Harry i Ginny przez chwilę stali i wpatrywali się przed siebie.
-Ale...kto?
-To chyba logiczne!- żachnęła się Ginny, wchodząc do środka i rozglądając się w furii.- Romilda tu była.
-Ale po co? Czego tu szukała?
-Mnie!
Harry'emu coś nieprzyjemnie skręciło się w żołądku.
-Ciebie? Ale chyba nie szukała Ciebie po szafkach, co?
-Jak zobaczyła, że mnie nie ma, to zaczęła czegoś szukać!-oburzyła się Ginny.- Zobaczmy, czy wszystko mamy.
Małżeństwo odłożyło nosidełko z zaniepokojonym Jamesem i zaczęła przeszukiwać wszystko, po drodze potykając się o rozbite rzeczy. Gdy stwierdzili, że na dole wszystko w porządku, weszli na górę. W pierwszej kolejności ruszyli do swojej sypialni.
Gdy otworzyli drzwi, w pierwszej kolejności rzuciło im się w oczy, że wszystkie ubrania Harry'ego są poprzewracane i powywalane z szafy. Harry zaczął przeglądać rzeczy i stwierdził, że nie ma jego zielonego swetra z napisem "szef aurorów", który dostał od Pani Weasley na święta. Ukrywał go na samym dnie szafy.
-Nie ma mojego swetra.
Oczy Ginny przybrały barwę gorzkiej czekolady, a Harry'emu zdawało się, że jej rude włosy są jeszcze bardziej płomieniste niż zwykle.
-A to wariatka!- krzyknęła.- Jak ona może?! Przecież to jest chore!
-Tak, wiem..- mruknął zmieszany Harry. Niewątpliwie, Ginny miała rację. Romilda chyba ma jakąś obsesję..
-Tak się zdrowy człowiek nie zachowuje!- krzyknęła Ginny i kopnęła pobliski stolik, który i tak był już roztrzaskany na kilka kawałków.
Buzowała w niej złość. Ginny przez tyle lat podkochiwała się w Harrym, przez tyle lat ciągle nie przestawała mieć nadziei, tyle lat czekała, aż w końcu ją zauważy. A kiedy się udało, to zjawia się jakaś 'Romilda' i próbuje zniszczyć ich związek, ba, grozi, że ją dorwie!
-Musimy zacząć to ogarniać.- wycedziła przez zęby Ginny.- Reparo!
Stołek, który przed chwilą kopnęła, złączył się w całość i wyglądał jak nowy.
-Poczekaj.- powiedział Harry, łapiąc ją za ramię.- Chyba powinniśmy iść do Nory, zaraz będą się bali, że coś się stało, a jeśli tu przyjdą...
-Dobra.- mruknęła Ginny.- Ty idź, tylko nie mów im co się stało i zaraz wracaj, bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzę.
Harry'emu nagle wpadł do głowy pewien pomysł.
-Stworek...- rzucił w przestrzeń.
Ginny spojrzała na niego zaskoczona. Oboje podskoczyli, bo usłyszeli za sobą donośny trzask.
-Pan wzywał Stworka?- skrzat ukłonił się.
-Tak, Stworku. Masz pomóc Ginny w sprzątaniu, ja zaraz wrócę.
-Tak jest, Stworek zrobi co w jego mocy.- skrzat ponownie się ukłonił, po czym powiedział pod nosem:- Pan pewnie myśli, że jak tak wezwie Stworka po latach, to wszystko będzie w porządku, nie, Pan się myli, bardzo się myli...
Harry obrócił się na pięcie i spojrzał na starego skrzata.
Fakt, dawno go nie wzywał, ale po prostu nie było takiej potrzeby. Ostatnio, gdy się widzieli, to skrzat lubił Harry'ego, bo ten mu dał przedmiot, który należał niegdyś do Regulusa Black'a.
-Stworku, nie było potrzeby, żebym Cię wzywał.
-Oczywiście, Panie.- skrzat ukłonił się nisko, po czym znów zaczął mruczeć pod nosem, najwyraźniej myśląc, że nikt go nie słyszy.- Stworek przecież nie jest nikomu potrzebny...
-Stworku..- westchnął Harry.- Daj spokój. Nie wzywałem Cię, bo nie było takiej potrzeby. Teraz jesteś potrzebny, więc proszę rób to, co należy do Twoich obowiązków. Ginny będzie sprzątała tu, a ty idź na dół.
Skrzat po raz kolejny się ukłonił, zszedł na dół, gadając coś cały czas do siebie. Harry podszedł do Ginny, pocałował ją w policzek i powiedział:
-Zaraz wrócę. Hej, głowa do góry. Znajdziemy tą Romildę, jutro dodam ją do akt poszukiwanych.
Spojrzeli sobie w oczy. Ginny przełamała się pod jego pełnym troski spojrzeniem i kiwnęła głową. Harry pocałował ją delikatnie, a ona nie miała ochoty od niego się oderwać. Niestety, chwilę później Harry zszedł na dół, a Ginny patrzyła w tamtą stronę z utęsknieniem.
Na dole Stworek niedbale przerzucał rzeczy. Harry podszedł do niego i powiedział:
-Proszę Cię o jeszcze jedno. Miej oko na moją żonę, Ginny. Jest w niebezpieczeństwie, ktoś pragnie ją dorwać.
Stworek ukłonił się, ale w jego oczach czaiła się pogarda.
-Stworku, daj spokój.- powiedział Harry.- Już zapomniałeś, kto dał ci TO?
Harry wskazał na wisior, który wisiał na szyi skrzata. Należał on niegdyś do Regulusa Black'a.
Stworek spojrzał na swój wisior i energicznie pokiwał głową, przytulając medalion do swojej piersi.
-No właśnie, więc przestań już się na mnie boczyć.
Stworek ukłonił się, ale teraz widać było, że nie czaiła się za nim chęć mordu.
Harry już był przy kominku, gdy obrócił się nagle i powiedział:
-A i mój syn, James.- wskazał na kojec, stojący na stole, który jako jeden z nielicznych nie był roztrzaskany.- Na niego też miej oko. Ja zaraz wrócę.
Stworek gorliwie pokiwał głową. Harry z ulgą stwierdził, że Stworek chyba znów go lubi. W każdym razie, nie jest już taki oschły...
Harry wyciągnął rękę do miseczki z Proszkiem Fiuu, która stała zwykle na gzymsie, ale tam jej nie było. Spojrzał w dół i zobaczył, że miseczka jest roztrzaskana, więc uzbierał trochę proszku z ziemi i wrzucił go do kominka. Płomienie od razu zmieniły kolor na szmaragdowy.
Wszedł w nie i powiedział głośno i wyraźnie:
-Nora!
Harry wyszedł z kominka. Zamierzał powiedzieć tylko, że z Ginny nie mogą przyjść, bo James jest już zmęczony i muszą się nim zająć. Usłyszał głos Pana Weasley'a:
-Panie Granger, to zawsze mnie zastanawiało... Do czego służy gumowa kaczka?
Lecz prawdopodobnie i tym razem Pan Weasley się tego nie dowie, bo Molly właśnie usłyszała przybycie Harry'ego. Wybiegła do przedpokoju i zaszczebiotała:
-Harry, kochaneczku! A gdzie Ginny?
-Ja tylko na chwilę, żeby powiedzieć, że nie możemy zostać, bo James jest zmęczony i...
-Och, daj spokój!- powiedziała Pani Weasley i wepchnęła Harry'ego do kuchni.- Przecież nic się nie stanie, jak zostaniesz na chwilę. Na Brodę Merlina, zmizerniałeś!
Harry prawdopodobnie by się zaśmiał, gdyby nie niepokój, który się w nim wezbrał. Natomiast Ron parsknął śmiechem w swój talerz.
Obok Rona siedział George, dalej Pan Granger, Artur, Pani Granger, dalej było puste miejsce Molly, Teddy, a na samym końcu Hermiona.
Teddy wstał i przytulił nogi Harry'ego.
-Cześć, wujek!
-Hej, Teddy.- Harry pogładził mu włosy, które miały teraz odcień gumy balonowej, co znaczyło, że się cieszy.
Niepewnie usiadł na wskazane miejsce. Zauważył, że Hermiona przygląda mu się badawczo.
Ron już się rozluźnił, więc śmiał się z czegoś, co powiedział mu George. Po chwili jednak pokręcił głową, a z ruchu jego warg można było wyczytać: "lepiej nie, proszę Cię George".
-Harry, co zjesz?- zapytała Pani Weasley.
-Dziękuję, nie jestem głodny...
-Ależ daj spokój, nałóż sobie chociaż ziemniaków...
Harry nie musiał już nic zrobić, bo ziemniaki same wleciały na jego talerz. Kątem oka zauważył, że George wyciąga coś z kieszeni i pokazał to Panu Grangerowi, który był tym bardzo zaciekawiony.
-Harry, co się stało?- Hermiona szturchnęła w ramię Harry'ego.
-Co? Nic...- bąknął Harry.
-Przecież widzę...
-Daj spokój, wszystko w porządku.
Harry zabrał się za swoje ziemniaki, mając nadzieję, że Hermiona da mu spokój, ale ta dalej patrzyła na niego z niepokojem.
-Jesteś spięty.
-Ja? Nie..
Usłyszeli stłumiony krzyk Pani Granger. Oboje spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli, że Pan Granger krwawi mocno z nosa. George zanosił się śmiechem, Pan Weasley był widocznie zakłopotany, a Ron wahał się, jakby z jednej strony chciał się zaśmiać, a z drugiej strony wiedząc, że nie powinien.
Teddy rechotał cicho, Hermiona i Molly podbiegły do Pana Grangera.
-GEORGE, JAK MOGŁEŚ!- ryknęła Pani Weasley.- W TEJ CHWILI DAJ PANU LEKARSTWO! Och, bardzo Pana przepraszam, on dał Panu krwotoczki truskawkowe, on i Fred...
Zrobiło się cicho. Nawet George przestał rechotać.
Tak się działo zawsze, gdy ktoś wspominał o Fredzie. George, przygnębiony podał Panu Grangerowi tabletkę, której na samym początku nie chciał przełknąć.
George wpatrywał się teraz w swój talerz.
Harry bardzo się zmieszał. Przypomniał sobie nagle o Ginny i ich domu, więc wstał i powiedział:
-Muszę już wracać do Ginny, pewnie się denerwuje.
Ron i Hermiona prześliznęli się za nim.
-Mamo, tato..- powiedziała Hermiona do przerażonych Grangerów.- Zaraz do Was wrócę, zostańcie tu...
Państwo Granger jakby chcieli zaprotestować, ale najwyraźniej zrezygnowali.
Harry spojrzał na nich pytająco.
-Coś ukrywasz.- powiedział Ron.
Harry westchnął. Czy naprawdę nie da się przed nimi nic ukryć?
Za chwilę wyszli z szmaragdowych płomieni i znaleźli się w Dolinie Godryka.
Hermiona wydała z siebie zduszony krzyk, a Harry zmuszony był opowiedzieć im, co się stało.
-Ale przecież użyłeś zabezpieczeń na Wasz dom!
-Widocznie za słabych.- powiedział Harry.- Jutro załatwię lepsze. A wiecie co jest najgorsze? Że zawsze, jak mam okazję ją złapać, to ona... Jakby znika! Słyszę ją za drzewami, idę tam, a jej znowu nie ma! Ale Peleryny Niewidki raczej nie używa, gdy byliśmy wtedy na polanie, nie miała żadnej przy sobie..
-Zaklęcie Kameleona.- stwierdziła rzeczowym tonem Hermiona i zrobiła bardzo hermionową minę.- Wiesz co to?
-Tak. Szalonooki Moody kiedyś go na mnie użył.
-No właśnie.
Stworek przeszedł obok nich, rzucił na nich krótkie spojrzenie i zabrał się do roboty. Ginny, która teraz też pracowała na dole krzyknęła:
-Chłoszczyć!
I Kremowe Piwo, które było porozlewane po blacie zniknęło.
-Stworek tu jest?- zdumiał się Ron, a na jego twarzy malował się wstręt.
-Tak, przyda się.
-To wspaniale!- krzyknęła entuzjastycznie Hermiona.- Będziesz mógł wprowadzić W.E.S.Z w życie!
Harry i Ron wymienili krótkie spojrzenia. Ginny właśnie ich zauważyła, więc cała trójka zabrała się do roboty.
Pracowali przez resztę wieczoru i połowę nocy. Hermiona tylko na chwilę wyszła, by zaprowadzić swoich rodziców do domu jej i Rona. Gdy Harry i Ginny kładli się spać czuli piasek pod oczami.
Suuuper! ;) I jak punktualnie xD :D !!! :D :* <3 :P xD ;)
OdpowiedzUsuńgenialne :) bedzie jutro nowy rozdzial?
OdpowiedzUsuńraczej tak :)
UsuńSuper :) zapytam się trochę niegrzecznie: Nowy rozdział będzie dziś czy jutro?
OdpowiedzUsuńJutro :)
UsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńHermiona i Ron zawsze zauważą, że coś jest nie tak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia