sobota, 19 września 2015

81. "To Kishan...".

UWAGA!
Kolejny rozdział dodam w piątek 25, bądź w niedzielę 27. Na pewno nie w sobotę 26.
Powód? W piątek 25 wyjeżdżam na obóz harcerski, wracam w niedzielę 27. Nie będę miała internetu, więc rozdział wstawię przed wyjazdem lub już po powrocie :)

Ten rozdział dedykuję Magdalenie Trebskiej, która była jedną z moich pierwszych czytelniczek. 
Dziękuję, że przy mnie trwałaś, gdy mój blog o wiele mniej popularny niż teraz :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hermiona była w Ministerstwie Magii. Marszczyła czoło, pochylając się nad długą listą. Wypisała tam wszystkie rzeczy, które organizacja W.E.S.Z powinna zmienić.
W.E.S.Z rosła w siłę. Kobieta znalazła już wielu zwolenników jej organizacji, tak więc zdziałali już naprawdę dużo. Wciąż jednak nie było idealnie- Hermiona nie chciała tylko polepszyć warunków do pracy Skrzatom Domowym. Teraz pragnęła zapewnić komfort do życia wszystkim magicznym stworzeniom.
Machnęła różdżką i pergamin zwinął się w zgrabny rulonik. Popatrzyła na niego z satysfakcją, chwyciła go, zabrała filiżankę herbaty i wyszła na zewnątrz, pogrążona we własnych myślach. Nawet nie zorientowała się kiedy na kogoś wpadła, rozlewając przy tym całą zawartość kubka. Przeklęła się w myślach i spojrzała na swoją ofiarę. Odetchnęła z ulgą. To Harry.
Nie zmieniło to jednak faktu, że zrobiło jej się strasznie głupio, zwłaszcza, że zalała mu jakieś papiery. Mężczyzna spojrzał na nią roztargniony, chyba też jej wcześniej nie zauważył.
-Ojej, Harry, przepraszam!- zawołała z miną winowajcy Hermiona, po czym wzięła się za osuszanie szaty swojego przyjaciela. Wciąż powtarzała „przepraszam” lub „naprawdę cię nie zauważyłam”, on natomiast: „nic się nie stało, naprawdę…”, „Hermiono, przysięgam, że sam potrafię wysuszyć sobie szatę…”.
Następnie zabrała się za przemoknięte dokumenty. Po chwili zorientowała się, że to jeszcze nie włożone w koperty listy.
-A co to takiego?- zapytała, podając Harry’emu zgrabny plik pergaminów.
-Listy do moich pracowników. Wysyłam ich do Hogwartu. Myślę, że szybciej będzie powysyłać im sowy niż odwiedzać każdego z nich.
-Po co wysyłasz ich do Hogwartu?- Hermiona zrobiła zdziwioną minę, po czym zwęziła oczy. Harry zawahał się chwilę, a potem nachylił się do niej i zaczął mówić szeptem. Kobieta musiała podejść bliżej, by cokolwiek usłyszeć.
-Teddy mi powiedział. McGongall wszystko maskuje, by nie budzić paniki. W szkole dochodzi do napaści. Atakują przypadkowe, niewinne osoby. Nie wiem kto za tym stoi, nie wiem nawet czy to aby na pewno człowiek. Ale ofiarom zostaje blizna na nadgarstku. Taki krzywy krzyż…
Hermiona nabrała głośno powietrza.
-Ja… muszę… iść…- wymamrotała z obłędem w oczach. Czym prędzej obróciła się i pobiegła z powrotem do swojego gabinetu. Zatrzasnęła drzwi i szybko podeszła do regału. Gorączkowo szukała odpowiedniej książki, aż w końcu znalazła. Trzęsącymi się rękoma wyciągnęła ją i zaczęła czym prędzej wertować, zaginając przez nieostrożność rogi. Aż w końcu znalazła ten znak. Krzywy krzyż. Na górze widniał nagłówek: „Legenda o Potężnym Kishanie”.
                                                   ***
-GRYFFINDOR! GRYFFINDOR! DO BOJU, GRYFFINDOR!- takie wrzaski słyszał Teddy, gdy wracał do zamku. Były dziwnie stłumione, jakby dochodziły do niego z oddali.
Całą noc nie spał. Jakby w amoku dotarł wczoraj do Wieży Gryffindoru, gdy wracał z Zakazanego Lasu.  Ku jego zdumieniu brama była otwarta. Z drogi powrotnej pamięta tylko to, że prawie złapał go Filch.
Na meczu quidditcha, Gryfoni przeciw Krukonom, też był dziwnie nieobecny. Tak naprawdę przez przypadek złapał znicz. Szukający Ravenclawu tak wyrwał do przodu, gdy zobaczył znicza, że pchnął Teddy’ego do przodu. Chłopak nie zdążył złapać równowagi i runął w dół, całe szczęście z niezbyt wysoka. Poczuł napięcie panujące na całym boisku, więc uniósł prawą dłoń, by pokazać, że nic mu nie jest. A wtedy dobiegły go rozdzierające wrzaski triumfu. W pierwszej chwili Teddy pomyślał, że po prostu uczniowie cieszą się z tego, że jest cały i zdrowy. Po chwili jednak usłyszał gwizdek pani Hooch i zdał sobie sprawę, że w jego prawej dłoni trzepocze złoty znicz.
Nawet teraz dalej ściskał go w pięści.
Dużo myślał o swoich rodzicach. Był tak szczęśliwy, że mógł ich spotkać, a jednocześnie wściekły i smutny, że nie może ich mieć na co dzień.
Jednak gdy teraz tak szedł, otoczony rozradowanym tłumem klepiącym go co rusz po plecach, zdał sobie sprawę, że jest naprawdę szczęśliwy. Traktuje Weasley’ów jak prawdziwą rodzinę. Co prawda, Harry jest jego ojcem chrzestnym, co nie zmienia jednak faktu, że w żyłach Teddy’ego nie płynie krew Potterów ani Weasley’ów. Nie zmienia to jednak faktu, że zawdzięcza im wszystko co najlepsze.
I poznał swoich rodziców. Teraz już wie, że to byli naprawdę wspaniali ludzie. Nie ma pojęcia, gdzie konkretnie znajduje się Kamień Wskrzeszenia. Ale może to i lepiej, że zostawił go tam, w Lesie. Bardzo możliwe, że gdyby go zatrzymał popadłby w obłęd z tęsknoty za rodzicami.
-Hej, Teddy!- poczuł, że ręka Victorie zaciska się na jego ramieniu.- Co ty taki dzisiaj zamyślony?- i nie czekając na odpowiedź, dodała:- Byłeś świetny. Jesteś wspaniałym szukającym!- i ucałowała go w policzek.

Tego poranka James wstał wcześniej. Wczoraj do późna świętowali wygraną Gryffindoru, aż nie odwiedziła ich Profesor McGonagall, więc nie zdążył zrobić pracy domowej. A było jej mnóstwo: wypracowanie z Eliksirów, esej z Obrony Przed Czarną Magią, opis roślin leczniczych na Zielarstwo,  ćwiczenie zaklęć na Transmutację…
Aria i Mike zrobili to już dawno, więc zdziwił się, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Miała czerwone i napuchnięte oczy, jakby nie spała całą noc, a do tego była niezwykle zamyślona. Spojrzał na nią podejrzliwie i usiadł w swoim ulubionym fotelu przy kominku, naprzeciwko niej.
-Aria? Co tutaj robisz?
Omotała go nieobecnym wzrokiem.
-Och, James. Cześć. Ja tak sobie… po prostu ćwiczyłam zaklęcia…
Wyciągnęła zza pleców swoją różdżkę na dowód. James posłał jej pełne niedowierzania spojrzenie.
-Błagam cię, nie potrafisz kłamać.
Dziewczyna westchnęła i przygryzła nerwowo wargę. Ostatecznie zebrała się w sobie i powiedziała:
-To Kishan. Znowu przejął nade mną kontrolę.
James wytrzeszczył oczy.
-Naprawdę?
Aria rzuciła mu pełne wyrzutów spojrzenie.
-Tak, naprawdę. Gdy odzyskałam świadomość byłam w gabinecie profesora Longbottoma, który przysnął nad pracami domowymi. Celowałam w niego różdżką.- jej głos nagle stał się pełen paniki.- Tylko nie wiem, co ja tak naprawdę zamierzałam zrobić! Po prostu go unieszkodliwić czy zabić!?
-Spokojnie…-chłopak nie miał pojęcia jak się zachować.- Przecież nic się nie stało…
-Jeszcze! Czy ty naprawdę nie rozumiesz?!- dziewczyna podniosła niespodziewanie głos.- Przecież on zbiera małą armię. W legendzie było napisane, że kiedyś chciał przejąć kontrolę nad Hogwartem. A jeśli znów do tego zmierza poprzez wymordowanie wszystkich nauczycieli?

James spojrzał na nią z przerażeniem. A jeśli ma rację?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com



19 komentarzy:

  1. Bardzo dużo działo się w tym rozdziale i bardzo mi się podobał,w sumie jak zawsze. ^^
    Szkoda mi Arii,ona naprawdę może nieświadomie zrobić komuś krzywdę ;c
    Szkoda,że już nie pojawiają się rodzice Harr'ego,lubiłam te sny c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super!! Po prostu genialne!! Dzięki, że kontynuujesz te opowiadania. Jestem wielką fanką Harry'ego Pottera. A twoje opowiadania to po prostu jak czytanie kolejnej książki J. K. Rowling. Naprawdę niesamowite. Nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań. Życzę wspaniałej weny twórczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odjazdowy rozdział :)
    Trochę zal mi Arii, ze Kishan tak na nią wpływa. Ciekawe co zrobi Harry i Hermiona żeby przeszkodzić Kishanowi :)
    Czekam na next
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohhh, dziękuje ^^
    Rozdział jak zawsze świetny ;) dalej cieszę się razem z Teddym ze mógł w końcu poznać swoich rodziców :)
    Harcerka pozdrawia! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, cudowny, normalnie...lubisz tak dręczyć ludzi, każąc im tyle czekać na olejny rozdział? :D
    PS. Tak na marginesie, ja też jestem harcerką :)
    Bibi

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuuuuuuuuuuuuuuper! Od jakiegoś czasu czytam twoje opowiadanie i jest genialne! Niesamowicie piszesz! Pisz dalej bo taki talent jest bardzo rzadki. Wykorzystaj go i się nim dziel. Tak jak teraz. Jesteś genialna! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super !!!! Już nie moge się doczekać co będzie dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałastycznyyyyyy!!!!!!!!!! Super Wow!!!!!
    Tyle się dzieje!! Pisz tak dalej czekam dwa dni lub cztery jeszcze do następnego Pozdrawiam i życzę dużoooo weny!



    Pani Potter

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem się powtarzasz : "(...) co nie zmienia jednak faktu, że w żyłach Teddy’ego nie płynie krew Potterów ani Weasley’ów. Nie zmienia to jednak faktu, że..", ale poza tym blog super!

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne! Cudowne! Naprawdę genialne!
    Już się nie mogę doczekać jak Harry spotka Dudleya!
    Pozdrawiam, Lilian Black ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    jak widać Teddy bardzo tęskni za rodzicami, choć trochę ich poznał, Hermiona bardzo się przestraszyła jak usłyszała o tym znaku... do czego dąży Kishain...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń