Hugo poczuł rozdzierający ból w kolanach, gdy upadł na
zimny beton. Podparł się rękoma, przez co zdarł sobie skórę. Przez chwilę w
szoku wpatrywał się w szarą posadzkę. Gdy doszedł do siebie, podniósł głowę i
rozejrzał się dookoła. Znajdował się w wąskiej uliczce pomiędzy dwoma
budynkami, która wychodziła na pustą ulicę oświetloną jedną latarnią. W
półmroku chłopiec nie był w stanie dostrzec zbyt wiele.
Owiał go zimny wiatr, coś zachlupotało pod bolącymi
dłońmi- zdał sobie sprawę, że to deszcz zalewa go z góry potężną falą. Chłopiec
usiadł bezradnie na zimnym betonie. Gdzie się znajdował? Ostatnio, gdy wywinął
taki numer, mugolska policja zawiozła go na swoją komendę. Gdyby nie pomoc
pewnego dobrego charłaka, prawdopodobnie skończyłby jako pierwszy 9-latek za
kratami.
No dobra, może nie.
Cała ta sytuacja tak go przytłoczyła, że poczuł łzy za
powiekami. Wstydził się tego, jednak nie potrafił powstrzymać płaczu. Byłby
rozkleił się na dobre, gdyby nie dobiegający go z tyłu głos:
-Hugo, wszystko okej?
Natychmiast otarł twarz i odwrócił się w stronę
kuzyna.
-Fred! Gdzie my jesteśmy?
Fred był starszy tylko o rok, a zdawał się być dziesięć razy
dojrzalszy. Był wysoki, jak na 10-latka. Zarówno on, jak i jego siostra
odziedziczyli cechy po matce- ciemne włosy i oczy. W niczym nie przypominał
swojego ojca, jeśli chodzi o wygląd. Nikt zapewne by nie powiedział, że chłopcy
są w jakiś sposób spokrewnieni. Nawet kolor skóry mieli inny- Fred był mulatem,
po białoskórym ojcu i ciemnoskórej matce. Kiedyś Hugo nazwał go mieszańcem. Nie
skończyło się to dobrze.
Ale oprócz tego, chłopcy dogadywali się całkiem nieźle. No
dobra, rywalizowali ze sobą, ale to już leżało w ich męskiej naturze, czyż nie?
Chłopiec zmarszczył czoło.
-A skąd mam wiedzieć? Możemy być gdziekolwiek. Na
przykład w Rosji.
Hugo stłumił krzyk.
-Rosji?
-Dałem tylko przykład. Równie dobrze możemy być dwie
ulice od naszego domu. Myśl pozytywnie.
Fred uśmiechnął się promieniście. Hugo nabrał nagłej
ochoty ztarcia mu tego uśmiechu z twarzy.
Jak mógł być tak spokojnym? Wszystko przez tą głupią
tabletkę. Gdyby nie to…
-Słuchaj, proponuję, żebyśmy się przeszli. Może znajdziemy
coś, co nam pomoże.- powiedział dziarsko Fred.
Z braku wyboru Hugo podążył za swoim kuzynem.
Gdy tylko wyszli pod latarnię, Fred zawołał radosnym
tonem:
-Znam tę ulicę! Bywałem tutaj przejazdem. To całkiem
niedaleko, tylko musimy kogoś poprosić o pomoc. Jesteśmy w Londynie, bracie.
Hugo dygotał. Strugi deszczu zalewały mu twarz.
Listopadowy wiatr dął ze wszystkich stron, a on miał na sobie tylko koszulkę na
krótki rękaw i dresy. No, nie można zapomnieć o jego kapciach-hipogryfach. Fred
znajdował się w nieco lepszej sytuacji. Miał na sobie bluzę na długi rękaw i
dżinsy. Natomiast jego stopy nie były uzbrojone w kapcie, więc skarpetki
przesiąkły mu do suchej nitki.
-Obyś miał rację. Gdybym wiedział, że wybieram się na
przechadzkę, ubrałbym się nieco inaczej.
-Daj spokój, ruch to zdrowie. Zaraz się rozgrzejesz,
biegniemy!
Głupi optymista.
Woda chlupotała im pod stopami, gdy biegli. Drżeli od stóp
do głów. Hugo czuł, jak jego szczęka drga nieopanowanie.
Była około godziny 22. Jak na złość, znaleźli się w dosyć
odludnym miejscu.
Ale to Londyn. Tutaj godzina nie ma znaczenia.
Podeszli do kobiety w średnim wieku. Fred zawołał
irytująco dziarskim tonem:
-Przepraszam! Czy mogłaby nam pani pomóc? Chyba zgubiliśmy…
Kobieta zmarszczyła czoło, więc chłopiec urwał. Po chwili
niezręcznej ciszy, w końcu się odezwała:
-Τι? Δεν καταλαβαίνω.
Fred zamrugał kilka razy i spojrzał na Hugo. Młodszy z
chłopców zawołał ze złością:
-W Londynie, tak!? Znasz tę ulicę!?
-W-wydawało mi się, że… Ekhm…- spojrzał na kobietę i
wymamrotał:- Przepraszam.
Po czym ze spuszczonym wzrokiem ruszył przed siebie. Hugo
pobiegł za nim, słysząc za sobą:
-Αγγλικά, φυσικά.
Παντού είναι γεμάτη από αυτά. Δεν δίνουν έναν άνθρωπο της ειρήνης.
Czy inny bełkot.
Hugo dogonił Freda i złapał go za ramię.
-Czekaj!
-Jesteśmy bez szans, bez szans…
-Jak miło, że to zauważyłeś.
Starszy z chłopców spojrzał na młodego mężczyznę,
nadchodzącego z naprzeciwka.
-Może to nasza ostatnia szansa.
Gdy podeszli bliżej, Fred znowu spróbował, tym razem mniej
entuzjastycznie:
-Przepraszam, czy zna pan angielski?
Mężczyzna zmarszczył czoło, po czym odezwał się z nieco
dziwnym akcentem.
-Tak, trochę. Czy coś się stało?
-Ekhm…- Fred nagle się zawahał.- Tak. Czy może mi pan
powiedzieć, w jakim kraju się znajdujemy?
Oj, to zabrzmiało źle. Mężczyzna wyglądał na
zdezorientowanego. Zmierzył ich wzrokiem od stóp do głów, wytrzeszczając oczy
na ich ubiór.
-Słucham? Nie rozumiem.
Fred zająknął się.
-Gdzie… gdzie my jesteśmy?
-Elláda, czyli Grecja. Konkretnie Ateny.- odparł powoli mężczyzna.- A dlaczego?
-My się trochę… zagubiliśmy. Dziękujemy.
Po czym wystrzelili przed siebie, zostawiając
zadziwionego mężczyznę w tyle.
-Μικρό διάβολοι.
Hugo spojrzał na elektryczny zegar, wiszący nad jedną z
witryn. Opływał wodą. Czerwone liczby wskazywały 00:00.
Grecja?
~*~
James potarł ramiona. Mimo, że miał na sobie ciepłą
kurtkę, wciąż marzł.
-Szybciej, Perides. Błagam.
Tego dnia hipogryf- szaleniec zarządził spotkanie. James
nie wiedział, o co chodzi- tak samo z resztą, jak Mike i Aria- jednak już
żałował tego, że tutaj przyszedł. Rany, co za mróz. Czy ten hipogryf zawsze
musi się spóźniać?
-O, oto jest!- zawołał niezbyt wesoło Mike. Z góry z
gracją spłynął hipogryf, z zadowoleniem lądując na zziębniętej trawie.
-Witajcie, nędznicy. Niezła pogoda, co?
Z ust Arii unosiła się para.
-Niezła? Nie czuję palców.
Hipogryf zarżał.
-Oj, lepiej nie narzekaj, młoda damo. Ja nie czuję
kopytek.-zastukał kilka razy swoimi tylnimi nogami w ziemię.- Z resztą,
spotykamy się tu z twojej winy.
Twarz dziewczyny stężała.
-Z mojej?
-Tak, tak.- parsknął zwierz.- Chyba cię o coś prosiłem. A
ty co? Łajno. Więc nie będę już więcej miłym hipogryfkiem.
Jakbyś
kiedykolwiek był.- pomyślał z goryczą James.
Aria gwałtownie wstała.
-Perides, nie…
-LALAALALA, LIMIT SIĘ SKOŃCZYŁ!- hipogryf obrócił się dwa
razy wokół własnej osi, po czym zerknął z ukosa na dziewczynę.- A teraz się
zamknij, bo już więcej nie ujrzysz mamusi.
Aria wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, jednak po
chwili usiadła z pokorą. To było bardzo nietypowe. Działo się coś złego.
I wtedy hipogryf zaczął opowiadać- używając, swoją drogą,
wiele niecenzuralnych słów- o tym, że Aria już od wakacji kontaktuje się z
jakimś dziwnym duchem, rzekomo 12-latka, który zawisł między niebem, a ziemią i
potrzebuje kogoś, kto może go przywrócić do żywych. Charlesem. Perides mówił, że to wszystko może
być jednym wielkim wałkiem, a James zgadzał się z nim w zupełności. To brzmiało
zupełnie niewiarygodnie i dziwnie. Na pewno w grę wchodziła czarna magia. A do
tego, opowiedział jeszcze o samotnej wyprawie Arii do Zakazanego Lasu po jad
akromantuli, gdzie prawie została zaduszona na śmierć w kokonie wielkiego
pająka.
Po tym wszystkim, zapanowała gromka cisza. Chłopcy
wpatrywali się z niedowierzaniem w swoją przyjaciółkę.
-Tej nocy, gdy zniknęłaś…- zaczął powoli James.- Wtedy u
mnie w domu… To wtedy go spotkałaś po raz pierwszy?
Aria w końcu uniosła zbolały wzrok. W jej oczach malowała
się głęboka rozpacz.
-Tak.- powiedziała cichutko.
-Ty… przez cały ten… CAŁY czas…
-Tak.- powtórzyła.
James nie mógł uwierzyć. Wymienił smutne spojrzenia z
Mikem. Myślał, że sobie ufają. To był cios poniżej pasa. Był niezwykle zawiedziony.
I wściekły. Smutny. Coś ściskało go za serce. Czuł suchość w gardle i ból w
głowie.
Ni stąd, ni zowąd wypalił:
-Zwariowałaś? Mogłaś zginąć!
I mimo tych wszystkich uczuć martwił się o nią. Myśl, że
ten pająk mógłby ją zabić… Nie, nie potrafił tego dopuścić do siebie.
Nie wiedział, co właściwie czuje. Troskę czy żal? Smutek
czy wściekłość?
Nie był w stanie już nic więcej powiedzieć.
Mike spojrzał na Arię z wyrzutem.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? Przecież mogliśmy ci
pomóc!
-No… tak, ale on mi zakazał…
-Zakazał ci.- powtórzył z niedowierzaniem Mike.- Zakazał.
JAK mogłaś mu zaufać?
-On jest dobrym człowiekiem! Potrzebuje drugiej szansy!-
dziewczyna podniosła głos. Pojawiła się dawana stanowczość.- I będę to
kontynuować, czy wam się to podoba, czy nie.
Perides parsknął. Do tej pory przyglądał się kłótni, jakby
była ciekawym przedstawieniem.
-Co to, to nie, koleżanko. Prędzej zmienię się w kupę
łajna, niż to się stanie.
Aria zacisnęła usta.
-Idiota!- wyrzuciła, podnosząc się do góry.- Nie obchodzą
mnie twoje zakazy. Nie prosiłam cię o pomoc.
Perides na chwilę zamarł.
-ŻE CO!? TO JA RATUJĘ TWÓJ UPOŚLEDZONY TYŁEK, A TY… CZEKAJ
NO TYLKO!
Ruszył w jej stronę galopem. Nim cokolwiek zdążył zrobić, James zawołał:
Ruszył w jej stronę galopem. Nim cokolwiek zdążył zrobić, James zawołał:
-CHWILA!- wszyscy spojrzeli na niego.- Ja… też coś
ukrywam. W wakacje, jeszcze zanim wy do mnie przyjechaliście… Grałem w
chowanego w lesie. Wydawało mi się, że widziałem Kishana. Ale nie chciałem was
martwić. Z resztą, od tamtej pory minęło już dużo czasu, a go nie ma, było
wtedy ciemno, więc może mi się tylko wydawało…*- język mu się plątał.
I znowu cisza. Perides wydał z siebie skrzek, który
brzmiał trochę jak:
-No nieźle.
Mike spoglądał na niego z niedowierzaniem.
-Jak mogłeś coś takiego zataić? Przecież to tyczy się
całej naszej trójki…
-Czwórki!- wtrącił hipogryf.
-…i jeżeli to naprawdę był on, to wszyscy mamy kłopoty.
Jak możesz być tak samolubny?
-Ja…- James nie wiedział, co powiedzieć. To nie miało być
tak. Wszystko poszło źle.
Mike przełknął gorycz.
-Czyli tylko ja pozostałem tym uczciwym, co?- spojrzał po
przyjaciołach. Milczeli.- I jednocześnie tym najgłupszym. Myślałem, że się
przyjaźnimy.
Po powrocie do szkoły każdy rozszedł się w swoją stronę.
_________________________
*Nawiązanie do: 111."Blask ogniska."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay
Super
OdpowiedzUsuńHw
Świetny rozdział. Masz talent. Nie zmarnuj go. :)
OdpowiedzUsuń-Beznickowa
Nie wiem czemu, ale po tym rozdziale zachciało mi się płakać... dziwna jakaś jestem! Rozdział cudowny jak zwykle! Miło się czyta. Dodatkowo teraz zauważyłam,że piszesz dłuższe rozdziały!������Kundzia
OdpowiedzUsuńWho are u? Kim jesteś i skąd przybyłaś?!
UsuńSerio, to dziwne, że jacyś randomowi ludzie pojawiają się z dnia na dzień i piszą, jakby pisali od zawsze XD
~ poczekajcie do świąt XD
Popieram, Crayzol.
UsuńHW
Gdzie są nasi wszyscy starzy druhowie??? Nie obraźcie się za starzy, nie chodzi mi o wiek. Ale naprawdę. Ludzie, gdzie jesteście? Jeszcze we wrześniu, czy w wakacje było pod jednym rozdziałem najmniej 20 - 30 komentarzy, a teraz co? 10? Co to ma w ogóle znaczyć powiedzcie mi. Bo ja nie mam na to głowy. Ja piszę krótsze komentarze, bo po prostu nie wiem co pisać, ale nadal komntuję. Życzę wszystkim starym druhom, aby wrócili do komentowania i przy okazji pozdrawiam wszystkich serdecznie;-)
UsuńHW
Ja jestem *^* xD
UsuńDrogi MisterCreyzolku!
UsuńCzytam tego bloga od roku dwóch. Komentowałam wcześniej, ale jako anonim i nie podpisywałam się. Czatuje na każdy nowy rozdział cały dzień. Nie jestem osobą rozpoznawalną i tak jeszcze przez długi czas będzie. Jednak przeczytałam CAŁY blog pięć razy.Może nie każdy skomentowałam, ale każdy rozdział, jak i blog są dla ważne!Więc proszę nie mówić, że pojawiłam się z dnia na dzień. ( Napisałam to tylko dlatego , że osobiście poczułam się urażona twoim komentarzem)
Pozdrawiam Serdecznie Kundzia:)
Grecja ciekawie...ciekawie... Nie am żywego pojęcia jak się z tamtąd wydostaną. I to jak Perides ulim powiedział. Rowling powinna się uczyć od ciebie pisania ósmy części harry'ego Pottera
OdpowiedzUsuńHej, nie była taka tragiczna. Tylko trochę nie w smak oryginalnej częsci... Bardziej już przypominało Powrót do przeszłości albo Flasha czy coś
UsuńI znowu piszę, że świetnie!! (Swoją drogą, trzeba coś z tym zrobić...) Ciekawe, jak chłopcy wydostaną się z tej Grecji.
OdpowiedzUsuńJestem trochę zawiedziona... Pomimo próśb, nie dodałaś rozdziału o Harrym i Ginny! Ale rozumiem, chciałaś poprowadzić wątek z Fredem i Hugo. I tak Cię kocham!!
Και να μην έχει γίνει κανένα πρόβλημα είναι πως δεν το βλέπω για την καθυστέρηση αλλά. (to coś znaczy, ale jeszcze nie wiem co...)
Życzę natchnienia
~ Hermi
Lily Luno, Where r u ???
OdpowiedzUsuńO mnie chodzi? Jestem;-; Nie mam weeenyyyyT-T Sifienta idom i ja siem ciesze xD Rozdział super... Nwm dlaczego, ale zawsze czułam do ciepłych krajów wstręt... Śnieg jest mojm kraszem<3 +Kundzia Ja jakos w zimę często ryczę xD Ciągle słucham smutnej muzyki xDD Łączmy się w bólu ?(lubię płakać? nie, nie mam depresji:D) Pozdrawiam,
UsuńLunia (nie Lily!!!!!!!!!)
PS:You've got the words to change a nation
But you're biting your tongue
You've spent a life time stuck in silence
Afraid you'll say something wrong
If no one ever hears it,
How we gonna learn your song?
So come on, come on
Come on, come on<3 (moja ulpiona pjosenka xD)
"Did you eve
Usuń[Verse 1]
Do you ever wish that you weren't a prisoner?
Do you feel like you're done?
All the dreams you had are hard to remember
Well, you're not the only one
[Pre-Chorus]
Well it's over, it's over, it's over
I won't be pushed around
Move over, move over, move over
Get back or just get out
Set this plane up in flames
It's over, it's over, it's over
It's time to burn it down
[Chorus]
This one goes to the castaways
Who break their backs slaving every day
All these things I can do without
Gotta burn it down, burn it down
Burn it down, burn it down
Burn it down, burn it down
Burn it down, burn it down
Jeden z moich ulubionych ;-)
UsuńOgólnie Skillet, więc nie umiem wybrać ;->
_______________________________________
OdpowiedzUsuńI WINDOWS VIRUS ERR I
_______________________________________
------
- i -
------ Uwaga! System Windows wykrył szkodliwe oprogramowanie na twoim urządzeniu. Jeśli chcesz usunąć virusa z twojego urządzenia, wejdź na stronę " harry-potter-dalsze-losy-opowiadania.blogspot.com".
WIĘCEJ INFORMACJI
VVV
Nazwa pliku: BrakWeny.exe
Data: 05.12.2016
Wydawca: Nieznany
__________________________________________
Ten moment, kiedy musisz skorzystać z tłumacza Google XD A rozdział świetny jak zawsze
OdpowiedzUsuń??? Tylko że czasem wujek google się pomyli xD i wyświetli ci trudniejszą wersję słowa które próbujesz znaleźć. Proponuję zainwestować w słownik:)
UsuńWitojcie przyjaciele! Dni ciężkie,
OdpowiedzUsuńŻe ja pierdziele,
Jakoś mało ludzie piszą,
Już ogień taki nie tryska,
Wieje trochę nudą, ciszą.
Gdzie jesteście ludziska?!
Wiem, wiem trochę hipokryzja,
Ale sorry- pracy dużo,
Poeta nazwałby to wysiłku burzą,
Ale ja nim nie jestem-
Pisze tylko dziwnym tekstem
Są tu tylko wersy, zwrotki, rymy
Niczego nie odzwierciedlające,
Niczym gwiazdy gasnące,
Są niby a jakoby nie było,
"Świecą" na niebie, ale to już nie to,
Wiodą swoje prymy,
A nie istnieją od dawna- antyczne ruiny.
Cóż to ja prawię?? Cóż ja tu myślę?
Myślę, że rozbawie? Nie mam szans, nie mieszkam w Wiśle*.
Ale co tam, napiszę coś wreszcie,
Przez najwyżej nie zdam jutro na teście,
Widzicie, co ze mną robicie?!
Piszę głupoty, zamiast wziąć się do roboty. I co z tego wyniknie? A tam, może styknie.
Przepraszam za nieobecność,
Za moją bezczelność,
Przyznam szczerze- nie chciało mi się,
Taka moja niecność,
Taaaa... To było słabe.
Słabe rymy, słabe władze.
Oh nie! Nie obrażam PiS- u
(nie, ja? Tych urwisów?),
Bardzo dobrze, tak, dobrze rządzą nami
Nawet jeśli się nie zgadzamy,
Oj, mieszam się w politykę,
Wpadłem w jej wnykę,
Hej! Czy ktoś mnie uwolni?
Hej! Nie można już chyba wolniej...
Tak, nie powinienem się tu wypowiadać,
Najpierw powinienem sam to zbadać,
Ale, kurde, czasu nie mam
(żartuje- nie chce tego sam)
I co się tu dzieje?
Czemu jak ja proszę, to nie ma?
Ech, mała trema.
Chodzi mi tu o grupę na Facebooku,
Jak ja chciałem- nie ma,
Jak ktoś inny- przychodzi z trzema!
I gdzie tu sprawiedliwość?
Zbytnia tutaj ckliwość.
Sama to chciwość, zazdrość, obłuda!
Czy coś mi się tu uda?
Spokojnie! Nikogo nie obrażam.
Po prostu przedłużyć chciałem-
A tylko do siebie zrażam(?)**
Żegnojcie, przyjociele!
Uciekam już, nie mogę zbyt wiele,
Muszę już lecieć,
Pa, część i czołem,
Piszę to z wielkim mozołem...
* ADAM MAŁYSZ!!!!!! Wiem, trochę nie do tematu, ale to bohater narodowy XD
** zrazić- jak to się odmienia?! Zrarzać? Nie. Zrażać? Już bardziej...
Crayzol, w końcu napisałeś wierszyk! Jak ja na to długo czekałam. Yay!
UsuńWow...fabuła książki lekko mi się miesza (Przeklęte dziecko dotarło!). A ja już myślałam że będą w Rosji...trudno może następnym razem...^^. #CzarnaPani
'----------------------'
UsuńAwww... Grecja! Ateny! Czyżby wybór tego kraju nie był przypadkowy? Jak tam idzie czytanie książek wujka Ricka?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno no w Grecji wylądowali nieźle... mam nadzieję że ta przyjaź się nie rozleci...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia