sobota, 18 kwietnia 2015

56. Harry triumfuje.


Oboje stali jak wryci patrząc, jak płomienie tańczą na domu Rona i Hermiony. Obudził ich dopiero głos Hermiony. Ktoś najwyraźniej zdjął z niej Imperiusa:
-Harry? Ginny? Co ja tu robię? Rozplączcie mnie!
Harry lekko zdezorientowany machnął różdżką i grube liny przerwały się. Hermiona wstała z obrażoną miną, otrzepując się.
-O co Wam chodzi?- popatrzyła po nich badawczo.- Wyjaśnicie mi coś?
Harry niechętnie podszedł do niej, położył dłoń na plecach i podprowadził pod okno. Oczy Hermiony zwęziły się, a z gardła wydała zduszony krzyk. Harry nie zdejmował ręki z jej pleców jakby bał się, że zaraz upadnie. Hermiona jednak zawołała:
-Musimy coś zrobić!
I popędziła w stronę schodów, a Harry i Ginny za nią. W biegu opowiedzieli jej pokrótce, co się stało.
-I ja... próbowałam Cię... ZABIĆ?!- wydyszała przerażona.
-Tak.
-Przepraszam!
-Daj spokój.-żachnął się Harry.- Byłaś pod działaniem Imperiusa.
Wybiegli na zewnątrz. Zobaczyli Rona z wyciągniętą różdżką, z której tryskała woda. Cała trójka podeszła i robiła to samo, jednak niewiele to dawało, bo dom był zbyt duży.
-Bogu dzięki, jesteś Hermiono...- odetchnął Ron, spoglądając na nich.
-Co się tutaj stało!?- zapytała ze strachem Ginny.
-Nie wiem.- w głosie Rona także wyczuć można było przerażenie.- To chyba... chyba JA.
-Co!?- zapytały równocześnie Ginny i Hermiona, ale Harry zrozumiał.
-Byłeś pod działaniem Imperiusa. Hermiona też, próbowała mnie zabić.
Ron nagle wciągnął ze świstem powietrze i wytrzeszczył na niego oczy, nie zdając sobie sprawy, że skierował różdżkę w swoją stronę, dopóki strumień wody nie trafił go prosto w twarz.
-Ale.. kto?- wyjąkał, ocierając twarz rękawem.
Harry zaczął rozglądać się, a jego mózg pracował gorączkowo. No właśnie. Kto?
I wtedy ją zobaczył. Romilda przyglądała się nim zza drzewa. Gdy zdała sobie sprawę, że Harry ją zauważył, uciekła w gąszcz, ale Harry był już w połowie drogi.
-Harry, gdzie Ty...?- usłyszał głos Hermiony, ale uciszył ja gestem.
Ron, Hermiona i Ginny ruszyli za nim, ale on zawołał:
-Zostańcie tutaj i gaście dom! Ja sobie poradzę!
-Ale z czym..?- dobiegł go głos Ginny, ale on zniknął im już z oczu.
Rozchylał gałęzie, nie zważając na to, że podarł sobie... piżamę. No tak, był w piżamie, na którą narzucił wiosenną kurtkę. Nagle zrobiło mu się strasznie głupio i zimno,
Szybko jednak o tym zapomniał, bo usłyszał ciężki oddech kobiety. Miał tylko nadzieję, że Romilda nie rzuciła jeszcze na siebie zaklęcia kameleona. Zobaczył ją. Stała pod drzewem, dysząc ciężko. Harry zaczaił się i zza drugiego drzewa wystawił różdżkę, krzycząc:
-Expelliarmus!
Cudem udało mu się trafić. Różdżka Romildy wyleciała w powietrze, a on złapał ją z gracją. Piorunowali się spojrzeniami, dopóki Romilda nie zaczęła uciekać.
-Incarcerous!
Nie trafił. Grube liny oplotły drzewo, a Romilda była coraz dalej.
-Nie.-powiedział sam do siebie.- Tym razem nie dam Ci uciec.
Rzucił się w pogoń, wciąż wykrzykując różne zaklęcia. W końcu:
-Drętwota!
I Romilda upadła, odrzucona siłą zaklęcia.
-Incarcerous!
Teraz grube liny oplotły Romildę.
Gdy do niej podszedł zobaczył, że nie jest wcale przerażona. Wręcz przeciwnie. W jej oczach malowała się mściwa satysfakcja.
-Dlaczego?- zapytał Harry, patrząc na nią z pogardą.-Dlaczego chciałaś mnie zabić?
-Za to, że nie chcesz być mój. Co mi z tego, że zabiję tą Twoją plugawą żonkę? Zrozumiałam, że i wtedy byś mnie nie pokochał...
-I masz rację!
-... więc postanowiłam, że Cię zabiję. Za to, ile bólu mi sprawiłeś.
-Dlaczego Ron i Hermiona!? Nie lepiej było po prostu zabić mnie osobiście?!
-Och, wiedziałam, że są dla Ciebie ważni.- powiedziała zdawkowym tonem.- Dlatego postanowiłam ich wykorzystać. Żeby jeszcze bardziej Cię pogrążyć.
Krew uderzyła Harry'emu do głowy. Oczami wyobraźni zobaczył przerażoną Hermionę, gdy zobaczyła swój palący się dom i zszokowanego Rona, który próbował go ugasić cienkim strumieniem wody.
Zrozumiał, że to wszystko jego wina. Przez tyle lat, od kiedy tylko się poznali, ciągle sprawia im jakieś problemy. A oni tyle dla niego zrobili...
Spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na Romildę, która... uśmiechała się drwiąco i z satysfakcją. Ta kropla przelała czarę.
-CRUCIO!- krzyknął, a bezwładne ciało Romildy, aż podskoczyło. Zaczęła wyć z bólu, a on po chwili szybko cofnął zaklęcie, zdając sobie sprawę, co właśnie robi.
Nienawidził Romildy całym sercem za to, co zrobiła mu, Ginny, Ronowi i Hermionie, więc nie potrafił się opanować. Mimo to, czuł się teraz jakoś dziwnie, jakby popełnił wielkie przestępstwo.
Zawsze gardził tym zaklęciem i tak jest dalej. Musi po prostu nad sobą panować.
Romilda zaśmiała się drwiąco, po czym powiedziała:
-Nigdy nie byłeś w tym dobry, prawda?
Harry bez słowa złapał jej splątane ciało i deportował się.
Znalazł się przed gmachem Ministerstwa. Machnął różdżką i ciało Romildy uniosło się. Harry prowadził je przed sobą za pomocą magii.
Gdy tylko znalazł się w środku każdy, kto go omijał wytrzeszczał na niego oczy.Na szczęście była późna pora, więc było ich niewielu. Harry nie zważając na nich brnął przed siebie, prostu do gabinetu Ministra Magii. Modlił się w duchu, by tam był. Im bliżej był, tym bardziej w to wątpił. Jednak gdy zapukał w drzwi, usłyszał głęboki głos Kingsley'a:
-Proszę wejść.
Kingsley, który do tej pory spokojnie przeglądał swoje papiery, teraz patrzył na niego z zaskoczeniem.
-Harry..? Co...?
Harry bezceremonialne opuścił różdżkę, a Romilda upadła na sofę. Nabrał powietrza i zaczął wszystko po kolei tłumaczyć- zaczynając od podejrzanego podglądacza, kończąc na tym, jak znalazł się w jego gabinecie.
Kingsley milczał, aż w końcu powiedział:
-Myślę, że dobrze się spisałeś, Harry. Zaraz wyślę Pannę Vane do Azkabanu, gdzie będzie czekała na rozprawę. Wyślę też Brygadę Uderzeniową żeby pomogła ugasić Wam ten pożar. Myślę, że Pani Vane będzie zmuszona zapłacić odszkodowanie Ronowi i Hermionie. Na pewno pokryje się ono z kosztami wyremontowania domu.
Romilda wydała z siebie niezrozumiały dźwięk. Harry poczuł, że kamień spadł mu z serca.
Już podchodził do drzwi, gdy Kingsley znów się odezwał:
-Harry, radzę Ci się przebrać. Budzisz duże zainteresowanie.
Harry przypomniał sobie, że jest w piżamie przesiąkniętej gdzieniegdzie krwią, bo gdy przedzierał się przez krzaki okaleczył sobie lekko nogi. Jego cienka kurtka także była porozrywana. Zarumienił się lekko i wyszedł.

Gdy znalazł się w Dolinie Godryka zobaczył, że Ron, Hermiona i Ginny dalej gaszą dom. Teraz pomagali im Emma i Bruno. Patrzyli na niego z niepokojem, ale on promieniał radością.
Po chwili zjawiła się Brygada Uderzeniowa i po jakimś czasie dom przestał się palić. Nie był jednak zdatny do użytkowania. Harry czując dominujące wyrzuty sumienia zaproponował im, by na czas remontu zamieszkali z nim i Ginny.
Na początku mówili, że pójdą do Nory, ale Harry nie chciał się na to zgodzić. Za wszelką cenę chciał im to wynagrodzić.
Więc zgodzili się.


11 komentarzy:

  1. Super rozdzial :))) dobrze, ze harry zlapal Romilde, byla denerwujaca :))) i fajnie, ze Roni Hermiona zamieszkaja u Potterow :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. a kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny :) W końcu Romilda została złapana i osądzona. Teraz znając życie i szczęście Harry'ego spadnie na niego i innych nowe nieszczęście;). Pisz szybciutko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, powoli wyczerpuje się moja lista nieszczęść ;)

      Usuń
    2. No to chyba dobrze, choć nie wierzę że może się wyczerpać lista nieszczęść Harry'ego. Zawsze znajdzie się jakiś wróg:D

      Usuń
  4. bedzie dzis nowy rozdzial????

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    dobrze, że w końcu złapał Romildę, tak jak zawsze wzbudza sensację...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam wolałabym żeby Romilda strzeliła Crucio czy coś... Powinna bardziej ich dręczyć wtedy jej złapanie byłoby jeszcze bardziej satysfakcjonujace...

    OdpowiedzUsuń