Ten rozdział dedykuję Natalii HP, dziękuję Ci za miłe komentarze!
Pragnę przypomnieć wszystkim Anonimkom, by się podpisywali, bym wiedziała, komu dedykować rozdziały! :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi sierpnia miał być szczęśliwym dniem. I z takim właśnie
nastawieniem James wstał z łóżka.
Schodząc po schodach, czuł narastającą ekscytację. Promienie
słoneczne padały na stół w kuchni, oświetlając przygotowane śniadanie. Dzień
był piękny i gorący.
James z radością zasiadł do posiłku, witając się z resztą
rodziny. Niecierpliwość pożerała jego umysł, gdy z wyczekiwaniem spoglądał na
krajobraz za oknem.
Minął miesiąc od kiedy ostatni raz ich widział. A miał
wrażenie, jakby to było całe lata temu, gdy w smutku żegnali się na peronie.
Zabrał się za jedzenie, z całej radości zapominając o
kulturze.
-Powoli!- roześmiał się Harry, spoglądając na syna.- Bo
jeszcze się zakrztusisz, a wtedy nici ze spotkania.
James tylko przewrócił oczami, ale rzeczywiście zwolnił.
Tego dnia czuł, że może wszystko. Nawet Al nie wydawał mu się taki denerwujący.
Był pewien, że jeśli spróbowałby odepchnąć się stopami od podłoża i wylecieć
pod chmury, to dałby radę. Nic nie mogło mu dzisiaj stanąć na przeszkodzie.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła 10. Będą tutaj już niedługo.
Nie wiedzieć czemu, nagle dopadł go też stres. Chciałby, żeby wszystko było
idealne. A co, jeśli już zapomnieli wspólnego języka? Nie. To niemożliwe. Całe
wątpliwości prysnęły niczym bańka mydlana.
Jego ojciec wstał od stołu:
-Muszę już lecieć do pracy, widzimy się wieczorem.-
mężczyzna nachylił się do swojej żony i pocałował ją w policzek, po drodze
zmierzwił włosy Ala.
James słyszał, jak Harry otwiera drzwi. Spodziewał się, że
zaraz się one zamkną, lecz dobiegły go głosy:
-O, dzień dobry! Mam przyjemność z rodzicami Mike’a, tak?
Młody Potter poczuł, jak kawałek jajka staje mu w gardle,
gdy poderwał się gwałtownie z miejsca. Zaczął gwałtownie kaszleć, jednocześnie
poirytowany i przeszczęśliwy. Jego mama spojrzała na niego ironicznie, z
rozbawieniem unosząc brwi:
-Nie pamiętasz już, przed czym ostrzegał cię twój tata?
James, który właśnie uporał się ze swoim uciążliwym
problemem, bez słowa ruszył do drzwi. Na ganku stał jego ojciec, rozmawiając z
dwójką niewysokich, miło wyglądających ludzi. Musieli być rodzicami Mike’a.
-I na pewno nie będzie sprawiał kłopotów? Nie chcielibyśmy
przeszkadzać…- upewniała się Pani Montgomery, nieco nerwowo przygryzając wargę.
-Ależ skąd. To będzie dla nas przyjemność.- zapewniał Harry,
uśmiechając się lekko.
James już dostrzegł mysią czuprynę swojego przyjaciela. Siłował
się on z walizką, którą wyciągał z… no właśnie z czego? Młody Potter wytężył wszystkie
swoje szare komórki- wydawało mu się, że zna to urządzenie z opowiadań. No tak,
już wie! To samochód… chyba. Ale czy w opowieściach jego ojca nie był on
przypadkiem latający?
Pomyślał, że w tej chwili nie jest to istotne. Podbiegł do
Mike’a, który z roztargnieniem uniósł wzrok. Słowa nie były potrzebne-
spojrzeli sobie w oczy, a następnie uściskali krótko, jak to na mężczyzn w ich
wieku przystało. Ale obydwoje czuli to samo- radość i tęsknotę za wspólnie
spędzanym czasem. Nagle wszystkie te chwile przeleciały im przed oczami. James
przypomniał sobie dłoń przyjaciela, która uratowała go przed okropnym
utonięciem w tunelach. Poczuł ucisk w gardle. Jak dobrze, że znów go widzi.
-Dobrze cię widzieć, stary. Chodźmy do środka.
Państwo Montgomery i Harry, którzy obserwowali całą
sytuację, uśmiechali się teraz lekko, patrząc na tę dwójkę. Ginny stanęła w
drzwiach, opierając się o nie beztrosko.
-No, chłopcy. Już zadowoleni? W takim razie maszerujcie do
środka, w kuchni na stole stoją ciasteczka, możecie je wziąć.- kobieta obróciła
głowę w stronę rodziców gościa.- Dzień dobry, państwu!
James wiedział, co nastąpi dalej- szybkie zapoznanie i
zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Chcąc oszczędzić sobie tych ceremonii,
wziął niewielką walizkę Mike’a i zaprowadził go na górę do swojego pokoju. Po
drodze minęli Ala i Lily, którzy przyglądali im się z pewnym zaciekawieniem.
Mike nieśmiało skinął im głową, z radością machając do nich ręką. Rodzeństwo
odpowiedziało tym samym, natomiast James uśmiechnął się pod nosem.
W pokoju chłopca zostało rozłożone łóżko polowe, na którym
miał spać Mike. Chłopcy zamknęli drzwi i
zajęli miejsca: a następnie każdy z nich zaczął coś mówić, jakby z ich ust
jednocześnie wylał się potok słów. Zamilkli w jednej chwili, a następnie
roześmiali. Ciepłe uczucie wzrastało w ich piersiach z każdą chwilą.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że tutaj jestem!-
powiedział Mike, przeciągając się leniwie.- Miesiąc bez magii to za dużo.
Strasznie się nudziłem.
-Och, doprawdy?- James spojrzał na swojego przyjaciela z
rozbawieniem.- Zanim się dowiedziałeś, że jesteś czarodziejem żyłeś bez magii
przez 11 lat.
-No wiem.- chłopiec zrobił zamyśloną minę.- Ale to dziwne.
Całe 11 lat w błędzie. Gdy się wchodzi do twojego domu, od razu czuć magię.
-Nie, to tylko Al, czubku. Ostatnio ma gazy.- odparł z pełną
powagą James, jednak Mike parsknął śmiechem, a po chwili Potter poszedł w jego
ślady.
O wilku mowa. W tej chwili drzwi od pokoju rozwarły się
gwałtownie, a stanął w nich nie kto inny, jak Al. Za nim Lily machała
przepraszająco w stronę Mike’a, który zaczął śmiać się jeszcze gwałtowniej.
-Przymknij się, James!- warknął Al w stronę brata.- To wcale
nie było śmieszne. I nie mam… gazów.- na te słowa zarumienił się lekko.
-Ta, jasne. Niech ci będzie.- James umilkł, nagle analizując
sytuację. Z wyrzutem zwrócił się w stronę brata.- Ej, podsłuchiwałeś!- wychylił
się nieco, by spojrzeć na Lily.- I ty też!
Rodzeństwo zaczęło się tłumaczyć, przekrzykując się
nawzajem:
-Ja wcale nie podsłuchiwałem, akurat przechodziłem i…
-To Al mnie namówił, wcale tego nie chciałam!
-Dobra, pogadamy później. A teraz wracajcie do swoich
norek.- najstarszy z Potterów machnął ręką na pozostałych.
Gdy drzwi znów się zamknęły, James spojrzał przepraszająco
na Mike’a, który wciąż zwijał się ze śmiechu.
-I co cię tak śmieszy, czubku?- zapytał, jednak on także nie
mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.
-Ale u was wesoło.- stwierdził przyjaciel, łapiąc gwałtownie
powietrze.
-Taak, u ciebie też będzie „wesoło”…- James pokazał w
powietrzu znak cudzysłowia.-… gdy twój brat podrośnie. Pewnie też będzie
nieznośny jak Al.
-Och, on już taki jest.- Mike skrzywił się, jakby przed
oczami zobaczył wizję swojego młodszego brata.- Nie można przez niego spać całą
noc. W zasadzie to już zapomniałem, co to sen. Wrzeszczy na cały dom, jakby był
syreną alarmową.
James już chciał odpowiedzieć, że Al także płacze w nocy,
gdy usłyszał głosy za oknem. Chłopcy wyjrzeli przez okno i zobaczyli burzę
ciemnobrązowych włosów.
-Aria!- krzyknęli jednocześnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay
Super jestem #1 !!!
OdpowiedzUsuńNapisałam kom długi w d**ę i nacisnęłam przez przypadek f5... Chcę dołączyć do mister crayzolka... BŁAGAM!!!
UsuńPodasz e-maila Zuziu? Mam parę pomysłów które mogą ci się przydać... A nie chcę innym spoilerować...
# bardzo dużo trzykropków
# HP
# wspaniały rozdział
# za
# dużo
# hashtagów♥
Twoja wierna czytelniczka
~Hamster Lover♥
Jesteeemmmm ducheeeemmm MisterCrazyolkaaaaaa... Przebywam za pośrednictwem Kamienia Wskrzeszeniaaaa i maaagicznej mooocy inteerneeetuu... AVADA KEDAVRA! Doooobraaaanocc... Albo dzień dobry...
Usuń#2
OdpowiedzUsuńTo jest..... awesome!!!!!! *.* <3
OdpowiedzUsuńKolejne opowiadanie, a ja mama ochotę przeczytać jeszcze parę. Masz do tego talent. Super rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńPanna Potter
Jaka mama? o_O
UsuńChciałbym,żebyś w dalszych rozdziałach opisała Albusa Pottera jako potężnego czarodzieja. ;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńPiszesz Bosko, choć dzisiaj beztrosko
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem,
Bo jednym głowy skinieniem,
Śmiem twierdzić prosto,
Że tekst ten moim marzeniem
Czekam na kolejne rozdziały
I pozdrawiam z mej dziury,
I chociaż jestem ponury,
To cierpliwy z natury,
A więc jak licealista mawia:
"Kiedy wyniki z matury?!"
Ja odpowiem z grubej rury:
"I tak dostaniesz bury!"
Przepraszam najmocniej za próbę,
Ten "wiersz" przyniesie zgubę,
Na marne moje wysiłki,
Na marne moje żyłki,
Wiersz zakończę na słowo
Łacińskie "Ab ovo",
Bo gadam zupełnie od rzeczy...
Czy ktoś mnie z tego wyleczy?!
Hahahah rycze XD Ten wiersz jest taki wzruszający XD
UsuńNo tego to jeszcze chyba nie było :') po prostu piękne
UsuńDuch układający wiersze! Tego jeszcze nie było!
UsuńAl jest świetny :')
OdpowiedzUsuńNie ma to jak rodzinka Potterów prawda?Uwielbiam twoje rozdziały każdy czyta się z wielką przyjemnością.Zdrówka i weny życzę
OdpowiedzUsuńJagodowaWróżka
Super! Masz talent! Czekam na więcej. Mam nadzieję, że rozdziały będą dłuższe.❤
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego wierszyka
Gdzie dalszy rozdział fanfika?!��
~Minnie
Na komputerze zuzy :p
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham twój blog!!! Z niecierpliwością czekam na sceny akcji.... xD mam pytanie: czy będą wątki miłosne? Bardzo mnie to ciekawi ^.^ pozdrawiam twoja US ;*
OdpowiedzUsuńJak miło wreszcie mieć trochę wolnego czasu i umilać go sobie Twoimi wpisami :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio byłem bardzo zajęty a dziś tu wróciłem i NIESPODZIANKA! Trzy kolejne rozdziały, czyli kolejne porcje radości:-) Niby powinno się dawkować przyjemności, ale nie mogłem się powstrzymać przed przeczytaniem ich jeden po drugim.
Życzę dalszej weny, pozdrawiam serdecznie
Tomasz
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniałe, och jak się za sobą stęsknili, i jest Aria...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia