James siedział na łóżku w swoim pokoju, przeglądając książkę
o quidditchu od Arii, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek-
dochodziła pierwsza w nocy.
-Proszę.- zawołał, marszcząc czoło. W progu stanął jego
brat.
-Ach, to tylko ty.-
chłopiec wrócił do wertowania podręcznika.- A już się przestraszyłem, że…
-Musimy porozmawiać.- Al był śmiertelnie poważny.
-Jeśli się nie mylę, właśnie to robimy.- James ze śmiechem
wzruszył ramionami.
Jego młodszy brat zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł na
brzegu łóżka. Wziął głęboki oddech i powiedział:
-Myślę, że powinieneś zwrócić tacie Mapę Huncwotów.
James poczuł, że cała krew odpływa mu z twarzy. Mimo to
przybrał swój świetnie wyćwiczony obojętny wyraz twarzy.
-Nie ma mowy. Jest mi potrzebna.
-Do czego?
-Już ci mówiłem.-
zniecierpliwił się James.- Mamy nocne wypady do biblioteki…
-Tak?- Al uniósł z niedowierzaniem brwi.- Dlaczego jakoś ci nie wierzę?
Zapadła niezręczna cisza, podczas której chłopcy mierzyli
się pełnym napięcia wzrokiem. W końcu młodszy z braci zaczął:
-To jest nie w porządku. Wrabiasz mnie, Lily, Rose i Hugo w
kradzież, a później nie chcesz nam nawet powiedzieć, po co to zrobiliśmy. Siostra
ma okropne wyrzuty sumienia, ja z resztą też.
-Poprosiłem was tylko o
pomoc.- zdenerwował się James, zamykając książkę i kładąc ją gwałtownie na
komodzie.- Do niczego nie zmuszałem.
-Obiecałeś, że nam to wyjaśnisz…
-Nie mogę tego zrobić. Oddam mapę
w wakacje…
-Do tego czasu tata już się zorientuje, że jej nie ma. A
wtedy oberwiesz nie tylko ty, ale również ja,
Lily i cała reszta.
James całą siłą woli starał się nie okazywać uczuć, więc
tylko mierzył brata chłodnym spojrzeniem zielonych oczu, dając mu znak, że to
koniec rozmowy. Al wstał i spiorunował brata wzrokiem.
-Jeżeli ty tego nie zrobisz,
to ja cię wyręczę.
Wyszedł, trzaskając drzwiami, najwyraźniej zbyt przejęty, by
pamiętać o ciszy w środku nocy.
Na twarz Jamesa padły pierwsze zimowe promienie słońca.
Chłopiec zmarszczył nos, po czym przetarł oczy i usiadł, budząc się na dobre i
rozglądając dokładnie po swoim pokoju. To jego ostatni dzień w Dolinie Godryka.
Jutro pakuje się i wyjeżdża do Hogwartu.
Chciał zapamiętać każdy szczegół tego pomieszczenia, bo choć
kochał swoją szkołę, która była pełna zagadek i tajemnic, to dom zawsze będzie
tam, gdzie jego rodzina.
Niewielka niebieska kanapa stojąca obok sporego kwadratowego
stolika, miękkie fotele, w których niegdyś spędzał całe godziny, gawędząc ze
swoim kuzynem Hugo. Proste, drewniane biurko, które czyściło się samoczynnie.
Na ścianach zdjęcia rodzinne i chorągiewki w barwach Gryffindoru. Świąteczne
lampki, powieszone u sufitu, dające olśniewający blask na ściany koloru
błękitnego.
Będzie tęsknił za tym małym pokoikiem. No cóż, trzeba jednak
wrócić do Hogwartu i wypełnić swoją misję.
Zszedł na dół, gdzie cała rodzina zjadła śniadanie przy
jednym stole. Rzadko byli w komplecie, bo jego tata miał
zazwyczaj dużo pracy w ministerstwie, a mama często otrzymywała jakieś nowe zlecenie odnośnie
artykułów na temat quidditcha w Proroku Codziennym.
James często rzucał ukradkowe spojrzenia w kierunku
Ala, bojąc się, że ten wspomni
coś o Mapie Huncwotów. Jednak jego brat przemilczał cały posiłek.
Gdy wszyscy zjedli, Ginny z gracją
machając różdżką zaczęła sprzątać ze stołu talerze.
Harry starał się jej pomóc, jednak nie najlepiej mu to
wychodziło, więc zrezygnował. Zwrócił się do
Jamesa:
-Jeszcze dzisiaj mamy odwiedzić babcię Molly, więc
powinieneś zacząć się już pakować, jeśli chcesz się jutro wyspać.
Chłopiec niechętnie kiwnął głową i odwrócił się na pięcie,
by odejść, gdy usłyszał głos Ala:
-Jesteś pewien, że trafisz do swojego pokoju? Może
potrzebujesz… MAPY?
James rzucił mu mordercze spojrzenie, po czym niemal pobiegł w stronę stopni prowadzących na górę. Był już u szczytu schodów, gdy jego brat go dogonił. Zawołał nienaturalnie głośno:
James rzucił mu mordercze spojrzenie, po czym niemal pobiegł w stronę stopni prowadzących na górę. Był już u szczytu schodów, gdy jego brat go dogonił. Zawołał nienaturalnie głośno:
-Hej! Może ja wezmę mapę i popatrzę, czy nikt przypadkiem
nie idzie w naszą stronę, a ty w tym czasie…
Nie dokończył. James z frustracją wyjął różdżkę z tylnej
kieszeni spodni i wycelował nią prosto w twarz Ala. Chłopiec starał się ukryć
zaskoczenie, jednak nie najlepiej mu to wyszło.
-Nie możesz…- wymamrotał.- Wyrzucą Cię z Hogwartu…
-Za jednorazowe przewinienie mnie nie wyrzucą…
Al naskoczył na swojego brata, nie dając mu dokończyć
wypowiedzi. Różdżka wypadła Jamesowi z dłoni, więc wymierzył cios pięścią
prosto w skroń przeciwnika. Młodszy chłopiec poczuł, że kręci mu się w głowie,
a przed oczami pojawiły się mroczki. Na oślep popchnął brata, który stracił
równowagę i stoczył się po schodach w dół. James
poczuł nieznośny ból w prawym nadgarstku.
Na miejsce zdarzenia przybiegła Lily, która z przerażeniem w
głosie zaczęła wołać Ginny. Ich matka zaprowadziła synów do kuchni, wciąż
powtarzając, jacy to oni są nieodpowiedzialni. Przywołała jedną z książek
Gilderoya Lockharta, która stała na regale w salonie. Na widok uniesionych brwi
Harry’ego, wyjaśniła niecierpliwie:
-Pożyczyłam od mamy, pomyślałam, że może się nam przydać.
Zaczęła wertować podręcznik, aż znalazła odpowiednią stronę.
Wymamrotała jakieś zaklęcie, które sprawiło, że Al zaczął już widzieć
normalnie, a głowa aż tak go nie bolała. Dla Jamesa natomiast podała eliksir w
podłużnej fiolce, który znalazła w szafce w kuchni. Chłopiec posłusznie go
wypił, choć smakował okropnie. Ginny wciąż powtarzała, bardzo przypominając
swoją mamę:
-Na Brodę Merlina, jesteście braćmi, czyż nie?! Co wam
strzeliło do głowy? Mogliście poważnie się zranić…
***
James leżał samotnie w swoim pokoju, spoglądając na
niespakowany kufer. Nie miał w tej chwili na nic ochoty.
Dręczyły go wyrzuty sumienia, chociaż to on przecież bardziej ucierpiał. Al miał po prostu siniaka w miejscu, gdzie został uderzony,
on natomiast skręcony
nadgarstek. Dzięki eliksirowi jego mamy ból ustał, ale kość wciąż nie była w
pełni sprawna.
„Nie jestem Panią
Pomfrey!”- stwierdziła Ginny.
Cała rodzina wybrała się do Nory, tylko James i Al zostali w
Dolinie Godryka. Po części z powodu ich obrażeń, a po części za karę.
Chłopiec usłyszał ciche pukanie do drzwi. Łatwo mógł się domyślić, kto go odwiedza.
-Proszę.
Tak jak się
spodziewał, do pokoju wszedł Al. Znów przysiadł na skraju łóżka Jamesa i zaczął od razu:
-Wybacz, że skręciłem ci nadgarstek.
Naprawdę nie chciałem.
-Taak. Ja też tego nie chciałem…- jego brat w zamyśleniu
pokiwał głową.- No i nie zamierzałem nabić ci guza.
Al uśmiechnął się lekko. James także.
Starszy chłopiec wziął głęboki oddech zastanawiając się, czy
będzie żałować tego, co za chwilę powie.
-Wybacz, że was wykorzystałem.
Nie chciałem. Słuchaj, mogę ci powiedzieć o co
chodzi, ale NIE MOŻESZ powtórzyć tego nikomu, jasne? Nawet Lily, Hugo i Rosie,
a zwłaszcza rodzicom.
Al w milczeniu i z powagą pokiwał głową.
A wtedy James opowiedział mu wszystko, co wiedział o Potężnym Kishanie, o dziwnych atakach w
Hogwarcie i o swojej misji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Ależ fajny, rodzinny rozdział. Ginny mimo, iż ją uwielbiam jest w tym rozdziale tak podobna do mojej babci, że aż się przestraszyłam 0_0. Fajnie, że James w końcu zastukał zaufał Albusowi i mam nadzieję, że dzieciarnia w końcu się przyzna do kradzieży :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały, które pojawiły się do tej pory :) GENIALNE to mało powiedziane, one są mistrzostwem świata!!! :) :) a teraz komentarz do tego rozdziału:
OdpowiedzUsuńGenialny, poziom mistrzowski tak samo jak w poprzednich rozdziałach, a może nawet lepszy :))
czekam z niecierpliwościom na next
twoja wierna czytelniczka
Lily
Super piszesz Zuza :) Nie mogę się doczekać następnej soboty, żeby przeczytać dalszy ciąg przygód Jamesa...
OdpowiedzUsuńWeny życzę!!! :D
Czytelniczka
Muszę przyznac ze wciagnelo mnie to a pierwszy raz czytalam Harrego sama majac 12 niespełna lat a teraz mam 26 ;) Troche wiec zlecialo ale Twoj blog wciągnął mnie niemal tak samo jak pierwsza ksiazka o wiekowym juz bohaterze :) Pisz dalej masz talent czekam na kolejne z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńJak do tąd przeczytałam wszystkie rozdziały i sądze że są cudowne. Czekam z niecierpliwością na następne. Szkoda że będzie tylko jeden w tygodniu :(
OdpowiedzUsuńTuśka :*
Super ��
OdpowiedzUsuńNie idzie tego inaczej opisać :)
Masz pomysł, wenę i talent. Pozazdrościć ;)
Życzę weny :)
Twój blog jest po prostu niesamowity
OdpowiedzUsuńKażda linijka twojej opowieści jest zawsze ciekawa. Nie mogę się nadziwić masz naprawdę talent mam nadzieje, że dobrze go wykorzystać i napiszesz jeszcze wiele książek. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. =D
Czytelniczka
Ekstra!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńi Harry wie, że nie ma mapy tak gdzie powinna być, aż się pobili...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia