- czyli bardzo niezwykle. On jej odpowiedział tym samym i zdawało się, że tego wieczoru już nic nie zakłóci ich spokoju, ale James dał o sobie znać, więc musieli przerwać tą chwilę rozkoszy.
Harry siedział w swoim gabinecie w Ministerstwie Magii. Była końcówka stycznia, a za oknem znikał biały puch, a tworzyło się błoto i chlapa.
Mężczyzna wpatrywał się w jakiś protokół z Azkabanu o śmierciożercach, ale jego oczy nie poruszały się. Myślami był zupełnie gdzie indziej.
Bo chociaż na dom Potterów rzucono zaklęcia zabezpieczające, to niestety ów osoba dalej kręciła się w pobliżu ich domu. I najdziwniejsze było to, że gdy Harry tylko próbował zdemaskować podglądacza, to za każdym razem nikogo tam nie było...
Mężczyzna pomyślał, że być może ta osoba ma Pelerynę Niewidkę? Co prawda to on, Harry, miał prawdziwą Insygnię Śmierci, ale przecież istnieją jeszcze kopie, które działają przez jakiś czas.
W tym momencie do okna zapukała jakaś sowa- Harry jej nie znał. Wyglądała jak kompletnie zdziczała i nieoswojona, jakby ktoś ją przed chwilą schwytał...
Harry otworzył okno, odwiązał pergamin z nóżki sowy i zaczął czytać. Litery były powyklejane z jakiejś gazety, prawdopodobnie z 'Proroka Codziennego'.
Najdroższy Harry!
Jeżeli chcesz wiedzieć, kto ciągle Cię obserwuje, możesz przyjść w miejsce gdzie się chowam, dzisiaj o pierwszej w nocy.
Bądź sam, nie chcę, by ktoś nam przeszkadzał.
Całuję i czekam z niecierpliwością.
Harry patrzył na to lekko otępiały, ale jednego był pewien- nie napisał tego żaden groźny czarnoksiężnik.
Mimo wszystko, Ron uparł się, by pójść z Harrym pod Peleryną Niewidką. Hermiona i Ginny też chciały pójść, ale Harry stanowczo tego zabronił:
-Jesteście w ciąży! A tak poza tym, to damy sobie radę.
-A jeśli to tylko przykrywka?- żachnęła się Hermiona, machając mu listem przed nosem.- Jeśli to tak naprawdę osoba, która chce Cię wykończyć!? Jeśli ta osoba specjalnie pisała takim przymilnym językiem, by zbić Cię z tropu!? Jeśli będzie ich więcej!?
-Daj spokój, Hermiono. Nawet jeśli tak jest, to i tak tam nie pójdziecie, chociażby ze względu na dzieci.- zakończył rozmowę Ron.
Ale Ginny niepokoiło jeszcze coś. A konkretnie fragment listu: 'Bądź sam, nie chcę, by ktoś nam przeszkadzał. Całuję i czekam z niecierpliwością'. Ta osoba wyraźnie pragnęła uwieść jej męża!
Kwadrans przed pierwszą Ron schował się pod Peleryną Niewidką, zgięty wpół. Już dawno minęły te czasy, gdy mógł iść pod nią swobodnie wyprostowany.
Hermiona i Ginny zostały razem, w domu Potterów. Nie zamierzały za żadne skarby iść spać. Były lekko naburmuszone.
Właśnie przechodziły obok domu Parkerów, gdy ich drzwi otworzyły się gwałtownie. W progu stał zaspany Bruno, a na sobie miał piżamę i kraciasty szlafrok. Zamiast w butach, kroczył w kapciach- hipogryfach.
-Cześć, Harry.- wybąkał.
-Bruno?- zdumiał się mężczyzna.- Czemu nie śpisz?
-Poszedłem do kuchni napić się wody.- wyjaśnił, przecierając oczy.- Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że gdzieś idziesz. Więc zaczynam się zastanawiać, na Brodę Merlina, dokąd ty idziesz o tej porze?
-Emm..-bąknął zakłopotany Harry.- No idziemy... na spacer..
-IdzieMY? Kto z Tobą jest? O tej porze!?
Harry westchnął. Bruno mierzył go podejrzliwym wzrokiem.
Więc chcąc, nie chcąc opowiedział mu dokąd zmierza.
-Idę z Tobą!
-Nie ma mowy!- syknął Harry.- Wracaj do łóżka.
-Nie będziesz mi rozkazywać!- warknął Bruno.
-Ale Bruno, nie możesz iść ze mną, przecież to może być niebezpieczne..
Ale Bruno krzyknął:
-Poczekajcie chwilę!
Po czym zatrzasnął drzwi i za chwilę wybiegł, w pełni ubrany.
-Obudziłem niechcący Emmę.- mruknął.- Ale na szczęście znów zasnęła.
Schował się razem z Ronem pod Peleryną Niewidką, co było nie łatwe, i ruszyli w wyznaczone miejsce. Bruno cały czas biadolił:
-To prawdziwa Peleryna Niewidka, prawda? Jedno z prawdziwych Insygń Śmierci, tak?
Ron kiwnął głową, a Bruno wydał z siebie zduszony krzyk zachwytu, po czym przejechał palcem po tkaninie.
Harry'ego trochę to denerwowało. Oczywiście, bardzo lubił Bruna, ale tylko wtedy, gdy traktował Harry'ego jako kumpla, a nie jako Wybrańca, albo Chłopca-Który-Przeżył.
Szczęście, że Ron nigdy taki nie był.
Ron nadepnął pod Peleryną na stopę podnieconego Bruna, bo dotarli do celu. Harry mruknął:
-Lumos.
I rozejrzał się. Nikogo nie zobaczył.
Nagle jakaś postać spowita w ciemnej szacie i kapturze, złapała go za ramię i zaciągnęła wgłąb na jakąś polanę. Harry modlił się w duchu, by Ron i Bruno byli za nim.
Osoba puściła go i zdjęła kaptur. W pierwszej chwili Harry nie poznał ów kobiety, ale pewien był, że ją kojarzy. I nie mylił się.
Stała przed nim kobieta o ciemnych oczach i burzy czarnych włosów.
To ona niegdyś podrzuciła dla Harry'ego czekoladki naszpicowane Eliksirem Miłosnym. To przez nią Ron kiedyś prawie zginął. I to ona była najbardziej wściekła, gdy Harry pocałował po raz pierwszy Ginny na oczach wszystkich Gryfonów.
Stała przed nim Romilda Vane.
Suuupeeer! :D <3 :) :P :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ;)
Możliwe, że jutro :)
UsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ;)
naprawde wspanialy rozdzial. ciekawa jestem co bedzie dalej :) bedzie dzis rodzial?
OdpowiedzUsuńJuż jest :)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńKolejny raz czytam to opowiadanie i kolejny raz zastanawiam się skąd wzięłaś pomysł z Romildą. Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuń~Minnie
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc to Romilda była tą osobą, która obserwowała Harrego i jego dom, Bruno i jego zachowanie boskie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O rany... Robi się gorąco.
OdpowiedzUsuń