Przez następny czas Harry gryzł się za to, co stało się tamtego pamiętnego wieczoru. Teraz wyłaził ze skóry, by zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. Odbijało się to na jego zdrowiu. Cały czas przesiadywał w ministerstwie, a gdy wracał, był strasznie zmęczony.
Ginny, Ron i Hermiona widzieli, jak Harry'emu jest ciężko. Było im go żal, a Ron starał się jak tylko mógł, by pomóc mu w pracy.
Do tego, że poszukiwania Romildy działały pełną parą, doszły jeszcze śledztwa w sprawie dementorów. Podobno zaatakowali w jakimś mugolskim miasteczku. Oprócz tego, było jeszcze masa roboty papierkowej, interwencje z Azkabanu i sprawa zaklęć niewybaczalnych- podczas sprzeczek czarodzieje często wychodzili z siebie i używali ich, co było nielegalne.
Harry mając tyle na głowie, w końcu się załamał, twierdząc, że jest beznadziejnym szefem i , że najlepiej będzie od razu go zwolnić. Kingsley powiedział tylko, by przestał się tym wszystkim obarczać i by wziął sobie wolne.
-To naturalne, że czasem bierzemy na swoje barki o knuta więcej, niż możemy unieść, Harry.- mówił Kingsley.- Za bardzo się zamartwiasz. Weź wolne, dobrze Ci zrobi.
Ale Harry nie chciał brać wolnego- za wszelką cenę chciał odnaleźć Romildę. Nie to, że prześladowała jego rodzinę i naruszała ich prywatność, to jeszcze ich atakowała, a przede wszystkim używała zaklęć niewybaczalnych.
Dopiero, gdy przyszedł kwiecień, a wraz z nim piękna pogoda i święta Wielkanocne Harry odetchnął. Postanowił cieszyć się tym czasem razem z rodziną. Tak więc z Wielkanoc wybrali się do Nory na świąteczne śniadanie. Tam, jak zwykle- wszystko było przystrojone. Były pisanki, które grzecznie leżały na talerzu, lub takie, co się unosiły, różne wstążki, króliczki Wielkanocne (niektóre z nich naprawdę kicały!) i wiele, wiele innych.
Gdy tylko przybyli, Molly zaczęła się użalać, jak to straszne Harry schudł. Ale tym razem nikt nie mógł zaprzeczyć- Harry naprawdę zmizerniał. Zajął miejsce obok Rona, a po jego drugiej stronie siadła Ginny z James'em na kolanach. Chłopiec radośnie gaworzył i śmiał się do każdego, co wzbudzało ogólny zachwyt wśród kobiet. Obok Rona zasiadła Hermiona, dalej pan Weasley i jego żona, Percy z Audrey, George z Angeliną, Teddy, Victorie, Bill z Fleur (która miała brzuch, jakby ktoś jej go napompował- zbliżał się termin jej porodu) i Charlie. Każdy zajadał, pogrążony w rozmowie. W końcu do Harry'ego zagadała Hermiona. Do tej pory robiła maślane oczy do James'a.
-Harry, naprawdę nie wyglądasz najlepiej..
-Dzięki.- burknął Harry i zabrał się do swojej sałatki.
-Och, dobrze wiesz o co mi chodzi. Przepracowujesz się...
-I ty mi to mówisz?- żachnął się Harry.- A kto musiał używać zmieniacza czasu, by być na wszystkich lekcjach?
Hermiona już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nagle wtrącił się Pan Weasley.
-Harry, myślę, że Hermiona ma rację. Ostatnio ciągle widuję Cię zabieganego, nawet nie mam okazji zagadać. A tak bardzo chciałbym poznać sekret gumowej kaczki...- Artur przybrał rozmarzoną minę.- Może w końcu mi powiesz?
Ale i tym razem Pan Weasley nie dowie się, do czego służy gumowa kaczka, bo okazało się, że George podłożył do sosu zimny ogień z zestawu Filibustera. Zaczarował go tak, by pierwsza osoba, która weźmie do ręki dzbanuszek została opryskana sosem. A ofiarą właśnie został Percy. Sos prysnął na jego okulary w rogowych oprawkach. Pani Weasley i Angelina patrzyły na George'a z wyrzutem, gdy zanosił się śmiechem. Ron i Teddy też to wyraźnie rozśmieszyło. Harry też po kryjomu rechotał, a widać było, że Bill i Charlie, także się powstrzymują. Victorie miała minę, jakby zastanawiała się, co właściwie powinna zrobić. Reszta kobiet zwróciła głowy w stronę Jamesa, który po nagłym wybuchu zaczął płakać. Po chwili uspokoił się, zasypiając w ramionach swojego ojca.
Ten poranek Harry spędził naprawdę miło. Gdy nadeszło popołudnie w Norze panował radosny gwar- każdy z kimś o czymś rozmawiał. Harry właśnie rozmawiał z Charlie'm na temat smoków. Usłyszał cichy chichot i zorientował się, że wszystkie kobiety zebrały się wokół wózka z James'em. Harry zaśmiał się widząc, że wzbudza on aż taki zachwyt. Gdy podszedł, kobiety rozstąpiły się i Harry ujrzał swojego roześmianego synka.
-No James, ty uwodzicielu...- szepnął ze śmiechem.
Zorientował się, że nie ma wśród nich Ginny. Spojrzał po nich, lekko zdezorientowany i wtedy to usłyszał:
-A-ta...
Był to głosik Jamesa.
Błyskawicznie odwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego.
-Coś mówiłeś?
-Ta-ta...
Harry wytrzeszczył oczy i stał jak wryty... PIERWSZE SŁOWO JAMES'A!
Kobiety wokół zaczęły bić po kryjomu brawo, chichocząc i gratulując Harry'emu.
-Gdzie Ginny?- zapytał Harry.- Muszę jej o tym powiedzieć!
-Jest na górze.- odpowiedziała mu Angelina.- Teddy coś od niej chciał.
Harry zorientował się, że nie ma tu też Hermiony i dawno nie widział Rona. Poszedł na górę. Zobaczył uchylone drzwi, więc otworzył je i stanął w progu, a to co zobaczył lekko go zszokowało.
Na krześle siedział Ron, a na jego kolanach Hermiona. Koszula Rona było trochę rozpięta, a koszulka zsuwała się z ramiona Hermiony, ukazując ramiączko od stanika. Obejmowała go za szyję, całując go bardzo namiętnie, co w ogóle nie pasowało do grzecznego charakteru Hermiony. Szybko oderwali się od siebie i spojrzeli w drzwi, przerażeni. Harry wybąkał:
-Emmm... Wybaczcie.. Ja.. nie chciałem przeszkadzać. Więc.. no sobie już pójdę.
Speszony i lekko zarumieniony wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Nie był pewny, dlaczego go to tak zszokowało. Po prostu traktował Rona i Hermionę jak brata i siostrę, więc dziwnie było ich widzieć w takiej sytuacji. To jasne, że widział już jak się całują, w końcu są małżeństwem i spodziewają się dziecka! Ale żeby widzieć ich w tak namiętnych chwilach? Przeklął się, że w ogóle tam wszedł. Czemu nie zabezpieczyli drzwi?
Mimowolnie zachichotał. Zawsze, gdy myślał o Ronie i Hermionie, to widział ich sprzeczających się wiecznie. I nie znał Hermiony od tej strony...
Znów zachichotał. Nagle przypomniał sobie, jak to oni nakryli go i Ginny podczas jego 17 urodzin, ale oni po prostu się całowali. Mimo to, pamiętał, jakie to było krępujące. I nagle zrobiło mu się głupio.
A gdyby to jego i Ginny przyłapało na takiej upojnej chwili? Przecież przeżywali je dosyć często, więc byłaby ku temu sposobność, gdyby nie przeżywali ich u siebie w domu, gdy nikogo u nich nie było, nie licząc Jamesa.
Nie powinien był tam tak po prostu wparadowywać. W końcu mają swoją prywatność... No cóż. Najlepiej o tym nie rozmyślać.
Zszedł na dół, kompletnie zapominając, że miał znaleźć Ginny. Opadł na kanapę, blisko wózka Jamesa, dalej obtoczonego przez kobiety. Fleur jednak już ustąpiła i zajmowała się Victorie.
Charlie i Bill gawędzili beztrosko. Percy rozmawiał z Panem Weasley'em o jakichś, za pewne, bardzo ważnych sprawach Ministerstwa. Wyglądał na lekko poddenerwowanego.
Ze schodów zeszli Ron i Hermiona. Automatycznie spojrzeli na Harry'ego, a kiedy spojrzenia trójki przyjaciół spotkały się, to Hermiona zarumieniła się wlepiając oczy w swoje buty, a Ronowi natomiast spłonęły uszy. Usiedli naprzeciwko Harry'ego, który nie miał pojęcia, co ma powiedzieć. Postanowił więc udawać, że nic się nie stało.
-Widzieliście gdzieś Ginny? Podobno jest na górze z Teddym. Szukałem jej, ale...- ugryzł się w język, by nie dokończyć zdania.
-Nie..- powiedziała cicho Hermiona, najwidoczniej dalej skrępowana.
-Zobaczcie, chmurzy się.- zagadał radośnie Ron, ale głos mu lekko drżał.
Harry spojrzał przez okno i zobaczył, że na podwórku naprawdę zrobiło się jakoś ciemno... Ale nie było to zwykłe zachmurzenie; było w nim coś złowieszczego...
-Wuuujek!- Teddy złapał nagle Harry'ego za kolana. Za nim szła Ginny.- Zagramy w miniquidditcha?! Proszę! Ciocia Ginny już się zgodziła! Wujek George też!
-No jasne.- powiedział Harry z uśmiechem.
Podekscytowany Teddy zagadał teraz do Rona, który też się zgodził. Harry wykorzystał ten czas, by opowiedzieć Ginny o pierwszym słowie Jamesa. Razem podeszli do wózka.
-James...- szepnęła Ginny, pochylając się nad swoim synem.
-Ta-ta!- zapiszczał radośnie chłopiec.- Ma-ma!
Ginny zakryła usta ręką, po czym w euforii rzuciła się Harry'emu na szyję, cała rozpromieniona. Tą chwilę szczęścia przerwał Percy, który uroczystym tonem ogłosił. że on i Audrey zaręczyli się.
Harry właśnie wpatrywał się w sztuczne ognie George'a, które układały się w napis:
PERCY PREFEKT UMIE KOCHAĆ!
Gdy nagle dopadł go Teddy. W dłoni ściskał swoją małą miotełkę.
-Wujek!- zapiszczał z zapałem.- Idziemy?
Tak więc wyszli na zewnątrz; on, Teddy, George, Ron, Ginny i Hermiona, która postanowiła popatrzeć. Gdy tylko zaczerpnęli świeżego powietrza, Harry poczuł doskwierające mu, przenikliwe zimno. Była beznadziejna, pochmurna pogoda. Poczuł, że to wszystko nie ma sensu... Ten cały quidditch, świętowanie, w ogóle... życie.
Zrozumiał, że już nigdy nie będzie szczęśliwy. Dlaczego?
Ano dlatego, że szybowało ku nim 20, może 30 dementorów. Błyskawicznie wyciągnął różdżkę. Starał się myśleć o czymś szczęśliwym. Tak więc pomyślał, o Jamesie, który wypowiedział swoje pierwsze słowa, o pierwszym pocałunku jego i Ginny, przypomniał sobie, gdy po raz pierwszy spotkał Rona i Hermionę...
-EXPECTO PATRONUM!- ryknął, a z jego różdżki wystrzelił srebrny jeleń. Inni poszli w jego ślad.
-Expecto Patronum!
Z różdżki Hermiony wystrzeliła srebrna wydra.
-Expecto Patronum!
Ku dementorom szybował pies, Jack Russell Terrier, którego wyczarował Ron.
-Expecto Patronum!
Koń z różdżki Ginny już przeganiał dementorów.
-Expecto..E-Expecto.. Pat-patronum...
To był George. Otaczali go dementorzy. Harry szybko nakierował swojego jelenia, który przegonił dementorów. Harry podbiegł do rozdygotanego George'a:
-Co z Tobą?!
George nie uśmiechał się jak zawsze.
-Nie potrafię. Po prostu nie mogę wyczarować Patronusa! Wszystkie moje dobre wspomnienia wiążą się z Fredem!- powiedział łamiącym się głosem.
Harry'ego ogarnęło współczucie. Zaprowadził go i przerażonego Teddy'ego do Nory, po czym razem z Ronem, Hermioną i Ginny zaczął przeganiać resztkę dementorów, zastanawiając się, dlaczego zaatakowały akurat Norę. Może wyczuły tu za dużo szczęścia?
Ty naprawdę,NAPRAWDĘ lubisz psuć takie miłe chwile. Smuteg :( Ale rozdział super tak jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, to życie Harry'ego Pottera, ono nie może być za spokojne :D
UsuńPrzyznaje racje :D
UsuńMyślę, że ten rozdział jest jednym z wielu moich ulubionych, które piszesz. Jednym słowem genialny! Super! :D ;) <3 :D :D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle będxie dzisiaj nowy rozdział? :)
UsuńSuper jak zwykle ^^ kiedy nowy? XD
OdpowiedzUsuńojej :)))) James powiedzial pierwsze slowa!!! To bylo takie slodkie :))))) szkoda tylko, ze dementorzy przyfruneli :(((( super rozdzia, kiedy mozemy oczekiwac nastepnego?
OdpowiedzUsuńKilka osób zapytało- nowy rozdział pewnie jutro c:
OdpowiedzUsuńOoo, szkoda :(
UsuńA około, której? xD
UsuńJuż jest :)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudownie, pierwsze słowa Jamesa, czemu zjawili się dementorzy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia