York Road to opustoszała dzielnica na obrzeżach Londynu. Ze
ścian wąskiej uliczki, w której akurat przebywało trzech aurorów, sypała się
farba. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i wilgoci. Była to ślepa
uliczka, na której końcu był tylko twardy
mur.
Harry od blisko tygodnia z wypiekami na twarzy chował się
pod Peleryną Niewidką, by dowiedzieć się, jak znikają mugolacy. Do tej pory nie
udało mu się podsłuchać, co takiego mówią owi szmalcownicy, by móc zniknąć i
pojawić się w swojej skrytce.
On- pod Peleryną Niewidką- nieuchwytny i niewidzialny. Ron i
ich współpracownik- pod zaklęciem kameleona, które czyni ich PRAWIE
niewidzialnymi. Gdyby ktoś się przyjrzał, mógłby jednak zauważyć, że się
poruszają.
Harry wytężył słuch i zaczął niemal bezszelestnie skradać
się za szmalcownikiem, który akurat szedł tą uliczką, brutalnie ciągnąc za sobą związaną i
przerażoną mugolaczkę. Stanął przed kończącym uliczkę murem i wyszeptał:
„Tantum stolam sanguine.”
Po czym po prostu zniknął, bez najmniejszego szmeru. Harry
syknął do swoich towarzyszy:
-Idę. Jeśli nie wrócę za pół godziny, wezwijcie posiłki.
Jego pracownik pokornie kiwnął głową, ale Ron zawołał ze
stanowczą miną:
-Nie ma mowy. Idę z Tobą.
A minę miał tak zaciętą, że Harry nawet nie próbował
zaprzeczyć. Złapał Rona za ramię, po czym obaj podeszli do muru kończącego
uliczkę.
-Tantum stolam
sanguine.
Harry poczuł ucisk w brzuchu. Kręciło mu się w głowie, a
gałki oczne wciskały mu się głęboko w czaszkę. Nie było to tym samym uczuciem,
co deportacja. Było o wiele gorsze.
W końcu wylądowali na stabilnej ziemi. Byli w małym pokoju,
wyłożonym zewsząd deskami. W rogu stał stolik i krzesła, a na środku leżał
wysłużony dywan. Nie zdążyli się jednak dobrze rozejrzeć, gdy poczuli, że
owiewa ich wiatr. Na początku ciepły, potem coraz to gwałtowniejszy i
zimniejszy. Teraz był wręcz lodowaty. Kurczowo chwycił się Peleryny Niewidki,
która już zsuwała mu się z głowy. Usłyszał donośne krzyki i trzaski- z
przerażeniem zdał sobie sprawę, że ów wiatr działa jak Wodospad Złodzieja w
Banku Gringotta. Ron był teraz całkiem widzialny, więc w jego stronę już
poleciały grube liny, wyczarowane przez jednego ze szmalcowników. Harry w
ostatniej chwili zdołał odepchnąć Rona, po czym sam rzucił się gwałtownie w
drugą stronę. Ponieważ wciąż miał na sobie Pelerynę Niewidkę, cała uwaga skupiła
się na Ronie, który pomimo tego, że został otoczony, dzielnie rzucał zaklęcia i
odpychał te wrogie.
-Drętowta!- Harry wystawił rękę spod Peleryny Niewidki i
trafił zaklęciem szmalcownika, który akurat rzucał na Rona klątwę Cruciatus.
Zdumieni szmalcownicy zaczęli się rozglądać, podczas gdy Harry już przemieścił
się w drugą stronę małego pokoju, a stamtąd zawołał:
-Expelliarmus!
Różdżka jednego ze szmalcowników wyleciała w powietrze. Ron
ją złapał i teraz był dwa razy skuteczniejszy, niż poprzednio. Dwóch ich
przeciwników oddaliło się od kręgu otaczającego Rona i ruszyło w stronę
Harry’ego. Ten znów przebiegł na drugą stronę pokoju. Wyciągnął rękę i mruknął:
-Drętowta!
Jeden ze śledzących ich szmalcowników padł jak długi, ale
drugi wydał z siebie zduszony okrzyk i zawołał:
-Widziałem rękę! On tam jest! To na pewno Potter!
Teraz grupka otaczająca Rona znacznie zmalała. Harry,
przeklinając samego siebie, ruszył przed siebie, starając się wyminąć wrogów,
jednak potknął się o jednego z nieprzytomnych szmalcowników. Nie przewrócił
się, jednak jego widoczne przez ten moment buty nie uszły uwadze szmalcowników.
Zaczęli rzucać na oślep zaklęciami, które Harry ze sprytem omijał.
Harry usłyszał za sobą łomot, a potem dźwięk łamanej kości i
przeraźliwy jęk Rona. Odwrócił się błyskawicznie, ujrzał swojego przyjaciela,
leżącego niezgrabnie na podłodze i szmalcownika, który trzymał swoją stopę na
jego złamanej nodze, a różdżkę kierował prosto w pierś Rona. Zanim Harry zdążył
zareagować, sam dostał drętwotą prosto w twarz. Upadł na stolik oraz krzesła,
stojące w rogu pokoju, a Peleryna Niewidka zsunęła się na ziemie. Szmalcownicy
niemal od razu go otoczyli z wyciągniętymi różdżkami. Harry podniósł się
błyskawicznie i zaatakował jednego z nich, niemal w ostatniej chwili unikając
zielonego strumienia światła.
W tej chwili zerwał się wiatr, który odwrócił uwagę szmalcowników.
Harry korzystając z tego, powalił kolejnego. Pojawiła się nowa grupa aurorów,
która momentalnie ruszyła do walki. Harry, znów wykorzystując nieuwagę wroga,
chwycił pelerynę i założył ją na siebie. Ujrzał klapę w podłodze, otworzył ją i
wsunął się do środka.
Zaczął spadać, aż w końcu uderzył w coś twardego. Wstał
natychmiast i zapalił różdżkę. Zobaczył, że jest lekko podrapany, ale nie było
to nic poważnego. Podniósł z ziemi Pelerynę Niewidkę, która poprzednio zsunęła
mu się z ramion i zaczął się rozglądać. Usłyszał krzyk kobiety:
-Zostaw nas w spokoju! Dzisiaj już odbyliśmy swoją karę,
zapomniałeś?!
Towarzyszyły temu bojowe okrzyki pozostałych więźniów.
-Jaką karę?- zdumiał się Harry, lekko przerażony.
-Jaką karę?!- powtórzyła po nim owa kobieta.- Karę za to, że
jesteśmy mugolakami. ZOSTAW NAS W SPOKOJU!
Harry podszedł bliżej. Natknął się na kraty. Wsunął między nie rękę z różdżką. Zobaczył kobietę, brudną i zaniedbaną, bardzo wychudzoną. Widać było, że jest tu znacznie dłużej niż Hermiona. Na twarzy miała liczne blizny, a na dłoniach jeszcze świeże rany.
Harry podszedł bliżej. Natknął się na kraty. Wsunął między nie rękę z różdżką. Zobaczył kobietę, brudną i zaniedbaną, bardzo wychudzoną. Widać było, że jest tu znacznie dłużej niż Hermiona. Na twarzy miała liczne blizny, a na dłoniach jeszcze świeże rany.
-Chcę Ci pomóc. Jestem aurorem.
Kobieta natychmiast się poderwała i podeszła bliżej krat.
Spojrzała Harry’emu w twarz i aż zachłysnęła się powietrzem.
-Harry Potter!
Inni mugolacy wydali z siebie okrzyki szczęścia.
-Harry?!
Harry poznał ten głos, słabszy niż zwykle, ale znajomy.
-Hermiono! Gdzie jesteś?!
-Tutaj! Cela obok.
Harry podszedł do celi obok i wetknął między kraty rękę z
różdżką. Zobaczył Hermionę, bardzo bladą i brudną. Jej włosy były jeszcze
bardziej napuszone i splątane niż zwykle. Też wychudła, chociaż nie tak mocno,
jak kobieta, którą widział wcześniej. Uśmiechnęła się lekko, a wtedy Harry
zobaczył szramy na jej rękach i twarzy. Z niektórych świeżych ran sączyła się
krew. Harry wydał z siebie zduszony okrzyk, po czym zapytał.
-Co oni Wam zrobili?
-To teraz nie ważne! Wypuść nas, szybko.
-Ale… Jak? Nie mam klucza.
-Spróbuj zaklęcia Alohomora. Nam zabrali różdżki.
Harry przełknął z obawą ślinę. Wycelował różdżką w kłódkę i
mruknął:
-Alohomora.
Ku jemu uciesze, drzwi się otworzyły. Hermiona szybko
wyskoczyła z celi i rzuciła się na szyje Harry’emu. Ten przytulił ją nieśmiało,
po czym zaczął otwierać kolejne cele. Gdy wszyscy mugolacy byli już wolni, a
było ich kilkudziesięciu, Harry poszedł sprawdzić, czy można już bezpiecznie
wyjść. Zobaczył drabinkę, po której zaczął się wspinać. Pchnął klapę. Ujrzał, że
większość szmalcowników leży w kącie związana linami- niektórzy byli
nieprzytomni. Aurorzy też ucierpieli, ale większość była cała i zdrowa. Właśnie
pokonywali ostatnich czterech szmalcowników. Harry szybko cisnął zaklęciem w
jednego z nich. Odnalazł wzrokiem Rona, który leżał z pogruchotaną nogą, ale
przytomny. Chyba próbował rzucać jakieś
zaklęcia, na pozostałych szmalcowników. Po chwili ostatni wróg padł na ziemię,
skrępowany linami. Harry podszedł do niego i przycisnął mu różdżkę do krtani.
-Podaj hasło, by się stąd wydostać.
Przerażony szmalcownik wykrztusił:
- Magicae Charybdim.
Harry dosyć brutalnie odepchnął szmalcownika, po czym
zawołał:
-Wychodźcie!
Mugolacy zaczęli wychodzić, jeden po drugim, aż w końcu
każdy był w owym pomieszczeniu.
Hermiona pisnęła:
-Ron!
Po czym podbiegła do swojego męża, obsypując go pocałunkami.
Harry w tym czasie podbiegł do jedynego kredensu, jaki tu się znajdował i
celując w zamek, zwołał:
-Alohomora!
Szafka otworzyła się, a Harry wyjął z niej różdżki. Gdy
każdy już miał swoją, Harry zażądał:
-Dobierzcie się w pięcioosobowe grupy. Trzymając się za
ręce, powiedzcie: Magicae Charybdim. Wtedy
wydostaniecie się na zewnątrz.
Potem chwycił Rona pod ramię, złapał za rękę Hermionę i
powiedział:
- Magicae Charybdim.
~*~
Następne dni w Hogwarcie ciągnęły się bez końca. James był
obserwowany przez profesor McGonagall, ponieważ pamiętała ona o tym, że pytał o
znak, który widniał na nadgarstku Lucy. James zarzekał się, że ten symbol mu
się tylko przyśnił, i że nie ma z tym nic wspólnego. Ale profesor McGonagall
chyba średnio mu wierzyła. I słusznie. Przecież James nie do końca mówił
prawdę, chociaż oczywiście nigdy nie zaatakowałby Lucy. A o Potężnym Kishanie
dowiedział się tylko tego, że pochodzi on z Indii. Nic innego nie było o nim
wiadomo.
Lucy przeżyła atak, ale wciąż jest nieprzytomna. Pozostało
więc tylko czekać.
I gdy James czuł, że to wszystko go przytłacza, do szyby w
pokoju wspólnym Gryffindoru zapukała sowa. Przeraził się, spodziewając się
kolejnych złych wiadomości. Drżącymi palcami rozwinął pergamin, obserwowany
bacznie i z troską przez Arię i Mike’a.
James!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Chciałem Ci tylko
przekazać, że ciocia Hermiona znów jest z nami. Wszyscy mugolacy zostali
uwolnieni, więc nie musisz się już martwić. Przekaż dobre wieści Teddy’emu,
Victorie i Hagridowi.
Tata
James poczuł, że jego serce zalewa ciepła fala ulgi.
Uśmiechnął się pierwszy raz od tygodnia i nagle zapomniał, że ma przed sobą
jakąś tajną misję do spełnienia. To już się nie liczyło. Teraz najważniejsze
jest to, że jego rodzina jest cała i zdrowa.
Bardzo mi się podobało, jak opisałaś walkę szmalcownicy vs Harry i reszta. Wolę spokojne rozdziały, ale jak Potter wygrał miałam ochotę krzyknąć do ekranu coś tak inteligentnego typu: " i co szmalcownicy? Głupio wam?!" :). Dobrze,że się w końcu zajęłaś Hermionką bo tak jakoś smutno było bez niej.
OdpowiedzUsuńOoo w końcu się poukladalo ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:) fajnie, ze w końcu uratowali Hermionę i tych mugolaków :)
OdpowiedzUsuńczekam na next
Lily
Zuzmenko skąd znasz daty emisji Harrego Pottera? Podasz stronę z której to brałaś?
OdpowiedzUsuńW telewizji była reklama "Wakacje z Harrym Potterem". Napisane tam było, że zaczynając od 10 lipca co tydzień będzie kolejna część, zawsze o 20 i o tvn :) Tak więc moja rozpiska jest prawdopodobnie prawidłowa, ale jeśli się coś zmieni to wy pierwsi się o tym dowiecie :)
UsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńOd wczoraj czytam Twojego bloga i jestem poprostu zachwycona. Jestem wielką miłośniczką HP i żałuję że jego przygody już się skończyły. Sądzę że masz bardzo podobny styl do J.K.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużooo weny twórczej Oliwka.
Hej,
OdpowiedzUsuńuratowali wszystkich, opłacało się tam czekać i peleryna niewidka się przydała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia