Ginny stała przy oknie i spoglądała na odlatującą Fuksję. Zmierzała do redakcji z najnowszym artykułem Ginny. Pewnie jutro pojawi się w 'Proroku Codziennym'.
Było późno. Harry był w Ministerstwie, ostatnio ma urwanie głowy. Ciągle jakieś zamieszki, czarnomagiczne pojedynki...
Ginny poczuła, że coś, a raczej ktoś ją łapie za rękę. Odwróciła się i zobaczyła, że Lily spogląda na nią z niepokojem.
-Mamo?- zapytała.- Gdzie jest tata?
-W pracy, Lil.
-Czy tata znowu musi walczyć z jakimiś złymi czarodziejami?- zaniepokoiła się Lily.
Ginny uklękła przed swoją córką i spojrzała w jej brązowe oczy, tak podobne do jej oczu.
-Spokojnie, Lily. Tata jest ulepiony z twardej gliny. A tak poza tym, to jego praca.
Ginny sama nie do końca wierzyła w swoje słowa. Za każdym razem, gdy Harry jechał na jakąś misję strasznie się niepokoiła. Lily i Al nie mogli wtedy spać. Tak właśnie było dzisiaj.
-Idź do łóżka, Lil..
-A James? Napisał coś?
-Nie. Możliwe, że jeszcze trwa Uczta Powitalna.
Działo się to w ten sam dzień, a raczej wieczór, co przydzielenie Jamesa do Gryffindoru. Ginny z zniecierpliwieniem oczekiwała jakiejś wiadomości od swojego syna.
-Tak długo?
Ginny przegryzła wargę.
-Nie wiem. Może James był zmęczony po całym dniu? Nie dziwię mu się.
-A jeśli trafił do Slytherinu i boi się nam o tym powiedzieć?
-Cóż, prędzej czy później i tak się dowiemy.
Ginny starała się robić dobrą minę do złej gry. Jasne, że martwiła się także o Jamesa. A co jeśli rzeczywiście po prostu boi się napisać? A może nie znalazł przyjaciół? Czy będzie musiał przechodzić to, co Harry, bo ma na nazwisko "Potter"?
Podszedł do nich Al.
-Kiedy wróci tata?
-Niedługo powinien wrócić.
-Nic mu nie jest?
Ginny spojrzała na zegar wiszący w kuchni. Wskazówka Harry'ego wskazywała na "praca", nie na "śmiertelne zagrożenie".
-Nie, nie musicie się martwić. Powinniście już dawno spać.
-Zagramy w Eksplodującego Durnia?
Ginny ze śmiechem przewróciła oczami.
-No dobra, ale tylko jedną partyjkę.
Usiedli na podłodze w salonie, a Ginny zaczęła rozdawać karty. Nagle drzwi się otworzyły, a progu stanął Harry.
Al i Lily od razu wypuścili swoje karty i podbiegli do ojca, który wyściskał każdego z nich. Potem podszedł do Ginny i pocałował ją w policzek. Ginny poczuła nagły przypływ ulgi.
-Jakieś wieści od Jamesa?- zapytał Harry, łapiąc kanapkę leżącą na talerzyku i siadając obok nich.
-Nie.-odpowiedziała Ginny, ponownie rozdając karty.
-Pewnie jest zmęczony.- stwierdził Harry, biorąc kolejny kęs kanapki.- Ja sam pamiętam swój pierwszy dzień w Hogwarcie. Po Ceremonii Przydziału pragnąłem tylko jednego- snu.
Ginny położyła dłoń na dłoni Harry'ego i zapytała cicho:
-W pracy wszystko w porządku?
-Nie zupełnie.- odpowiedział równie cicho Harry, widząc, że Al i Lily wychodzą ze skóry, by ich podsłuchać.- Znowu jakieś zamieszki, czarodzieje domagają się dyskryminacji mugolaków...
Ginny wydała z siebie zduszony okrzyk.
-Czy to znowu się dzieje? To, co za czasów Sam-Wiesz-Kogo?
Harry mówił teraz najciszej, jak potrafił.
-Nie sądzę. W każdym razie po mieście nie kręcą się tak zwani "szmalcownicy". To po prostu zwykli zbzikowani czarodzieje, połowę z nich już schwytaliśmy, ale potrafią być niebezpieczni, rzucają Cruciatusem na lewo i prawo...
-Ja sądzę...- odezwał się nagle Al- że to wszystko jest bez sensu! Czysta krew, brudna krew... Kto na to patrzy? Ciocia Hermiona jest super czarownicą, a przecież jest mugolakiem...
-Masz świętą rację, Al.- powiedziała Ginny uśmiechając się do syna, a Harry poczuł nagły przypływ dumy.
Nagle usłyszeli pukanie w okno.
-Nereida!- zawołała Lily i natychmiast się poderwała, podbiegając do okna. Harry ją wyprzedził, wpuścił sowę, z przejęciem odwiązał list i wręczył sowi przysmak Nereidzie. Potem zaczął czytać na głos:
Drodzy mamo, tato, Lily, no i Ty, Al...
Tutaj jest niesamowicie! Naprawdę nie miałem pojęcia, że Hogwart jest tak wielki i piękny! Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Właśnie jestem po Ceremonii Przydziału... Gryffindor! Kamień spadł mi z serca. Chociaż, oczywiście, nie było opcji, bym nie trafił do Gryffindoru...
-Nadęty osioł...- mruknął Al.
-Al!- Ginny spojrzała z wyrzutem na swojego syna, a Harry zaczął czytać dalej:
Jestem naprawdę wykończony. Podróż nieźle mi dała w kość, chociaż była przyjemna. Poznałem dwie fajne osoby. Pierwsza osoba to Mike Montgomery. To mugolak, więc dopiero co poznaje magiczny świat. Jest to dosyć zabawne, gdy tak się zachwyca poruszającymi obrazami... Wiedzieliście, że w świecie mugolów obrazki się nie poruszają? Co za tandeta...
Poznałem też Arię Hastings...
-Dziewczyna!- zawołał Al, uśmiechając się znacząco.
Lily prychnęła gniewnie.
-Tata i ciocia Hermiona są wspaniałym przykładem na to, że przyjaźń damsko-męska istnieje. Prawda, tato?
-Ależ oczywiście!- zawołał Harry, po czym znów zaczął czytać na głos:
Poznałem też Arię Hastings, to czarodziejka czystej krwi. Jest bardzo fajna, chyba, że opowiada o Tobie, tato (jest Twoją zagorzałą fanką). Jest to dosyć zabawne, że trafiła do Gryffindoru. Jej mama była w Ravenclawie, a jej tata w Hufflepuffie... no cóż, czasem bywa i tak. Mike też trafił do Gryffindoru, więc zostaliśmy szczęśliwą trójką Gryfonów.
Teraz wiem, co czułeś tato, gdy się na Ciebie tak gapili. Ja jestem tylko Twoim synem, więc co musiałeś wytrzymywać TY!? Już ci współczuję, bo Ci gapie doprowadzą mnie kiedyś do szału. Gdy będę umiał już użyć jakiegoś zaklęcia to nie omieszkam go użyć na którymś z podglądaczy...
Nie mogę się doczekać pierwszych zajęć. Kurcze, to dopiero będzie coś. No dobra, ale teraz muszę już kończyć, bo chyba zasnę nad tą kartką papieru. Koniecznie odpiszcie (Aria dostanie apopleksji, gdy zobaczy Twoje pismo, tato).
Pozdrawiam Was mamo i tato, Lily.... no niech już będzie, Ala też pozdrawiam, ciocię Hermionę, wujka Rona, Hugo, Rose, babcię, dziadka, wujka Georga z rodziną, wujka Billa z rodziną, wujka Charlie'go i jego smoki, wujka Percy'ego z rodziną... No, to chyba wszyscy.
James.
Harry spojrzał na Ginny. Oboje mięli banana na twarzy. Nie zdążyli nic powiedzieć, gdy usłyszeli, że otwierają się drzwi. Zaskoczeni ujrzeli Rona, radośnie paradującego w ich stronę.
-Och, Ron!- oburzyła się Hermiona, gniewnie za nim krocząc. Obok szli Rose i Hugo.- Nie możesz tak po prostu wchodzić do ich domu, przecież...
-Jakieś wieści od Jamesa?- zapytał Ron siadając obok nich. Hermiona po chwili wahania dołączyła się, to samo zrobili Rose i Hugo.
-Tak, przed chwilą dostaliśmy list.
Ron szybko przechwycił pergamin i odczytał treść na głos.
-No, wiedziałem, że trafi do Gryffindoru..- odezwał się Ron, odkładając list i rozdając karty na nowo. Potem zaczęli grać. Po drugiej partyjce postanowili odpisać na list.
~*~
James obudził się następnego dnia w swoim dormitorium. Natychmiast poczuł ucisk w brzuchu- jego pierwszy dzień w szkole...
Matt'a i Rena już nie było. Za to Mike spoglądał niepewnie w lustro, przeglądając się w swojej czarnej szacie.
-Stresik, co?- zapytał James.
Mike kiwnął głową.
-Wiem, czuję to samo.
Mike był chłopcem niskim i szczupłym. Miał mysie włosy i ciemne oczy. Był człowiekiem nieśmiałym, zwłaszcza dlatego, że był mugolakiem. Jednak, gdy lepiej poznał Jamesa i Arię od razu się przed nimi otworzył i okazał się miłym oraz zabawnym człowiekiem.
James także przebrał się w szatę i razem zeszli do pokoju wspólnego. Tam stała Aria, w swojej nowej, czarnej szacie czarodziejów.
Aria była dziewczyną śmiałą i bezpośrednią. Lubiła ryzyko. Do tego była jeszcze bardzo ładna. Szczupła, średniego wzrostu, włosy miała barwy ciemnej czekolady, a oczy niezwykle niebieskie. James zastanawiał się, czy nie ma ona przypadkiem wili w rodzinie.
-Czekałam na Was.- powiedziała.- Chodźmy na śniadanie.
Razem ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Gdy już usiedli na swoich miejscach, James czuł na sobie setki spojrzeń. Starając się to ignorować, nabrał sobie jedzenia i zaczął jeść.
-Co mamy dzisiaj pierwsze?- zapytał.
-Obronę Przed Czarną Magią.- odpowiedział Mike, pochłaniając kęs kanapki.
-Mój tata uwielbiał ten przedmiot.- mruknął James.- I znał nauczyciela. Pan Harris, podobno miły gość.
Aria na samo wspomnienie o Harrym Potterze wzdrygnęła się. W tej chwili do Sali wleciały sowy- całe setki różnokolorowym sów. James rozpoznał Nereidę. Usiadła mu na ramieniu. Pogłaskał ją i wyciągnął list. Od razu poznał pismo swojego ojca.
Drogi James'ie!
Jesteśmy z Ciebie niezwykle dumni. To wspaniale, że trafiłeś do Gryffindoru. Trzymaliśmy za Ciebie kciuki.
Wiedzieliśmy, że Hogwart Ci się spodoba. Najlepsze jeszcze przed Tobą- Hogwart kryje w sobie wiele tajemnic. No, ale w każdym razie powodzenia na pierwszych zajęciach.
Co do tych gapiów, to najlepszym sposobem jest ignorowanie ich. Błagam, nie rzucaj w nikogo zaklęciami, nawet jeśli je poznasz. W moim przypadku zawsze kończyło się to źle.
Musisz koniecznie nam napisać o swoich pierwszych zajęciach. Jestem pewien, że sobie poradzisz. Pozdrów Mike'a i Arię.
Tata i mama.
James uśmiechnął się do pergaminu.
-Macie pozdrowienia od taty i mamy.
Mike skinął głową, a Aria ponownie się wzdrygnęła.
Następnie cała trójka ruszyła na Obronę Przed Czarną Magią.
OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ
Obronę Przed Czarną Magią Gryfoni mieli z Krukonami. Weszli do sali. James usiadł z Mikem, a Aria usiadła zaraz przed nimi. Pojawił się nauczyciel.
-Witam. Nazywam się Edward Harris. Będę Was nauczał Obrony Przed Czarną Magią. Mój przedmiot jest jednym z ważniejszych. Dowiecie się, jak się obronić w sytuacjach kryzysowych. Dzisiaj poznamy zaklęcie Expelliarmus. Ktoś wie, co to za zaklęcie?
James wiedział, co to za zaklęcie, ale za nim zdążył zareagować, ręka jakiejś Krukonki wystrzeliła w powietrze.
-Tak?- Harris z uśmiechem na nią skinął.
-To zaklęcie rozbrajające.
-Świetnie. Jak się nazywasz?
-Spencer Houck.
-Pięć punktów dla Ravenclawu. Jego dzisiaj będziemy się uczyć. Nie oczekuję, że komukolwiek uda się rozbroić swojego kolegę... Przecież to Wasze pierwsze zajęcia! Chciałbym jednak, byście spróbowali. Na razie jednak wyciągnijcie pergaminy i pióra, będziemy pisać...
I pisali. Nie trwało to jednak długo, jakieś 10 minut. Każdy aż się gotował do praktyki.
-No dobra. Skoro już znacie teorię, to pora przejść do praktyki. Dobierzcie się w pary.
James stał w parze z Mikem, natomiast Aria ze swoją koleżanką z dormitorium- Lucy Cullen. Harris pokazał na jednym z Krukonów, jak użyć zaklęcia. Teraz po całej sali rozchodziły się pomruki:
-Expelliarmus!
Minęło już dobre 30 minut- nikomu nie udało się rozbroić swojego towarzysza. Pan Harris nie był zrażony, gdy nagle...
-Expelliarmus!
Spencer Houck rozbroiła swoją koleżankę. Gdy otrząsnęła się z szoku zaczęła przepraszać swoją koleżankę (która dostała swoją różdżką w nos), a Harris zwołał:
-Świetnie! Świetnie, panno Houck! 10 punktów dla Ravenclawu!
Teraz każdy pragnął rozbroić swojego przyjaciela jeszcze bardziej. To na nic. Po kolejnych 10 minutach James stracił nadzieję. Jakby od niechcenia machnął różdżką i powiedział:
-Expelliarmus.
Różdżka Mike'a wyleciała w powietrze. James patrzył na nią z wypiekami na twarzy, gdy ta upadła na podłogę.
-Brawo, brawo, Panie Potter! Gryffindor zyskuje 10 punktów!
W roztargnieniu spojrzał na swojego nauczyciela, zastanawiając się, skąd ten zna jego nazwisko. Zdał sobie sprawę, że przecież on i jego ojciec się znają.
Gdy padło nazwisko "Potter" każdy, jak jeden mąż zaczął przyglądać się Jamesowi. Na tej lekcji już nikomu nie udało się kogoś rozbroić.
ZAKLĘCIA
James, Aria i Mike weszli do sali od zaklęć. Te lekcje mieli z Puchonami. Za biurkiem nauczyciela stał Profesor Flitwick. Był to mały czarodziej, który musiał stać na stercie książek. James usadowił się po między Arią i Mikem, a Profesor Flitwick zaczął lekcję. Gdy się przedstawił, powiedział:
-Dzisiaj nauczymy się zaklęcia Wingardium Leviosa. To zaklęcie, które sprawi, że przedmiot zacznie lewitować. Formułkę musicie wypowiedzieć dokładnie: Win-GAR-dium Levi-o-sa. Zwróćcie uwagę, jak wypowiadam 'GAR'. Win-GAR-dium Levi-o-sa. Pamiętajcie o ruchu nadgarstka: smagnąć i poderwać!
Zaczęło się. To zaklęcie poszło klasie lepiej, niż Expelliarmus. Jako pierwszy, swoje piórko uniósł.. Mike. Chłopiec był tak zdumiony, że piórko zaraz opadło, jednak Profesor Flitwick zapiszczał:
-Wspaniale, wspaniale, chłopcze! Jak się nazywasz?
-Mike Montgomery.
-10 punktów dla Gryffindoru!
Teraz kilku Puchonów uniosło swoje piórko, potem jakiś Gryfon, potem.. Aria! Jej piórko już lewitowało wysoko, ponad ich głowami, więc James zebrał się w sobie i..
-Wingardium Leviosa!
Jego piórko poderwało się. Flitwick każdego obdarzał punktami, gdy tylko komuś udało się unieść piórko, więc i teraz tak było.
ELIKSIRY
Gryfoni mieli eliksiry ze Ślizgonami. Usadowili się przy stołach trzyosobowych (James oczywiście z Mikem i Arią), po czym do sali wszedł tęgi staruszek.
-Witam. Nazywam się profesor Horacy Slughorn i będę nauczał Was eliksirów.
Po dłuższej pogadance oznajmił:
-Dzisiaj przyrządzimy eliksir leczący z czyraków. Wyciągnijcie książki, kociołki, wagi i integrencje...
Po 15 minutach James już wiedział, że eliksiry to nie jego przedmiot. Ważył, ciął, mieszał... ale wszystko było nie tak. Mike miał tak samo ogłupiałą minę, natomiast Aria była bardzo skupiona. Na jej twarzy pojawiły się już rumieńce.
Po wyznaczonym czasie Slughorn zwołał:
-Koniec czasu!
Zaczął przechadzać się między stolikami, oceniając ich wypociny.
W końcu podszedł do ich stolika. James nerwowo spoglądał do swojego kociołka.
Slughorn popatrzył w kociołek Mike.
-No cóż, mogło być gorzej. Ten eliksir oceniłbym na Nędzny... jak się nazywasz?
-Mike Montgomery.
Slughorn podszedł do Arii. Jego twarz rozświetliła się w uśmiechu.
-Świetne, wspaniale! Gryffindor zyskuje 10 punktów! Masz talent, dziewczyno, tak prawdziwy talent! Powiedz, jak się nazywasz?
-Aria Hastings...
-Brawo, BRAWO! Oceniłbym to na co najmniej Powyżej Oczekiwań, może nawet Wybitny!
Kilku Ślizgonów fuknęło gniewnie i z pogardą. James i Mike uśmiechnęli się triumfalnie. Slughorn podszedł do kociołka Jamesa, w którym coś dziwnie zabulgotało.
-No, chłopcze, jest w porządku. Co prawda, pozostawia wiele do życzenia, ale jak na pierwszy raz, nie jest źle... Oceniłbym to na Zadowalający... Jak się nazywasz?
-James Potter.
Slughorn zrobił ogłupiałą minę, po czym zwołał:
-Potter, ach, Potter! Uczyłem Twojego wspaniałego ojca, tak! Miał talent, niesłychany talent! Odziedziczył go po swojej matce, tak, tego jestem pewien.. Co prawda, w siódmej klasie trochę się pogorszył z mojego przedmiotu, ale to pewnie dlatego, że tyle przeszedł, taak..
James zdziwił się. Jego ojciec nigdy mu nie mówił, że był dobry z eliksirów...
-Powiedz, jak się miewa Twój ojciec? Wspomina coś czasem o starym Profesorze Slughornie?
James postanowił skłamać.
-Tak, Panie Profesorze.
-Wiedziałem..- Slughorn roześmiał się.- Taak, wiedziałem. Poczciwy z niego chłopak...
TRANSMUTACJA
Transmutację Gryfoni mieli z Krukonami. Udali się do sali, gdzie James usiadł z Mikem w jednej ławce, a Aria za nimi.
Do klasy wszedł kot. Wokół oczu miał czarne obwódki, niczym okulary. A potem... kot zmienił się w Profesor McGonagall, a kilka osób wydało z siebie zduszony okrzyk.
Na tej lekcji mieli zmienić torebkę herbaty z kawałek pergaminu. Nikomu się to nie udało.
Gdy tego dnia James, Aria i Mike ruszyli korytarzem, zobaczyli białego kota. Jego oczy były niezwykle niebieskie, tak jak oczy Arii. Jego wzrok był tak magnetyczny, że cała trójka się wzdrygnęła. Nikt inny jakby tego kota nie zauważał... tylko oni.
Kot wpatrywał się w nich intensywnie. Stali, jak zahipnotyzowani, aż odezwał się Mike:
-C-co to za kot? Czy to Profesor McGonagall?
-Nie..- wyjąkał James.- Sam widziałeś, jak wygląda McGonagall.
-To może Pani Norris, ta o której mi opowiadaliście? Tak kotka Filcha?
-Pani Norris ma żółte oczy i jest innej maści...- wyjaśniła Aria.
Jeszcze przez jakiś czas wymieniali spojrzenia z kotem, który ani drgnął, przyglądając im się bacznie. W końcu Aria otrząsnęła się i zawołała.
-Och, dajcie spokój...- pociągnęła Mike za rękaw szaty.- Chodźcie, to przecież tylko kot któregoś z uczni, dalej, spóźnimy się...
Aria chyba sama nie była co do tego przekonana, ale Mike i James szybko się z nią zgodzili.
NAUKA LATANIA NA MIOTLE
Byli na szkolnych błoniach, razem ze Ślizgonami. Wszyscy poddenerwowani, kurczowo ściskali miotły w dłoniach.
-Robiliście to już kiedyś?- zapytał szeptem Mike.
-Nie.- odpowiedziała Aria.- Ale bardzo lubię quidditcha..
-Ja tak.- szepnął James.- Gram z rodzicami i rodzeństwem w miniquidditcha w ogródku..
Mike i Aria spojrzeli na niego z zazdrością.
-Nie patrzcie się tak na mnie...- mruknął James.- I tak pewnie z tych nerwów spadnę z miotły...
Położyli swoje miotły obok nóg. Pani Hooch nakazała im krzyknąć: "Do mnie!", więc tak też zrobili. Miotła Jamesa wpadła mu w dłoń, Arii dopiero za czwartym razem, natomiast Mike'a przeturlała się leniwie. Niewielu osobom się to udało. A potem... podlecieli trochę do góry.
Jamesowi wydawało się to dziecinnie proste. Przecież już tyle razy latał wyżej. Mike i Aria mięli trochę niepewne miny.
Kolejnymi przedmiotami były: Astronomia, Zielarstwo i Historia Magii.
Historii Magii uczył duch, Profesor Binns. Był to najnudniejszy przedmiot w całym Hogwarcie. Zielarstwa nauczał Neville Longbottom- ojciec chrzestny Ala. James znał go bardzo dobrze, ale tutaj musiał zwracać się do niego "Panie Profesorze".
Astronomii uczyła Profesor Sinistra. Przez większość lekcji wpatrywali się w niebo przez teleskopy- lekcje odbywały się wieczorem, gdy było już ciemno. James stwierdził, że to niezbyt ciekawy przedmiot.
Tego dnia, James, Aria i Mike padali na twarz. Przed nimi piętrzył się stos prac domowych, ale James postanowił najpierw napisać list.
super hiper czekam na nowy
OdpowiedzUsuńsuper hiper czekam na nowy
OdpowiedzUsuńFajnie,że pokazałaś nam jak wyglądały pierwsze lekcje Jamesa :). Ciekawe czy dla Jamesa znajdzie się teraz jakoś ktoś typu Malfoy. Syn tego gnoja ma przecież dopiero 10 lat. Tradycyjnie czekam juz na więcej :D
OdpowiedzUsuń'Syn tego gnoja' haha, you made my day :D
UsuńCzemu gnojek
UsuńNaprawdę świetnie opisane, masz talent dziewczyno. Jedna uwaga błąd, który pojawiał się kilka razy i raził mnie w oczy, pisze się ,,mieli'' a nie ,,mięli''. Poza tym naprawdę genialne. Pozdrawiam i czekam na next.
OdpowiedzUsuńDzięki, już poprawione :)
Usuńwspanialy rozdzial- jak zawsze :)) kiedy mozemy sie spodziewac nastepnego?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Ale znalazłam kilka maluteńkich błędów, np. oczu, a nie oczów (tak myślę xd) i jeszcze coś było, ale nie mogę teraz znaleźć :P xd Ale ogólnie rozdział suuuuper!!! :D
OdpowiedzUsuńA i kiedy następny rozdział? :D
UsuńKiedy będzie następny wspaniały rozdział?
UsuńPrzeczytałam wszystko! Bardzo mi się podoba! :D Zapraszam na mojego bloga ^.^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie odpisuję. Nie wiem kiedy nowy rozdział, na pewno w tym tygodniu c:
OdpowiedzUsuńSuper! Nie mogę się doczekać :D ;)
UsuńHej Zuza, świetny blog. Chciałbym się z Tobą skontaktować. Możesz podać maila?
OdpowiedzUsuńMożesz pisać na maila: zuzmen75@gmail.com
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńTakie trudne zaklęcie na pierwszej lekcji!? Poza tym SUPER!
OdpowiedzUsuńaria dostanie apopleksji jak zobaczy twoje pismo... ja nie mogę jesteś świetna. to mnie rozwaliło! życze dużo pomysłow na rozdziały
OdpowiedzUsuńLily
Genialne!!!!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno i jego pierwsze zajęcia, eliksiry wychodziły bo miał książkę ksiecia półkrwii, ciekawe co to za kot...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kogo, czego? Nie ma: Uczniów, nie "Uczni". A tak to super piszesz :-)
OdpowiedzUsuń