sobota, 7 maja 2016

114. Al mnie namówił.

Ten rozdział dedykuję Natalii HP, dziękuję Ci za miłe komentarze!
Pragnę przypomnieć wszystkim Anonimkom, by się podpisywali, bym wiedziała, komu dedykować rozdziały! :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi sierpnia miał być szczęśliwym dniem. I z takim właśnie nastawieniem James wstał z łóżka.
Schodząc po schodach, czuł narastającą ekscytację. Promienie słoneczne padały na stół w kuchni, oświetlając przygotowane śniadanie. Dzień był piękny i gorący.
James z radością zasiadł do posiłku, witając się z resztą rodziny. Niecierpliwość pożerała jego umysł, gdy z wyczekiwaniem spoglądał na krajobraz za oknem.
Minął miesiąc od kiedy ostatni raz ich widział. A miał wrażenie, jakby to było całe lata temu, gdy w smutku żegnali się na peronie.
Zabrał się za jedzenie, z całej radości zapominając o kulturze.
-Powoli!- roześmiał się Harry, spoglądając na syna.- Bo jeszcze się zakrztusisz, a wtedy nici ze spotkania.
James tylko przewrócił oczami, ale rzeczywiście zwolnił. Tego dnia czuł, że może wszystko. Nawet Al nie wydawał mu się taki denerwujący. Był pewien, że jeśli spróbowałby odepchnąć się stopami od podłoża i wylecieć pod chmury, to dałby radę. Nic nie mogło mu dzisiaj stanąć na przeszkodzie.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła 10. Będą tutaj już niedługo. Nie wiedzieć czemu, nagle dopadł go też stres. Chciałby, żeby wszystko było idealne. A co, jeśli już zapomnieli wspólnego języka? Nie. To niemożliwe. Całe wątpliwości prysnęły niczym bańka mydlana.
Jego ojciec wstał od stołu:
-Muszę już lecieć do pracy, widzimy się wieczorem.- mężczyzna nachylił się do swojej żony i pocałował ją w policzek, po drodze zmierzwił włosy Ala.
James słyszał, jak Harry otwiera drzwi. Spodziewał się, że zaraz się one zamkną, lecz dobiegły go głosy:
-O, dzień dobry! Mam przyjemność z rodzicami Mike’a, tak?
Młody Potter poczuł, jak kawałek jajka staje mu w gardle, gdy poderwał się gwałtownie z miejsca. Zaczął gwałtownie kaszleć, jednocześnie poirytowany i przeszczęśliwy. Jego mama spojrzała na niego ironicznie, z rozbawieniem unosząc brwi:
-Nie pamiętasz już, przed czym ostrzegał cię twój tata?
James, który właśnie uporał się ze swoim uciążliwym problemem, bez słowa ruszył do drzwi. Na ganku stał jego ojciec, rozmawiając z dwójką niewysokich, miło wyglądających ludzi. Musieli być rodzicami Mike’a.
-I na pewno nie będzie sprawiał kłopotów? Nie chcielibyśmy przeszkadzać…- upewniała się Pani Montgomery, nieco nerwowo przygryzając wargę.
-Ależ skąd. To będzie dla nas przyjemność.- zapewniał Harry, uśmiechając się lekko.
James już dostrzegł mysią czuprynę swojego przyjaciela. Siłował się on z walizką, którą wyciągał z… no właśnie z czego? Młody Potter wytężył wszystkie swoje szare komórki- wydawało mu się, że zna to urządzenie z opowiadań. No tak, już wie! To samochód… chyba. Ale czy w opowieściach jego ojca nie był on przypadkiem latający?
Pomyślał, że w tej chwili nie jest to istotne. Podbiegł do Mike’a, który z roztargnieniem uniósł wzrok. Słowa nie były potrzebne- spojrzeli sobie w oczy, a następnie uściskali krótko, jak to na mężczyzn w ich wieku przystało. Ale obydwoje czuli to samo- radość i tęsknotę za wspólnie spędzanym czasem. Nagle wszystkie te chwile przeleciały im przed oczami. James przypomniał sobie dłoń przyjaciela, która uratowała go przed okropnym utonięciem w tunelach. Poczuł ucisk w gardle. Jak dobrze, że znów go widzi.
-Dobrze cię widzieć, stary. Chodźmy do środka.
Państwo Montgomery i Harry, którzy obserwowali całą sytuację, uśmiechali się teraz lekko, patrząc na tę dwójkę. Ginny stanęła w drzwiach, opierając się o nie beztrosko.
-No, chłopcy. Już zadowoleni? W takim razie maszerujcie do środka, w kuchni na stole stoją ciasteczka, możecie je wziąć.- kobieta obróciła głowę w stronę rodziców gościa.- Dzień dobry, państwu!
James wiedział, co nastąpi dalej- szybkie zapoznanie i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Chcąc oszczędzić sobie tych ceremonii, wziął niewielką walizkę Mike’a i zaprowadził go na górę do swojego pokoju. Po drodze minęli Ala i Lily, którzy przyglądali im się z pewnym zaciekawieniem. Mike nieśmiało skinął im głową, z radością machając do nich ręką. Rodzeństwo odpowiedziało tym samym, natomiast James uśmiechnął się pod nosem.
W pokoju chłopca zostało rozłożone łóżko polowe, na którym miał spać Mike.  Chłopcy zamknęli drzwi i zajęli miejsca: a następnie każdy z nich zaczął coś mówić, jakby z ich ust jednocześnie wylał się potok słów. Zamilkli w jednej chwili, a następnie roześmiali. Ciepłe uczucie wzrastało w ich piersiach z każdą chwilą.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że tutaj jestem!- powiedział Mike, przeciągając się leniwie.- Miesiąc bez magii to za dużo. Strasznie się nudziłem.
-Och, doprawdy?- James spojrzał na swojego przyjaciela z rozbawieniem.- Zanim się dowiedziałeś, że jesteś czarodziejem żyłeś bez magii przez 11 lat.
-No wiem.- chłopiec zrobił zamyśloną minę.- Ale to dziwne. Całe 11 lat w błędzie. Gdy się wchodzi do twojego domu, od razu czuć magię.
-Nie, to tylko Al, czubku. Ostatnio ma gazy.- odparł z pełną powagą James, jednak Mike parsknął śmiechem, a po chwili Potter poszedł w jego ślady.
O wilku mowa. W tej chwili drzwi od pokoju rozwarły się gwałtownie, a stanął w nich nie kto inny, jak Al. Za nim Lily machała przepraszająco w stronę Mike’a, który zaczął śmiać się jeszcze gwałtowniej.
-Przymknij się, James!- warknął Al w stronę brata.- To wcale nie było śmieszne. I nie mam… gazów.- na te słowa zarumienił się lekko.
-Ta, jasne. Niech ci będzie.- James umilkł, nagle analizując sytuację. Z wyrzutem zwrócił się w stronę brata.- Ej, podsłuchiwałeś!- wychylił się nieco, by spojrzeć na Lily.- I ty też!
Rodzeństwo zaczęło się tłumaczyć, przekrzykując się nawzajem:
-Ja wcale nie podsłuchiwałem, akurat przechodziłem i…
-To Al mnie namówił, wcale tego nie chciałam!
-Dobra, pogadamy później. A teraz wracajcie do swoich norek.- najstarszy z Potterów machnął ręką na pozostałych.
Gdy drzwi znów się zamknęły, James spojrzał przepraszająco na Mike’a, który wciąż zwijał się ze śmiechu.
-I co cię tak śmieszy, czubku?- zapytał, jednak on także nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.
-Ale u was wesoło.- stwierdził przyjaciel, łapiąc gwałtownie powietrze.
-Taak, u ciebie też będzie „wesoło”…- James pokazał w powietrzu znak cudzysłowia.-… gdy twój brat podrośnie. Pewnie też będzie nieznośny jak Al.
-Och, on już taki jest.- Mike skrzywił się, jakby przed oczami zobaczył wizję swojego młodszego brata.- Nie można przez niego spać całą noc. W zasadzie to już zapomniałem, co to sen. Wrzeszczy na cały dom, jakby był syreną alarmową.
James już chciał odpowiedzieć, że Al także płacze w nocy, gdy usłyszał głosy za oknem. Chłopcy wyjrzeli przez okno i zobaczyli burzę ciemnobrązowych włosów.

-Aria!- krzyknęli jednocześnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Napisałam kom długi w d**ę i nacisnęłam przez przypadek f5... Chcę dołączyć do mister crayzolka... BŁAGAM!!!
      Podasz e-maila Zuziu? Mam parę pomysłów które mogą ci się przydać... A nie chcę innym spoilerować...
      # bardzo dużo trzykropków
      # HP
      # wspaniały rozdział
      # za
      # dużo
      # hashtagów♥
      Twoja wierna czytelniczka
      ~Hamster Lover♥

      Usuń
    2. Jesteeemmmm ducheeeemmm MisterCrazyolkaaaaaa... Przebywam za pośrednictwem Kamienia Wskrzeszeniaaaa i maaagicznej mooocy inteerneeetuu... AVADA KEDAVRA! Doooobraaaanocc... Albo dzień dobry...

      Usuń
  2. To jest..... awesome!!!!!! *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne opowiadanie, a ja mama ochotę przeczytać jeszcze parę. Masz do tego talent. Super rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejne.

    Panna Potter

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałbym,żebyś w dalszych rozdziałach opisała Albusa Pottera jako potężnego czarodzieja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz Bosko, choć dzisiaj beztrosko
    Jestem pod wielkim wrażeniem,
    Bo jednym głowy skinieniem,
    Śmiem twierdzić prosto,
    Że tekst ten moim marzeniem

    Czekam na kolejne rozdziały
    I pozdrawiam z mej dziury,
    I chociaż jestem ponury,
    To cierpliwy z natury,
    A więc jak licealista mawia:
    "Kiedy wyniki z matury?!"
    Ja odpowiem z grubej rury:
    "I tak dostaniesz bury!"

    Przepraszam najmocniej za próbę,
    Ten "wiersz" przyniesie zgubę,
    Na marne moje wysiłki,
    Na marne moje żyłki,
    Wiersz zakończę na słowo
    Łacińskie "Ab ovo",
    Bo gadam zupełnie od rzeczy...
    Czy ktoś mnie z tego wyleczy?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose Weasley8 maja 2016 12:02

      Hahahah rycze XD Ten wiersz jest taki wzruszający XD

      Usuń
    2. No tego to jeszcze chyba nie było :') po prostu piękne

      Usuń
    3. Duch układający wiersze! Tego jeszcze nie było!

      Usuń
  6. Nie ma to jak rodzinka Potterów prawda?Uwielbiam twoje rozdziały każdy czyta się z wielką przyjemnością.Zdrówka i weny życzę

    JagodowaWróżka

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Masz talent! Czekam na więcej. Mam nadzieję, że rozdziały będą dłuższe.❤
    Nie mam żadnego wierszyka
    Gdzie dalszy rozdział fanfika?!��
    ~Minnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham twój blog!!! Z niecierpliwością czekam na sceny akcji.... xD mam pytanie: czy będą wątki miłosne? Bardzo mnie to ciekawi ^.^ pozdrawiam twoja US ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak miło wreszcie mieć trochę wolnego czasu i umilać go sobie Twoimi wpisami :-)

    Ostatnio byłem bardzo zajęty a dziś tu wróciłem i NIESPODZIANKA! Trzy kolejne rozdziały, czyli kolejne porcje radości:-) Niby powinno się dawkować przyjemności, ale nie mogłem się powstrzymać przed przeczytaniem ich jeden po drugim.
    Życzę dalszej weny, pozdrawiam serdecznie
    Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniałe, och jak się za sobą stęsknili,  i jest Aria...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń