Marzec mijał szybko i zanim się obejrzeli, była już jego końcówka. Rozpogodziło się, z promyki słońca padały na drogę w Dolinie Godryka.
Po zalanej słońcem drodze szedł Harry, niosąc nosidełko z James'em, Ginny, Ron i Hermiona.
Obie kobiety były w ciąży. Ciąża Hermiony była już dosyć zaawansowana, był to 6 miesiąc, natomiast Ginny piąty, więc nie było jeszcze tak źle, chociaż brzuszek miała już duży, więc obie kobiety kroczyły trzymając pod rękę swoich mężów.
Ponieważ nie mięli w tym okresie aż tak dużo pracy, to postanowili spędzić wspólnie czas w Hogsmeade, jak za starych, dobrych czasów. Pomyśleli też, że dobrze by było odwiedzić Hagrida.
Tak więc, gdy stali już na uliczce głównej w Hogsmeade, ruszyli żwawym krokiem przed siebie, aż w końcu weszli do Trzech Mioteł, tak jak za hogwartowych czasów.
Powitały ich podniecone szepty i tysiące spojrzeń. Główną uwagę zwracał na siebie Harry i jego czoło, ale Ron i Hermiona też byli w centrum zainteresowania.
Trudno było udawać, że tego nie widzą, więc po prostu nie zwracając na to uwagi zajęli jeden ze stolików i zamówili cztery kremowe piwa.
Sączyli je beztrosko, rozmawiając o najróżniejszych sprawach, aż nagle Hermiona wydała z siebie dziwny dźwięk. Okazało się, że zachłysnęła się piwem, wpatrując się w drzwi wejściowe Trzech Mioteł. Ginny, która siedziała obok niej jęknęła i naburmuszyła się. Harry i Ron, którzy siedzieli tyłem do drzwi odwrócili się gwałtownie, a w progu zobaczyli Ritę Skeeter.
Szybko powrócili do swojego kremowego piwa, kuląc się najbardziej jak to możliwe i starając się nie zwracać na siebie uwagi.
Jednak bystre oczy Rity już ich wyśledziły spod swoich okularów z oprawkami, z których wyleciały już prawie wszystkie diamenciki. Natychmiast ruszyła w ich stronę, wyczarowując sobie krzesło i bezczelnie dosiadając się do nich. Harry spojrzał na nią pytająco, a Skeeter natychmiast nabrała powietrza i wyrecytowała:
-Rita Skeeter, piszę dla 'Proroka Codziennego'...
-Tak, wiemy.- warknęła Hermiona z ponurą miną.
Skeeter zacmokała, wyciągnęła z torby swoje jadowicie zielone, samonotujące pióro, possała jego koniec z wyraźną przyjemnością, po czym pióro uniosło się ponad pergamin, gotowe do działania.
-Chciałabym zadać kilka pytań...
-Nie ma mowy!- syknęła Hermiona, która zawsze nie znosiła Skeeter.
-Nie będę pytać Cię o zdanie, Panno Napuszona.
Hermiona zrobiła obrażoną minę i zmierzyła Skeeter nienawistnym wzrokiem.
-Panie Potter, może mi Pan powiedzieć, co robi Pan w Trzech Miotłach?
-Nie widać?- burknął Harry.
Kątem oka zobaczył, jak samonotujące pióro Rity Skeeter notuje:
Harry Potter, znany także jako Chłopiec-Który-Przeżył lub Wybraniec został przyłapany na rodzinnym spotkaniu w Trzech Miotłach.
-"Przyłapany"?- przeczytał Ron, unosząc brwi.
-Czy nie powinien być Pan w pracy, panie Potter?
-Nie Pani zakichany interes.
Pióro zareagowało natychmiast.
Spytany, czy nie powinien być w pracy, odpowiedział, że ktoś inny zajął się jego pracą. Wiemy, że jest on Szefem Biura Aurorów, więc widzimy, jak wykorzystuje swoich podwładnych, wówczas, gdy on odpoczywa...
-Proszę?- zapytał Harry z nutą kpiny w głosie.- Nic takiego nie powiedziałem. Mam dzisiaj dzień wolny, bo mamy mało pracy w Ministerstwie, a zapewniam Panią, że nie zmusiłem żadnych pracowników do odwalania roboty za mnie!
Skeeter puściła to mimo uszu, a Harry'ego wcale to nie zdziwiło.
-Kto zajmuje się Pana synem?
-Jest tutaj!- warknął Harry.- Widzę, że te okulary to tylko na pokaz...
Pióro zanotowało:
Na stole stały opróżnione butelki kremowego piwa i ognistej Whisky, podczas gdy syn Pottera miał widocznie przerażoną minę, widząc swoich rodziców i chrzestnych zachowujących się jak pijacy...
Hermiona i Ron byli rodzicami chrzestnymi James'a, więc i im się oberwało.
-Dosyć tego!- krzyknęła Ginny tak, że wiele osób się obejrzało i przypatrywało się całej scenie z zaciekawieniem.
Skeeter zmierzyła ją swoim badawczym wzrokiem.
Ginewra Potter, nerwowa małżonka Harry'ego Pottera, pod wpływem alkoholu zaczęła się wściekać....
-Pod jakim wpływem alkoholu?! Przecież to tylko kremowe piwo!
...pragniemy nadmienić, że kobieta jest w ciąży, a nadal nie wiemy, jakim zaklęciem udało się jej uwieść Harry'ego Pottera...
-To niedorzeczne!
... Czy kobieta będąca w ciąży powinna zabawiać się tak beztrosko? Razem z Hermioną Weasley (która także jest w ciąży) bawiły się świetnie. Czy Ginewra Potter jest dobrą matką? Czy da sobie radę z kolejnym dzieckiem? Jak pogodzi obowiązki domowe z pracą, a jednocześnie znajdując czas na imprezy takie, jak ta? Czy w ogóle postara się jakoś to pogodzić?...
Ginny poderwała się z miejsca. Buzowała w niej złość, widząc, co za oszczerstwa są wypisywane na temat jej i jej rodziny. Żałując, że w ogóle ruszyła się z domu, porwała nosidełko z James'em i wybiegła z baru, nie zwracając uwagi na wołanie Harry'ego i skrobanie samonotującego pióra Rity.
Ruszyła drogą, najszybciej, jak tylko się da. Sama nie wiedziała, gdzie idzie, miała tylko jedną myśl: najdalej, jak się da od tej okropnej baby.
Wyszła na uliczkę, której nie znała. Teraz zorientowała się, że słońce już zaszło, a uliczkę, którą podąża oświetla tylko jedna, mrugająca latarnia. Spowolniła, dysząc ciężko. Nagle coś usłyszała. Zaczęła obracać się gwałtownie, ale nic nie usłyszała. Ruszyła dalej, teraz już trochę przestraszona.
Znów coś usłyszała, był to kobiecy głos.
-Imperio!
Ginny poczuła, że ogarnia ją błogość. Poczuła się lekko, wszystkie myśli wyleciały jej z głowy. Jakiś głos w jej głowie powiedział:
-Skręć w prawo...
Poddała się mu zupełnie. Skręciła w prawo, wciąż trzymając nosidełko z James'em. Nagle przestała czuć się tak lekko, a myśli z powrotem wleciały jej do głowy. Zdała sobie sprawę, że stoi w ciemnej uliczce, a jedynym źródłem światła jest księżyc.
Naprzeciw niej stanęła kobieta o ciemnych oczach i czarnych włosach. Uśmiechnęła się kpiąco.
Ginny automatycznie nabrała powietrza i zaczęła:
-Expelliar...
-Expelliarmus!
Romilda była szybsza. Różdżka wyleciała z rąk Ginny i poszybowała wysoko. W następnej chwili Romilda krzyknęła:
-Drętwota!
Wielka siła odepchnęła Ginny na jedną ze ścian uliczki, a nosidełko z James'em wypadło z jej rąk. James zaczął przeraźliwie płakać, a Ginny ogarnęła złość.
Teraz zauważyła, że Romilda ma na sobie sweter Harry'ego, który ukradła wówczas z ich domu. Coś ścisnęło ją w piersi ze złości.
-Jesteś nienormalna...- powiedziała półgłosem.- Wariatka...
Spróbowała wstać, ale natychmiast poczuła bardzo silny ból w podbrzuszu, więc opadła z powrotem, opierając się o ścianę i krzywiąc z bólu.
Wiedziała jedno- w tej fazie ciąży wystarczy nawet jeden Cruciatus, by poroniła. Przerażona tą wizją, zaczęła rozpaczliwie myśleć, że chyba wolałaby już, by Romilda po prostu ją zabiła.
Romilda chyba zdawała sobie z tego sprawę i domyślała się, o czym myśli teraz Ginny. Podeszła bliżej, wciąż uśmiechając się kpiąco. Ginny bezradnie przymknęła oczy, a Romilda nabrała powietrza i zaczęła:
-Cruc...
-DRĘTWOTA!
Ginny automatycznie poderwała głową. Świetnie znała ten głos, który wypowiedział to drugie zaklęcie. Harry.
Zobaczyła swojego męża, z uniesioną różdżką i Romildę, która pod wpływem zaklęcia Harry'ego leżała teraz na ziemi.
Ginny w życiu nie widziała Harry'ego tak wściekłego. Było to nawet trochę przerażające.
W następnej chwili Harry stanął nad Romildą i ryknął:
-CRUCIO!
Romilda zaczęła zwijać się z bólu. W pierwszej chwili Harry poczuł satysfakcję. Niech ma za swoje.. Jak śmiała podnieść różdżkę na Ginny?
W następnej chwili jednak zdał sobie sprawę, co robi. Szybko opuścił różdżkę w dół, a zaklęcie przestało działać.
Harry, jako auror miał prawo używać zaklęć niewybaczalnych w szczególnych wypadkach, ale nigdy tego nie lubił. Po prostu nie potrafił..
Tak było i teraz. Widząc, że zadaje jej prawdziwy ból po prostu nie mógł dalej tego robić. Chciał, żeby cierpiała za to, co zrobiła, ale to było trudniejsze, niż się wydaje...
W następnej chwili stały się dwie rzeczy. Romilda podniosła się, a do uliczki przybiegli Ron i Hermiona.
Ron wspomagał Hermionę, która miała lekkie problemy z biegiem z powodu ciąży. Ron wysapał:
-Incarcerous!
Grube liny wyleciały z jego różdżki. Ron trafiłby, gdyby Romilda nie odskoczyła w ostatniej chwili. Jednym ruchem przyłożyła swoją różdżkę do głowy, rzucając zaklęcie kameleona i znikając. Hermiona zaczęła rzucać na oślep zaklęcia:
-Incarcerous! Locomotor Wibbly! Confundus! Drętwota! Immobilus!... Och...
Wszystkie na marne. Romildy prawdopodobnie już tu nie było.
Przerażony Harry w jednej chwili porwał nosidełko z James'em próbując uspokoić malca i sprawdzając czy nic mu nie jest, a jednocześnie ukląkł obok Ginny.
-Nic Ci się nie stało?
Patrzył na nią z niepokojem, jednocześnie uciszając James'a.
Wyglądało to tak żałośnie, że Hermionie i Ronowi zrobiło się żal Harry'ego. Widzieli, jak się niepokoi, jednocześnie próbując pomóc swojej żonie i uspokajając syna, który krzyczał w niebo głosy.
Podeszli i zabrali od Harry'ego swojego chrześniaka. Harry spojrzał na nich wdzięcznym wzrokiem, po czym znów zwrócił się do Ginny:
-Wszystko dobrze?
-Tak... Auu..
Ginny dalej czuła ból w podbrzuszu..
-Jedziemy do Munga...
-Nie.- oznajmiła stanowczo Ginny.- Wszystko jest dobrze.. Użyła tylko Drętwoty... Lepiej znajdźmy moją różdżkę..
Za chwilę płacz James'a ustał, tak samo jak ból w podbrzuszu. Cała czwórka i James ruszyli do Doliny Godryka z ponurymi minami. Harry przez cały czas gryzł się, że to wyłącznie jego wina. Ciągle sprowadza jakieś niebezpieczeństwa na najbliższych. Przecież on tego nie chce..
Tak! Tak czekałam aż Romilda się pojawi! Rozdział cudny i oczywiście czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńSuuuuuuuuuuuuuuuuper!!! :D <3 Nic dodać nic ująć! :D ;) <3
OdpowiedzUsuńale akcja... dobrze ze Ginny sie nic nie stalo :))) Super rozdzial!!!! Bedzie dzis nastepny ?
OdpowiedzUsuńMożliwe, ale niczego nie obiecuję :)
UsuńKiedy będzie nowy rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńmial byc wczoraj :((((( czekam, czekam i doczekac sie niemoge :)))) ale poczekam jeszcze bo ty piszesz najszybciej z tych co znam i maja swojego bloga :))
OdpowiedzUsuńJuż jest :)
UsuńA ja znowu myślę, że coś się powinno stać. Tym razem Ginny, a raczej... Albusowi? Dobrze pamiętam? Romilda powinna się utrwalić w pamięci, powinno się coś stać. Później zostałaby skazana, ale powinna być twardsza podstawa, np. Stracenie syna. Uwielbiam pisać, i trochę już się orientuję co pomaga się wczuć w opowieść. Dopiero zaczynam z opowieściami na większą skalę, ale tak to pisałam dla koleżanek, i uczę się na własnych odczuciach.
OdpowiedzUsuńJak to powiedziałaś w Harry Potter Tag, gdy Harry był zły, ty też, gdy Harry zaznał odrobiny szczęścia, cieszyłaś się razem z nim. Jeśli czytelnik ma takie odczucia, można śmiało powiedzieć, że opowieść jest sukcesem. Mi brakuje momentów do wściekania się na postaci z twojego opowiadania, niby jesteś zły, ale daje mi ogromną przyjemność przeżywanie złych momentów razwm z bohaterami.
Wiem, że już tego nie zmienisz, ale to taka rada na przyszłość. Ucz się na własnych odczuciach czytając książki.
Zapraszam: HopelessLifeOfHope.blogspot.com
Poza tym piszę same negatywy... Nie myśl, że tak po prostu wymyślam ci jakieś błędy, tylko tak łatwo mi się pisze gdy zauważę bląd. Moją formą pozytywnego komentarza jest po prostu czytanie i dobra ocena. Tak w ogóle to skąd jest ten przycisk do oceniania postów, że tak powiem?
OdpowiedzUsuńŚwietnie ci idzie, wpasowałaś świetny wątek nieopisany w epilogu. Poza tym, wszystkie informacje się zgadzają, więc super. Mało jest blogów "co było potem" z HP, albo ja jeszcze nie znalazłam takiego, który da się przeczytać, więc pisz aż do śmierci tej trójki, no od teraz czwórki :P
Polecam mój blog każdemu PotterHead, którego napotkam :)
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńech Skiteer mam dość, pojawiła się Romilda...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia