Z autobusu wyskoczył dziarski młodzieniec.
-Witam w imieniu załogi Błędnego Rycerza, nadzwyczajnego
środka transportu dla czarownic i czarodziejów zagubionych w świecie mugoli.
Wystarczy machnąć ręką, która ma moc i bla, bla, przecież wiesz już to
wszystko.- spojrzał podejrzliwie na Arię.- Co robisz o tej porze sama, dziecino?
Zrobiła urażoną minę.
-Uciekam z domu, nie widać?
Wskazała zmarzniętą dłonią na swój kufer, który wyróżniał
się w śniegu.
Chłopak wzruszył ramionami.
-A, okej.
I chwycił jej kufer. Razem weszli do środka. Aria usłyszała
za sobą głos Peridesa:
-Tylko nie płacz, gdy będziesz
mnie potrzebować!
Wywróciła oczami.
-Zamknij się.
Konduktor zmarszczył brwi.
-Że co, proszę?
-Nic.- przyjrzała mu się lepiej. Wiedziała, że to nie może być
Stan Shunpike. Był zdecydowanie za młody. Mógł mieć najwyżej… 17 lat? Brązowe
włosy sterczały na wszystkie strony jego głowy.- Kim jesteś?
-Greg Shunpike, to twoich usług.- skłonił się z uśmiechem,
co poprawiło Arii nieco humor.- Mój ojciec, poprzedni konduktor zaczął nowe
życie po bitwie o Hogwart i rzucił tę robotę. Ale mi się podoba.- spojrzał z
rozbawieniem w stronę kierowcy.- Ale Ernie wciąż pozostał na swoim starym,
dobrym stanowisku, co nie, Ern?
-Mhm.
Aria kiwnęła głową. Wyciągnęła z portfela kawałek pergaminu
z adresem jej dziadków i niepewnie wręczyła go konduktorowi. Tamten uniósł
brwi.
-Ooh, daleko. Rodzice będą źli. Nieważne. Jesteś czwarta w
kolejce. Ern, pełen gaz!
I wyruszyli. Dziewczynie serce podskoczyło szybciej, gdy
chwyciła się barierki, by nie upaść. Z trudem złapała haust powietrza, bo nagle
jej oddech stał się nierówny. Kątem oka zobaczyła przez okna, że pędzą oni
jakby z prędkością światła. Świat rozmazywał się w kolorowe plamy bez wyrazu.
Aria wiedziała, że mugole ich nie widzą- podobno nie umieją patrzeć.
Z przodu autobusu odezwał się trzeci głos, jak się okazało-
gadającej głowy.
-W lewo! W prawo! Uważaj na ten samochód!- autobus zwężył
się gwałtownie, co przyprawiło Arię o mdłości.- Pieszy, ostrożnie!
Ktoś dotknął jej ramienia.
-Wszystko w porządku?
Spojrzała na prawo i ujrzała chłopaka, mniej więcej w
podobnym wieku. Miał kasztanowe włosy, które niesfornie opadały mu na czoło i
brązowe oczy. Uśmiechał się delikatnie.
-Ja…- odetchnęła głęboko.- To po prostu mnie zaskoczyło.
Roześmiał się.
-Też miałem tak za pierwszym razem. Chodź, usiądźmy.
Chyba chciał jej pomóc, ale ona opanowała się już na tyle,
by móc spokojnie zająć miejsce na jednym z łóżek- tak, łóżek. Autobus bowiem
posiadał łóżka, nie siedzenia. Na jednym z nich drzemał spokojnie mężczyzna w
średnim wieku, a na kolejnym- młoda kobieta, której blond włosy roztrzepane
były na wszystkie strony.
Zajęła miejsce na jednym z łóżek, a chłopak usiadł naprzeciwko
niej. Nie spuszczała go z oka.
-Znamy się?
Zakłopotał się.
-Och, ja cię znam. Jesteś Aria Hastings.
To ją nieco ogłuszyło. Przez chwilę po prostu na niego patrzyła,
nie kryjąc zdumienia i lekkiego strachu. Na ten widok, oblał się rumieńcem.
-O nie, to zabrzmiało dziwnie. Po prostu, w Hogwarcie mówi
się o tobie, jako jednej z Wybranych, po tej szopce, która miała miejsce w
tamtym roku. Nazywam się Derek Williamson, trzeci rok, Ravenclaw.
Aria kiwnęła głową, choć zrobiło się nieco niezręcznie. Nie
znała go, to jasne- był starszy i z innego domu.
-Więc… mówiłeś, że podróżowałeś tym autobusem już wcześniej.
Uśmiechnął się uroczo.
-Oh tak, robię to naprawdę często. W zasadzie…- rozejrzał
się.- prawie tu mieszkam, gdy nie jestem w Hogwarcie.
-Dużo podróżujesz.- nie wiedziała, czy to pytanie, czy też
stwierdzenie. W zasadzie, nie wiedziała też, dlaczego ciągnie tę rozmowę. Może
po prostu potrzebowała kogoś do rozmowy, by nie zwariować od tego wszystkiego.
-Raczej uciekam z domu.- wyszczerzył zęby. Po czym uśmiech
natychmiast spełzł z jego twarzy.- O jeju, nie powinienem był tego mówić. To
nie jest powód do dumy.
Roześmiała się cicho.
-Daj spokój, rozmawiasz z takim samym zbrodniarzem. Też
uciekam.
W jego oczach pojawiły się radosne iskierki.
-Więc jest nas dwoje.
Dalej rozmowa popłynęła; Aria jakoś przyzwyczaiła się do
turbulencji i dziwnych kształtów, jakie potrafił przybierać autobus. Nawet nie
zwracała już uwagi na gadającą głowę, która wykrzykiwała rozkazy dla kierowcy.
Co prawda, raz prawie oberwała ramą łóżka w głowę- ale to nie było ważne.
Uciekała. Naprawdę to robiła. Jak najdalej od tamtych ludzi.
Rozmawiając z Derekiem, czuła, że ktoś w końcu ją rozumie.
Co prawda, nie mówili o samej ucieczce, jednak jakoś podświadomie, rozmowa z
nim, dodawała jej otuchy. A rozmawiali raczej o normalnym sprawach- szkole,
świętach, Błędnym Rycerzu. Mimo to nie musieli szukać tematów, one nasuwały się
same.
Derek był inteligentny i to było widać od razu- w końcu
pochodził z Ravenclawu (choć bywały wyjątki, na przykład Diana). Aria zdała
sobie sprawę, jak bardzo to wszystko jest idiotyczne i parsknęła śmiechem.
Chłopak także się uśmiechnął, choć był chyba nieco
zagubiony.
-Co cię śmieszy?
-Po prostu zdałam sobie sprawę, że dwoje nieletnich
uciekinierów siedzi sobie w niewidzialnym autobusie, pędzącym niczym kometa i
rozmawia o szkole magii, jakby wszystko to było najnormalniejsze na świecie.
Poszerzył uśmiech. Aria zauważyła, że często to robi, ale to
właśnie czyniło, że tak dobrze się jej z nim rozmawiało. Gdy on się uśmiechał,
jej kąciki ust także się automatycznie unosiły, choć nie wiedziała czemu. Ten
chłopak po prostu posiadał… radosną aurę. Jak na uciekiniera był zaskakująco
miły, taktowny i… dobry. Image buntownika, który ucieka z domu zupełnie do
niego nie pasował. Wydawał się być raczej chłopakiem, który ratuje bezdomne
kotki i podaje zupę dla bezdomnych. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak dobry
człowiek jak on miałby sprzeciwiać się swoim rodzicom. Był tak bardzo pełen
pomocy, że nawet pomógł mężczyźnie dotrzeć do drzwi autobusu, gdy tamten
wychodził, ponieważ mężczyzna zataczał się na wszystkie strony- za dużo
ognistej whiskey. Aria patrzyła na to z podziwem. Skąd znajdował w sobie tyle…
miłości do świata i optymizmu?
-Taa, kolejny zwykły dzień.- chłopak spojrzał jej w oczy.- A
właściwie… dlaczego to robisz?
Zagryzła wargi i na chwilę spoważniała. Nie lubiła o tym
mówić i nie opowiadała o tym byle komu. Jednak jego wzrok był tak ciepły, jego
uśmiech tak radosny, a chęć wygadania się tak ogromna… że po prostu
opowiedziała o tym, co leży jej na sercu. Z każdą sekundą ręce trzęsły się jej
ze złości z coraz większą siłą, a jej głos łamał się i unosił na zmianę. Gdy w
końcu wyrzuciła to wszystko z siebie, czuła, jakby kamień spadł jej z serca. Po
wszystkim wpatrywała się bezradnie w swoje buty, pragnąc po prostu się uspokoić.
Derek spojrzał na nią współczująco.
-Aria, naprawdę… jest mi przykro. Ale siedzimy w tym razem.-
kiwnęła głową, ponieważ te słowa dodały jej otuchy.- Wiesz, u mnie jest nieco
inaczej, choć nie lepiej. Rodzice nie dają mi wolności. Uważają mnie za ósmy
cud świata i traktują, jakbym był z porcelany. Nie pozawalają mi nawet otworzyć
okna, bym przypadkiem z niego nie wypadł, założyli nawet kraty. A o godzinie 22
muszę być swoim pokoju, by mogli zamknąć mnie na klucz. Gdy jestem w Hogwarcie,
wysyłają pięć listów dziennie i każą mi odpisywać z dokładnymi godzinami, co
robiłem w tamtym czasie, a najlepiej, by McGonagall dodała swój podpis pod tym.
To jest… chore.
Aria odwróciła wzrok, bo zdała sobie sprawę, że gapi się na
chłopaka z wytrzeszczonymi oczami. Musiała przyznać, że trochę ją zamurowało.
-Więc… jak uciekłeś?
Wyszczerzył zęby. Pomimo ponurej opowieści uśmiech nie
schodził z jego twarzy.
-No proszę cię, przez ten czas zdążyłem sobie dorobić zapasowe
kluczyki do sypialni.
Dziewczyna przekrzywiła głowę.
-Jak na buntownika, jesteś zadziwiająco miły, uprzejmy,
radosny i pomocny.- szturchnęła go łokciem.- Może naprawdę jesteś ósmym cudem
świata?
Powiedziała to i lekko się zarumieniła. Ojej, to nie miało
tak brzmieć. Twarz Dereka pojaśniała, gdy ten się roześmiał. Uniósł z
rozbawieniem brwi.
-No nie wiem, może. Raczej po prostu wyznaję zasadę, że nie
można tracić pogody ducha. Co z tego, że uciekam z domu? Lepiej nie zadręczać
się czarnymi myślami i pozostać radosnym. Kto wie, może to przygoda mojego
życia?
-Derek, to tutaj!- zawołał Greg.
Chłopak wstał. Jego uśmiech nieco pobladł:
-No, na mnie pora.
Dziewczyna zamrugała bezradnie.
-Ale… to już?
-Wiesz, ten autobus jedzie naprawdę szybko.
Zbyt szybko,
pomyślała, jednak powstrzymała się przed jakimkolwiek słowem. Odpowiedziała po
prostu:
-To… cześć.
Był już przy drzwiach, gdy wstała.
-Derek! Zobaczymy się jeszcze?
W jego oczach pojawiło się rozbawienie.
-Uczymy się w tej samej szkole, Uciekinierko. Będziemy się
mijać na korytarzu codziennie.
Usiadła na miejsce tak szybko, jak wstała. Oj, to było głupie.
Ale zabrakło jej jakiejkolwiek riposty, co było dziwne. Zdawało się, jakby
część tej dobroci i spokoju Dereka spłynęła na nią.
Chłopak uniósł rękę w geście pożegnalnym i wyszedł.
Jak na złość, podróż ciągnęła się teraz w nieskończoność.
Gdy w końcu Greg ją zawołał, czuła się, jakby minęło milion lat świetlnych.
Wyciągnęła z portfela wszystko, co miała.
-Wystarczy?
Greg pokręcił głową i westchnął.
-Nie, zajechaliśmy naprawdę daleko. Ale nie przejmuj się.
Każdy, kto ucieka z domu, ma ku temu jakiś powód. Idź już, powodzenia.
Po raz kolejny tego dnia ktoś był dla niej zaskakująco miły.
Poczuła się okropnie z samą sobą.
-Dziękuję.
Westchnęła i stanęła przed domem swoich dziadków.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay
Nareszcie jest notka.Cały dzień czekałam.Aria ma rodzinkę do bani alerodzinka Dereka to dno wodorosty i tona mułu.Ciekawe jak Arię dziadkowie przyjmą.Ciekawe czy to rodzice pani Hastings czy pana Hastings...
OdpowiedzUsuń"Wydawał się być raczej chłopakiem, który ratuje bezdomne kotki i podaje zupę dla bezdomnych." Po prostu bezbłędne. Heh. Nie mam pomysłu co mogę napisać. Jedynie to że zaczyna się tu kręcić jakieś lovestory... Nienawidzę romansidełXDDD. Może nie nienawidzę co po prostu mnie nudzą. Nie tyle co nudzą ale po prostu jak np. przez pięć stron książki cały czas ktoś szczebiocze albo jacyś ludzie się do sobie migdalą i jest opisywane bulgotanie motylków w brzuszku i jak to słoneczko pięknie świeci itp. itd., to robi się po prostu nudno. Twoje początkowe rozdziały w dziwny sposób bardzo mi się spodobały. Najwyraźniej masz prawdziwy dar. Ale romansideł i tak raczej nie polubię. Wolę fantasy albo Science-fiction. Dlatego nigdy nie podobał mi się Zmierzch, a podobały mi się Opowieści z Narnii(książki, nie filmy). Jestem bardzo specyficznym człowiekiem...Bardzo...Heh przeczytalam dzisiaj chyba z setny raz całego bloga i najbardziej został mi w głowie jeden tekst: - Ronuś! Roniątko! Już urodziłeś? W rozdziale chyba 60. o narodzinach Rose i Albusa. HMMM...Co jeszcze napisać??? Heh Druga! Bum Bum Bum! Heh... I siemanko kolanko!
OdpowiedzUsuńHW
Nie wiem czy komuś będzie się chciało to czytać XDDD
UsuńHW
Spokojnie, oni mają po 12/13 lat XD nie czas na romanse aczkolwiek kręcić sobie czasem mogą hehe
UsuńZuza! Teraz zacytuję to co napisałaś. Oczywiście rozdział bezbłędny, i nie chce się czepiać ale no... musiałam XDD : ,,Rodzice będą źli. Nie ważne.'' NIEWAŻNE razem xD Pomyłki się zdarzają xD ;) Pozdrawiam,
UsuńAlyss :33
Zmieniam, przepraszam i obiecuję poprawę :')
UsuńHłe hłe ;_____;
UsuńTrzecia! A tak wgl to ciekawe czy rodzice Arii coś sobie zrobią z tego, że uciekała... Może dosięgną ich wyrzuty sumienia, choć taki zwrot akcji by mnie bardzo zaskoczył.
OdpowiedzUsuń[koronkowa]
Rozdział ósmy cud świata sam jest 153 cudem świata. Gratuluję oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńA.S.
Gratuluję Ci Zuziu!
OdpowiedzUsuńDzisiaj obchodzisz 2 rocznicę powstania twojego bloga. Twój blog działa już 2 lata! Ogromne gratulację i naprawdę Cię podziwiam. Dziękuję Ci, że jesteś i piszesz dla nas tak cudowne rozdziały!
Pozdrawiam i życzę Ci kolejnego roku z tak cudownymi opowiadaniami!
~Wika~
O jacie, to już dzisiaj!? :o dziękuję za przypomnienie!
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawe jak teraz wszytko się ułoży, uciekła z domu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia