sobota, 19 marca 2016

107. Nie poradzę sobie bez Ciebie.

Ten rozdział dedykuję Natce S, która ostatnio bardzo wytrwale komentowała moje rozdziały. Dziękuję bardzo! <3
I wiem, wiem, rozdziały są krótkie :( Ale wierzcie mi, że staram się jak mogę, by były one dobrej jakości ♥
P.S. dziś bez podziału na perspektywy, bo Harry, Ginny i James znajdują się w tym samym miejscu: Hogwarcie!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
James wpatrywał się w wejście z lekkim niedowierzaniem, gdy jego rodzice wbiegali do środka. Chłopiec kątem oka zauważył, że Aria nieco się spięła, jak zawsze, gdy widziała jego ojca.
-James, wszystko dobrze!?- Ginny przyłożyła rękę do czoła swojego syna.- Nie masz gorączki?
-Mamo…-wymamrotał zawstydzony Gryfon. Miał świadomość, że jego przyjaciele obserwują całą sytuację, zapewne powstrzymując śmiech.
-No to może my sobie pójdziemy. Trzymaj się, Jam.- Mike ruszył w stronę wyjścia.
-Tak…więc, no… cześć…- Aria jeszcze raz rzuciła okiem na Harry’ego, po czym ruszyła za swoim przyjacielem. Zabawne było to, jak nagle uleciała z niej cała pewność siebie.
Harry wyglądał na zmartwionego.
-Przepraszam, James. Już dawno podejrzewaliśmy, że możesz być w jakiś sposób związany ze sprawą Kishana. Powinienem był coś zrobić, porozmawiać z tobą…
-Spoko, tato. I tak bym tobie nie powiedział.- James wzruszył ramionami, na co jego matka parsknęła ironicznie.
-No jasne, i jak niby mamy się nie martwić! To wszystko było takie niebezpieczne, podobno prawie utonąłeś! A co z twoją nogą? Słyszałam, że zahamowano postęp zakażenia…
-Tak.- urwał chłopiec.- Tylko trochę poboli i przejdzie.
Jego prawa noga drgnęła, jakby w odpowiedzi, co przyprawiło go o kolejne fale tępego bólu.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. Rodzice wręczyli mu listy od Ala i Lily, którzy niestety nie mogli przyjechać. Hermiona i Ron także kazali uściskać rannego, żałując, że zostali w domu.
Jeszcze tego dnia Pani Pomfrey pozwoliła chłopcu opuścić Skrzydło Szpitalne. James po raz ostatni uściskał swoich rodziców i wysłuchał narzekań ze strony Ginny. Ojciec powiedział mu tylko:
-Jestem dumny. Uważaj na siebie.
Te słowa rozbrzmiewały w jego głowie, gdy wracał do dormitorium Gryfonów. W kieszeni swojej szaty trzymał listy od Lily i Ala, ściskając je niczym koło ratunkowe. Utykał na prawą nogę, która eksplodowała przeszywającym bólem, za każdym razem, gdy stawiał kolejny krok. Już po kilku minutach czuł potworne zmęczenie i tępe pulsowanie w każdej możliwej części jego ciała. W końcu stanął pod portretem Grubej Damy. Wymamrotał hasło, a ona posłusznie ukazała wejście. Wcześniej jednak, skomentowała:
-Jesteś taki jak twój ojciec. Lekkomyślny i odważny, jak prawdziwy Gryfon.
James nie wiedział, czy właśnie został obrażony, czy też może pochwalony, więc zignorował ten fakt.
Gdy wkroczył do Pokoju Wspólnego, Gryfoni umilkli. Jedyny dźwięk, jaki dosłyszał, to trzaskanie ognia w kominku. A potem nagle wszyscy zaczęli wiwatować, bić brawo, klepać go po plecach. Ktoś nawet wystrzelił kolorowe iskry z różdżki.
Pierwszy dopadł go Teddy.
-To musiało być niezłe, James. Wiedziałem, że coś knujesz!
Po czym przyjaźnie zmierzwił jego fryzurę.
Po chwili do życzeń dołączyli się Victorie, Ren, Matt, Emily, Lucy… A nawet osoby ze starszych klas, których nie znał. Wszyscy mu gratulowali, pytali, jak się czuje. On uśmiechał się i odpowiadał coś krótko, jednak znów powróciło do niego uczucie, że jego umysł spowija mgła. Już po chwili nie pamiętał, o czym tak właściwie rozmawiał, ani co takiego robił. Uczucie otępienia zawładnęło nim nagle, jakby za machnięciem różdżki. Nie miał pojęcia, czym jest to spowodowane. Wiedział natomiast, że teraz chce pobyć sam. Mówiąc, że chce odpocząć, podziękował za poczęstunek (który zabrano z kuchni) i ruszył do dormitorium. Po drodze chwycił pytające spojrzenia Mike’a i Arii, jednak tylko pokręcił głową.
Usiadł na swoje łóżko, na moment zamykając oczy. Irytujące pulsowanie w jego głowie ustało, zastąpione dziwną pustką. Poczekał, aż mgła z jego umysłu opadnie, po czym wyjął z kieszeni pomięte listy. Otworzył pierwszą, śnieżnobiałą kopertę. Tak jak podejrzewał, list był od Lily. Chłopiec uśmiechnął się na widok znajomych skreśleń, błędów ortograficznych i kleksów z atramentu.
James!
  Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłam! Mam nadzieję, że z Twoją nogą wszystko okey. Bardzo Cię boli?
  Jestem na Ciebie zła, bo nic mi nie powiedziałeś. Jestem Twoją siostrą, mi morzesz  możesz wszystko powiedzieć. O co tak właściwie chodzi z tym Kinanem? Kihsanem? Kishanem? Mam nadzieję, że wszystko mi wyjaśnisz!
  Przez chwilę myślałam, że nie  rzyjesz żyjesz rzyjesz. Z tego co słyszałam, to podobno stoczyłeś walkę z jakimś demonem, po czym się hyba topiłeś… Czy to prawda? Jeśli tak, to wiedz, że jesteś wariatem. Nigdy więcej mi tego nie rub!  rób! Wysłałabym wyjca, ale tata mi nie pozwolił.
  Bardzo się o Ciebie boję i tęsknię. Nie rub nic głupiego i nie daj się zabić, bo ftedy ja zabiję Ciebie drugi raz. Odpisz szybko!!!
                                                                Lily.
Chłopiec powstrzymywał śmiech, jednocześnie czując wzruszenie. To, że jego siostra wygrażała mu się, miało w sobie pewien urok.
Chwycił drugi list, w nieco pożółkłej kopercie.
   James,
   Coś Ty znowu narobił? Wszyscy się martwimy, rodzice dostali jakiegoś obłędu. Nie mówiąc o babci Molly. Wstydź się! Jak możesz im to robić?
   A najgorsze jest to, że ja także się o to obwiniam. Obarczam winą, chociaż właściwie nie powinienem. Ale ja przecież wszystkim wiedziałem. Mogłem temu zapobiec. Jednak nie zrobiłem tego. W końcu, obietnica to obietnica, tak? Masz u mnie dług.
  Gdybyś wtedy utonął (bo słyszałem, że była ku temu okazja; Lily wciąż o tym nawija) to nawet nie wiesz, jaką krzywdę wyrządziłbyś rodzicom, dziadkom, cioci i wujkowi. I Lily, naszej małej siostrze!
  Ale przede wszystkim wyrządziłbyś krzywdę mnie. Bo gdybyś zginął, ja nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Fakt, kłócimy się, ale na Brodę Merlina, jesteś moim jedynym bratem! Nie poradzę sobie bez Ciebie. Pamiętaj o tym.

                                                                Al.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay

22 komentarze:

  1. Fajnie , że jestem pierwsza! Rozdział super jak zwykle. Podziwiam talent , na serio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Czekam na kolejny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam
    *Wika*
    Sorki, że tak krótko, ale jest chora i nie mam siły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne!Nie mogę się doczekać następnego! Mam dwa pytania: Czy będzie jeszcze opowiadanie z Dudleyem? Ile Harry ma w tej chwili (u Ciebie w opowiadaniu) lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa...

      Usuń
    2. Około 34-35 lat... Szczerze mówiąc, to dawno się już pogubiłam :P
      I tak, będzie Dudley, PAMIĘTAM O NIM! Pojawi się w swoim czasie...

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się tak wcześnie! O tej godzinie się śpi(ją tęż nie spałam:)). Wzruszyłam się listem Ala.
    Julkaa22

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze PETARDA!:D Pozdrawiam i uściski zostawiam ;) Życzę weny :) Bura88

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie........nie mam nic innego do powiedzenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem uzależniona od Twojego bloga.Sobota kojarzy mi się z kolejnym wpisem i cały tydzień jej wyczekuje.Byłam właśnie ciekawa co Harry i Ginny powiedzą Jamesowi.Pozdrawiam i czekam na następny rozdział CzarodziejkaKoral

    OdpowiedzUsuń
  9. Po prostu brak mi słów. Pocisnęłaś. :)
    Hania di Angelo

    OdpowiedzUsuń
  10. Super. Nie ma co pisać bo po prostu wszystko świetnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle; epicko, bombowo, drastycznie, dramatycznie, zabawnie, niezwykle, samowystarczalnie, moralnie, karykaturalnie, superowo, odlotowe, niezwyciężenie- rozdział marzenie. Ciekawe... Jak to się wszystko w twojej głowie układa, jakoby pomysłów masz nielada, czekam na kolejny, nasza pisarko, jeśli wytrzymam- będzie to warto. Nie mogę myśli swych rozjątrzonych poskładać, ani lepszych emocji tutaj wykazać, gdyż takowe nieistnieją, bo opisać nie można tego piejąc!
    No to następnym razem będę nr.1 w komentarzach! Waitin' for next i pozdrowienia z mojej dziury!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super ! ❤ Czytam blog od niedawna. To nie znaczy, że całego nie przeczytałam. Bo przeczytałam.:) Każdy rozdział- coraz lepszy. Byś mogła zrobić dłuższy? Wesołych Swiąt i Mokrego Dungusa. Pozdrawiam, Samanta

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli znowu się spóźnię z komentarzem... Niedługo powinien być 108... Czekam...

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć ! Super rozdział :) Fragment z listami od Lily i Albusa WYMIATA :D. Pozdrawiam Kacper ∆

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    o tak stał się bohaterem, a te listy cudowne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń