Lily i Rose siedziały w ogródku. Był już listopad, więc
pogoda im nie dopisywała. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, zapowiadające
ulewę.
Siedziały w ciszy, każda myśląc o czymś innym. Po głowie
Lily krzątała się jednak tylko jedna myśl: Hogwart. To takie niesprawiedliwe,
że musi czekać jeszcze 3 lata. Przecież ona jest już gotowa, na pewno nie jest
gorsza od swoich braci. Spojrzała na Rose, która skubała końcami palców
ździebełko trawy.
-Wiesz co, Rosie?- zagadała niepewnie Lily.- Ja Ci
zazdroszczę.
Rose spojrzała na nią zdumiona.
-Niby czego?
-No… Już w przyszłym roku trafisz do Hogwartu! To super,
naprawdę Ci zazdroszczę. Ja muszę jeszcze..
-Lily, daj już spokój.- Rose przewróciła oczami.- Przecież i
Ty dostaniesz swój list, gdy będziesz miała 11 lat, już o tym rozmawiałyśmy,
nie zaczynaj znowu.
Lily rzuciła jej piorunujące spojrzenie. Dlaczego nikt jej
nie rozumie?
-Ja mam już po prostu dość!- pisnęła.- Siedzę tutaj jak ten
ptak w klatce, nie mogąc używać czarów! Muszę udawać przed tymi mugolami, że
jestem jedną z nich, a tak nie jest!
Rose uniosła lekko brew.
-Przecież i tak na razie nie potrafisz czarować.- oznajmiła
po chwili.- I nie wymyślaj już, masz kochającą rodzinę…
-Tak wiem!- Lily poderwała się z miejsca. W tej chwili lunął
deszcz, tak intensywny, że już po chwili obie były przemoczone do suchej
nitki.- Ale nudzi mnie te życiu tu, wśród mugoli! Tam w Hogwarcie jest tylu
czarodziejów, tyle nas nauczą…
-Histeryzujesz, Lil.- powiedziała zniecierpliwionym tonem Rose.- Po prostu złościsz
się, bo jesteś najmłodsza z nas i najpóźniej pójdziesz do Hogwartu! Przecież
nawet nie wiadomo, czy w ogóle dostaniesz list. Bo czy kiedykolwiek
przejawiałaś swoje magiczne moce?
Lily już otworzyła usta, by się odegrać, ale nic jej nie
przyszło do głowy. Niemal krztusząc się z oburzenia i złości, obróciła się na
pięcie, by odejść. Niestety, trawa była śliska od deszczu, a ona niefortunnie
pośliznęła się na niej. Czuła, jak upada na pobliski stół.
Już wyobrażała sobie,
jak uderza głową o jego kant, nabijając sobie wielkiego guza.
Nagle, nieokreślona siła odepchnęła stół, który z łoskotem
wpadł na krzesła, łamiąc je. Rose pisnęła, a Lily upadła na trawę, jednak natychmiast
się z niej podniosła. Spojrzała oszołomiona na swoją kuzynkę, zapominając o
złości. Do ogródka wpadł Harry, rozglądając się czujnie. Najpierw spojrzał na
Lily, potem na stół i połamane krzesła, później na Rose, a następnie znów
przeniósł wzrok na twarz swojej córki, która teraz się uśmiechała.
-Tato!- pisnęła.- Ja jestem magiczna!
~*~
James siedział przy stole Gryfonów, jedną ręką się
podpierając, a drugą grzebiąc w misce z płatkami. Kątem oka spoglądał na Lucy,
która teraz gawędziła beztrosko ze swoimi koleżankami.
Był zły. Gdy tylko dowiedział się, że Lucy się obudziła,
razem z Arią i Mikem natychmiast wybrał się do skrzydła szpitalnego, z resztą
zebrała się tam większość Gryfonów, trochę Puchonów i Krukonów. Zjawiło się
nawet kilku ciekawskich Ślizgonów. Nauczyciele jednak nie wpuszczali ich do
środka, bo pani Pomfrey kipiała ze złości, widząc tyle osób w skrzydle
szpitalnym jednocześnie. Dowiedzieli się jednak, że Lucy nic nie pamięta.
Dziewczyna zarzekała się, że poczuła tylko uderzenie w głowę, potem, że coś
przez nią przenika, następnie silny ból w nadgarstku. Na końcu była tylko
ciemność.
James wyrwał się z ponurych rozmyślań, bo Lucy akurat
podniosła dłoń, by podrapać się po głowie. James zobaczył ten dziwny krzyż na
jej nadgarstku. Rana prawie się już zagoiła, ale na pewno zostanie blizna. Mimo
to, jej nadgarstek był dalej siny i opuchnięty.
Mike patrzył na resztki mleka w swojej misce, jakby poważnie
zastanawiał się, czy się w nich nie utopić. Aria miała natomiast zdeterminowaną
minę. Z niezwykłą zawziętością nabijała kawałek szynki na widelec.
Razem główkowali, gdzie może być ukryty pierwszy element. „Tam, gdzie wszystko jest ukryte...”.
Jamesowi wciąż chodził po głowie Pokój Życzeń, ale przecież komnata, gdzie
wszystko było ukryte spłonęła, więc krzyż, nawet jeśli tam był, razem z nią.
Postanowili jednak, że pójdą tam w ostateczności.
Mike podsunął pomysł, aby wybrali się do biblioteki.
-Przecież tak jest ukryta cała wiedza Hogwartu. W
książkach!- przekonywał ich i samego siebie.- Powinniśmy to sprawdzić.
Tak więc, na długiej przerwie wybrali się do biblioteki.
Wędrowali między półkami, James przeszukiwał dział z legendami, Aria księgi
historyczne, a Mike o eliksirach. Wiedzieli, że robią to na próżno. Przecież
biblioteka jest zbyt wielka, by przewerbować ją całą, poza tym nie dostaną się
do działu Ksiąg Zakazanych, nie otworzą szuflady w biurku, gdy obserwuje ich
bibliotekarka. Gdy czuli, że pani Pince dyszy im w karki, postanowili, że wrócą
tu nocą, choć Mike z niechęcią. Aria zaakceptowała ten pomysł z błyskiem w oku.
Poczekali, aż wszyscy opuszczą pokój wspólny Gryfonów. Wyślizgnęli
się na korytarz, jak najciszej pokonując drogę do biblioteki. James zbeształ
się w myślach za to, że nie podwędził Peleryny Niewidki swojemu ojcu. W krótce
znaleźli się przed drzwiami swojego celu.
Były zamknięte. James już tracił nadzieję, gdy Aria
szepnęła:
-Przecież Flitwick uczył nas ostatnio jakiegoś zaklęcia…
Mike, użyj mózgu, to Ty jesteś najlepszy z zaklęć.
-Łatwo Ci powiedzieć.- mruknął Mike, po czym wyciągnął
różdżkę i mruknął:
-Alohomora.
Nic. Po chwili każdy po kolei próbował otworzyć drzwi, aż w
końcu zaklęcie wypowiedziane przez Mike’a poskutkowało.
Zapalili różdżki i weszli się do środka. Przeszukali
szuflady, byli nawet w dziale Ksiąg Zakazanych, ale nic nie znaleźli. Po kilku
godzinach, czując zrezygnowanie, postanowili wrócić do dormitorium.
Gdy tylko przekroczyli próg biblioteki, zobaczyli Filcha,
uśmiechającego się triumfalnie. Wokół jego nóg kręciła się Pani Norris.
-Pani Norris właśnie mi doniosła, że tu jesteście. Mamy
kłopoty…
Gdy szli do gabinetu profesor McGonagall, Filch z tęsknotą
wspominał dawne sposoby karania uczniów.
-Może kiedyś znów uruchomię swój zgniatacz palców…-
rozmarzył się woźny.
James, Aria i Mike, trzęsąc się, stali przed profesor
McGonagall, która teraz patrzyła na nich surowo, zaciskając usta najmocniej,
jak tylko potrafi.
-Czy możecie mi powiedzieć- cedziła słowo po słowie.-Co wy
tam robiliście o tej porze?
Aria okazała się najodważniejsza z nich:
-My… Musieliśmy się uczyć.- mówiła.- Nie zdążyliśmy w ciągu
dnia…
Profesor McGonagall uniosła brwi z niedowierzaniem.
-Przykro mi, ale nie wmówicie mi tego. Złamaliście istotny
punkt regulaminu Hogwartu. Dostajecie dwutygodniowy szlaban, każdy będzie robił
coś innego. Jeszcze dzisiaj napiszę do waszych rodzin.
James spojrzał na nią błagalnie.
-Nie patrz tak na mnie, Potter!- wybuchła dyrektorka.-
Gryffindor traci 30 punktów. Za każdego z was.
Cała trójka wzdrygnęła się, prosząc McGonagall o litość.
-Nie!- zdenerwowała się nauczycielka.- Cieszcie się, że nie
więcej, normalnie odjęłabym po 50 punktów, ale nie chcę zbyt zaszkodzić
Gryffindorowi. Następnym razem nie będę tak łaskawa, wracajcie w tej chwili do
dormitoriów, zanim zmienię zdanie.
Cała trójka, czując bezradność i ciężar na sercu, wróciła do
wieży Gryffindoru.
- Świetnie. Nie
dość, że straciliśmy niepotrzebnie czas, to jeszcze ucierpiał nasz dom – rzucił
Mike, po czym nawet się nie oglądając na swoich przyjaciół, pobiegł do
dormitorium.
Cudowny!!! Kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńMega rozdział:) Lily musiała przejawić w końcu swoje magiczne moce, nie przecierpiałabym jakby się okazało, ze jednak jest mugolką - to moja ulubiona bohaterka :) James, Aria i Mike złapani tak jak przed laty Harry, Ron i Hermiona :)
OdpowiedzUsuńczekam na next
Lily
Cudowny!!! Kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńRozdziały pojawiają się mniej więcej co tydzień :)
UsuńNaprawdę piszesz ciekawie, mozna doszukać sie błędów interpunkcyjnych jak i nie zgodnych trochę z treścią książek ale to tylko rakie drobnostki. Poza tym powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga ;)
OdpowiedzUsuńMożesz sprecyzować niezgodności z ksiązką?
UsuńScottie
Historia świetna i wciągająca z każdym kolejnym rozdziałem, gratulacje:-) Szkoda tylko, że nadal sporo jest błędów typu interpunkcja, źle użyte słowo czy - rzadziej - ortografia. Wciąż ćwiczysz, pewnego dnia będziesz już pisać perfekcyjnie:-)
UsuńPozdrawiam
Tomasz
Na początku trochę się przestraszyłam,że Lily coś się stało o_0. Rozdział cudowny i tak dalej i tak dalej. Pod każdym rozdziałem piszę to samo. Muszę wymyślić jakieś inne teksty...
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńech, zostali przyłapani, a może jednak odpowiedź znajduje się w bibliotece...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia