Ten rozdział dedykuję Sophie Black. Wiedz, że czytam wszystkie Twoje komentarze.
I nie tylko Twoje :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poddenerwowana Ginny wpadła do swojego pokoju w mugolskim hotelu. Rzuciła torbę na ziemię, różdżkę odłożyła na stolik. Usiadła na łóżku, od razu tego żałując. Materac był niezwykle szorstki i twardy, czuła się, jakby leżała na kamieniach.
I nie tylko Twoje :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poddenerwowana Ginny wpadła do swojego pokoju w mugolskim hotelu. Rzuciła torbę na ziemię, różdżkę odłożyła na stolik. Usiadła na łóżku, od razu tego żałując. Materac był niezwykle szorstki i twardy, czuła się, jakby leżała na kamieniach.
Po chwili zawahania wyciągnęła rękę po różdżkę i zgrabnie
nią machnęła. Materac urósł, sprawiając, że kobieta niemal się w nim zapadła.
Natychmiast poczuła błogą ulgę, uśmiechnęła się lekko. Przecież zanim się ktoś
zorientuje, cofnie zaklęcie i wszystko wróci do normy.
Przypomniała sobie jednak sobie o Skeeter i czar prysł. Czy
ta okropna baba musi mieszać się w nie swoje sprawy?
Co z tego, że Ginny także była redaktorką? Do niej należy
tylko mała rubryka „SPORT”, a w zasadzie do jej szefa, który na resztę nie ma
wpływu. Skeeter nie omieszka jej oczernić. Widziała już niemal nagłówek :
„GINEWRA POTTER- CZY ABY NA PEWNO NADAJE SIĘ NA ŻONĘ I MATKĘ?”
I pomyśleć, że aktualnie znajduje się z tą kobietą w jednym
budynku. Wszyscy, którzy pracują dla
Proroka Codziennego tutaj są.
I wtedy sobie o czymś, a w zasadzie o kimś przypomniała.
Natychmiast poderwała się z łoża i ruszyła ku drzwi, szybko naciągając buty na
stopy. W progu jeszcze na chwilę przystanęła i przez ramię doprowadziła materac
do jego starej postaci.
***
Aria kroczyła za Hagridem przez Zakazany Las. U jej boku
żwawo podskakiwał Kieł. Już się nie bała.
Była więc wyjątkowo dzielną dziewczyną, bo Las wyglądał co
najmniej mrocznie. Drzewa, jakby się zmówiły, pochylały się ku sobie,
całkowicie zasłaniając niebo. Przez ich łyse korony dostawało się tylko trochę
światła. Otoczenie niemal promieniowało tajemniczością i złowieszczością.
Dziewczyna czuła na sobie czyiś wzrok, jednak to nie zmąciło jej spokoju.
Dopiero, gdy usłyszała w pobliżu jakiś szmer wzdrygnęła się lekko.
Hagrid niósł w ręku latarenkę, ona zapaliła różdżkę.
Półolbrzym mówił:
-Toby to duży troll, więc powinnaś go zauważyć. Cholibka, do tej pory nie wiem, jak to możliwe, że mi zwiał.
-Toby to duży troll, więc powinnaś go zauważyć. Cholibka, do tej pory nie wiem, jak to możliwe, że mi zwiał.
W końcu stanęli na polanie.
-Teraz się rozdzielimy.- wytłumaczył Hagrid.- Jeśli
zauważysz Toby’ego, wystrzel zielone iskry. Jeśli stanie się coś złego-
czerwone. Możesz zabrać Kła, ale to niezwykły tchórz.
Dziewczyna przytaknęła, chociaż poczuła lekki niepokój.
Zacisnęła palce mocniej na różdżce.
Ona ruszyła w prawą stronę, on w lewą. Już po kilku
samotnych krokach Aria poczuła, że zrobiło jej się jeszcze zimniej. Szczelniej
opatuliła się szalikiem w barwach Gryffindoru. Zdawało się, że chłód przenika
ją do szpiku kości.
Szła jednak dalej przed siebie. Ten troll musi tu gdzieś
być. Miała wrażenie, że z chwili na chwilę mrok coraz bardziej ją pochłania,
zagarnia w swoje szpony. Wywołało to zamęt w jej 11-letniej głowie. Coś tu jest
zdecydowanie nie tak.
Nagle usłyszała dziwny dźwięk- coś pomiędzy krzykiem
dziewczynki a skrzypnięciem drzwi. Odgłos był coraz głośniejszy, mroził krew w
żyłach, rozrywał bębenki w uszach. Aria poczuła się jak spetryfikowana, teraz
naprawdę się bała. Chciała, by to ustało, lecz było coraz gorzej. Przycisnęła
ręce do uszu, jednak niewiele to dawało.
Wtem nastała namacalna cisza, która jakby zawisła w
powietrzu. Gryfonka dopiero po kilku sekundach otrząsnęła się z amoku.
Rozejrzała się- no tak, Kła już nie ma. To prawdziwy tchórz, Hagrid miał rację.
A ona? Nie może być jak ten pies! Ruszyła pewnie przed
siebie, chociaż serce biło jej tak mocno, jakby chciało wyfrunąć z klatki
piersiowej. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by wystrzelić czerwone iskry.
Nie czuła też tego wszechotaczającego chłodu. Po prostu szła przed siebie, nie
do końca tego świadoma. Chyba jeszcze nigdy się tak nie bała.
Poczuła pieczenie w lewym nadgarstku. Tam, gdzie widniała
blizna. Upadła na kolana, ból stawał się nie do zniesienia. Jeszcze nigdy nie
był aż tak silny.
Do jej uszu znów dobiegł ten dziwny, okropny dźwięk. Nasilał
się wraz z pieczeniem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, jej krzyk mieszał się z
dobiegającym ją odgłosem.
I wtedy to zobaczyła. Chłopak wyglądający na około 17 lat.
Twarz zdawałaby się być normalnej barwy, gdyby nie te oczy. Czerwone i dzikie,
niebezpieczne. Włosy jasne, prawie białe. Na sobie miał zwykłą, czarną szatę. I
pelerynę. Z TYM znakiem- przekrzywionym krzyżem.
Aria była pewna, że to Kishan.
Patrzyła na niego z nie ukrywanym już strachem, krzyczała
jeszcze głośniej. Postać jednak nie zbliżała się do niej. Rozpłynęła się,
zniknęła. Jakby w ogóle go tu nie było, jakby był tylko wspomnieniem.
Jednak Aria wiedziała, że to nie jest zwykłe przewidzenie. Wcześniej
wypuściła różdżkę, zaczęła szukać jej w amoku. Nawet się nie zorientowała, że
dźwięk, który jeszcze przed chwilą niezwykle ją niepokoił ucichł.
Na oślep przesuwała ręką po wilgotnej ziemi. Była w szoku.
Miała nadzieję, że Hagrid usłyszał jej krzyk i że już tutaj idzie. Chce się
stąd jak najszybciej wydostać.
W końcu znalazła różdżkę. Wyciągnęła ja wysoko w górę i
ostatkami sił wystrzeliła czerwone iskry.
„Błagam, Hagrid.
Zauważ je!”.
Mijały jednak cenne minuty, a ona wciąż tutaj tkwiła. Nie
ruszała się z miejsca.
Postanowiła, że nie może tak leżeć i czekać na zbawienie.
Wstała, dysząc przy tym ciężko. Włosy przysłaniały jej widok, więc odgarnęła je
chaotycznie.
Powróciło uczucie zimna. Zatrzymała się, opierając o drzewo.
-HAGRID!- krzyknęła ile sił w płucach.- HAAAGRID!
Nikt jej nie odpowiedział.
Przymknęła oczy, kurczowo trzymając się grubego pnia. Musi
się uspokoić. Nie może panikować. Hagrida nie ma. Trzeba radzić sobie samemu.
Znów ruszyła przed siebie, teraz jednak znacznie ostrożniej
i wolniej. Gdzieś tutaj musi być wyjście.
-ARIA? ARIA!
To Hagrid. Była tego pewna. Prawie popłakała się ze
szczęścia.
Zapominając o doskwierającym jej bólu i mrozie ruszyła przed
siebie pędem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Wspaniałe! Naprawdę. Jestem ciekawa co się stanie później? Mam nadzieję że Arii i innym zaatakowanym przez Kishana nic więcej się nie stanie.
OdpowiedzUsuń~Kasia
Super!
OdpowiedzUsuńGinny złą matką i żoną? Pfff, jak dla mnie Ginny jest bardzo podobna do Molly,a co jak co, ale Pani Weasley jest super matką i żoną ;).
OdpowiedzUsuńTak jak w każdym rozdziale jestem coraz bardziej ciekawa całej historii no i standardowo czekam na kolejny rozdział :)
Wow! Super ! Naprawdę bardzo ładnie piszesz !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciekawe co zrobi Ginny. Aria jest naprawdę odwazna. Ją bym wystrzeliła czerwone.
OdpowiedzUsuńCzekam na peetniss. Oddana
Karolina Mellark
Wspaniały aż szkoda że taki krótki ;(
OdpowiedzUsuńSUPER
OdpowiedzUsuńWSPANIALYYYYY!!!! I jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe do kogo poszła Ginny :) Dlaczego Skeeter ja tak prześladuje- ja i Harrego!!!! Robi to odkąd Harry był w 4 klasie w Hogwarcie- jeszcze jej się nie znudziło
Aria... Jak ja jej współczuje :(
Czekam na next
Lily
Megaaaaa :D jak zwykle czekam wytrwale
OdpowiedzUsuńJulia Potter
ps. Konto odmówiło mi posłuszeństwa ;-;
Błagam next w 2 dni cały blog przeczytałem błagam nie wytrzymam możesz jutro jak najszybciej xXD
OdpowiedzUsuńWierny fan
Marcel
Ile jeszcze?
OdpowiedzUsuńPodobne do Harry Potter i kamień filozoficzny !! Tez blizna ,tez jakis dziwny typ w zakazanym lesie . Słabo !!! Wszystko zgaapiasz !!
OdpowiedzUsuńSuper!!! Tylko nie mam pojęcia, o kim pomyślała Ginny!
OdpowiedzUsuńXDDDDDDDDDD megaaaaa uwielbiam twój blog meeeeeegaaaaaaa XDDD jej podoba mi się bardzo i błagam przeczytaj ten komentarz. meeeega juhu!;) Kiedy następny??????????? XDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńWeronice
PS. Czytam twojego bloga od początku ale dopiero teraz zdobyłam się na komentarz
PS.2 Kiedy Harry spotka się z Dudleyem? Jestem ciekawa po co Wielki De chciał się spotkać.
Witam,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że jednak nic im się nie stanie... co to miało znaczyć?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia