sobota, 16 kwietnia 2016

111. Blask ogniska

Ten rozdział dedykuję Hamster Lover, która ostatnio bardzo zawzięcie czytała mój blog. Dziękuję!
Wiem, że dzisiaj rozdział pojawił się późno. Ale za to jest dłuższy! ♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dym z ogniska unosił się wysoko w powietrze. Ciocia Hermiona zaczarowała go tak, że nie leciał im w oczy. W zasadzie, to ona potrafiła zrobić wszystko ze wszystkim. Nie było możliwe, by nie znała jakiegoś zaklęcia. Ona po prostu zawsze wiedziała, co zrobić i już.
James wpatrywał się w płomienie tańczące mu przed oczami. Skry leciały na wszystkie strony, znikając na wietrze.
Było ciemno. Jedynie pomarańczowy blask ogniska pozwolił dojrzeć chłopcu twarze jego bliskich. Tata, mama, ciocia, wujek, Al, Lily, Rose, Hugo, Teddy i Victorie. Ci ostatni siedzieli ściśnięci blisko siebie, co chwila spoglądając na siebie ukradkiem.
Gdyby Aria tu była, na pewno powiedziałaby, że to urocze. Ale wcale takie nie jest.- pomyślał James.
No właśnie, gdyby tu była. Ale jej nie było. I Mike’a też.
Minęły dopiero dwa tygodnie, a chłopiec już czuł przemożną potrzebę, by z nimi porozmawiać, usłyszeć ich głosy. Zobaczyć ich twarze. Listy nie były tym samym.
Jasne, James cieszył się, że ma przy sobie swoją rodzinę- jednak z Alem nie mógł porozmawiać o tym, o czym rozmawiał Mikem. A Lily nie była Arią. Kochał swoje rodzeństwo i tęsknił za nimi, gdy ich nie widział. Ale przez ten czas tak przyzwyczaił się do obecności swoich przyjaciół, że teraz, gdy ich nie było, okropnie odczuwał tą ziejącą pustkę, którą oni zawsze zapełniali.
Pogrążony w swoich myślach, nawet nie zauważył, że blask ogniska powoli dogasał. Teraz już nie widział twarzy pozostałych. Jego ojciec jednym machnięciem różdżki ponownie go wzniecił, płomienie wystrzeliły wysoko w powietrze, a iskry posypały się na wszystkie strony. Konary zatrzeszczały wesoło.
Taki sam dźwięk wydawał kominek w Wieży Gryffindoru.
James złapał się za brzuch, próbując powstrzymać tęsknotę.
Lily, które przez ostatnie 15 minut kręciła się niespokojnie, przerzuciła swoje długie, rude włosy przez ramię i powiedziała głośno:
-Nudzę się. Tato, mamo, możemy pójść się pobawić?- dziewczynka wskazała na siebie, resztę rodzeństwa i kuzynostwo.
Harry, który jeszcze przed chwilą naśmiewał się z czegoś, co powiedział Ron, raptownie spoważniał.
-Nie.-odpowiedział natychmiast, prostując się.- Jest ciemno. Jeszcze się zgubicie lub stanie się coś innego. To niebezpieczne.
Ciocia Hermiona gwałtownie skinęła głową, zupełnie zgadzając się ze swoim przyjacielem.
-Pójdziemy z nimi, wujku.- zaoferował Teddy, wskazując na siebie i Victorie.- Będziemy mieli na nich oko.
Lily, która siedziała niedaleko Teddy’ego, przybiła z nim piątkę, piszcząc radośnie.
Harry jednak wciąż się wahał.
-Och, daj spokój, Harry.- żachnęła się Ginny.-Przecież możemy im zaufać.
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę i wzrok natychmiast mu zmiękł. James pomyślał, że to Aria także uznałaby za urocze. Odepchnął od siebie tę myśl.
-Niech wam będzie.- Harry z rozbawieniem przewrócił oczami. Lily się poderwała z miejsca, w jej ślady poszła cała reszta. Na ich twarzach malowały się szerokie uśmiechy.
Dziewczynka podbiegła do Jamesa.
-Chodź, James. Będzie super.
Chłopiec nie miał najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca, bo wiedział, że wcale nie będzie tak super, jak zapewniała jego siostra. Nie wiedział kiedy, ale w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że wszystkie te gierki już go po prostu nie bawią. Stały się monotonne i takie… dziecinne.
Nie potrafił jednak odmówić swojej siostrze, zwłaszcza, że w jej oczach dojrzał ten radosny błysk. Wstał, ruszył w stronę ciemności i natychmiast w swe szpony zagarnęło go zimno. Ciepły uścisk ogniska słabł z każdym krokiem, tak samo jak głos cioci Hermiony, która wołała:
-Nie oddalajcie się zbytnio! I poruszajcie się zgraną grupką, nie rozdzielajcie się! I… krzyczcie w razie potrzeby! I… Och, Ronald, to wcale nie jest śmieszne! Harry!
Ruszyli w stronę lasku. Teraz, w ciemności wszystko wydawało się być jakby jeszcze mroczniejsze- drzewa pięły się wysoko w górę, a ich gałęzie wyglądały jak długie, chude ręce z palcami, które próbowały ich schwytać. James zastanawiał się, czy nie jest po prostu przewrażliwiony po tym, co działo się ostatnio.
Zatrzymali się na skraju lasu. Teddy zapytał:
-No, więc w co macie ochotę się pobawić?
-W chowanego!- zawołał radośnie Hugo, uśmiechając się szeroko.
Jego siostra zmierzyła go ciętym wzrokiem.
-Taak, oczywiście. A nie pamiętasz już, jak ostatnio skończyła się zabawa w chowanego?
James nie znał całej historii dokładnie, ale z tego, co słyszał, to Hugo podczas zabawy w chowanego użył proszku Fiuu, w rezultacie udając się do domu jakiejś mugolki.
Chłopiec spochmurniał.
-Jesteś okropna, Rosie.- wymamrotał obrażony.
Rose już otwierała usta, by mu odpowiedzieć, ale wtedy do rozmowy wtrącił się Teddy.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jeszcze się pogubimy.
-Och, po prostu nie oddalajmy się za bardzo!- zawołała Lily, stając u boku Hugo.-Nie wchodźmy głęboko w las, tylko na jego obrzeża.
Teddy spojrzał pytająco na Victorie, która z rozbawieniem przewróciła oczami.
-Niech wam będzie. Ale pamiętajcie, nie oddalajcie się zbytnio. Gdyby coś się stało, krzyczcie „Hardodziob!”. Wtedy wszyscy wychodzimy z ukryć. I pamiętajcie. Nie oddalajcie się poza zasięg naszego wzroku.- wskazała na siebie i Teddy’ego.- Jasne?
Wszyscy skinęli głowami.
-Super. A ty…- z uśmiechem wskazała palcem na Hugo.-… trzymaj się z dala od proszku Fiuu.
Chłopiec zaczerwienił się i przytaknął.
-Okej, zaczynam.- odwróciła się do tyłu.- Raz, dwa…
Wszyscy rozbiegli się na inne strony. I wtedy James pomyślał, że złamali pierwszy z zakazów cioci Hermiony- żeby się nie rozdzielać.
Kątem oka zauważył, że Teddy i Lily biegną do lasu. Niepewnie ruszył za nimi. Biegł, za żadne skarby nie chcąc się zatrzymać. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że właśnie złamał drugi zakaz- by się nie oddalać. Już miał zawrócić, gdy gwałtownie upadł i przetoczył się w dół. Poczuł, że tylko trochę się poobijał, ale poza tym nic mu się nie stało. Rozejrzał się wokół i po chwili jego oczy przystosowały się do ciemności- wpadł do rowu.
W sumie, to całkiem niezła kryjówka.- pomyślał. Mimo to żywił małą nadzieję, że jednak ktoś go odnajdzie. Bo przecież nie mógł pobiec aż tak daleko, prawda?
Minęło 10 minut, a potem jeszcze kolejne pięć. Ani jednej żywej duszy wokoło. Pomyślał, że może jednak zawróci- robiło się coraz zimniej, a ciemność stawa się jeszcze bardziej przytłaczająca. Co mogło się w niej czaić?
Z trudem wygramolił się z rowu i rozejrzał wokół. Wtedy zdał sobie sprawę, że kompletnie stracił orientację. Odruchowo pomacał się po kieszeni spodni- różdżkę zostawił w domu, by go nie kusiła. A nawet jeśli by ją miał, to i tak nic by z nią nie zrobił- po pierwsze nie mógł, a po drugie, nagle wszystkie zaklęcia wyparowały mu z głowy.
Zrobił kilka kroków do przodu. Zaczynał je liczyć, gdy nagle obok siebie usłyszał jakiś ruch. Stanął jak wryty i spojrzał w tamtą stronę. Jednak w ciemności nic nie dojrzał.
-Victorie?- wykrztusił.- Teddy?
Nikt nie odpowiedział.
I wtedy to zobaczył- błysk czerwonych ślepi spoglądających na niego zza drzew. Wszędzie by je poznał. Oczy Kishana.
Nie mógł się ruszyć. Miał wrażenie, że ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie. Ogromne, niezwykłe przerażenie złapało go za gardło. Jak długo go obserwował?
W głowie szalał mu zamęt, a jego żołądek zwinął się w kulkę. Oczy zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. On natomiast zdał sobie sprawę, że wreszcie odzyskał umiejętność poruszania się. Sprintem przedzierał się przez gałęzie, teraz już nie dbając o to, gdzie biegnie, ani o to, że gałęzie kaleczą mu nogi. Byle dalej od niego.
I wtedy to usłyszał- krzyk. Taki sam, który słyszał, gdy Kishan był w pobliżu. Wtedy jednak zawsze upadał na ziemię, zwijając się z bólu, który wywołuje ten okropny dźwięk, rozrywający jego bębenki w uszach. Teraz to się nie stało. Krzyk ten był przytłumiony, jakby dobiegał zza szyby. Słabł z każdym kolejnym krokiem.
Chłopiec chciał krzyknąć „Hardodziob!”, ale głos zupełnie uwiązł mu w gardle. I wtedy właśnie złamał trzeci zakaz cioci Hermiony- by krzyczeć w razie niebezpieczeństwa.
James na coś wpadł, a dźwięk, który do tej pory stał się niemal niedosłyszalny, ucichł zupełnie. Spojrzał do góry i ujrzał zaniepokojony wzrok Teddy’ego.
-James? Wszystko dobrze?
-T-tak. Po prostu wydawało mi się, że coś zobaczyłem. Ale to były tylko zwidy.

Chłopiec całym sobą pragnął, by była to prawda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

23 komentarze:

  1. Kocham każdy rozdział lepszy od poprzedniego(chociaż mam swoich ulubieńców)Uwielbiam twojego bloga.Czekam na kolejny rozdział

    CzarodziejkaKoral

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne... Sorry że tak długo nie komentowalam i przy okazji dziękuje za dedykacje chyba z 108 rozdziału dokładnie nie pamiętam
    Hania di Angelo

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje rozdziały! Nie spodziewałam się dedykacji akurat dla mnie i dzięki że wogóle je czytasz <3 naprawdę musiałam przeczytać ten rozdział dwa razy aby coś zrozumieć. Czy już mówiłam że kocham twoje rozdziały? Chyba tak. To najlepszy fan-fic ever!!! Chyba już Noe mam siły aby się podpisywać takie to Z A R Ą B I S T E!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * zammiast "Noe" miało być nie

      Usuń
    2. Mi też telefon (jeśli z niego korzysałaś) podpowiada cały czas Noe
      Pjona!!!

      Usuń
    3. Kolejna porcja radości w postaci Twojego rozdziału znów pomaga mi rekonwalescencji:-) Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis, zresztą jak zawsze.

      Pozdrawiam serdecznie
      Tomasz

      Usuń
    4. Pjona! Czytam na fonku :p

      Usuń
  4. Wiem że dawno się nie odzywałam ale zaczęłam czytać twojego bloga od początku. I dzisiaj dotarłam do dzisiejszego rozdziału. Piszesz naprawdę świetnie. Jestem pełna podziwu że masz taki talent. Fascynuje mnie magiczny świat Harry'ego Pottera a dzięki tobie czuję się jakbym czytała kolejną książkę. Widziałam takich blogów wiele ale twój jest najlepszy.
    ~Kasia Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, jak zwykle♥ Szkoda, że tak późno, ale fajnie, że rozdział jest dłuższy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej kolejny rozdział. Te rozdziały są jak soczyste dojrzałe jagody w słoneczny dzień

    JagodowaWróżka

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na ich powrót do Hogwartu. Teraz Albus i Scorpius(Malfoy) pójdą na 1 rok. Mam nadzieje że Al trafi do Slytherinu. 😁

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu super rozdział. Warto było czekać tydzień na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słuchaj dziwczyno tylko jedno słowo ciśnie mi się na usta ZAJEBISTE

    Pozdrowionka
    Marchewka
    PS Sorry że tak późno nie mogłam tykać kompa ( i dalej nie mogę :)) ale jakoś przeczytałam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto przez Ciebie nie spałam w nocy.Pisz Dalej genialne

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne?... Nie
    Najświetniejsze - tak. ��❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy pojawi się Dudley?

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla wszystkich zniecierpliwionych- dopiero co wróciłam do domu z lasu przesiąknięta dymem z ogniska. Rozdział pojawi się za jakieś 20-30 minut. Zróbcie sobie w tym czasie herbatkę lub poćwiczcie zaklęcia , czarodzieje! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie będę za stary na tę magię:-) Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  15. Booooooooooooooooo[…]sko!!!!!!!!!![…]. Nie wiem, ale to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Brakuje tylko powolnego brutalnego, oczywistego rozlewu krwi...
    P.S.Przepraszam, ale sobota to jedyny czas, kiedy mogę sobie pooglądać ten i ten teges. A wczoraj mnie nie było. A tydzień temu (gdy to wstawilas) była niedziela. Przepraszam, na 112 (hehe, wołajcie pogotowie, bo aż się palę do czytania) też zostawię komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej,
    wspaniale, zastanawiam się czy to były zwidy czy naprawdę widział Kishina? dobrze, że James wpadł na Teddiego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń