sobota, 12 listopada 2016

141. Gwardia Dumbledore'a.

Wybaczcie, że tak późno. Mój komputer mnie nie lubi i postanowił się zaktualizować, nie zapisując mojej pracy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To było bardzo trudne.
Hermione i Ginny zajęło to mnóstwo czasu. Wysłały wiele sów, a otrzymały jeszcze więcej zwrotnych. Spotkały się z górą sceptycyzmu i sprzeciwu, najadły się dużo stresu. Ciężko było znaleźć termin, który odpowiadałby każdemu. Gdy już się wydawało, że to mają, wtem ktoś mówił, że nie da rady. No tak, każdy miał swoje obowiązki, życie, pracę. Jednak chęć była większa. Udało im się. Dokonały tego. I choć spotkały się ze stwierdzeniami, że „przez was szef mnie zabije”, to wiedziały, że tak naprawdę każdy tego chciał. Włożyły w organizację mnóstwo serca i opłacało się.
Bo działo się coś niezwykłego. Gwardia Dumbledore’a powracała do życia.
Mieli się spotkać w tym samym miejscu, co kilkanaście, lub nawet kilkadziesiąt lat wcześniej- w Gospodzie pod Świńskim Łbem. Miejsce to wciąż było tak samo zaniedbane. Ale miało w sobie coś sentymentalnego.
Było tak samo zimno, jak wtedy. Nawet stres na twarzy Harry’ego malował się w takim samym stopniu. I ta sama obawa- że nikt nie przyjdzie.
Ale zgodnie z umową pojawili się. Neville z Hanną, Luna, Dean, Seamus, George z Angeliną, Cho, bliźniaczki Patil oraz cała reszta. Przez chwilę panowała pełna niedowierzania cisza. A potem każdy zaczął się witać, jak starzy, dobrzy przyjaciele.
Choć Ginny nie znała się dobrze z wieloma z tych osób to teraz nie miało to znaczenia. Łzy szczęścia pojawiły się na twarzach kobiet. Wszyscy wciąż wyglądali tak samo- kilka zmarszczek na ich twarzach wcale nie postarzało ich za bardzo.
Oto właśnie ich drużyna rebeliantów, wojowników. Gwardia Dumbledore’a.
Dean i Seamus wciąż byli najlepszymi przyjaciółmi. Luna ściskała w dłoni „Żonglera” i z przejęciem o czymś opowiadała Katie Bell. Kiedyś pewnie spotkałaby się tylko z krzywymi spojrzeniami. Dzisiaj wszyscy słuchali jej bez protestów. Lee Jordan wciąż miał kłębowisko czarnych dredów na głowie, a na twarzy George’a malował się ten sam łobuzerski uśmiech.
Ginny zarumieniła się na widok swoich byłych chłopaków- Deana i Michaela. Jednak nie wyczuwała napięcia, gdy się z nimi witała. Co było, minęło. Dawne urazy przestały mieć znaczenie. Kobieta z trudem powstrzymywała niepokój, gdy patrzyła na Cho- ale po chwili zdała sobie sprawę, że nie ma to sensu. Przecież ona i Harry to stare, stare dzieje.
Wszyscy nawet usiedli na podobnych miejscach. Brakowało tylko kilku członków, którzy nie mogli z nimi być, bo polegli za Hogwart. Ale duchem na pewno tu byli i ronili łzy radości tak jak inni.
Fred, jej ukochany brat. Lavender, która zginęła, brutalnie rozszarpana przez wilkołaka. Colin Creevy, który w swoim czasie miał bzika na punkcie Harry’ego. Oni wszyscy już nie powrócą. Smutek udzielił się Ginny i miała wrażenie, że pozostali także to poczuli.
Wymieniła spojrzenia z Hermioną. Chyba żadna z nich nie miała wątpliwości, kto powinien zacząć. Wszyscy inni także wyczekująco patrzyli na Harry’ego.
Zupełnie jak w piątej klasie.
I tak właśnie w tej chwili poczuli się jak wtedy. Niepewni tego, co tutaj robią, ale jednocześnie gotowi do akcji.
-Ekhm, cześć.- powiedział Harry, a zabrzmiał jak zestresowany 15-latek.- Dziękujemy za przyjście. Nawet… Nawet nie wiecie, ile to dla nas znaczy.
I całe napięcie nagle opadło.
-To niesamowite, że po tylu latach wszyscy wciąż są gotowi do działania. Wciąż tworzymy Gwardię Dumbledore’a, mimo tego, że wielu z nas z trudem znalazło dzisiaj czas. Ale jesteśmy tutaj i razem… razem możemy osiągnąć jeszcze więcej, niż wtedy.
-TAK!- wrzasnął George.- POKONAMY WSZYSTKIE RÓŻOWE LANDRYNY!
Odpowiedział mu zgodny wiwat.
Harry uśmiechnął się smutno.
-A skoro o tym mowa, to… GD ma okazję, by znów się wykazać.- wymienił nerwowe spojrzenia z Hermioną i Ronem.- Mamy problem.
Pozostali już zacierali ręce, jakby tylko na to czekali.
-No dalej, jesteśmy przecież niepokonani!- krzyknął Neville, co chyba zadziwiło nawet jego.
Znów ścianami wstrząsnął zgodny ryk wydobywający się z kilkudziesięciu piersi.
Ginny nic nie rozumiała.
-Otóż… Jasne, to, że się spotykamy ma na myśli też cele towarzyskie, ale… jest pewna sprawa, której możemy zaradzić tylko my sami. Gwardia Dumbledore’a.
Odpowiedział mu bojowy okrzyk.
I wtedy Harry opowiedział o wszystkim, co działo się ostatnio Ministerstwie Magii- latającej szufladzie, demonicy, traconej magii. Każdy słuchaj z zapartym tchem w piersiach.
Harry spojrzał po przyjaciołach.
-To jak… damy sobie z tym radę?
I tym razem spotkał się z radosnym odzewem.
Wtedy, w piątej klasie, była cała góra wątpliwości i strachu. Teraz… nikt nie oponował. Każdy gotował się do walki i wyglądał, jakby w tym momencie miał ochotę skopać komuś tyłek.
-PRECZ DEMONOM!- wydarł się Seaums.
-JUŻ JA JEJ POKAŻĘ, Z KIM ZADARŁA!- wykrzyknął George.
-ODZYSKACIE SWOJĄ MAGIĘ!- zapewnił Lee.
Pracownik zaczął ich uciszać, jakby byli grupką rozbrykanych nastolatków. Tylko Ginny nie podzielała ich radości. Czuła się oszukana.
Harry, Ron i Hermiona ukrywali to przez cały ten czas. Nie potrafiła kryć urazy. Czy uważali, że nie jest godna zaufania? Że sobie z tym nie poradzi? Lub najgorsze: chcieli ją chronić?
Jej mąż wyraźnie unikał kontaktu wzrokowego.
-A więc…- Harry uśmiechnął się.- Powracamy do akcji.
Hermiona nagle wstała.
-Niech tradycji stanie się zadość.- wyciągnęła z kieszeni kurtki pomięty pergamin, na którego górze widniał napis: GWARDIA DUMBLEDORE’A.- Niech każdy się wpisze.
Lista poszła w obieg, podczas gdy Angelina zapytała:
-Rzuciłaś na nią zaklęcie przeciw donosicielowi?
Każdy pamiętał Mariettę, na której twarzy z wielkich, czerwonych pryszczy pojawił się napis: DONOSICIEL.
Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
-Lepiej tego nie sprawdzać.
Wkrótce pod nagłówkiem pojawiło się 26 nazwisk.
-I mam coś jeszcze.- oznajmiła niepewnie Hermiona. Z kieszeni wyciągnęła garść monet.- Pamiętacie zaczarowane galeony, które pokazywały datę następnego spotkania? Mam takie same. Pomyślałam… pomyślałam, że to może być fajne. Wiem, że nie każdy będzie mógł się pojawić na danym spotkaniu, rozumiem, ale... w miarę możliwości…
Na twarzy Hermiony malowała się niepewność. Zapanowała cisza.
Odezwał się tylko Zachariasz Smith:
-Hermiono, wcale się nie zmieniłaś.
                                                  ~*~
To było dziwne spotkanie- Al, James i Apolinary. W bibliotece.
Al nie mógł uwierzyć, że Rachel ich w to wciągnęła. Wiedział, że nie zrobiła tego specjalnie- w końcu przepraszała go z całych sił. Nie zmienia to jednak faktu, że nieźle go wpakowała.
James natomiast, choć nawet nie znał Rachel, to już był na nią wściekły. Al jej bronił- mówił, że nie miała wyboru, że tego nie chciała, została zaskoczona. Wynikało z tego tylko jedno: że ta cała Rachel to niezła niezdara.
Spotkanie z Apolinarym było niezwykle męczące. Kuzyn mówił szybko i zachowywał się nieco obleśnie- Al nie chciał wdawać się w szczegóły. Powiedzmy tylko, że młody Dursley był poszukiwaczem złota.
Wyrażał jakąś taką dziwną ekscytację.
-To jak, zostaniemy kumplami!?- zakończył swój niezwykle długi monolog o tym, że „chciałby się z nimi zakolegować, bo przecież są kuzynami”. Al spojrzał z przestrachem na Jamesa, bojąc się, że ten palnie coś niemiłego.
Ale ten nic nie powiedział. Milczał w zasadzie cały wieczór. Nawet się nie sprzeciwiał, gdy tutaj szli. Był taki… przygaszony. Co było zupełnie nie w jego stylu. Coś musiało się stać. Jednak nie było teraz na to czasu.
Apolinary.
Al nie chciał być niemiły. Jednak jego kuzyn był taki… przytłaczający. Zachowywał się dziwnie i nieco obrzydliwie. I do tego miewał takie dziwne przebłyski agresji- Al był tego świadkiem. Nie chciał być w skórze tamtego niskiego chłopca, który został ofiarą Dursley’a.
I było jeszcze coś- ich kuzyn cały czas się chwalił tym, że nim jest. Że jest spokrewniony z TYMI Potterami. Było to tak irytujące, że chłopcy z trudem trzymali emocje na wodzy. To właśnie dlatego chce zostać ich przyjacielem? Żeby móc się tym chwalić?
-Hmmm, Apolinary…- powiedział. Nie miał pojęcia, co chce mu przekazać.- No… wiesz…
Zamilkł. Spojrzał ponaglająco na Jamesa, który wpatrywał się w blat z nieskrywaną nienawiścią- ale kogo tak nienawidził? Ala? Apolinarego? Rachel? Czy też tego nieszczęsnego blatu?
Al pod stołem nadepnął na stopę brata. Ten podniósł na niego wzrok. W pierwszej chwili serce Ala zamarło.  James bywał nieprzewidywalny. Jednak on tylko oznajmił:
-Apolinary, miło z twojej strony, ale zrozum, że przyjaźni nie da się wymusić. Tym bardziej przyjaźni dla sławy.- po czym wstał i odwrócił się w stronę wyjścia. To, co powiedział było tak mądre, że aż do niego niepodobne. Nagle jednak się odwrócił i cały czar prysł.- A, i weź przestać grzebać w tym nosie. To ohydne.
Apolinary poczerwieniał. Ale nie ze wstydu. Ze złości. Al widział już ten wyraz twarzy. Chłopak wstał i nieco zbyt dramatycznie wykrzyknął:
-POŻAŁUJESZ TEGO, JAMESIE POTTERZE!- wskazał gwałtownie na Ala.- I TY TEŻ!
Po czym wybiegł z biblioteki.
Pomyśleć, że jeszcze chwilę temu chciał się z nimi zaprzyjaźnić.
Al spojrzał z nieśmiałym uśmiechem na swojego brata.
-Chyba uruchomiłeś w nim tryb bestii.
James znowu przybrał ten obojętny wyraz twarzy. Nawet nie powiedział nic niemiłego. Po prostu ruszył powoli w stronę wyjścia. Kulał. I jedna z jego rąk poruszała się nienaturalnie i sztywnie. Jak Al mógł tego wcześniej nie zauważyć?
-James, co się stało?
-Daj mi spokój.- rzucił James, nawet się nie obracając.
-No dalej, wyrzuć to z siebie.
James obrócił się gwałtownie. Al spodziewał się, że go zaatakuje. On natomiast wylał z siebie potok słów:
-Dobrze. CHCESZ WIEDZIEĆ!? OKEJ! Przez ostatnie cholerne tygodnie wstawałem rano, żeby ćwiczyć na ten głupi mecz quidditcha, a teraz okazuje się, że nie zagram, bo oberwałem tłuczkiem. Cała praca na nic! Czuję się jak największy padalec na świecie!
W jego głosie pobrzmiewała gorycz. Al poczuł się nieco speszony. Jego brat BARDZO rzadko mu się zwierzał.
W ogóle, rzadko z nim rozmawiał.
I wtedy coś zaświtało mu w głowie. To, co stało się w Pokoju Życzeń. Hipnotyzująca gra Aleksa i to, jak jego noga wyzdrowiała w minutę. Czuł, że musi pomóc bratu. Bo pomimo wszystko; pomimo tych kłótni, był jego bratem. I zrobiłby dla niego wiele.
-Chyba wiem, jak tobie pomóc. Chodź.
James musiał być chyba naprawdę zdesperowany, bo za nim ruszył.
Razem weszli do pokoju wspólnego Gryfonów, co było bardzo unikalnym widokiem. Uczniowie patrzyli na nich z niedowierzaniem. Ruszyli prosto ku Aleksowi, który wyglądał na równie zszokowanego.

-Alex, szykuj gitarę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Zuza, jesteś nr.1 :) świetne opowiadanie

      Usuń
  2. Kocham twojego bloga znowu muszę czekać a next aż tydzień. Jest to prawdziwą udręką, ale mimo to czekam nadal. Rozdział super zresztą jak zawsze, miałaś świetny pomysł z reaktywacją GD. Mam nadzieje jednak, że Harry i reszta poradzą sobie z demonicą. Zapraszam do mnie amagreen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! ☺
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Siemka!!!
    Nie wiem co pisać!!!
    Opowiadanko super!!!
    To cześć!!!
    HW

    OdpowiedzUsuń
  5. ;-;... 5... No cóż... Rozdzialik super-hiper, właśnie w telewizorze pojawił się jakiś łysy gostek w dresach i bluzie, i babka w czarnej miniówie, i nie jestem pewna czy mam ochotę to oglądać... Crayzolowi coś się chyba stało, dopadła go ta demonica, bo jeszcze nic tu nie napisał, w ogóle nie odpowiada... ;) I nie pisze wierszy. Hamsterka nie ma, HW ma coraz to krótsze komy... Ludzie! Zima nadchodzi, przynosi jakąś deprechę niektórym, a ja siem cieszę, bo u mnie duuużo sniegu...:D Mam za dużo energii, stanowczo za dużo (szkoda że nie do nauki), więc idę potańczyć... Pozdrawiam,
    Lunia<3:)<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Lunatyczko masz całkowitą rację! W porównaniu do innych piszesz długie rozdziały, ale trochę mi smutno. To długie komentarze Crayzolka i Hamster przekonały mnie komentowania. I taka pustka :(. Nie wiem co myśleć o magicznej gitarze Alexa-króla Tajemnic. A właśnie...Lavender umarła po ataku tego wilkołaka. Nie wiedziałam. #CzarnaPani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łączmy się w bólu😉

      Usuń
    2. Tak zbieramy zbiórkę komentarzy :D. #CzarnaPani

      Usuń
    3. Zbieramy zbiórkę??:) xdd No spoko...

      Usuń
    4. Napisałaś ,,długie rozdziały''... Chodziło Ci chyba o komy;) OMG ale mi się nudzi...
      Lunia<3

      Usuń
    5. Ano rzeczywiście 😂. Miałam na myśli komentarze. #CzarnaPani

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Hej Yakami, a o czym będzie ten blog :D? #CzarnaPani

      Usuń
    3. Chce tylko powiedzieć, nie odchodzcie. Piszcie komentarze. Poczekajcie. Już wam pokaże.

      Usuń
    4. Wiem Crayzol xd Wiedzialam wczesniej B)

      Usuń
  8. I skończyło się spamowanie hamster/yakami. Komentarze bez spamu co się stało?!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    i zebrała się gwardia, Ginny poczuła się urażona, że nic nie wiedziała o tej sytuacji, ten ich kuzyn... szkoda po prostu słów...
    Dużo weny życzę... może James zagra w tym meczu...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń