UWAGA!
Kolejny rozdział dodam w piątek 25, bądź w niedzielę 27. Na pewno nie w sobotę 26.
Powód? W piątek 25 wyjeżdżam na obóz harcerski, wracam w niedzielę 27. Nie będę miała internetu, więc rozdział wstawię przed wyjazdem lub już po powrocie :)
Ten rozdział dedykuję Magdalenie Trebskiej, która była jedną z moich pierwszych czytelniczek.
Dziękuję, że przy mnie trwałaś, gdy mój blog o wiele mniej popularny niż teraz :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hermiona była w Ministerstwie Magii. Marszczyła czoło,
pochylając się nad długą listą. Wypisała tam wszystkie rzeczy, które
organizacja W.E.S.Z powinna zmienić.
W.E.S.Z rosła w siłę. Kobieta znalazła już wielu zwolenników
jej organizacji, tak więc zdziałali już naprawdę dużo. Wciąż jednak nie było
idealnie- Hermiona nie chciała tylko polepszyć warunków do pracy Skrzatom
Domowym. Teraz pragnęła zapewnić komfort do życia wszystkim magicznym
stworzeniom.
Machnęła różdżką i pergamin zwinął się w zgrabny rulonik.
Popatrzyła na niego z satysfakcją, chwyciła go, zabrała filiżankę herbaty i
wyszła na zewnątrz, pogrążona we własnych myślach. Nawet nie zorientowała się
kiedy na kogoś wpadła, rozlewając przy tym całą zawartość kubka. Przeklęła się
w myślach i spojrzała na swoją ofiarę. Odetchnęła z ulgą. To Harry.
Nie zmieniło to jednak faktu, że zrobiło jej się strasznie
głupio, zwłaszcza, że zalała mu jakieś papiery. Mężczyzna spojrzał na nią
roztargniony, chyba też jej wcześniej nie zauważył.
-Ojej, Harry, przepraszam!- zawołała z miną winowajcy
Hermiona, po czym wzięła się za osuszanie szaty swojego przyjaciela. Wciąż
powtarzała „przepraszam” lub „naprawdę cię nie zauważyłam”, on natomiast: „nic
się nie stało, naprawdę…”, „Hermiono, przysięgam, że sam potrafię wysuszyć
sobie szatę…”.
Następnie zabrała się za przemoknięte dokumenty. Po chwili
zorientowała się, że to jeszcze nie włożone w koperty listy.
-A co to takiego?- zapytała, podając Harry’emu zgrabny plik
pergaminów.
-Listy do moich pracowników. Wysyłam ich do Hogwartu. Myślę,
że szybciej będzie powysyłać im sowy niż odwiedzać każdego z nich.
-Po co wysyłasz ich do Hogwartu?- Hermiona zrobiła zdziwioną
minę, po czym zwęziła oczy. Harry zawahał się chwilę, a potem nachylił się do
niej i zaczął mówić szeptem. Kobieta musiała podejść bliżej, by cokolwiek
usłyszeć.
-Teddy mi powiedział. McGongall wszystko maskuje, by nie
budzić paniki. W szkole dochodzi do napaści. Atakują przypadkowe, niewinne
osoby. Nie wiem kto za tym stoi, nie wiem nawet czy to aby na pewno człowiek.
Ale ofiarom zostaje blizna na nadgarstku. Taki krzywy krzyż…
Hermiona nabrała głośno powietrza.
-Ja… muszę… iść…- wymamrotała z obłędem w oczach. Czym prędzej
obróciła się i pobiegła z powrotem do swojego gabinetu. Zatrzasnęła drzwi i
szybko podeszła do regału. Gorączkowo szukała odpowiedniej książki, aż w końcu
znalazła. Trzęsącymi się rękoma wyciągnęła ją i zaczęła czym prędzej wertować,
zaginając przez nieostrożność rogi. Aż w końcu znalazła ten znak. Krzywy krzyż.
Na górze widniał nagłówek: „Legenda o
Potężnym Kishanie”.
***
-GRYFFINDOR! GRYFFINDOR! DO BOJU, GRYFFINDOR!- takie wrzaski
słyszał Teddy, gdy wracał do zamku. Były dziwnie stłumione, jakby dochodziły do
niego z oddali.
Całą noc nie spał. Jakby w amoku dotarł wczoraj do Wieży
Gryffindoru, gdy wracał z Zakazanego Lasu.
Ku jego zdumieniu brama była otwarta. Z drogi powrotnej pamięta tylko
to, że prawie złapał go Filch.
Na meczu quidditcha, Gryfoni przeciw Krukonom, też był
dziwnie nieobecny. Tak naprawdę przez przypadek złapał znicz. Szukający
Ravenclawu tak wyrwał do przodu, gdy zobaczył znicza, że pchnął Teddy’ego do
przodu. Chłopak nie zdążył złapać równowagi i runął w dół, całe szczęście z
niezbyt wysoka. Poczuł napięcie panujące na całym boisku, więc uniósł prawą
dłoń, by pokazać, że nic mu nie jest. A wtedy dobiegły go rozdzierające wrzaski
triumfu. W pierwszej chwili Teddy pomyślał, że po prostu uczniowie cieszą się z
tego, że jest cały i zdrowy. Po chwili jednak usłyszał gwizdek pani Hooch i
zdał sobie sprawę, że w jego prawej dłoni trzepocze złoty znicz.
Nawet teraz dalej ściskał go w pięści.
Dużo myślał o swoich rodzicach. Był tak szczęśliwy, że mógł
ich spotkać, a jednocześnie wściekły i smutny, że nie może ich mieć na co
dzień.
Jednak gdy teraz tak szedł, otoczony rozradowanym tłumem
klepiącym go co rusz po plecach, zdał sobie sprawę, że jest naprawdę szczęśliwy.
Traktuje Weasley’ów jak prawdziwą rodzinę. Co prawda, Harry jest jego ojcem
chrzestnym, co nie zmienia jednak faktu, że w żyłach Teddy’ego nie płynie krew
Potterów ani Weasley’ów. Nie zmienia to jednak faktu, że zawdzięcza im wszystko
co najlepsze.
I poznał swoich rodziców. Teraz już wie, że to byli naprawdę
wspaniali ludzie. Nie ma pojęcia, gdzie konkretnie znajduje się Kamień
Wskrzeszenia. Ale może to i lepiej, że zostawił go tam, w Lesie. Bardzo
możliwe, że gdyby go zatrzymał popadłby w obłęd z tęsknoty za rodzicami.
-Hej, Teddy!- poczuł, że ręka Victorie zaciska się na jego
ramieniu.- Co ty taki dzisiaj zamyślony?- i nie czekając na odpowiedź, dodała:-
Byłeś świetny. Jesteś wspaniałym szukającym!- i ucałowała go w policzek.
Tego poranka James wstał wcześniej. Wczoraj do późna
świętowali wygraną Gryffindoru, aż nie odwiedziła ich Profesor McGonagall, więc
nie zdążył zrobić pracy domowej. A było jej mnóstwo: wypracowanie z Eliksirów,
esej z Obrony Przed Czarną Magią, opis roślin leczniczych na Zielarstwo, ćwiczenie zaklęć na Transmutację…
Aria i Mike zrobili to już dawno, więc zdziwił się, gdy
zobaczył swoją przyjaciółkę w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Miała czerwone i
napuchnięte oczy, jakby nie spała całą noc, a do tego była niezwykle zamyślona.
Spojrzał na nią podejrzliwie i usiadł w swoim ulubionym fotelu przy kominku,
naprzeciwko niej.
-Aria? Co tutaj robisz?
Omotała go nieobecnym wzrokiem.
-Och, James. Cześć. Ja tak sobie… po prostu ćwiczyłam
zaklęcia…
Wyciągnęła zza pleców swoją różdżkę na dowód. James posłał
jej pełne niedowierzania spojrzenie.
-Błagam cię, nie potrafisz kłamać.
Dziewczyna westchnęła i przygryzła nerwowo wargę.
Ostatecznie zebrała się w sobie i powiedziała:
-To Kishan. Znowu przejął nade mną kontrolę.
James wytrzeszczył oczy.
-Naprawdę?
Aria rzuciła mu pełne wyrzutów spojrzenie.
-Tak, naprawdę. Gdy odzyskałam świadomość byłam w gabinecie
profesora Longbottoma, który przysnął nad pracami domowymi. Celowałam w niego
różdżką.- jej głos nagle stał się pełen paniki.- Tylko nie wiem, co ja tak
naprawdę zamierzałam zrobić! Po prostu go unieszkodliwić czy zabić!?
-Spokojnie…-chłopak nie miał pojęcia jak się zachować.-
Przecież nic się nie stało…
-Jeszcze! Czy ty naprawdę nie rozumiesz?!- dziewczyna
podniosła niespodziewanie głos.- Przecież on zbiera małą armię. W legendzie
było napisane, że kiedyś chciał przejąć kontrolę nad Hogwartem. A jeśli znów do
tego zmierza poprzez wymordowanie wszystkich nauczycieli?
James spojrzał na nią z przerażeniem. A jeśli ma rację?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Bardzo dużo działo się w tym rozdziale i bardzo mi się podobał,w sumie jak zawsze. ^^
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Arii,ona naprawdę może nieświadomie zrobić komuś krzywdę ;c
Szkoda,że już nie pojawiają się rodzice Harr'ego,lubiłam te sny c;
Super, super, super!! Po prostu genialne!! Dzięki, że kontynuujesz te opowiadania. Jestem wielką fanką Harry'ego Pottera. A twoje opowiadania to po prostu jak czytanie kolejnej książki J. K. Rowling. Naprawdę niesamowite. Nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań. Życzę wspaniałej weny twórczej.
OdpowiedzUsuńOdjazdowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńTrochę zal mi Arii, ze Kishan tak na nią wpływa. Ciekawe co zrobi Harry i Hermiona żeby przeszkodzić Kishanowi :)
Czekam na next
Lily
Ohhh, dziękuje ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny ;) dalej cieszę się razem z Teddym ze mógł w końcu poznać swoich rodziców :)
Harcerka pozdrawia! :D
Jesteś harcerką? :D
UsuńWow, czuwaj! :D
Czuwaj! :D ZHP czy ZHR? :3
UsuńZHP :))
UsuńŻółwik! ^^
UsuńNapisz książke
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno to zrobię :)
UsuńNapisz książke
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, normalnie...lubisz tak dręczyć ludzi, każąc im tyle czekać na olejny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńPS. Tak na marginesie, ja też jestem harcerką :)
Bibi
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuper! Od jakiegoś czasu czytam twoje opowiadanie i jest genialne! Niesamowicie piszesz! Pisz dalej bo taki talent jest bardzo rzadki. Wykorzystaj go i się nim dziel. Tak jak teraz. Jesteś genialna! Życzę weny!
OdpowiedzUsuńSuper !!!! Już nie moge się doczekać co będzie dalej :*
OdpowiedzUsuńWspaniałastycznyyyyyy!!!!!!!!!! Super Wow!!!!!
OdpowiedzUsuńTyle się dzieje!! Pisz tak dalej czekam dwa dni lub cztery jeszcze do następnego Pozdrawiam i życzę dużoooo weny!
Pani Potter
Supcio!
OdpowiedzUsuńCzasem się powtarzasz : "(...) co nie zmienia jednak faktu, że w żyłach Teddy’ego nie płynie krew Potterów ani Weasley’ów. Nie zmienia to jednak faktu, że..", ale poza tym blog super!
OdpowiedzUsuńŚwietne! Cudowne! Naprawdę genialne!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać jak Harry spotka Dudleya!
Pozdrawiam, Lilian Black ❤
Hej,
OdpowiedzUsuńjak widać Teddy bardzo tęskni za rodzicami, choć trochę ich poznał, Hermiona bardzo się przestraszyła jak usłyszała o tym znaku... do czego dąży Kishain...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia