piątek, 25 września 2015

82. Opowieść Arii.

Jak już wiecie- rozdział jest dzisiaj, bo nie ma mnie przez cały weekend i nie będę miała dostępu do internetu... No cóż, możecie życzyć mi powodzenia. Muszę stawić czoła pewnemu wyzwaniu! :)

Ten rozdział dedykuję Aleksandrze Skiba z Facebooka, która jest jedną z najaktywniejszych Facebookowiczów :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Harry pochylał się nad stosem pergaminów w Ministerstwie Magii. Tego dnia miał naprawdę dużo pracy. Oczy mu się kleiły, nie spał całą noc. Marzył o powrocie do domu.
Usłyszał natarczywe pukanie do drzwi. Przetarł zaspane oczy, wyprostował się i odchrząknął. Najbardziej oficjalnym tonem, na jaki było go dzisiaj stać, zawołał:
-Proszę!
Do gabinetu wpadła Hermiona, taszcząc w dłoniach ogromną księgę. Wypuścił powietrze, powracając do swojej rozluźnionej pozy.
-Och, cześć Hermiono…
Kobieta jednym machnięciem różdżki zatrzasnęła drzwi. Harry podskoczył na krześle.
-Błagam, jestem dzisiaj…
-Wysłałam Ci aż trzy wiadomości! Nie sądzisz, że wypadałoby odpowiedzieć!?- wybuchnęła Hermiona, rzucając przyjacielowi oskarżycielskie spojrzenie.
-Masz racje, przepraszam…- mruknął Harry.- Po prostu miałem dużo pracy i zupełnie o nich zapomniałem…
-Nie przeczytałeś ich?- kobieta z rezygnacją opuściła starą, grubą księgę na biurko Harry’ego. Niepozorny mebel ugiął się pod jej ciężarem, a w powietrze wzleciały kłęby kurzu.
Mężczyzna, kaszląc i kręcąc głową wskazał palcem na sufit. Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła trzy samolociki latające nad czarną czupryną mężczyzny.
-Wybacz, miałem je odczytać…
-Och, nie ważne!- kobieta wyraźnie się niecierpliwiła.- Pamiętasz jak opowiadałeś mi o tym znaku? Tym dziwnym krzyżu?- Harry pokiwał głową, jednak ona nawet nie zwróciła na to uwagi.- No właśnie!
I bez dalszych wyjaśnień zaczęła wertować księgę, którą ze sobą przyniosła. Harry nie zadawał żadnych pytań- to było bardzo w stylu Hermiony.
Wreszcie odnalazła stronę sześćset czterdzieści siedem. Mężczyzna z wysiłkiem przeczytał niewyraźny nagłówek.
-Legenda… o… Potężnym… Kifanie?
-Kishanie.- poprawiła go natychmiast przyjaciółka.- Przeczytaj.
W miarę jak Harry czytał legendę coraz bardziej się rozbudzał. Wreszcie zapomniał o zmęczeniu i spojrzał z niepokojem na Hermionę.
-Czy ty myślisz, że…?
-Tak, Harry. Właśnie o tym myślę. Te ataki to sprawka Kishana.
                                             ***
Tego dnia znów doszło do ataku. James, Aria i Mike siedzieli wraz z innymi Gryfonami w Pokoju Wspólnym, spokojnie odrabiając swoje prace domowe. James właśnie kończył pierwszą stopę wypracowania na Zielarstwo, gdy usłyszał cichy jęk. Podniósł wzrok znad pergaminu i zobaczył, że Aria wbija się głębiej w swój fotel, kurczowo trzymając się lewego nadgarstka i zaciskając usta. Wtem ktoś krzyknął- była to Lucy, którą najwyraźniej także rozbolała blizna. Tylko, że ona nie umiała tak dobrze nad tym panować jak Aria. Nie była po prostu tak silna.
Jak się okazało tym razem ucierpiał Krukon z czwartej klasy. To cichy chłopak, który nigdy się nie wychylał i siedział z nosem w książkach.
I tak oto ucierpiały już cztery osoby: dwie Gryfonki- Lucy i Aria, jeden Ślizgon i Krukon. Było jasne, że przyszedł czas na Puchonów, więc Ci zaczęli poruszać się w zbitych grupkach po korytarzu.
Chociaż James nie był co do tego do końca przekonany. Kishan zaatakuje każdego kto mu podpadnie: nie ważne, czy to Puchon, Krukon, Ślizgon, czy też Gryfon.
                                      ***
Aria poczuła chłód pod stopami. Dziwne. Przecież kładła się spać pod ciepłą pierzynę. Usłyszała czyjeś głosy, poczuła, że trzyma coś w dłoni…
Czym prędzej się ocknęła, wściekła na samą siebie. Znów poddała się Kishanowi. Stała teraz tak przed gabinetem jednego z nauczycieli, trzymając przed sobą wyciągniętą różdżkę.
I do tego była w piżamie.
Już miała wracać, gdy usłyszała, że rozmówcy podnoszą głosy. Wsłuchała się i rozpoznała nauczycieli: profesor McGonagall i Harris.
-Edwardzie, nie możemy tego dłużej ciągnąć! Tego już za wiele!
-Przecież jutro przybędą tu aurorzy, Potter już wyznaczył kompanię, która…
-Świetnie! Do prawdy, Edwardzie, czy naprawdę sądzisz, że aurorzy zapewnią nam nietykalność?
-Musimy im zaufać, Minerwo…
-A jak wyjaśnisz rodzicom uczniów, że wracają ze szkoły z jakimiś dziwnymi znakami na nadgarstkach? Czy sądzisz, że to normalne?
Chwila ciszy.
-Nic nie możemy na to poradzić…- odezwał się w końcu Harris.
-Ależ możemy!- przerwała mu stanowczo profesor McGonagall.- Musimy zamknąć szkołę.
Aria poczuła jak nogi uginają się pod jej ciężarem. Złapała ze świstem powietrza i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru. Z czasem jej chód zmienił się w trucht.
NIE MOGĄ ZAMKNĄĆ HOGWARTU- tylko tam myśl kołatała jej się po głowie.

James i Mike zauważyli, że tego dnia Aria ich omijała. Wciąż wymyślała nowe wymówki, żeby nie przebywać z nimi. Nie wdawała się w żadne rozmowy i była nieobecna duchem.
Po zajęciach chłopcy zdołali ją złapać, gdy siedziała w fotelu przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Niby patrzyła w pergamin, jednak jej oczy były wbite w jeden punkt. Zauważyli, że intensywnie o czymś rozmyśla.
-Hej, o czym tak myślisz?- zagadał wesoło Mike, gdy się do niej dosiedli. Dziewczyna podniosła swój nieprzytomny wzrok, a przez jej twarz przeszedł cień paniki. Następnie uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
-Nie wiem co napisać. Beznadziejne te wypracowanie na Zielarstwo. James, musisz pogadać ze swoim wujkiem.- zażartowała.
-Wypracowanie z Zielarstwa napisaliśmy wszyscy razem wczoraj, pamiętasz?- zapytał cicho James.
Nie odpowiedziała. Zaczęła nerwowo wodzić wzrokiem po pustym pergaminie. Mike przejął inicjatywę:
-Co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzimy.
-Nie prawda.
-Prawda.
-Nie.
-Tak!
Westchnęła, odrzuciła pergamin i spojrzała na nich błagalnym wzrokiem.
-Błagam, nie pomyślcie sobie o mnie czegoś złego. To nie moja wina.
Chłopcy wymienili zdziwione spojrzenia, po czym zgodnie odpowiedzieli:
-Jasne.
-Pamiętacie, jak mówiłam, że moja mama była w Ravneclawie, a tata w Hufflepuffie? Co to tego pierwszego się zgadza, ale skłamałam w kwestii ojca. Należał do Slytherinu. I tego samego oczekiwali ode mnie. Nawet się zakładali, do którego z tych domów trafię. A ja ich zawiodłam. Trafiłam do Gryffindoru…
James nie miał pojęcia do czego to zmierza, lecz kiwnął głową na znak, że rozumie.
-Byli niezadowoleni. Ale to już nie chodzi o to, że oczekiwali czegoś innego. Chodzi o to, że… niegdyś moi rodzice wspierali Lorda Voldemorta.
Ta informacja wstrząsnęła Mikem i Jamesem, jednak żaden z nich nic nie powiedział. Pozwolili Arii dokończyć.
-Nie byli śmierciożercami- ale popierali inicjatywę Voldemorta, choć się do tego nie przyznawali. Nie chcieli mugolaków.- James nie mógł się powstrzymać i kątem oka spojrzał na swojego przyjaciela, ten jednak zachował kamienną twarz.- Gdy się o tym dowiedziałam byłam wściekła. Tym bardziej, że tak bardzo podziwiam Harry’ego Pottera. Od zawsze chciałam do Gryffindoru, ale oni stanowczo mi tego odradzali. Dlaczego? Dlatego, że Gryfoni zawsze stawiali opór Voldemortowi. Próbowałam robić im na złość- raz na przykład zaprzyjaźniłam się z mugolskim dzieckiem z sąsiedztwa. Jednak miarka się przebrała, gdy dowiedzieli się, że zostałam Gryfonką. Nie zaakceptowali tego, a ja jestem z tego dumna. Tegoroczne święta spędziłam z babcią. A teraz… chcą zamknąć Hogwart, bo dochodzi do kolejnych ataków. A to oznaczałoby powrót do mojej przeklętej rodzinki.
Przez chwile panowała pełna napięcia cisza. W końcu Mike powiedział:

-No dobra, od teraz żadnych tajemnic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com

14 komentarzy:

  1. Ale,super rozdział :) Jestem mega ciekawa co się będzie działo w następnych,rozdziałach,jest coraz ciekawiej.
    Weź napisz książkę,chętnie bym ją przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, fajnie by było gdybyś napisała książkę, a potem na podstawie tego powstałby film. Piszesz genialnie, twoje opowiadania mnie wkręciły tak jak HP. Wiele blogerów z opowiadaniami tego typu już nic nie piszą, więc mam nadzieję, że ty się nie poddasz i będziesz dużo pisać.

      Pozdrawiam i życzę dużo weny,
      Zuzia

      Usuń
  2. Życzę powodzenia w Twoim wyzwaniu! Czytam Twoje opowiadania mimo że mam 27 lat xD HP to moje dzieciństwo ;) pozdrawiam Bura88

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, napisz książkę. Super że jestem 3.
    Moja ocena: ★★★

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle PRZECUDOWNY!!!
    Ciekawe czy Harry dowie się, ze jego syn ( tak jak on przed laty) razem z przyjaciółmi rozwiązuje zagadkę Kishana :) i naprawdę współczuje Arii, ze musi być posłuszna Kishanowi :'(
    Czekam na next
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę możesz pisać roździal szybciej bo moja cierpliwość i czekanie na Twoje przecudowne roździal jest bliska 0 plis a i napisz książkę

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę dobrze piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja ocena ★★★★★
    JESTEŚ NIESAMOWITA!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co powiedzieć... Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie żebym się czepiała, ale. Ale rodzice Arii są mniej więcej w wieku Harry'ego, Ginny itede, itede. Więc jak popierali Voldemorta? Byli jeszcze w szkole...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musieli... No bo mogli mieć dziecko później niż Harry. Nie każdy musi rodzić w wieku 24/25 lat! Mogli ją urodzić gdy mięli np.40, wtedy kiedy Harry miał 14 lat, oni 29!

      Usuń
  10. Nie spodziewałam się... Jak zawsze zaskakujesz! Wspaniale!
    Lilian Black ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    czy ewentualne zamknięcie coś da? Czyżby Mike też miał jakąś tajemnicę jak Aria? Tiara tak zdecydowała...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń