Ten
rozdział dedykuję Córce Mądrości, która skomentowała prawie wszystkie moje
rozdziały. Komentarze były krótkie, aczkolwiek treściwe- dziękuję :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dudley,
Nie wiem skąd masz te wszystkie informacje- ale są prawdziwe. Mieszkam
w Dolinie Godryka razem z żoną i dziećmi.
Co tu więcej mówić- żyje mi się dobrze. Jestem szefem biura aurorów-
choć mogę się założyć, że nie wiesz kto
to taki. W każdym razie- dobrze płacą.
Jestem w głębokim szoku- jak to nie utrzymujesz kontaktu ze swoimi
ukochanymi rodzicami!? Musiało stać się coś złego. W porządku, możemy się
spotkać. Chcę wiedzieć, co jest grane.
Przesyłam list sową, bo nie wysyłam listów mugolską pocztą. Jeśli
chcesz, możesz wysłać odpowiedź właśnie nią.
Harry.
***
Teddy zamrugał kilka razy, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Czuł się nieswojo trzymając w dłoni jeden z Insygniów Śmierci. Obrócił kamień
kilka razy, uważnie mu się przyglądając. Zauważył, że przez znak Czarnej
Różdżki biegnie pęknięcie.
Nie miał jednak czasu, by się nad tym zastanowić, bo
usłyszał dziwny dźwięk. Badawczo rozejrzał się wokół i wtedy ich zobaczył.
Jego rodzice. Stali przed nim. Nie byli materialnymi
postaciami, ale nie byli też duchami. Po prostu wyglądali jak istoty nie z tego
świata. Mimo wyblakłych barw zauważył, że włosy jego mamy są koloru gumy
balonowej. Jego czupryna natychmiast przybrała taki sam odcień.
Łzy wzruszenia i szczęścia cisnęły mu się na oczy, ale nie potrafił
ruszyć się z miejsca. Poczuł, jakby nogi wrosły mu w podłoże. Był w szoku, miał
wrażenie, że to tylko kolejny sen i zaraz się obudzi w swoim dormitorium, by
przygotować się do meczu quidditcha.
Ale to nie sen. To jawa.
Nimfadora wyciągnęła przed siebie rękę, jakby chciała
dotknąć swojego syna. To wystarczyło, by chłopak znów poczuł siłę w nogach.
Podbiegł do rodziców i także wyciągnął swoje ręce, ale to niestety było na nic.
Nie da się dotknąć ducha.
Cofnął się o krok, przyglądając się twarzom swoich rodziców.
Są inni niż na zdjęciach. Jakby młodsi, szczęśliwsi.
-Cześć, Teddy.- powiedział Remus. 16-letni chłopak nie mógł
wydusić z siebie słowa. Po raz pierwszy usłyszał głos swojego ojca.- Dobrze cię
widzieć, synu.
Jego matka uśmiechała się przez łzy. Chłopiec zdobył się na
to, by powiedzieć:
-Was też.
Przez te wszystkie lata układał sobie w głowie przemowy na
wypadek gdyby miał okazje ich spotkać. Wiedział, że to nie możliwe, lecz mimo
to wciąż żywił nadzieję. I oto się
stało- stoją przed nim jego rodzice, a on jakby zapomniał języka.
-Tak nam przykro…-szeptała Dora.- Tak nam przykro, że nas
przy tobie nie ma. Wyrosłeś na pięknego mężczyznę. Ale musisz nas zrozumieć… W
bitwie o Hogwart zginęło wielu ludzi… i nam też się nie poszczęściło…
-Tak, wiem.- Teddy mówił równie cicho.
-Zginęliśmy w słusznej sprawie, choć naprawdę chcielibyśmy
być tu, z tobą.- Lupin uważnie przyglądał się twarzy swojego syna.- I wierzymy,
że nie żywisz do nas urazy.
-Nie… Oczywiście, że nie. Jestem dumny, że mam takich
rodziców.- młody Gryfon uśmiechnął się lekko.
Z początku panowało między nimi napięcie. Chłopak nie miał pojęcia
o czym miałby mówić, więc po prostu słuchał. Potem jednak zaczął opowiadać o
swojej zmarłej babci, Hogwarcie, chrzestnym i innych przyziemnych sprawach- tak
jakby rozmawiał z żywymi istotami.
Kompletnie stracił rachubę czasu, ale zdawało mu się, że te
chwile przemijają zbyt szybko.
-Musimy wracać.- Lunatyk spojrzał z troską na swojego syna.
Teddy poczuł dominujący smutek. Znał powieść o trzech braciach.- Pamiętaj, że
zawsze z tobą będziemy synu. Choć ty nas nie będziesz widział.
Dora uśmiechnęła się delikatnie. Chłopiec spojrzał ostatni
raz na swoich rodziców i rozprostował zaciśniętą wcześniej pięść. Kamień
Wskrzeszenia zniknął w gąszczu Zakazanego Lasu. A Teddy nie zamierzał go więcej
szukać.
Zdawało się, że idą już tak całą wieczność. Poruszają się
zwartym szykiem, ot trójka 11-latków podążająca przez las za białym zwierzęciem.
Większość uczniów już dawno straciłoby nadzieję, ale oni
wiedzieli, że mogą ufać widmo-kotu. Przecież już nieraz im pomagał, choć nie
miało to najmniejszego sensu.
Trzęśli się z zimna. Chłodne powietrze przeszywało ich na
wskroś powodując nieprzyjemne dreszcze i gęsią skórkę. W zdrętwiałych dłoniach
trzymali pozapalane różdżki, choć nie było to do końca potrzebne. Ich
przewodnik emitował srebrną poświatą, która niestety nie dawała ciepła
Nagle zwierzę odwróciło się w ich stronę, po raz ostatni
rzucając im hipnotyzujące spojrzenie błękitnych oczu. A następnie rozpłynął się
niczym mgła.
-Gdzieś tutaj…-wyszeptał James, szczękając zębami.
Styczniowe powietrze dawało w kość, cienka warstwa śniegu skrzypiała pod ich
stopami.
Młody Potter podszedł do pierwszego drzewa i włożył rękę w
wydrążoną w nim dziurę. Pod palcami poczuł tylko szorstką korę. Spróbował zacisnąć
na niej palce, ale były zbyt zdrętwiałe.
-Incendio!- usłyszał za sobą głośny szept. Obrócił się i
zobaczył, że Mike trzyma w dłoni zapalaną pochodnię. Najwyraźniej znalazł gałąź
i ją podpalił.
-Zwariowałeś?- zdenerwował się James.- Podpalisz cały las.
-Panuję nad tym.- mruknął chłopiec.- A teraz chodźcie tu,
ogrzejemy te zbolałe palce.
Nie musiał dwa razy powtarzać. Po 15 minutach cała trójka
wróciła do poszukiwań. Czas nieubłagalnie mijał, a oni wciąż krążyli bez sensu.
Jamesowi zdawało się, że przeszukał to samo drzewo już piąty raz. Właśnie miał
na głos wyrazić swoją dezaprobatę, gdy Aria zawołała:
-Spójrzcie! Chodźcie tu, szybko!
Chłopcy natychmiast do niej podbiegli. Brunetka przyświecała
różdżką na pień drzewa, na którym zobaczyli wydrążony znak. To był krzyż z
przekrzywioną poziomą linią.
Poczuli nagły przypływ ulgi. To musi być to miejsce.
-W tym drzewie nie ma żadnej dziupli…- wymamrotał Mike,
okrążając drzewo po raz trzeci.
-A może musimy się na nie wspiąć?- zaproponowała Aria. Jej
przyjaciele spojrzeli na nią z przerażeniem. To drzewo jest naprawdę wysokie, a
do tego ich palce znów niebezpiecznie poczerwieniały.
-To chyba nie jest…- zaczął James, lecz dziewczyna machnęła
ręką:
-Daj spokój. Nic prostszego.
A następnie ze zwinnością kota zaczęła się piąć do góry,
kurczowo łapiąc się gałęzi.
Po 10 minutach obaj chłopcy zaczęli się niepokoić.
-Aria…!?- zawołał nieśmiało Mike, odpowiedział mu natomiast
stłumiony okrzyk. Po 2 minutach dziewczyna stała już na dole, trzymając zdobyć
w dłoni.
-MAM!- zawołała, uśmiechając się triumfalnie.- Był nieźle
ukryty, dziupla była strasznie głęboka, nie mogłam dosięgnąć.
James przyjrzał się elementowi. Krzyż z przekrzywioną
poziomą linią. Ten w porównaniu do pierwszej części był znacznie ładniejszy.
Tamten drewniany i powyszczerbiany. Ten natomiast- srebrny, obsadzony pięknymi
i zapewne drogocennymi kamieniami.
W tej chwili pojawił się także ich kot- przewodnik. Droga
powrotna zdawała się znacznie krótsza, a może to poczucie triumfu dodało im sił.
Magiczne stworzenie uchyliło im bramę, którą na pewno wcześniej zamykał Filch.
James długo zastanawiał się, jak udało im się dojść do wieży Gryffindoru bez
zarobienia szlabanu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Nadal sądzę, że Dudley coś knuje, to się chyba u mnie nie zmieni.
OdpowiedzUsuńTrochę smutno mi się zrobiło, gdy Teddy rozmawiał z Lunatykiem i Nimfadorą. Potem jego się rozweseliłam.
Rozdział fantastyczny i oczywiście już czekam na rozdział kolejny :-)
Rozdział super :)
OdpowiedzUsuńCo do Dudleya, nie mam pojęcia poco chce się spotkać z Harrym, no ale zobaczymy w kolejnych rozdziałach ( jeszcze 20 i będzie 100! :)
Fajnie, ze Dzieciaki znalazły kolejny fragment :) ciekawa jestem, gdzie będzie następny :)
Czekam na next
Lily
O rany, jesteś PRZE-GE-NIAL-NA. Serio, od samego
OdpowiedzUsuńpoczątku czytam Twojego boga, ale teraz postanowiłam dodać komentarz. Naprawdę świetnie piszesz, a Twoje opowiadania, potrafią osłodzić najgorsze chwile. Szkoda, że dodajesz je tylko co tydzień, ale wtedy za szybko by się skończyło, a tak, możemy się dłużej delektować i czekamy z jeszcze większym podekscytowaniem. Pozdrawiam Cię serdecznie kochana, i życzę weny :) :*
O matko jest cudowny troszeczkę za krótki, ale przecudowny ile masz jeszcze takich genialnych pomysłów? Jest super !!!!!!
OdpowiedzUsuńJames to wykapany tatuś xd hehe czekam na 81 będe siedziec jak na szpilkach
Pozdrawiam i życzę dużo weny i natchnienia
Pani Potter
Jejciu super! Cieszę się, ze Teddy mógł porozmawiać ze swoimi rodzicami tak jak Harry, to było przeurocze <3 nie mogę się doczekać 81!
OdpowiedzUsuńWczoraj, czyli 12.09 były moje urodziny więc zdziwilo mnie gdy dostrzeglam rozdział. Ciekaw jestem o co chodzi Dudleyowi i dlaczego pokłócił się z rodzicami. Piękny byl ten moment gdy Teddy rozmawial z rodzicami. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńWczoraj, czyli 12.09 były moje urodziny więc zdziwilo mnie gdy dostrzeglam rozdział. Ciekaw jestem o co chodzi Dudleyowi i dlaczego pokłócił się z rodzicami. Piękny byl ten moment gdy Teddy rozmawial z rodzicami. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNapiszesz cos o snie w którym harry widzi rodziców i troche więcej o panu weslay bo jest tylko ciągle molly a tak to przegenialny blog przeczytałam go dzisiaj jeszcze raz całego będe się starać teraz pisać co rozdział
OdpowiedzUsuńAngelina
To jak? Już wiadomo w jakie dni będą pojawiać się rozdziały?
OdpowiedzUsuńPowiem tak: rozdział 81 pojawi się w sobotę 19, natomiast 82 w piątek 25, bo przez weekend mnie nie będzie. Potem będziecie mogli spodziewać się jakiejś ankiety, której wyniki ostatecznie zadecydują w które dni będą pojawiać się rozdziały :)
UsuńCzy rozdzialy mogą pojawiać się szybciej a wokół to piszesz świetnie musisz napisać książkę a twój blog jest świetny czekam na następny roździal
OdpowiedzUsuńLili Potter
Gdy czytałam list byłam zdziwiona. Kiedy czytałam rozmowe z rodzicami wzruszyłam się. A gdy przeczytałam kolejną przygode przyjaciół byłam szczęśliwa. To niewiarygodne że w jednym rozdziale można przeżyć tak wiele. Ten rozdział od dziś jest moim ulubionym :*
OdpowiedzUsuńJAK TY TO ROBISZ? Twoje rozdziały są genialne! Nie mogę się oderwać. Ale nie będę się rozpisywała - lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Wow!
OdpowiedzUsuńCzytam każde opowiadanie, ale dopiero teraz zdobyłam się na napisanie komentarza! Masz talent, dziewczyno! Szczerze cię podziwiam! :)
Lilian Black ❤
Witam,
OdpowiedzUsuńudało im się znaleźć to co szukali, Teddy dzięki kamieniowi wskrzeszenia spotkał swoich rodziców, tylko co z nim udało mu się wrócić do wieży?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia