Ten rozdział dedykuję Toothleshoe 51, który podpisał się jako Marcel, jedemu z nielicznych chłopaków, którzy mnie czytają.
Chłopcy, mężczyźni, jesteście tu? :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chłopcy, mężczyźni, jesteście tu? :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ginny wybiegła ze swojego pokoju- niegdyś złote cyfry na
drzwiach tworzyły liczbę 114. Ruszyła korytarzem prosto do 107, zapukała kilka
razy i weszła. Tak jak myślała- jest w środku.
A mowa tu o jej przyjaciółce, Alyson Haloway. Jej piękne,
długie blond włosy opadały falami na plecy. Oczy miały ciepły, migdałowy
odcień. Cera- jasna i gładka. To po prostu śliczna kobieta.
Pracuje ona w „Proroku Codziennym” od 3 lat, więc krócej niż
Ginny. Obie reporterki szybko znalazły wspólny język. Allie-bo tak karze
nazywać siebie blondynka, nie znosi swojego pełnego imienia- także zajmuje
rubrykę „SPORT”. Tyle, że ona w odróżnieniu od Ginny przeprowadza wywiady ze
sportowcami, przed i po meczach.
Allie także uczyła się w Hogwarcie. Należała do Hufflepuffu.
Teraz, rudowłosa nie jest w stanie uwierzyć, że wcześniej nigdy ze sobą nie
rozmawiały. Kobieta ta wręcz promieniuje optymizmem, zaraża nim wszystkich wokoło.
Wciąż się uśmiecha, lubi wszystkich- z jednym wyjątkiem, którym jest oczywiście
Rita Skeeter. Allie nieraz już oberwała od niej po uszach.
Harry i Ron także szybko polubili Alyson, Hermiona była
dosyć sceptycznie do niej nastawiona. Wystarczyło jednak pół godziny i ta
ostatnia także ją pokochała. Blondwłosa jest naprawdę inteligentną kobietą, co
musiało wzbudzić podziw Hermiony, która mimo wszystko wciąż jest najmądrzejsza
z ich wszystkich.
Allie jest szczęśliwą singielką. Ginny nie jest w stanie
pojąć, jak to możliwe, że tak ładna i pozytywna kobieta nie znalazła sobie
męża. Ta jednak wciąż powtarza, że „gdzieś tam czeka na nią książę z bajki…”.
I teraz blondwłosa piękność rozpromieniła się na widok
swojej przyjaciółki:
-No i jak tam wrażenia po pierwszym dniu delegacji?- widząc
jednak grymas na twarzy Ginny, dodała szybko:- Chyba nie najlepiej, co?
-Skeeter.- to jedno słowo wystarczyło, wszystko nagle stało się jasne.
-Skeeter.- to jedno słowo wystarczyło, wszystko nagle stało się jasne.
Allie jednak uśmiecha się jeszcze szerzej. W jej policzkach
pojawiły się dołeczki.
-Nie martw się, mnie też dopadła. W sumie to nic nowego, ta
baba uwzięła się na mnie od kiedy powiedziałam jej, że ma ohydny kapelusz. Ale
przecież to była szczera prawda, sama musisz przyznać.
Ginny parsknęła śmiechem, Allie także. Nawet jej śmiech był
melodyjny i piękny, niczym śpiew syren.
Dopiero teraz rudowłosa zauważa, że ta druga nad czymś
pracowała, niewielki hotelowy stolik był cały obłożony papierami, obok stał
kałamarz z piórem. Pewnie redagowała artykuł do „Proroka”. Gryfonce zrobiło się
nagle głupio- wparowała tu bez żadnej zapowiedzi, nie myśląc o tym, że może
przeszkadzać.
-Wybacz, że tak nagle wpadłam. Musiałam ci przeszkodzić w
pracy, co?- blondynka zaczęła energicznie kręcić głową, zaprzeczając.- Po
prostu ta wścibska baba zaczyna mnie coraz bardziej irytować. Mam ochotę udusić
ją przez sen, wchodzisz w to?
W oczach Allie rozbłysła radosna iskierka. Przez chwilę
Ginny sądziła, że redaktorka wzięła jej propozycję na serio. Po chwili jednak
Allie odezwała się z głosem pełnym podekscytowania:
-Nie musimy jej od razu dusić, ale… są przecież inne sposoby
zemsty, prawda?
Kobiety uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo,
konspiracyjnie.
-Prawda.
~*~
James i Mike siedzieli w pokoju wspólnym Gryffindoru. Ogień
w kominku powoli dogasał, tak samo jak temperament chłopców. Oboje lekko
przysypiali w fotelach, co jakiś czas zastrzegając:
-Nie zasypiaj.
-Nie śpię.- zawsze odpowiadał ten drugi.
Rzecz jasna czekali na Arię. Dlaczego nie wraca tak długo?
Nie mieli już wątpliwości, że Hagrid zabrał ją do Zakazanego Lasu. Nie mogli
pozbyć się wrażenia, że stało się coś naprawdę złego.
James zauważył, że Mike otwiera usta, chyba chciał coś
powiedzieć, ale w tym czasie obraz rozsunął się i do pomieszczenia powoli
wkroczyła ich przyjaciółka. Zamiast tego chłopiec więc tylko ziewnął
przeciągle.
-Jesteś!- zawołał z udawanym entuzjazmem James.- Możemy iść
już spać?
Zauważył jednak, że brunetka jest wzburzona. Już dobrze znał
tą minę. Stało się coś niedobrego.
-Co się stało?- Mike najwyraźniej też to zauważył.- Byłaś z
Hagridem w Zakazanym Lesie?
Aria przysiadła na trzecim fotelu, wzięła głęboki oddech i
wypaliła:
-Zdaje mi się, że widziałam Kishana.
Chłopcy wymienili zdumione spojrzenia, żaden z nich nie był
w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Przez chwilę James myślał, że jednak
nie dał rady i zasnął, a to wszystko mu się śni.
Ale dziewczyna zaczęła bardzo dokładnie opisywać postać
Kishana. Z każdą mijającą sekundą Aria przypominała sobie kolejne rzeczy-
szczegóły, na które wcześniej nie zwróciła uwagi.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że postać, którą
zobaczyła uśmiechała się złowieszczo. Jego czerwone oczy niebezpiecznie
błyszczały. I choć 11- latka nie zwróciła na to uwagi-w końcu to jeszcze
dziecko- to warto dodać, że jest przy tym zabójczo przystojny. Ma w sobie coś,
co każe ci uciekać, a jednak chcesz zostać. Mrozi krew w żyłach, ale nie możesz
oderwać od niego oczu, pociąga cię to.
-Z twojego opisu wychodzi na to, że jest to duch. Skoro ma
postać 17-latka, to musiał umrzeć młodo.- mówił powoli James, w zamyśleniu
marszcząc czoło.
-Nie.- brunetka stanowczo pokręciła głową.- To na pewno nie
był duch.
-Ale żywy też nie może być.- wtrącił Mike.- Wiem, że
czarodzieje żyją długo, ale mimo wszystko to nie możliwe, by przeżył do teraz.
A głowie Jamesa włączył się alarm: horkruksy. To by pasowało.
Kishan zrobił to samo, co niegdyś Voldemort. Chłopiec uświadomił to sobie w
niemym przerażeniu.
-On nawet nie wyglądał na żywą postać.- wyrwała go z
zamyślenia Aria.- Ale na ducha też nie. Coś… po środku. Do tego rozpłynął się
jak we mgle. Żywi tego nie potrafią, a duchy nie są aż tak materialne jak on,
są wręcz przezroczyste.
James odetchnął z ulgą. Więc nie mogą to być horkruksy.
Szybko jednak powrócił niepokój.
-Czym więc jest Kishan?- zapytał.
W tej chwili usłyszeli kroki na schodach. Z mroku wyłonił
się chłopak z piątek klasy, prefekt. Miał na sobie niebieską piżamę, jego blond
włosy były powyginane we wszystkie strony. Wzrok, zarówno jak i głos miał
zaspany:
-Co wy tutaj jeszcze robicie? Wracajcie do dormitorium zanim
wszystkich pobudzicie.
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com