Zbliżał się koniec kwietnia. Zdawało się, że pogoda za oknem szydzi z Harry'ego. Dlaczego?
Była po prostu piękna. Słońce świeciło, wszędzie robiło się zielono, a on musiał siedzieć w pracy. Cały dzień przesiadywał w Ministerstwie, do domu wracając jedynie po to, by się przespać.
Był w stanie załamania nerwowego. To było normalne, że widywało się go zmęczonego i z ponurą miną. Miał strasznie dużo roboty i nie mógł sobie pozwolić chociażby na chwilę wytchnienia. Po pierwsze- dementorzy dawali o sobie znać. Po drugie- Romilda- zupełnie jakby zapadła się pod ziemię. Po trzecie- Azkaban- wciąż musiał wypełniać jakieś papiery na temat ich zabezpieczeń. Po czwarte- zaklęcia niewybaczalne. Wciąż ktoś ich używał- najczęściej Imperius, rzadziej Cruciatus- czarodzieje używali go tylko, gdy wychodzi ze skóry. Avada Kedavra to są pojedyncze przypadki, ale niestety- zdarzały się. Po piąte- kierowanie aurorami, rekrutowanie nowych... to też zajmowało sporo czasu.
Do tego Skeeter wieszała na nim psy, gdy tylko miała okazję. Ciągle pisała, jakim to on jest złym szefem. A ty razem Harry się z nią zgadzał- też tak myślał. Miał poczucie, że po prostu sobie nie radzi. Momentami chciał zapaść się pod ziemię, po prostu przestać istnieć.
Dochodził do tego strach o najbliższych. Po tym, co stało się u Weasley'ów był w ciągłej panice. Nie chciał, by komukolwiek coś się stało. Wiedział, że Ginny, James, Ron i Hermiona są w największym niebezpieczeństwie- są jego najbliższymi.
Ginny, Ron i Hermiona widzieli co się dzieje. Trudno było z resztą nie zauważyć, że Harry nie jest w najlepszej kondycji. Zdawał się być jakby chory. Cała trójka zastanawiała się, jak można go przywrócić na ziemię. Ron wychodził ze skóry, by pomóc Harry'emu w Ministerstwie, a oprócz tego ciągle zapraszał go do siebie i Hermiony. Niestety, Harry ciągle odmawiał.
Ginny, Ron i Hermiona starali się go gdzieś wyciągnąć, chociażby do Hogsmeade, jednak ten się upierał, że musi pracować. Po części była to prawda, ale było coś jeszcze. Bał się, że po prostu znowu zostaną zaatakowani.
Tak więc, gdy zbliżał się ślub Percy'ego i Audrey, Hermiona, Ron i Ginny odetchnęli. W końcu Harry odpocznie.
Ślub miał być w Norze. Tak więc tego dnia, odświętnie ubrani, Ron, Hermiona, Harry i Ginny z James'em w nosidełku wybrali się do Nory. W ogródku zrobione było coś na wzór ołtarza. Cała czwórka zajęła miejsce w jednym z rzędów krzesełek. Harry rozglądał się niespokojnie, a w kieszeni trzymał dłoń zaciśniętą na różdżce. Zauważył, że ogród jest bardzo ładnie przystrojony... białe wstążki, kokardki, dywan na środku, na uboczu przygrywała zaczarowana harfa... Pasowało to do Percy'ego.
W pierwszym rzędzie siedzieli Molly i Artur. Najwyraźniej Molly uważała, że ślub bez łez, to nie ślub, więc szlochała cicho. Obok nich siedzieli ludzie, których Harry nie znał- stwierdził, że to muszą być rodzice Audrey. Byli to ludzie o miłym obliczu i jasnych włosach.
Harry usłyszał za sobą chichot. Odwrócił się i zobaczył za sobą trzy dziewczyny. Były bardzo wystrojone. Śmiały się z czegoś, a gdy zobaczyły Harry'ego natychmiast ucichły i wlepiły w niego oczy, bez skrupułów przyglądając się jego bliźnie.
Były to chyba przyjaciółki Audrey, bo Harry ich nie znał. Gdy znów zwrócił głowę w stronę ołtarza, usłyszał za sobą jeszcze głośniejsze chichoty i podniecone szepty. Żałował, że w ogóle się odwrócił.
Zaczęła się ceremonia. Była ona bardzo poważna i uroczysta, tak jak przystało na Percy'ego. Wyglądałoby na to, że będzie to bardzo sztywny i wyniosły ślub, gdyby nie George. Gdy Percy i Audrey powiedzieli sobie "tak", George nagle powstał i wypuścił w powietrze kilkanaście fireworków. Układały się w najróżniejsze napisy:
Percy Prefekt się zakochał!
UWAGA, UWAGA! Powiedzieli sobie "tak"!
Nowożeńcy, UWAGA, NOWOŻEŃCY!
i wiele, wiele innych. Otaczały one wielką twarz Percy'ego, z podpisem "PERCY PREFEKT".
Harry nie mógł powstrzymać śmiechu. Rozejrzał się- prawie każdy się śmiał.
Angelina patrzyła z wyrzutem na George'a, ale widać było, ze też ma ochotę parsknąć śmiechem. Molly patrzyła na to osłupiała, ruszając bezgłośnie ustami, a Percy kipiał ze złości. Po chwili jednak, ku zdumieniu Harry'ego, roześmiał się ze razem z innymi, w tym razem z Audrey.
Natomiast James zaczął płakać, więc trzeba było go uspokoić.
Wesele, tak jak zwykle u Weasley'ów, odbywały się w wielkim namiocie postawionym w ogrodzie. Harry nie znosił tańczyć więc ograniczył się do trzech tańców.
Najpierw tańczył z Ginny, ale Bill mu ją odebrał. Podszedł do Hermiony, ale po długim tańcu Ron postanowił odbić swoją żonę. Wrócił do Ginny i po 15 minutach stwierdził, że już starczy, więc usiadł z nią przy stoliku, przy którym siedzieli Ron i Hermiona, ze swoim chrześniakiem- James'em.
Rozmawiali wesoło jakiś czas, gdy Harry usłyszał za sobą znajomy chichot. Obejrzał się i zobaczył, że przy pobliskim stoliku siedzą owe trzy przyjaciółki Audrey. Patrzyły pełnym pożądania wzrokiem na Harry'ego, tak jakby lew patrzył na swoją ofiarę. Harry uśmiechnął się lekko do swoich adoratorek, co one skwitowały donośnym chichotem i maślanym oczami. Gdy Harry odwrócił się do swoich przyjaciół, wciąż czuł na plecach ich podniecony wzrok.
Impreza trwała w najlepsze. Harry został zmuszony jeszcze do kilku tańców, więc gdy wracali do domu, pragnął tylko jednego- snu. James też już grymasił.
Osunął się pod kołdrę, z Ginny u piersi i natychmiast zasnął.
~*~
Harry'ego obudził głośny dźwięk. Natychmiast zerwał się, nerwowym ruchem założył okulary i osłupiał.
Różdżka Ginny leżała na podłodze, a ona sama kuliła się bezradnie pod kołdrą. Czyjaś noga kopnęła różdżkę, a ta wpadła za szafkę. Była to noga... Hermiony!
Hermiona stała przed nim z wyciągniętą różdżką. Celowała prosto w jego pierś.
Wyglądała jakoś dziwnie... tak nieswojo.
Harry nie wierząc własnym oczom osunął się pod kołdrę. Usłyszał głos Hermiony:
-Avada Kedavra!
Zielony strumień światła osunął się o jego włosy. W Harrym walczyły sprzeczne uczucia. Nie chce skrzywdzić Hermiony. Nie potrafi rzucić na niej żadnego zaklęcia! To jego najlepsza przyjaciółka, jest dla niego jak siostra! I do tego jest w ciąży, każde zaklęcie może być dla niej niebezpieczne!
Ale z drugiej strony- stała tu z wyciągniętą różdżką i próbowała go zabić. Ale dlaczego?
I nagle zrozumiał. Była pod zaklęciem Imperius.
Dlatego wyglądała tak nieswojo.
Zastanawiał się gorączkowo, co ma zrobić. Nie może jej skrzywdzić!
Wyślizną się spod kołdry. Hermiona dalej rzucała w jego stronę zaklęcia, a on zgrabnie ich omijał.
Za plecami Hermiony, Ginny dosięgnęła swojej różdżki. Krzyknęła:
-Incarcerous!
I Hermionę oplotły grube liny.
-Ginny!-krzyknął w rozpaczy Harry. Bał się, że liny mogą opleść Hermionę za mocno.- Ona jest pod zaklęciem Imperius!
-Ale przecież musiałam coś zrobić! To tylko liny, nic jej nie będz...
Urwała. Patrzyła osłupiała przez okno. Harry zrobił to samo i natychmiast zamarł.
Dom Rona i Hermiony stał w płomieniach.
Matko jakie to dramatyczne. xD Rozdział tak jak zawsze super. Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńJutro, albo pojutrze. Bardziej skłaniałabym się ku temu drugiemu :)
Usuńo kurcze!!!!!! HERMIONA????!!!! Nie spodziewalabym sie tego :(( kiedy nastepna notka?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, przecież była pod działaniem Imperiusa, ktoś ją do tego zmusił :) Rozdział najprawdopodobniej pojutrze ;)
UsuńO ja! Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej, to jest bardziej dramatyczne niż zwykła książka o Harrym Potterze. :D <3 XD
OdpowiedzUsuńBardzo Was przepraszam, dzisiaj rozdziału nie będzie. Po prostu postawiono mnie przed pewnym wyzwaniem, któremu muszę stawić czoła. Jutro będzie NA PEWNO, może nawet dwa! Bardzo Was jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
OdpowiedzUsuńBedzie dzis nowy rozdzial????
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno i jest ślub Percego, George trochę rozluźnił tą atmosferę, co za dziewczyny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia