niedziela, 21 czerwca 2015

68. Na ratunek


York Road to opustoszała dzielnica na obrzeżach Londynu. Ze ścian wąskiej uliczki, w której akurat przebywało trzech aurorów, sypała się farba. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i wilgoci. Była to ślepa uliczka, na której  końcu był tylko twardy mur.
Harry od blisko tygodnia z wypiekami na twarzy chował się pod Peleryną Niewidką, by dowiedzieć się, jak znikają mugolacy. Do tej pory nie udało mu się podsłuchać, co takiego mówią owi szmalcownicy, by móc zniknąć i pojawić się w swojej skrytce.
On- pod Peleryną Niewidką- nieuchwytny i niewidzialny. Ron i ich współpracownik- pod zaklęciem kameleona, które czyni ich PRAWIE niewidzialnymi. Gdyby ktoś się przyjrzał, mógłby jednak zauważyć, że się poruszają.
Harry wytężył słuch i zaczął niemal bezszelestnie skradać się za szmalcownikiem, który akurat szedł tą  uliczką, brutalnie ciągnąc za sobą związaną i przerażoną mugolaczkę. Stanął przed kończącym uliczkę murem i wyszeptał:
                             „Tantum stolam sanguine.”

Po czym po prostu zniknął, bez najmniejszego szmeru. Harry syknął do swoich towarzyszy:
-Idę. Jeśli nie wrócę za pół godziny, wezwijcie posiłki.
Jego pracownik pokornie kiwnął głową, ale Ron zawołał ze stanowczą miną:
-Nie ma mowy. Idę z Tobą.
A minę miał tak zaciętą, że Harry nawet nie próbował zaprzeczyć. Złapał Rona za ramię, po czym obaj podeszli do muru kończącego uliczkę.
-Tantum stolam sanguine.
Harry poczuł ucisk w brzuchu. Kręciło mu się w głowie, a gałki oczne wciskały mu się głęboko w czaszkę. Nie było to tym samym uczuciem, co deportacja. Było o wiele gorsze.
W końcu wylądowali na stabilnej ziemi. Byli w małym pokoju, wyłożonym zewsząd deskami. W rogu stał stolik i krzesła, a na środku leżał wysłużony dywan. Nie zdążyli się jednak dobrze rozejrzeć, gdy poczuli, że owiewa ich wiatr. Na początku ciepły, potem coraz to gwałtowniejszy i zimniejszy. Teraz był wręcz lodowaty. Kurczowo chwycił się Peleryny Niewidki, która już zsuwała mu się z głowy. Usłyszał donośne krzyki i trzaski- z przerażeniem zdał sobie sprawę, że ów wiatr działa jak Wodospad Złodzieja w Banku Gringotta. Ron był teraz całkiem widzialny, więc w jego stronę już poleciały grube liny, wyczarowane przez jednego ze szmalcowników. Harry w ostatniej chwili zdołał odepchnąć Rona, po czym sam rzucił się gwałtownie w drugą stronę. Ponieważ wciąż miał na sobie Pelerynę Niewidkę, cała uwaga skupiła się na Ronie, który pomimo tego, że został otoczony, dzielnie rzucał zaklęcia i odpychał te wrogie.
-Drętowta!- Harry wystawił rękę spod Peleryny Niewidki i trafił zaklęciem szmalcownika, który akurat rzucał na Rona klątwę Cruciatus. Zdumieni szmalcownicy zaczęli się rozglądać, podczas gdy Harry już przemieścił się w drugą stronę małego pokoju, a stamtąd zawołał:
-Expelliarmus!
Różdżka jednego ze szmalcowników wyleciała w powietrze. Ron ją złapał i teraz był dwa razy skuteczniejszy, niż poprzednio. Dwóch ich przeciwników oddaliło się od kręgu otaczającego Rona i ruszyło w stronę Harry’ego. Ten znów przebiegł na drugą stronę pokoju. Wyciągnął rękę i mruknął:
-Drętowta!
Jeden ze śledzących ich szmalcowników padł jak długi, ale drugi wydał z siebie zduszony okrzyk i zawołał:
-Widziałem rękę! On tam jest! To na pewno Potter!
Teraz grupka otaczająca Rona znacznie zmalała. Harry, przeklinając samego siebie, ruszył przed siebie, starając się wyminąć wrogów, jednak potknął się o jednego z nieprzytomnych szmalcowników. Nie przewrócił się, jednak jego widoczne przez ten moment buty nie uszły uwadze szmalcowników. Zaczęli rzucać na oślep zaklęciami, które Harry ze sprytem omijał.

Harry usłyszał za sobą łomot, a potem dźwięk łamanej kości i przeraźliwy jęk Rona. Odwrócił się błyskawicznie, ujrzał swojego przyjaciela, leżącego niezgrabnie na podłodze i szmalcownika, który trzymał swoją stopę na jego złamanej nodze, a różdżkę kierował prosto w pierś Rona. Zanim Harry zdążył zareagować, sam dostał drętwotą prosto w twarz. Upadł na stolik oraz krzesła, stojące w rogu pokoju, a Peleryna Niewidka zsunęła się na ziemie. Szmalcownicy niemal od razu go otoczyli z wyciągniętymi różdżkami. Harry podniósł się błyskawicznie i zaatakował jednego z nich, niemal w ostatniej chwili unikając zielonego strumienia światła.
W tej chwili zerwał się wiatr, który odwrócił uwagę szmalcowników. Harry korzystając z tego, powalił kolejnego. Pojawiła się nowa grupa aurorów, która momentalnie ruszyła do walki. Harry, znów wykorzystując nieuwagę wroga, chwycił pelerynę i założył ją na siebie. Ujrzał klapę w podłodze, otworzył ją i wsunął się do środka.
Zaczął spadać, aż w końcu uderzył w coś twardego. Wstał natychmiast i zapalił różdżkę. Zobaczył, że jest lekko podrapany, ale nie było to nic poważnego. Podniósł z ziemi Pelerynę Niewidkę, która poprzednio zsunęła mu się z ramion i zaczął się rozglądać. Usłyszał krzyk kobiety:
-Zostaw nas w spokoju! Dzisiaj już odbyliśmy swoją karę, zapomniałeś?!
Towarzyszyły temu bojowe okrzyki pozostałych więźniów.
-Jaką karę?- zdumiał się Harry, lekko przerażony.
-Jaką karę?!- powtórzyła po nim owa kobieta.- Karę za to, że jesteśmy mugolakami. ZOSTAW NAS W SPOKOJU!
Harry podszedł bliżej. Natknął się na kraty. Wsunął między nie rękę z różdżką. Zobaczył kobietę, brudną i zaniedbaną, bardzo wychudzoną. Widać było, że jest tu znacznie dłużej niż Hermiona. Na twarzy miała liczne blizny, a na dłoniach jeszcze świeże rany.
-Chcę Ci pomóc. Jestem aurorem.
Kobieta natychmiast się poderwała i podeszła bliżej krat. Spojrzała Harry’emu w twarz i aż zachłysnęła się powietrzem.
-Harry Potter!
Inni mugolacy wydali z siebie okrzyki szczęścia.
-Harry?!
Harry poznał ten głos, słabszy niż zwykle, ale znajomy.
-Hermiono! Gdzie jesteś?!
-Tutaj! Cela obok.
Harry podszedł do celi obok i wetknął między kraty rękę z różdżką. Zobaczył Hermionę, bardzo bladą i brudną. Jej włosy były jeszcze bardziej napuszone i splątane niż zwykle. Też wychudła, chociaż nie tak mocno, jak kobieta, którą widział wcześniej. Uśmiechnęła się lekko, a wtedy Harry zobaczył szramy na jej rękach i twarzy. Z niektórych świeżych ran sączyła się krew. Harry wydał z siebie zduszony okrzyk, po czym zapytał.
-Co oni Wam zrobili?
-To teraz nie ważne! Wypuść nas, szybko.
-Ale… Jak? Nie mam klucza.
-Spróbuj zaklęcia Alohomora. Nam zabrali różdżki.
Harry przełknął z obawą ślinę. Wycelował różdżką w kłódkę i mruknął:
-Alohomora.
Ku jemu uciesze, drzwi się otworzyły. Hermiona szybko wyskoczyła z celi i rzuciła się na szyje Harry’emu. Ten przytulił ją nieśmiało, po czym zaczął otwierać kolejne cele. Gdy wszyscy mugolacy byli już wolni, a było ich kilkudziesięciu, Harry poszedł sprawdzić, czy można już bezpiecznie wyjść. Zobaczył drabinkę, po której zaczął się wspinać. Pchnął klapę. Ujrzał, że większość szmalcowników leży w kącie związana linami- niektórzy byli nieprzytomni. Aurorzy też ucierpieli, ale większość była cała i zdrowa. Właśnie pokonywali ostatnich czterech szmalcowników. Harry szybko cisnął zaklęciem w jednego z nich. Odnalazł wzrokiem Rona, który leżał z pogruchotaną nogą, ale przytomny.  Chyba próbował rzucać jakieś zaklęcia, na pozostałych szmalcowników. Po chwili ostatni wróg padł na ziemię, skrępowany linami. Harry podszedł do niego i przycisnął mu różdżkę do krtani.
-Podaj hasło, by się stąd wydostać.
Przerażony szmalcownik wykrztusił:
- Magicae Charybdim.
Harry dosyć brutalnie odepchnął szmalcownika, po czym zawołał:
-Wychodźcie!
Mugolacy zaczęli wychodzić, jeden po drugim, aż w końcu każdy był w owym pomieszczeniu.
Hermiona pisnęła:
-Ron!
Po czym podbiegła do swojego męża, obsypując go pocałunkami. Harry w tym czasie podbiegł do jedynego kredensu, jaki tu się znajdował i celując w zamek, zwołał:
-Alohomora!
Szafka otworzyła się, a Harry wyjął z niej różdżki. Gdy każdy już miał swoją, Harry zażądał:
-Dobierzcie się w pięcioosobowe grupy. Trzymając się za ręce, powiedzcie: Magicae Charybdim. Wtedy wydostaniecie się na zewnątrz.
Potem chwycił Rona pod ramię, złapał za rękę Hermionę i powiedział:
- Magicae Charybdim.
                                                ~*~
Następne dni w Hogwarcie ciągnęły się bez końca. James był obserwowany przez profesor McGonagall, ponieważ pamiętała ona o tym, że pytał o znak, który widniał na nadgarstku Lucy. James zarzekał się, że ten symbol mu się tylko przyśnił, i że nie ma z tym nic wspólnego. Ale profesor McGonagall chyba średnio mu wierzyła. I słusznie. Przecież James nie do końca mówił prawdę, chociaż oczywiście nigdy nie zaatakowałby Lucy. A o Potężnym Kishanie dowiedział się tylko tego, że pochodzi on z Indii. Nic innego nie było o nim wiadomo.
Lucy przeżyła atak, ale wciąż jest nieprzytomna. Pozostało więc tylko czekać.
I gdy James czuł, że to wszystko go przytłacza, do szyby w pokoju wspólnym Gryffindoru zapukała sowa. Przeraził się, spodziewając się kolejnych złych wiadomości. Drżącymi palcami rozwinął pergamin, obserwowany bacznie i z troską przez Arię i Mike’a.
James!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Chciałem Ci tylko przekazać, że ciocia Hermiona znów jest z nami. Wszyscy mugolacy zostali uwolnieni, więc nie musisz się już martwić. Przekaż dobre wieści Teddy’emu, Victorie i Hagridowi.
                                                                                              Tata
James poczuł, że jego serce zalewa ciepła fala ulgi. Uśmiechnął się pierwszy raz od tygodnia i nagle zapomniał, że ma przed sobą jakąś tajną misję do spełnienia. To już się nie liczyło. Teraz najważniejsze jest to, że jego rodzina jest cała i zdrowa.



8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało, jak opisałaś walkę szmalcownicy vs Harry i reszta. Wolę spokojne rozdziały, ale jak Potter wygrał miałam ochotę krzyknąć do ekranu coś tak inteligentnego typu: " i co szmalcownicy? Głupio wam?!" :). Dobrze,że się w końcu zajęłaś Hermionką bo tak jakoś smutno było bez niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo w końcu się poukladalo ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział:) fajnie, ze w końcu uratowali Hermionę i tych mugolaków :)
    czekam na next
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuzmenko skąd znasz daty emisji Harrego Pottera? Podasz stronę z której to brałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W telewizji była reklama "Wakacje z Harrym Potterem". Napisane tam było, że zaczynając od 10 lipca co tydzień będzie kolejna część, zawsze o 20 i o tvn :) Tak więc moja rozpiska jest prawdopodobnie prawidłowa, ale jeśli się coś zmieni to wy pierwsi się o tym dowiecie :)

      Usuń
  5. Od wczoraj czytam Twojego bloga i jestem poprostu zachwycona. Jestem wielką miłośniczką HP i żałuję że jego przygody już się skończyły. Sądzę że masz bardzo podobny styl do J.K.
    Pozdrawiam i życzę dużooo weny twórczej Oliwka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    uratowali wszystkich, opłacało się tam czekać i peleryna niewidka się przydała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń