sobota, 8 października 2016

136. Ci najlepsi.

-Chodź, Hugo! Już prawie!
Chłopiec spojrzał do góry z grymasem na twarzy.
-No jasne. Nie mam twojej zwinności. Zaraz spadnę i skręcę sobie wszystko, co tylko można!
-Nie spadniesz. Dalej!
Ręce go bolały, gdy przytrzymywał chropowaty pień, który wciąż drapał go po rękach, gdy zsuwał się w dół. Siedząca na gałęzi Lily wyciągała do niego dłoń, która była nieosiągalnym punktem.
Hugo nie potrafił wspinać się po drzewach. Po prostu nie. Posiadał zwinność i grację kalekiego słonia w szarży. Teraz żałował, że dał się namówić swojej kuzynce, która utożsamiała wiewiórkę. Czy zrobiła to specjalnie, żeby patrzeć na jego oblaną potem twarz i czerwone rumieńce, gdy bezustannie próbował nie spaść na dó?. Czy taka zabawna była panika w jego oczach?
Ha, ha, bardzo śmieszne.- myślał- A teraz niech mnie ktoś stąd zabierze, błagam.
Mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa. Zachęcające wołania Lily jakby się oddaliły. Zdawało się, że dobiegają zza grubej szyby. On sam nie widział już wielobarwnych liści mieniących się w październikowym słońcu. Wszystko zlało się w jedną, wielką pomarańczowo- brązową plamę.  Jego umysł krzyczał o chwilę odpoczynku. Hugo nie zamierzał się z nim kłócić. Pomyślał, że w sumie to może skręcenie karku nie jest taką złą opcją i puścił pień. Spadał krótko- naprawdę krótko- bo po 2 sekundach już był na dole. Spodziewał się, że spadnie na twardą glebę. Ale nie. Wylądował na czymś w miarę miękkim.
W tak krótkim czasie zdołał zarejestrować cztery krzyki- swój, Lily, jeszcze raz swój i jakiegoś faceta, a raczej chłopca. Z początku nie wiedział, co tak naprawdę się stało. Potem zdał sobie sprawę, że leży na… CZŁOWIEKU.
Wstał szybko, marszcząc czoło i przyglądając się z uwagą chłopcowi, który podnosił się z głośnym jękiem z gleby. Spojrzał na Hugo z pewną pretensją, po czym znów się schylił, by podnieść okulary. Macał po ziemi, aż je znalazł, mamrocząc pod nosem:
-Na Brodę Merlina, durny mugol…
Te słowa tak bardzo wstrząsnęły Hugo, że nie był w stanie się ruszyć. Otworzył usta ze zdziwienia, podczas gdy Lily z gracją zsunęła się z drzewa. Spojrzała na swojego kuzyna:
-Nic ci nie jest?
Zanim Hugo zdążył pozbierać myśli, odezwał się ten drugi, który założył swoje za wiele duże okulary na nos. Ze zdenerwowaniem przyczesał ciemnobrązowe włosy i podniósł z ziemi książkę, którą musiał upuścić.
-Powinnaś zadać te pytanie MI.
Lily zmrużyła oczy. Hugo natomiast spojrzał na okładkę książki chłopca: „Tajniki zaklęć- czyli jak przygotować się do swojego pierwszego roku w szkole”.
Szczęka Hugo opadła nisko, sięgając dna i dodatkowych dwóch metrów mułu. Nim pomyślał coś więcej, zapytał:
-Jesteś czarodziejem?
Lily szturchnęła go w bok tak mocno, że o mało nie wypluł płuc, jednak wytrwale wpatrywał się w chłopca, który wyraźnie się zmieszał. Przycisnął swoją książkę do siebie, po czym parsknął głośno.
-Co, ja? Nieeeee. Czarodziejem? No co ty. Zwariowałeś.- po czym spojrzał na niego podejrzliwie.- A co, ty jesteś?
-Nie.
-Okej.
Po czym oboje rozeszli się w swoje strony, bardzo zmieszani. Lily została na swoim miejscu, intensywnie analizując całą sytuację. Spojrzała na oddalającego się chłopca.
-Hej, poczekaj!
                                                ~*~
James miał wrażenie, że zaraz serce wyskoczy mu gardłem. Przeżył w swoim krótkim żywocie wiele stresujących sytuacji, ale ta przewyższała wszystko. Co prawda, czekał na ten moment od całego roku, ale nie zmieniało to faktu, że miał ochotę rzucić się biegiem i już tutaj nie wrócić.
Rekrutacje do drużyny quidditcha.
Gdy ćwiczył na ten dzień, czuł się naprawdę świetnie. Sprawiało to, że zapominał o całej tej sprawie z Kishanem i tak dalej. Dlaczego więc dzisiaj miał wrażenie, że coś go ciągnie w dół?
Co prawda, czuł się trochę lepiej mając u swojego boku Arię. Co jakiś czas uśmiechała się do niego pokrzepiająco. Ona nie czuła strachu, w przeciwieństwie do niego.
Czuł się jak tchórz.
W reprezentacji Gryffindoru zwolniły się dwa miejsca- dwóch ścigających. James marzył, by to właśnie on i jego przyjaciółka zajęli te miejsca- wiedział, że to bardzo mało prawdopodobne. Oboje są w drugiej klasie, a tych najmłodszych rzadko się przyjmuje. Wyglądali bardzo mizernie w porównaniu do szósto- i siódmo-klasistów stojących obok nich. Do tego było prawdopodobieństwo, że przyjmą tylko jedno z nich. James czułby się beznadziejnie, gdyby Aria zajęła to miejsca, a on pozostałby na trybunach. Czułby się jeszcze gorzej, gdyby to on został przyjęty, a Aria odrzucona. Nie mógłby patrzeć na zawód w jej oczach. Czy byłaby zła? W takiej sytuacji wolałby, żeby oboje zostali oddaleni z kwitkiem. Przynajmniej razem opłakiwaliby porażkę.
Jak na razie jedyna ścigająca stała blisko, bacznie przypatrując się ochotnikom, jakby oceniała ich szanse. W końcu, musi sobie dobrać współzawodników. Nazywała się Kat Montrose i była wiecznie uśmiechniętą blondynką z szóstej klasy. Ale nie dzisiaj. Tego dnia mierzyła rekrutów srogim spojrzeniem.
Obrońca, Peter Wilson z 4 klasy, już wznosił się przy bramce, oczekując na kafla, który miał mu wpaść w ręce. Pałkarze: Prim Dale z 5 klasy i Gabe Hay z 3 także unosili się w powietrzu na swoich miotłach. Dzierżyli pałki niczym broń palną. Prim podrzucała do góry tłuczek, który jakby szykował się, by ugodzić kogoś w skroń. Dziewczyna pomimo swojego niskiego wzrostu wyglądała na bardzo groźną z tą swoją srogą miną. Ciemnobrązowe włosy okalały jej twarz, szargane na wietrze.
Najstarszy z całego towarzystwa, szukający, a zarazem świeży kapitan stał obok Kat, szykując się na rekrutację. Uśmiech rozciągał jego twarz. Właśnie taki był Teddy Lupin.
Chociaż James i Teddy dogadywali się naprawdę świetnie, to młody Potter wiedział, że tamten drugi nie będzie miał dla niego ulg- był ciepły i uprzejmy, ale nie zmienia to faktu, że potrafił pozostać srogi i przede wszystkim sprawiedliwy. Chciał mieć w swojej drużynie tylko najlepszych.
James miał coraz większe wątpliwości, że do nich należy. W zasadzie- wiedział, że wcale nie jest najlepszy. Co najwyżej najgorszy.
Teddy odchrząknął i zrobiło się cicho. Podniósł do oczu listę i oznajmił:
-Jako pierwsi: James Potter i Aria Hastings.- spojrzał na nich z pokrzepiającym uśmiechem.- Powodzenia.
James wiedział, że Teddy chce jak najlepiej. Nie może go przecież zawieść. Aria klepnęła go w ramię i ruszyła z miotłą na środek. Pognał za nią, czując, że zaraz upadnie. Nogi miał jak z galarety. Na Brodę Merlina, ale by się ośmieszył, gdyby już teraz upadł.
Spojrzał na trybuny. Mike wyszczerzył zęby i uniósł do góry oba kciuki. Stojąca obok niego Victorie z niezrozumiałych powodów tańczyła makarenę. Nieco wyżej siedzieli Al i Rose. James rozpoznał także chłopaka o imieniu Alex. Co do pozostałej dwójki dziewczyn nie był pewien, bo nie były Gryfonkami. Ciemnowłosa Krukonka wpatrująca się w szkicownik zamiast boisko miała chyba na imię Annie. Natomiast Puchonka o jasnych włosach, która rozlała na siebie napój to… Ray? Rachel?
Al podniósł do góry brwi, jakby rzucał mu wyzwanie.
A to gnojek.- pomyślał James.- Ja mu dam.
Usłyszeli gwizdek pani Hooch, który dobiegał jakby z oddali- James niemal zapomniał, że musi teraz wznieść się do góry. Z małym opóźnieniem dołączył do Arii i Kat. Ta ostatnia rzuciła mu z impetem kafel i niczym torpeda wystrzeliła w stronę obręczy. Aria pognała za nią. Wiatr zaświergotał w uszach Jamesa. Ledwo złapał piłkę.
-Potter, rusz się!- wrzasnęła Kat. To sprawiło, że James nieco się obudził. Ruszył do przodu i podał kafel Arii, która bez większych problemów go przechwyciła i strzeliła pierwszego gola, którego Peter nie zdołał obronić. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę z uznaniem.
Od tamtego czasu James poczuł się zupełnie swobodnie. Cały stres uleciał. Był jak ryba w wodzie. Strzelał gole na przemian z Arią i Kat. Dzielnie omijał tłuczki, które przelatywały mu koło uszu, odbijane przez Prim i Gabe’a. Był lepszy niż na treningach. Był jak torpeda i był tego świadom. To dodatkowo dodawało mu skrzydeł. Natomiast Aria? Wspaniała. Świetna. Lepsza niż on. Może i nawet lepsza niż Kat. Poruszała się z niezwykłą gracją, była nieuchwytna niczym mgła.
Gdy skończyli, spotkali się z gromkimi brawami. Kat spojrzała na nich z uznaniem. Gdy James usiadł na ławkę, wciąż buzowały w nim emocje.
Jednak po kolejnych dwóch godzinach i one opadły. Pojawił się tylko znajomy stres- widział, że są ochotnicy równie dobrzy jak on, może nawet i lepsi. Natomiast Arii nikt nie był w stanie przebić. Wiedział, że jego przyjaciółka ma miejsce w drużynie i był z niej naprawdę dumny.
W końcu nadszedł moment wyników. Powstrzymywane emocje uderzyły w Jamesa z ogromnym impetem. Ochotnicy ustawili się w szeregu. Każdy wstrzymał oddech, nawet widzowie na trybunach. Tylko Victorie w dalszym ciągu tańczyła.
Włosy Teddy’ego przybrały dramatyczny, czarny odcień. Obok niego stała Kat, przyjmując swój tradycyjny, radosny uśmiech, z którego była tak dobrze znana.
-Na początek chcę powiedzieć, że wszyscy byliście świetni.- oznajmił kapitan.- Ale w naszej drużynie jest miejsce tylko dla najlepszej dwójki. Ja i Kat sporo nad tym myśleliśmy i w końcu wiemy, kto zajmie te miejsca. Chciałbym powitać naszą nową ścigającą-Arię Hastings.
Aria podniosła ręce do góry i krzyknęła głośno. Rozległy się brawa, najgłośniejsze z miejsca, gdzie siedział Mike. Aria w podskokach ruszyła na środek. Stanęła obok Teddy’ego i Kat. W jej oczach tliła się radość. Uśmiechała się tak szeroko, że James nie mógł powstrzymać śmiechu. Taką lubił ją najbardziej- roześmiana i pewną siebie. Kiedy ostatni raz była tak szczęśliwa?
Teraz przestało być ważne, czy on się także dostanie. Zupełnie straciło to znaczenie, emocje go opuściły. Ważne, że Aria się dostała- dalej niech się dzieje, co chce.
-Drugą osobą, którą chciałbym zaprosić do drużyny jest James Potter.
Brawa. James dopiero po chwili zorientował się, co się dzieje. Stanął obok Arii, którą w przypływie radości uścisnął tak mocno, jak nigdy. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
Więc naprawdę im się udało. Jak to możliwe?
Po chwili dołączył do nich Mike, zgniatając ich w uścisku. Cała trójka śmiała się tak głośno, jak dawno tego nie robili. Rose z radością przytuliła swojego kuzyna. Włosy Teddy’ego błyszczały na błękit, gdy patrzył z dumą na Jamesa. Nawet Al zdobył się na nieco spłoszone gratulacje.
James już miał mu powiedzieć, jak bardzo lepszy czuje się od niego, gdy on i Aria zostali zabrani do szatni. Zebrała się tam cała drużyna. Wszyscy patrzyli na dwójkę nowicjuszy.
-Nie myślcie, że będzie łatwo.- włosy Teddy’ego przybrały barwy Gryffindoru- szkarłat i złoto.- Wręcz przeciwnie. Musicie dawać z siebie WIĘCEJ, musicie być jeszcze LEPSI i SILNIEJSI. I nie myślcie, że dostaniecie ulgi tylko dlatego, że was lubię. Trening jutro o 6:30, jeszcze przed śniadaniem. Bez względu na pogodę.

Ojej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

24 komentarze:

  1. Czyżby w opowiadaniu pojawił się Apolinary Dursley?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem 2!!! WOW! JA NIBY JESTEM PRZED CRAYZOLEM? Jak to się stanęło? Rozdział jak zwykle EPICKI! Kocham twoje opowiadania Kobieto! Ale zauważyłam, że chyba próbowałaś wymieszać Igrzyska Śmierci z Harrym Potterem! Pojawiło się imię...............................Prim! DAM DAM DAM!!! Gdzie jest chomiczek ja siem zapytuje! Pozdrawiam:-)
    Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Wow ... Wow lepiej sie tego nie da opisać po prostu wielkie WOW.Cały dzień na nie czekałam co 5 min. odświerzałam stronie i taj ciągle i wreszcie jest

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam co pisać, po prostu jak zwykle- najlepiej jak jest tylko możliwe. Gdyby przeczytała to J.K. Byłaby zazdrosna!

    A, i teraz mam takie MOCNO opóźnione spostrzeżenie- Montgomery? Jak Lucy Maud Montgomery (autorka jednej z najlepszych lektur pt. "Dzieci z Bullerbyn")?
    #niechcemisiępisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieci z Bullerbyn"napisała Astrid Lindgren!!!

      Usuń
    2. Montogmery napisała "Anię z Zielonego Wzgórza" XD
      I nie, nie dlatego.

      Usuń
    3. Hah. No właśnie miałam to pisać...:-) Podejrzewam, że zapomniałeś tych lektur, (no nie dziwię się:-)) ale ja niedawno czytałam Anię, więc...

      Usuń
    4. Zuziu... Czyżbyś pisząc ten rozdział miała na myśli to co ja mam teraz? Że niby Prim? :-)

      Usuń
    5. Heh...
      Pomyłka, sorki XDDDDSS
      Już dawno...

      Usuń
  6. Rozdział jak zawsze suuupe! Barwa dla ciebie i twojej wyobraźni! Ale wydaje mi się że popełniłaś błąd - kiedy pirewszy raz w tym rozdziale wymienilaś nazwisko Arii napisałaś Montgommery, ale czy ona nie nazywala się Hastings, tak jak napisałaś później? Chyba że ja coś pomyliłam...
    Życzę natchnienia
    ~ Hermi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *suuuper
      **brawa
      Sorki za błędy, ale telefon mnie nie kocha...
      ~ Hermi

      Usuń
    2. Faktycznie, masz rację :D Aria Hastings i Mike Montgomery. Ciągle mi się myli. Poprawione :)

      Usuń
  7. Fajny rozdzialik. Super, że Aria i James dostali się do drużyny. Życzę dużo weny. #CzarnaPani

    OdpowiedzUsuń
  8. Co ja biedna mogę dodać oprócz wielkiego WOW i pytania kim jest ten chłopiec w okularach

    OdpowiedzUsuń
  9. Supcioo supcio nie obchodzą mnie te literówki itp. W tym rozdziale ale poprawiłaś mi chumor .... Pozdro Gryfonka12

    OdpowiedzUsuń
  10. NOWY CZARODZIEJ! ^^ JEJ! cekam na rozdział Teddy/Victorie :*** A JA WAS JESZCZE ZNAJDĘ MAJTKI Z DRUTU!!! SRUTUTUTU MAJTKI Z DRUTU!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniale, czyżby ten chłopak co zaczepia Lili był czarodziejem? i o tak Aria i James dostali się do drużyny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń