sobota, 4 lipca 2015

70. W bibliotece.

Lily i Rose siedziały w ogródku. Był już listopad, więc pogoda im nie dopisywała. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, zapowiadające ulewę.
Siedziały w ciszy, każda myśląc o czymś innym. Po głowie Lily krzątała się jednak tylko jedna myśl: Hogwart. To takie niesprawiedliwe, że musi czekać jeszcze 3 lata. Przecież ona jest już gotowa, na pewno nie jest gorsza od swoich braci. Spojrzała na Rose, która skubała końcami palców ździebełko trawy.
-Wiesz co, Rosie?- zagadała niepewnie Lily.- Ja Ci zazdroszczę.
Rose spojrzała na nią zdumiona.
-Niby czego?
-No… Już w przyszłym roku trafisz do Hogwartu! To super, naprawdę Ci zazdroszczę. Ja muszę jeszcze..
-Lily, daj już spokój.- Rose przewróciła oczami.- Przecież i Ty dostaniesz swój list, gdy będziesz miała 11 lat, już o tym rozmawiałyśmy, nie zaczynaj znowu.
Lily rzuciła jej piorunujące spojrzenie. Dlaczego nikt jej nie rozumie?
-Ja mam już po prostu dość!- pisnęła.- Siedzę tutaj jak ten ptak w klatce, nie mogąc używać czarów! Muszę udawać przed tymi mugolami, że jestem jedną z nich, a tak nie jest!
Rose uniosła lekko brew.
-Przecież i tak na razie nie potrafisz czarować.- oznajmiła po chwili.- I nie wymyślaj już, masz kochającą rodzinę…
-Tak wiem!- Lily poderwała się z miejsca. W tej chwili lunął deszcz, tak intensywny, że już po chwili obie były przemoczone do suchej nitki.- Ale nudzi mnie te życiu tu, wśród mugoli! Tam w Hogwarcie jest tylu czarodziejów, tyle nas nauczą…
-Histeryzujesz, Lil.- powiedziała  zniecierpliwionym tonem Rose.- Po prostu złościsz się, bo jesteś najmłodsza z nas i najpóźniej pójdziesz do Hogwartu! Przecież nawet nie wiadomo, czy w ogóle dostaniesz list. Bo czy kiedykolwiek przejawiałaś swoje magiczne moce?
Lily już otworzyła usta, by się odegrać, ale nic jej nie przyszło do głowy. Niemal krztusząc się z oburzenia i złości, obróciła się na pięcie, by odejść. Niestety, trawa była śliska od deszczu, a ona niefortunnie pośliznęła się na niej. Czuła, jak upada na pobliski stół.
 Już wyobrażała sobie, jak uderza głową o jego kant, nabijając sobie wielkiego guza.
Nagle, nieokreślona siła odepchnęła stół, który z łoskotem wpadł na krzesła, łamiąc je. Rose pisnęła, a Lily upadła na trawę, jednak natychmiast się z niej podniosła. Spojrzała oszołomiona na swoją kuzynkę, zapominając o złości. Do ogródka wpadł Harry, rozglądając się czujnie. Najpierw spojrzał na Lily, potem na stół i połamane krzesła, później na Rose, a następnie znów przeniósł wzrok na twarz swojej córki, która teraz się uśmiechała.
-Tato!- pisnęła.- Ja jestem magiczna!
                                                       ~*~
James siedział przy stole Gryfonów, jedną ręką się podpierając, a drugą grzebiąc w misce z płatkami. Kątem oka spoglądał na Lucy, która teraz gawędziła beztrosko ze swoimi koleżankami.
Był zły. Gdy tylko dowiedział się, że Lucy się obudziła, razem z Arią i Mikem natychmiast wybrał się do skrzydła szpitalnego, z resztą zebrała się tam większość Gryfonów, trochę Puchonów i Krukonów. Zjawiło się nawet kilku ciekawskich Ślizgonów. Nauczyciele jednak nie wpuszczali ich do środka, bo pani Pomfrey kipiała ze złości, widząc tyle osób w skrzydle szpitalnym jednocześnie. Dowiedzieli się jednak, że Lucy nic nie pamięta. Dziewczyna zarzekała się, że poczuła tylko uderzenie w głowę, potem, że coś przez nią przenika, następnie silny ból w nadgarstku. Na końcu była tylko ciemność.
James wyrwał się z ponurych rozmyślań, bo Lucy akurat podniosła dłoń, by podrapać się po głowie. James zobaczył ten dziwny krzyż na jej nadgarstku. Rana prawie się już zagoiła, ale na pewno zostanie blizna. Mimo to, jej nadgarstek był dalej siny i opuchnięty.
Mike patrzył na resztki mleka w swojej misce, jakby poważnie zastanawiał się, czy się w nich nie utopić. Aria miała natomiast zdeterminowaną minę. Z niezwykłą zawziętością nabijała kawałek szynki na widelec.
Razem główkowali, gdzie może być ukryty pierwszy element. „Tam, gdzie wszystko jest ukryte...”. Jamesowi wciąż chodził po głowie Pokój Życzeń, ale przecież komnata, gdzie wszystko było ukryte spłonęła, więc krzyż, nawet jeśli tam był, razem z nią. Postanowili jednak, że pójdą tam w ostateczności.
Mike podsunął pomysł, aby wybrali się do biblioteki.
-Przecież tak jest ukryta cała wiedza Hogwartu. W książkach!- przekonywał ich i samego siebie.- Powinniśmy to sprawdzić.
Tak więc, na długiej przerwie wybrali się do biblioteki. Wędrowali między półkami, James przeszukiwał dział z legendami, Aria księgi historyczne, a Mike o eliksirach. Wiedzieli, że robią to na próżno. Przecież biblioteka jest zbyt wielka, by przewerbować ją całą, poza tym nie dostaną się do działu Ksiąg Zakazanych, nie otworzą szuflady w biurku, gdy obserwuje ich bibliotekarka. Gdy czuli, że pani Pince dyszy im w karki, postanowili, że wrócą tu nocą, choć Mike z niechęcią. Aria zaakceptowała ten pomysł z błyskiem w oku.
Poczekali, aż wszyscy opuszczą pokój wspólny Gryfonów. Wyślizgnęli się na korytarz, jak najciszej pokonując drogę do biblioteki. James zbeształ się w myślach za to, że nie podwędził Peleryny Niewidki swojemu ojcu. W krótce znaleźli się przed drzwiami swojego celu.
Były zamknięte. James już tracił nadzieję, gdy Aria szepnęła:
-Przecież Flitwick uczył nas ostatnio jakiegoś zaklęcia… Mike, użyj mózgu, to Ty jesteś najlepszy z zaklęć.
-Łatwo Ci powiedzieć.- mruknął Mike, po czym wyciągnął różdżkę i mruknął:
-Alohomora.
Nic. Po chwili każdy po kolei próbował otworzyć drzwi, aż w końcu zaklęcie wypowiedziane przez Mike’a poskutkowało.
Zapalili różdżki i weszli się do środka. Przeszukali szuflady, byli nawet w dziale Ksiąg Zakazanych, ale nic nie znaleźli. Po kilku godzinach, czując zrezygnowanie, postanowili wrócić do dormitorium.
Gdy tylko przekroczyli próg biblioteki, zobaczyli Filcha, uśmiechającego się triumfalnie. Wokół jego nóg kręciła się Pani Norris.
-Pani Norris właśnie mi doniosła, że tu jesteście. Mamy kłopoty…
Gdy szli do gabinetu profesor McGonagall, Filch z tęsknotą wspominał dawne sposoby karania uczniów.
-Może kiedyś znów uruchomię swój zgniatacz palców…- rozmarzył się woźny.
James, Aria i Mike, trzęsąc się, stali przed profesor McGonagall, która teraz patrzyła na nich surowo, zaciskając usta najmocniej, jak tylko potrafi.
-Czy możecie mi powiedzieć- cedziła słowo po słowie.-Co wy tam robiliście o tej porze?
Aria okazała się najodważniejsza z nich:
-My… Musieliśmy się uczyć.- mówiła.- Nie zdążyliśmy w ciągu dnia…
Profesor McGonagall uniosła brwi z niedowierzaniem.
-Przykro mi, ale nie wmówicie mi tego. Złamaliście istotny punkt regulaminu Hogwartu. Dostajecie dwutygodniowy szlaban, każdy będzie robił coś innego. Jeszcze dzisiaj napiszę do waszych rodzin.
James spojrzał na nią błagalnie.
-Nie patrz tak na mnie, Potter!- wybuchła dyrektorka.- Gryffindor traci 30 punktów. Za każdego z was.
Cała trójka wzdrygnęła się, prosząc McGonagall o litość.
-Nie!- zdenerwowała się nauczycielka.- Cieszcie się, że nie więcej, normalnie odjęłabym po 50 punktów, ale nie chcę zbyt zaszkodzić Gryffindorowi. Następnym razem nie będę tak łaskawa, wracajcie w tej chwili do dormitoriów, zanim zmienię zdanie.
Cała trójka, czując bezradność i ciężar na sercu, wróciła do wieży Gryffindoru.
 - Świetnie. Nie dość, że straciliśmy niepotrzebnie czas, to jeszcze ucierpiał nasz dom – rzucił Mike, po czym nawet się nie oglądając na swoich przyjaciół, pobiegł do dormitorium.

10 komentarzy:

  1. Mega rozdział:) Lily musiała przejawić w końcu swoje magiczne moce, nie przecierpiałabym jakby się okazało, ze jednak jest mugolką - to moja ulubiona bohaterka :) James, Aria i Mike złapani tak jak przed laty Harry, Ron i Hermiona :)
    czekam na next
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Rozdziały pojawiają się mniej więcej co tydzień :)

      Usuń
  3. Naprawdę piszesz ciekawie, mozna doszukać sie błędów interpunkcyjnych jak i nie zgodnych trochę z treścią książek ale to tylko rakie drobnostki. Poza tym powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz sprecyzować niezgodności z ksiązką?

      Scottie

      Usuń
    2. Historia świetna i wciągająca z każdym kolejnym rozdziałem, gratulacje:-) Szkoda tylko, że nadal sporo jest błędów typu interpunkcja, źle użyte słowo czy - rzadziej - ortografia. Wciąż ćwiczysz, pewnego dnia będziesz już pisać perfekcyjnie:-)

      Pozdrawiam
      Tomasz

      Usuń
  4. Na początku trochę się przestraszyłam,że Lily coś się stało o_0. Rozdział cudowny i tak dalej i tak dalej. Pod każdym rozdziałem piszę to samo. Muszę wymyślić jakieś inne teksty...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ech, zostali przyłapani, a może jednak odpowiedź znajduje się w bibliotece...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń