sobota, 28 stycznia 2017

152. W drogę.

Aria siedziała na łóżku w swoim pokoju. To zabawne, że tego jeszcze jej nie odebrali.
Ostatni czas, rzekomo „świąteczny”, który spędziła w tym domu był dla niej prawdziwą torturą. Ona- niezbyt pokorna Gryfonka, która wciąż pakuje się w jakieś kłopoty i jak się też okazuje- ma kłopoty z agresją. I Diana, chodzący ideał: Krukonka, z dobrymi ocenami, wielce poszkodowana przez własną siostrę. Aria nie potrafiła powstrzymać kpiącego prychnięcia. Jak bardzo dalekie od prawdy to było, wiedziała tylko ona.
No właśnie, tylko ona. Bo jej rodzice… cóż, wcześniej myślała, że jej nienawidzą. Myliła się. Dopiero TERAZ pokazali swoje złe oblicze. Nawet na nią nie nakrzyczeli za ten wypadek z zaklęciem. Po prostu cisza. Głucha, martwa cisza, która ciągnie się w nieskończoność. Nie patrzą na nią, nie wymawiają jej imienia, kompletnie nic. Jakby nie istniała. A było to znacznie gorsze, niż największe obelgi.
Co jednak przechyliło szalę? Aria nie pojawiała się na posiłkach. Czasem podkradała coś z lodówki, gdy nikt nie patrzył, bo kto wie- może jakby zobaczyli, że wyjada ich prowiant, nagle przypomnieliby sobie o jej istnieniu? Jednak, pewnego dnia zdecydowała, że zejdzie na kolacje. Dawno nie zjadła już niczego konkretnego- a ile można wytrzymać ograniczając się do minimum?  Usiadła naprzeciwko swojej siostry, która jako jedyna obrzuciła ją krótkim spojrzeniem. Diana nie zachowywała się normalnie, jednak Aria nie miała czasu ani powodu, by się o to martwić. Jej mama machnęła krótko różdżką i stół się nakrył.
No właśnie, nakrył się. Ale tylko dla trzech osób.
Pojawiły się trzy talerze, trzy szklanki, trzy widelce, trzy noże… TRZY, nie cztery. I oczywiście Aria pozostała tą bez niczego. Przez chwilę pomyślała, że to jakiś okrutny żart, albo błąd, lecz nie… Rodzina zabrała się do posiłku, prowadząc beztrosko rozmowę. Jakby nie istniała.
Aria nie jest w stanie opisać, co wtedy czuła. Żałość, upokorzenie i… złość. Tak, ogromną złość. Nie panowała nad tym. Czuła, jak wewnątrz niej zbiera się moc. Gdy uderzyła pięścią w stół, żyrandol nad ich głową eksplodował. Na stół opadło szkło, mieniąc w świetle różdżki ojca.
Tego wieczora odezwał się do niej po raz pierwszy. Jego głos był jakby naminowany, pełen jadu.
-I co żeś zrobiła, bezużyteczna miernoto?
Nie wytrzymała. Poderwała się od stołu i ruszyła w stronę schodów. Jeszcze zanim do nich dobiegła, żyrandol znów był cały. Dziewczyna zatrzasnęła drzwi od swojego pokoju i opadła na ziemię, przywierając do nich. Nie była w stanie już opanować łez. Tak osierocona nie czuła się już dawno. Dlaczego musi żyć w takiej rodzinie? Czym sobie na to zasłużyła?
Jak każdy człowiek, potrzebowała trochę ciepła i zrozumienia. Była przecież tylko dzieckiem. Miała 12 lat. Co mogła zrobić? Zgłosić do domu opieki społecznej? Jej rodzice to potężni czarodzieje z równie ważnych rodów. Byli w stanie owinąć sobie wokół palca każdego mugola.
Bała się ich. I tego, do czego byli zdolni.
Z resztą powtarzała sobie, że to przecież tylko kilka tygodni. I wróci do Hogwartu. Do jej domu…?
Czy faktycznie tamto miejsce wciąż jest jej domem? Nie jest, od kiedy straciła przyjaciół. Tylko oni byli w stanie ją zrozumieć, a teraz, tak jak pozostali, uważali ją za potwora. Dziewczynę, która bez powodu atakuje swoją własną siostrę.
Czy faktycznie kimś takim się stała?
Nie. Po prostu nikt nie chce jej wysłuchać. Potrzebowała kogoś…
Gdzie jest jej dom, jej miejsce?
Otarła łzy i rozejrzała się po pokoju. Tego wieczora podjęła decyzję- ucieknie.
Nie wiedziała gdzie, ani jak. Co ze sobą pocznie. Ale zrobi to.
Był 24 grudnia, około godziny trzeciej. Wyglądała przez okno. Była pełnia.
Wzdrygnęła się. Teddy kiedyś przyznał, że jego ojciec był wilkołakiem. Więc one naprawdę istnieją i przemieniają się w pełnię. A co jeśli…?
Nie, nie. Głupie myśli nawiedzają jej głupią głowę, bo martwi się, że jej głupi plan nie wypali.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest… Wigilia. Tego wieczora jej rodzina zasiądzie wspólnie przy stole, podzieli się opłatkiem, podczas gdy ona będzie daleko stąd. Ale to dobrze.
Pomyślała o dziadkach. W tamtym roku spędziła z nimi święta, ale oni odebrali ją ze stacji, więc pojechała do nich od razu. Mieszkali dosyć daleko stąd.
Chyba że…
James kiedyś opowiadał jej o tym. Jeśli NIE JEST to mitem…
Ale nie, chyba nie. W końcu opowiadał o swoim ojcu. To musi być prawda.
Zajrzała do portfela, gdzie oprócz niewielu monet (które swoją drogą musiała ukraść z portmonetki swojej matki) znalazła zwitek pergaminu. Adres.
Wzięła swój kufer. Od powrotu nic z niego nie wypakowała, więc zaoszczędziła trochę czasu. Była gotowa do podróży.
Otworzyła okno na oścież i przyjrzała się lepiej chodnikowi, który się niżej rozciągał oraz dokładnie przystrzyżonemu żywopłotowi. Wysokość była do pokonania. Jeśli spanie na beton… cóż, pewnie już nie wstanie, ale krzaki mogą to zamortyzować.
Wszystko przykryte było niewielką warstwą śniegu, który w oczach Arii zlewał się w jedno. Po chwili trudno było jej rozpoznać, co jest czym.
Co prawda, zimą krzaki nie powinny mieć liści, jednak ten przed ich domem podtrzymywany był magią, więc w grudniu mienił się zielenią.
Usiadła na parapecie i wyrzuciła bagaż, który upadł na żywopłot, po czym z trzaskiem opadł na chodnik. Oj, nie chciała pójść w jego ślady.
Po raz ostatni upewniła się, że ma różdżkę w kieszeni i obejrzała się za siebie.
„Na Brodę Merlina, co ja robię?”
Po czym po prostu wyskoczyła.
Tak, trafiła w żywopłot. Nie zmienia to jednak faktu, że poczuła nieprzyjemny ból w kostce.
Siedziała więc pomiędzy liśćmi, niezdolna do ruchu, wypruta z uczuć. Czuła się tak żałośnie, jak jeszcze nigdy w życiu. I tak też musiała wyglądać.
Wymamrotała pod nosem kilka przekleństw. No przecież nie może tutaj zostać na wieczność. Powoli, ostrożnie, dotknęła palcami betonu. Najpierw stanęła jedna nogą, prawą, po czym przeniosła ciężar na lewą…
I miała ochotę głośno krzyknąć.
Opanowała się jednak w porę i zakryła usta dłonią. Przełknęła gorzkie łzy. Ona zawsze ma pecha.
Sięgnęła po kufer, który nagle zdawał się być dziesięć razy cięższy, otrzepała go ze śniegu i ruszyła przed siebie, jak najdalej od domu. Ból, który czuła przyprawiał ją o lekkie zawroty głowy, a śnieg, przez który brodziła nie dodawał jej otuchy. Gdy wreszcie zniknął jej z widoku, opadła na krawężnik i oparła swoją nogę na kufrze. Kostka lekko spuchnięta, jej nieprofesjonalne oko zdiagnozowało naderwane ścięgno, ale ogólnie będzie żyć, co ogólnie było całkiem w porządku.
Wtedy usłyszała coś tuż obok siebie. Głos.
-Wszystko dobrze?
Podskoczyła, krztusząc się powietrzem.
-Charles! Na litość boską, nie rób tak więcej.
-Przepraszam.- westchnął.- Jestem okropny.
Słysząc ten beznadziejny smutek w jego głosie, roześmiała się.
-Daj spokój. Dlaczego mnie odwiedziłeś?
Pomimo, że go nie widziała, wyczuła jego zakłopotanie.
-Ja… Chciałem przeprosić. Bardzo, bardzo przeprosić. Wiem, przez co musisz przeze mnie przechodzić. Twoi przyjaciele…
Uśmiechnęła się smutno.
-To nic takiego.
-Nie, wiem, że masz przeze mnie problemy. Czuję twój smutek. Ta cała kłótnia, to, że wszyscy się od ciebie odwrócili, to, że mają cię za potwora bez skrupułów… to moja wina.  I jest mi naprawdę, naprawdę przykro i jeśli chcesz zrezygnować, to pamiętaj, że… Hej, ty płaczesz?
Zdała sobie sprawę, że tak.
Szybko otarła łzy i ponownie się uśmiechnęła:
-To stres.
Charles zdawał się być zupełnie zażenowany.
-O nie. O niee. Powiedziałem coś nie tak! Przepraszam! Idiota, jestem totalnym idiotą…
Nie mogła powstrzymać śmiechu.
-Nie. To nie jest twoja wina.
Wtedy nad sobą usłyszeli głośne: IHAAAAAAAAAAA!
I z nieba spłynął czarny kształt.
-Dama w potrzebie! Perides przybywa z pomocą!
I wylądował z gracją obok niej. Przez chwilę zdawał się być zadowolony z siebie, jednak po tym zakrzyknął:
-No nie gadaj, że ten pożeracz dusz tutaj jest.
Charles się żachnął.
-Pożeracz dusz!? Wypraszam sobie!
Hipogryf machnął niecierpliwie skrzydłami.
-Obślizły oszust? Wykorzystywacz bezbronnych dziewczynek? Niszczyciel marzeń? Teraz lepiej?
Duch prychnął.
-Wracaj do swojej stajni. Sami sobie poradzimy.
-Ty góro łajna! Ja ci dam…
I zaszarżował z głośnym okrzykiem bojowym w miejsce, z którego dobiegał głos. Oczywiście, nie był w stanie uderzyć ducha, więc pośliznął się na lodzie i wykonał całkiem zgrabny piruet.
-A niech cię, i te twoje magiczne sztuczki!- warknął.- Wyglądam przez ciebie jak baletnica.
Charles tłumił śmiech.
-Może… odnalazłeś powołanie?
Aria parsknęła, podczas gdy Perides tupnął gniewnie kopytkami, rozpryskując śnieg.
-Taak, tak. A może twoim powołaniem jest zostać brutalnie zamordowanym przez czarnego hipogryfa, pożeraczu dusz?
-Nie, nie sądzę.
Hipogryf mierzył go groźnym wzrokiem:
-Jeszcze się przekonamy, kochasiu.- spojrzał na Arię.- Idziemy.
Dziewczyna uniosła brwi.
-Nigdzie z tobą nie idę.
-Słucham?
-Zrujnowałeś mi życie! James i Mike nie chcą mnie znać…
-No właśnie! A ty się znowu zadajesz z tym tutaj.
Wskazał ptasią łapą na miejsce, w którym siedział Charles.
-Zazdrosny?- odezwał się duch.
-Zabij się.- prychnął.- Aria, nie protestuj. Mój szef, Pan, tak zwany przez was „biały kot” przysłał mnie, bym chronił twój upośledzony tyłek, twój i twoich przyjaciół, więc oboje będziemy mieli przesrane, jeśli nawalę. Co ty sobie myślałaś, że ja na wakacjach?
Westchnęła.
-Mam już swój plan.
-Doprawdy?
-Tak.
-All right, all right. Pękam z ciekawości.
Wstała, jednak zawahała się, ze względu na ból w nodze. Wtedy odezwał się Charles:
-Chwila, pomogę.
Poczuła zimno na swojej kostce, a następnie… ulgę. Tak przyjemną, że chciała krzyczeć z uciechy.
-Dziękuję.
-Drobnostka.
Następnie skupiła się na opowieści Jamesa. Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i chwyciła ją w lewą dłoń… nie, to była prawa dłoń… I przytrzymała ją nad jezdnią, prostując rękę.
Przez jedną, straszną sekundę nic się nie działo. Następnie pojawił się przed nią wściekle fioletowy, ogromny autobus.

Błędny rycerz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

33 komentarze:

  1. Nareszcie cos o Arii.Ale jej"rodzinka"to wredne kreatury.Parę Cruciatusów a na koniec Avada Kedavra by nie zaszkodziła.Ciekawe co u Mike'a.Dawno nie było Charlesa i Peridesa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak... Też nie rozumiem państwa Hastings.. Nie mają nawet odrobiny współczucia. Mimo wszystko rozdział super, dobrze opisujesz smutne i dramatyczne sceny,jednak żal mi Arii. Pewnie teraz czuje się taka samotna, oby z choć przyjaciółmi się pogodziła.
    A tak bwt może wrócisz do dedykacji rozdziałów?
    [koronkowa]
    Zapraszam do mnie www.sweetdogcookie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Crayzol, nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale CZEMU NIE LUBISZ PIESEŁÓW???!!! Nie mówię, że koty są słabe, gorsze, czy coś bo moja kuzynka ma kota i jest super, ale pieseły też są spoko. Oczywiście trzeba z nimi wychodzić trzy razy dziennie na dwór, itp, itd, ale prawda jest taka, że koty chodzą swoimi ścieżkami, a psy przywiązują się zawsze do swoich właścicieli (no chyba że ich krzywdzą) i w wielu przypadkach psy są najlepszymi przyjaciółmi ludzi. Obejrzyj sobie film "Mój przyjaciel Hachiko", a może zmienisz zdanie o tych zwierzętach. A tak by the way, to O NIE! CZY NAPRAWDĘ MINĄŁ JUŻ PIERWSZY TYDZIEŃ MOICH FERII!!!??? CZY NAPRAWDĘ JEST JUŻ PIĄTEK 03.02.2017r.!!?? Oh no... To nieprawda... Dzisiaj byłam sobie o 6.30 na baseniku, a później na łyżwach. Podsumowując: żyć i nie umierać. Po co ja to piszę??? Nie wiem. Iiiii.....Nie wiem co napisać.
      HW

      Usuń
    2. Trzy razy dziennie? Mój to musi wychodzić chyba 8 razy dziennie XDD

      Usuń
  3. DamDamDam! Jaki dramat! Idę się pociąć masłem! W końcu trochę akcji. Jej! Naciągnięte ścięgno...Znam ten ból...Nie polecam. Na temat rozdziału się nie wypowiadam bo i tak wiadomo co powiem. Nudzi mi się i jestem głodna, ale nie chce mi się iść coś zjeść B-) Jabadabadu! Nie wiem co pisać! Niech mi ktoś pomoże coś wymyślić! Siemanko!
    Czemu cały czas robię wykrzykniki???
    HW

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna nudna niedziela... Boże jak ja cię uwielbiam kobieto za te rozdziały <33 A teraz nie pozostaje mi nic innego jak pożeranie winogron, picie soku porzeczkowego i czytanie marnych miniaturek Dramione aż do wieczora... Pozdrawiam :33
    Alyss

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie mam feeerie!!!
    Mam dwa określenia na ten rozdział:
    - Truudnee Sprawy..
    - Dlaczego ja???
    No mniejsza. Hipokryzja jest przepiękna, nieprawdaż? Jest wszędzie i zawsze, chociażby sam fakt że chodzimy jest wielką hipokryzją, ale co ja tam wiem, i tak mnie się ignoruje, nie?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahh... Dziwne że zacząłeś ferie w niedziele xD Które województwa mają od 30.01 do 12.02 xD na pewno małopolskie xD

      Usuń
    2. Heh, a ja dzisiaj, w pierwszy dzień moich ferii wstałam o 6.30 i o 7.00 byłam na basenie;-) Nie wiem czy się chwalę, żalę, ale w każdym razie teraz sobie leżę w łóżeczku i jem malinki z cukrem XD
      HW

      Usuń
    3. No ja mam od 30 do 12 XD

      Usuń
    4. A ja aktywnie. Narty ;-) dzisiaj się wywaliłem tak komicznie... Pojechaliśmy na czarną trasę z kolegami (taka rodziną daleką) i próbowałem się zatrzymać i tak:
      Zachaczylem nartami na mulde, wystrzeliło mnie na jedno drzewo i odbiłem się na drugie, a z drugiego na ziemię XD
      Ta trasa była takim przesmykiem między drzewami, bardzo ciasne. Górka (mulda) na górce i przez chwilę było takie "I believe i can flyyyyyy!" XD Yup, ale fajnie było. Teraz tylko palec mnie boli, bo umiem upadać XDD al serio chciałbym zobaczyć swój upadek, to musiało bardzo śmiesznie wyglądać XD

      Usuń
    5. Ja to nawet nie muszę na nartach jechać żeby się komicznie wywalić xD Chociaż dawno temu była śmieszna sytuacja na nartach xD mała Gosia jechała ze swoim tatą na nartach (to tata wybrał taką trasę xD) I było dużo śniegu. Ale ja jeżdżę na nartach biegowych, a na nich kiepsko się zjeżdża. No i tak się złożyło, ze akurat był zjazd. Śliski. Bo był lód. Cudnie. No i Gosia się rozpędziła na tym lodzie, z przodu ludzie, z tyłu ludzie, i wyjedź tu człowieku ze śladu. Cóż... Spróbowałam, ale skończyło się tym, że wyglądałam jak jeden wielki precel xD No więc narty to nie moja bajka. Ferie spędzam siedząc z Paulą całymi dniami, i obżerając się kislem. Reszta ludzi jest fit, ja jestem fat i koniec kropka :D Kończe xD :33

      Usuń
    6. I jeszcze co do określeń do rozdziału
      -Dzień, który zmienił moje życie...
      B-)
      HW

      Usuń
    7. O kurde, zjadła kisiel, niezwykłe
      -_-
      Moja kuzynka (Gosia XDDD) bardzo podobna jest do ciebie. I jest obecnie w... Powinna iść do 1 gimnazjum, ale ze nie ma gimnazjum to do 7 klasy. Dziwne to wszystko.

      Usuń
  6. Perides jak zawsze super 😉. Ale Aria to ma okropną tą rodzinkę,nie ma co...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę racja, ale mogli postąpić tysiąc razy gorzej. Do ignorowania da się przyzwyczaić, dla mnie ta ucieczka była trochę Overreact, najpierw powinno się ułożyć plan. A peridés stracił w moich oczach i tak średnio go lubię. Za bardzo chamski w sarkazmie, a sam sarkazm powinien być ostrzejszy, ale jest dobrze. No mniejsza, tak to jest gdy za dużo ogląda się House M.D.

      Usuń
  7. Hej niedawno trafiłam na twojego bloga i muszę ci powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem tego co potrafisz. W sumie przeczytałam wszystkie twoje rozdziały w 2 dni. Sądzę, że J.K. Rowling ma sporą konkurencję. Życzę następnych sukcesów i weny twórczej.
    A.S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Potrzebuję pomocy! Biorę udział w konkursie, w którym mam przebrać się za mojego ulubionego bohatera literackiego i mówić jego kwestie. Zdecydowałam się oczywiście na bohatera z Harry'ego Pottera. Myślałam o Hermionie, bo mama już szatę z czerwonymi wstawkami. Problemem jest to, że Hermiona nie prowadzi wielu monologów. Prezentacja nie może trwać dłużej niż minutę. Ma ktoś może jakiś pomysł? Jeśli tak, to będę bardzo wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Gilderoy Lockchart(dobrze napisałam, zawsze mam problem z tym nazwiskiem)???XDDD
      HW

      Usuń
    2. Albo Albus Dumbledore..."Nie żałuj umarłych, Harry. Żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości" Mój ulubiony cytat z książki.
      Albo George Weasley..."Jestem uduchowiony..."XDDD
      HW

      Usuń
    3. Lockhart chyba xD ale nwm trudne nazwisko ;)

      Usuń
    4. A nie LockHeart? "zamknięte serce"? Ja sobie zawsze go tak kojarzyłem. A ogólnie, fajny konkurs. U nas największym wydarzeniem jest mecz mikołajkowy XD nie no, nasza szkoła słynie z piłki ręcznej, ale u nas zawody rzadko są.
      Przez minutę... Ciężko znaleźć w Harrym Potterze. Szukałbym gdzie indziej. Ale tak... Pomyślmy.... Dumbledoor miał najlepsze i tak.

      Usuń
    5. Jednak Lockhart, sprawdzone info ;-)

      Usuń
    6. Tak sobie myślę nad tym LockHeart i chyba właśnie to J.K.Rowling miała na myśli. No bo Gilderoy był no... nie mogę tego ująć jako zamknięty w sobie, bo było wręcz przeciwnie, ale w końcu tylko on wiedział o tym, że nie dokonał tych wszystkich rzeczy, które sobie przypisał. I ja chyba naprawdę jestem jakaś uposledzona bo znam HP już od dawna, a dopiero teraz obejrzałam "Sirius Black and the secret keeper"...
      HW

      Usuń
    7. Też bym głosowała za Dumbledorem. On jak walnął monolog to na kilka stron potrafił się ciągnąć :') albo jeśli czujesz się na siłach, to może Snape? ;)

      Usuń
  9. Dziękuję wam za pomysły, ale muszę mówić przez minutę. Jeden cytat jest niestety za krótki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najdłuższe teksty miał Dumbledore, możesz celować jeszcze w Voldka oraz Harrego. Ginny mogła coś jeszcze mieć, albo Luna, bo gdy zaczęła gadać to było zawsze dziwne.

      Usuń
    2. A poza tym, podpisz się. Wymysł cokolwiek, byle nie było już zarezerwowane. Bo tak głupio niewiedziec do kogo się pisze

      Usuń
  10. Wcześniej pisałam komentarze i podpisywałam się Wika. Jeszcze raz dziękuje za wszystkie propozycje

    OdpowiedzUsuń
  11. Yhm, no może, mam słabą pamięć do imion.

    OdpowiedzUsuń
  12. ile oni mają teraz lat?
    Amidel

    OdpowiedzUsuń
  13. :D Nuda... Nuda... NUDA... Kurde nie umiem się ogarnąć... Wgl to mam niedługo urodzinki ^^ XDD Nuda... To pa :33

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    och jakie to smutne, że własna rodzina tak traktuje Arie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń