Przepraszam, że dzisiaj tak ubogo, ale naprawdę jestem zmęczona. Mam nadzieję, że przyszła sobota będzie spokojniejsza i będę mogła zasiąść i napisać porządny, długi rozdział :)
Swoją drogą- 22 lutego obchodziliśmy Dzień Myśli Braterskiej. Wszystkim harcerzom przysyłam spóźnione "CZUWAJ!". Osiągajcie swoje ideały i nie spoczywajcie na laurach. Bądźcie odważni i niezłomni.
Adekwatnie do nazwy rozdziału- mam nadzieję, że w takie dni jak "World Thinking Day" (polskie DMB) nasze myśli pokrywają się w jedną, wielką, wspaniałą myśl :)
Ramię pręż, słabość krusz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Annie krzyczała po pomoc, podczas gdy Leon przetrzymywał
omdlałą Rachel. W mgnieniu oka zleciała się chmara uczniów, wyciągająca z
zaciekawieniem głowy ze swoich przedziałów. Kilku prefektów zbliżyło się,
jednak zostali przepchani przesz starszego brata Rachel- Thomasa.
Z obawą spojrzał na dziewczynę:
-O nie! Siostruś!
Zabrał ją z ramion Leona i ułożył na ziemi, wołając niczym
radar:
-Zróbcie miejsce, ale już! Naprawdę, zaraz ktoś dostanie w
pysk. Koniec widowiska.- spojrzał z zagniewaniem na jakiegoś drugoklasistę.- A
ty czego się cieszysz? Przysięgam, że jeszcze chwila i będzie to twój ostatni
uśmiech.
Z tłumu wyłoniła się siostra bliźniaczka Thomasa- Emily. Z
wypiekami na twarzy pochyliła się nad siostrą. Wzniosła różdżkę i zaczęła nią
obracać nad twarzą dziewczyny, szepcząc coś pod nosem. Jednak nic się nie
stało.
-Nie działa.- wymamrotała. Nieco zagubionym tonem dodała:- Thomas,
dlaczego to nie działa?
Jednak zanim zdążył jej odpowiedzieć, z determinacją
wymalowaną na twarzy powróciła do działań, kompletnie nie zbita z tropu. Thomas
dołączył do niej, marszcząc brwi. Oboje byli Krukonami. Oboje wiedzieli, co
zrobić.
Więc dlaczego nic się nie działo?
Z ust Rachel wypłynęła stróżka krwi. Na jej karku, w
miejscu, gdzie pojawił się napis, teraz zostało tylko kilka paskudnych siniaków.
Z tłumu gapiów wyłonili się także Al, Rose i Alex. Ten
pierwszy wytrzeszczył oczy w przerażeniu, klękając tuż obok Thomasa.
-Co się stało?
Tamten jednak nie przerywał zaklęcia, które niestety- ale
nie dawało żadnych skutków. Al mógł więc jedynie wpatrywać się bezradnie w
twarz przyjaciółki, przygnębiony całą sytuacją. Rose już dołączyła się do
czarów, które znała nie wiadomo skąd. Alex przestępował z nogi na nogę:
-Ekhm, Al. Ja chyba znam sposób. I ty chyba wiesz, o czym
myślę.
Albus spojrzał na niego ze zdumieniem:
-Czy myślisz o tym, o czym ja myślę?
-No… jeśli myślimy o tym samym, to…?
Chłopak poderwał się z nową nadzieją. Jego ruchy było
gwałtowne i nerwowe.
-Gdzie masz gitarę!?
Annie nawet nie zastanawiała się nad tą dziwną wymianą zdań,
nie drążyła tego. Nie wiedziała nawet, czym u licha jest gitara. Wiedziała
natomiast, że nic nie pomoże. Tutaj w grę wchodziła Layla. Była nieobliczalna.
W jej głowie rozbrzmiała panika. A co jeśli jej przyjaciółka już nigdy się nie
obudzi? To wszystko przez nią. Przez nią, przez jej głupi bunt i
nieposłuszeństwo… ktoś może ucierpieć.
Przyglądała się całej scenie, łapiąc z trudem oddech.
Uczniowie wpatrywali się w znieruchomiałą Rachel, z którą ust krew kapała już na
podłogę. Szeptali, ich głosy niosły się po korytarzu. Emily, Thomas i Rose
wciąż czarowali, jednak na ich twarzach malowała się coraz większa rozpacz- ich
zaklęcia były na nic. Albus i Alex gdzieś zniknęli. Świat jakby wstrzymał
oddech.
Leon spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
-Nie obwiniaj się, Annie. Przecież…
-Cicho.- urwała, nawet na niego nie spoglądając.- Po prostu
się zamknij.
Nie chciała wysłuchiwać jego mowy, ponieważ wiedziała, że
nie ma racji. Nikt jej nie miał. A tak poza tym, nie chciała się rozkleić,
patrząc mu w oczy. Cóż za porażka. Czuła, jak łzy frustracji i przerażenia
cisną się jej na powieki. Szklistym wzrokiem spojrzała w sufit i wyszeptała:
-Proszę. Przestań.
Zrobię wszystko. Przysięgam, zrobię wszystko, o co poprosisz. I przekonam
Leona, żeby też to zrobił. Tylko zostaw moich przyjaciół. Błagam.
Czuła się upokorzona, jak jeszcze nigdy w życiu. Nikt jej
nie słyszał, jednak była pewna, że Layla tak. W tym momencie gotowa była
przystać na każdy warunek.
Przez jedną, przerażającą chwilę nic się nie działo.
I nagle Rachel wstała, gwałtownie chwytając powietrze.
Annie osunęła się na ziemię, wypuszczając z siebie
westchnienie, ni to ulgi, ni przerażenia. Po prostu chciała wyzbyć się emocji.
Thomas zgniótł zdezorientowaną Rachel w uścisku, wołając:
-No, jednak warto było uważać na Zaklęciach!
Emily przetarła ze zmęczeniem twarz, szepcząc:
-Na Merlina…
Rose śmiała się, jednocześnie szlochając. Widać, że była
nieźle przerażona. Wiedziała, że Rachel zbyt długo nie dawała odzewu.
Alex i Al pojawili się, taszcząc ze sobą coś dziwnego- coś,
co przypominało pudło na kiju. Ktoś z tłumu zawołał:
-Po co wam gitara…!?
Jednak oni to zignorowali. Alex zawołał nieco zbyt głośno:
Jednak oni to zignorowali. Alex zawołał nieco zbyt głośno:
-Dumbledorowi dzięki!
Annie miała wrażenie, że odnosi się to nie tylko do cudownego
uzdrowienia Rachel, lecz też do czegoś więcej. Albus bez ogródek ujął Rachel w
ramiona, gdy tylko Thomas ją wypuścił. Dziewczyna zarumieniła się- cała ta
sytuacja musiała ją przerastać. Najwyraźniej nie pamiętała nic konkretnego i
obudziła się, leżąc na podłodze pociągu. Czemu każdy na nią patrzy, a Potter ją
przytula?
Leona wyciągnął dłoń do Annie.
-Wszystko w porządku?
Nie mając innego wyboru, przyjęła ją. Poczuła nawet trochę
wdzięczności.
-Tak. Już tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay