Ten rozdział dedykuję Hani di Angelo. Twój ostatni komentarz sprawił, że zrobiło mi się bardzo miło. Dziękuję :)
I oczywiście życzę wszystkim Wesołego Alleluja! Niech ten czas będzie dla Was szczęśliwy ♥ :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lily uwielbiała przesiadywać na drzewach.
Nie zawsze wychodziło jej to na dobre. Często właśnie z tym
wiązało się tysiące zadrapań i siniaków. Ale to jej nie zniechęcało. Gdy pięła
się do góry, miała wrażenie, że lada chwila będzie mogła dotknąć błękitnego
nieba, które rozciągało się wysoko nad jej głową. Wierzyła, że pewnego dnia
złapie obłok, który będzie akurat przepływał. Zielone liście dawały jej osłonę
przez nieprzyjemnym światem. Godzinami siedziała na gałęziach, chłonąc spokój i
ciszę. Wiedziała, że nie ma takiego drzewa, na które nie umiałaby się wspiąć.
Każde, coraz wyższe stanowiło dla niej nowe wyzwanie.
Dzisiaj upatrzyła sobie spory buk na skraju pobliskiego
lasu. Przesiadując na wysokiej gałęzi obserwowała promienie słońca przebijające
się przed zieloną koronę. Pogoda była piękna. Mogłaby tu spędzić cały dzień,
gdyby nie pewien intruz, który sprawił, że poczuła przemożną chęć zapadnięcia
się pod ziemię.
Zobaczyła burzę czarnych włosów i wielkie, niebieskie oczy,
które wpatrywały się w nią z rozbawieniem.
-Hej, Płoszku! Utknęłaś, czy jak?
Tylko nie on, błagam.
Liam. Dziewczynka po prostu nie znosiła tego okropnego mugola.
-Daj mi spokój.- fuknęła, nie zmieniając pozycji.
-Hej, znajdzie się jeszcze miejsce!? Chciałbym urządzić mały
konkurs, kto utrzyma się dłużej na gałęzi!
Zanim Lily zdążyła odpowiedzieć mu jakąś ciętą ripostą, on
już piął się w górę. Dziewczynka zamknęła oczy z frustracji, opierając się o
gruby pień.
To tylko zwykły mugol.
Spokojnie, Lily. Nie może wiedzieć, kim jesteś.
Dziewczynka wiedziała, że nie może się denerwować. To
mogłoby poskutkować nieoczekiwanym przejawem mocy, a on po prostu NIE MÓGŁ
wiedzieć.
Liam wdrapał się na tą samą gałąź co Lily. Rudowłosa
powstrzymywała przemożną chęć zepchnięcia chłopca na dół, ręce wręcz ją świerzbiły.
Zamiast tego przyglądała się wszystkiemu z grobową miną.
-No i jestem.- oświadczył z zadowoleniem Liam.- To co,
zabawimy się?
Chłopiec przesuwał się do tyłu, i zanim do dziewczynki
dotarło, co tak naprawdę się dzieje, Liam zaczął gwałtownie potrząsać gałęzią,
sprawiając, że Lily musiała mocno zaciskać dłonie na drewnie, by nie spaść.
Ona krzyczała, a on się śmiał. Nie wiadomo, który dźwięk był
głośniejszy. Błagała, by przestał, co tylko sprawiło, że czuła się jeszcze żałośniej.
Świat wokół niej wirował. Kurczowo trzymała się rozdygotanej
gałęzi, by nie spaść. Jednak jej dłonie zaczęły się pocić, a palce ześlizgiwać
z szorstkiego drewna. Panika uderzyła jej do głowy, wypleniając jakiekolwiek
inne uczucia.
I nagle wszystko ustało. Dziewczynka dopiero teraz zdała
sobie sprawę, że zaciskała oczy. Otwarła je, w głowie wciąż się jej kręciło.
Miałą wrażenie, że coś tempo uderza w jej skroń. Gwałtownie dyszała, z trudem
nabierając upragnionego powietrza. Jej wzrok napotkał kpiący wzrok chłopca.
-No i jak, Płoszku? Powtórka? Wyglądałaś jak przerażony
kurczak.
Potężna fala wściekłości zalała jej umysł niczym tsunami.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła do nikogo takiej nienawiści jak teraz do tego
chłopca.
Jak śmiał? Jak śmiał przychodzić tu, do jej oazy spokoju i
wszystko zniszczyć? Drzewa były jej ucieczką, to tutaj chowała się przed
wszystkim i wszystkimi… A on tak po prostu tutaj przyszedł i wszystko zniszczył.
Jak mógł być tak podły?
Nie chciała tego, naprawdę. Nawet nie zorientowała się,
kiedy to zrobiła. To stało się nagle, niespodziewanie.
Poczuła, że przez jej ciało przepływa potężna moc. A potem
Liam, gwałtownie pchnięty jakąś niewidzialną siłą, poleciał do tyłu. Lily z
przerażeniem patrzyła, jak chłopiec spada na dół.
Z głuchym grzmotnięciem upadł na ziemie. Wydał z siebie
tylko jeden, urywany jęk. A następnie spojrzał do góry. Na jego twarzy malowało
się najprawdziwsze przerażenie, gdy wpatrywał się w nią nieprzeniknionym
wzrokiem. Dopiero po chwili otrząsnął się z szoku.
-Co… Co ty mi zrobiłaś?- wybąkał. Oczy Lily wypełniły się
łzami. Nie znała odpowiedzi na zadane jej pytanie. Dlaczego, och, dlaczego to
się stało? Przecież do tej pory potrafiła zapanować nad emocjami.
Liam podźwignął się na nogi, krzywiąc się niemiłosiernie.
Jego lewa noga zadrgała, gdy ją uniósł.
-Jesteś… nienormalna! Jesteś potworem!- wykrzyknął chłopiec,
tłumiąc szloch. Lily natomiast go nie kryła. Płakała, wylewając cały potok
słonych łez.
W oczach chłopca dostrzegła urazę, co było zupełnie
absurdalne. Spodziewała się, że zobaczy tam wściekłość, ale urazę…? Tak, jakby
w jakiś sposób go zawiodła.
Liam odwrócił się i ruszył w kierunku swojego domu, mocno
kulejąc. Lily natomiast wciąż milczała, chociaż w duchu krzyczała na cały głos.
Powinna uważać. Teraz on już wie, że nie jest tylko zwykłą dziewczynką.
I na dodatek zrobiła mu krzywdę.
Nienawidziła tego chłopca. I może powinna czuć satysfakcję.
Ale nie, nie czuła jej.
Czuła wstyd i wyrzuty sumienia.
Może to prawda. Może jest potworem. Normalni ludzie nie
potrafią rzucać innymi jak szmacianymi lalkami.
~*~
Kwiecień i maj uciekły, pozostawiając miejsce czerwcowi.
Przez cały ten czas, gdy James poruszał się korytarzem, czuł
na plecach wzrok innych uczniów, który niemal wypalał mu dziury w plecach.
Stał się obiektem zainteresowań. Tak samo, jak Mike i Aria.
Nienawidził tego przemożnego uczucia, że ktoś go obserwuje.
Tysiące oczu bacznie rejestrowało każdy jego najmniejszy krok. Czuł się jak
zwierzę w zoo, egzotyczny okaz na wystawie.
Starał się to ignorować, nie zauważać tego. I całkiem nieźle
mu szło. Natomiast Mike, który z natury był dosyć płochliwy, nie radził sobie
aż tak dobrze. Kulił się pod spojrzeniami innych, tracił wiarę w siebie. Cała
ta sytuacja go przytłaczała.
Swoją pewnością siebie nadrabiała natomiast Aria. Chodziła z
uniesioną głową, piorunując wzrokiem wszystkich gapiów, niezależnie od ich
wieku i płci. Pewnego dnia nawet warknęła kilka niemiłych słów w stronę dwóch
siódmoklasistów, którzy obserwowali całą trójkę z drugiego końca korytarza.
James czuł wtedy do niej niezwykły podziw. On sam nigdy by nie na coś takiego
nie zdobył.
Gdy przyszedł maj, zainteresowanie znacznie zmalało,
natomiast w czerwcu uczniowie całkowicie sobie odpuścili. Wszystko powróciło do
normy.
Tak samo jak noga Jamesa. Już nie bolała.
Na całą trójkę spadł jednak kolejny problem: egzaminy
końcowe. Wszystkie roczniki wpadły w gwałtowny szał uzupełniania notatek i
wertowania podręczników.
Przez sprawę Kishana mieli oni dosyć duże zaległości.
Przesiadywali nad książkami dnie i noce, poranki i wieczory. Victorie chętnie
im pomagała, chociaż i ona czasem traciła cierpliwość. Jednak jej korepetycje
nie poszły na marne, bo z każdym dniem James, Mike i Aria załapywali coraz
więcej. Najtrudniej szła im Transmutacja, jednak nawet i ten przedmiot okazał
się do nauczenia.
Tak więc, gdy przyszedł wielki dzień egzaminów, nie byli aż
tacy przerażeni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay