Początek lipca był bardzo nerwowym okresem. Świeciło słońce, pogoda była piękna, a Ron był wyraźnie przerażony. Zbliżała się data porodu Hermiony.
I choć Ron i Hermiona zamieszkali już w swoim odnowionym domu, to częściej przebywali u Potterów, niż u siebie. Często towarzyszyła im jeszcze Molly.
Tego popołudnia Harry, Ron, Hermiona i Ginny siedzieli w ogródku Potterów. Harry trzymał na kolanach Jamesa, który wbił wzrok w swoją dziecięcą miotełkę, leżącą na ziemi.
-Już dzisiaj wystarczy, Jim.- zaśmiała się Ginny.- Nie będziemy Cię drugi raz ściągać z okna.
Wszyscy się zaśmiali, ale Hermiona wydała z siebie niezrozumiały dźwięk. W następnej chwili Ron i Harry się poderwali, podtrzymując ją, a Ginny spakowała do nosidełka Jamesa. Zaczęło się.
Za pomocą Proszku Fiuu deportowali się do Świętego Munga. Hermionę natychmiast wniesiono do sali. Ronowi pozwolono tam wejść, jednak Harry i Ginny musieli zostać.
-Jestem jej przyjacielem!- obruszył się Harry, patrząc przez ramię Uzdrowiciela na drzwi porodówki.
-Rozumiem, ale przy porodzie towarzyszyć kobiecie może tylko...
-Goń się..- warknął Harry tak cicho, że prawdopodobnie nikt go nie usłyszał. Opadł na krzesło, obok zesztywniałej Ginny. Objął ją, a ona wtuliła się w niego.
-Nie mogę uwierzyć..- wyszeptała po chwili.- Ron ojcem...
-Taak..- Harry pokiwał z rozbawieniem głową.- Ja też..
W tej chwili zjawiła się Molly. Podbiegła prosto do drzwi porodówki, jednak Uzdrowiciel ją zatrzymał. Harry przez chwilę był wręcz PEWNY, że Pani Weasley miotnie w Uzdrowiciela jakimś urokiem, na szczęście powstrzymała się. Artur Weasley podszedł do niej i powoli powiódł w stronę krzesełek.
-Na miłość Boską..- zrzędziła pod nosem Molly.- Ronuś będzie ojcem, nie mogę tu tak siedzieć i...
Nie uszło to uwadze George'a.
-Nasz mały Ronuś będzie ojcem..- zarechotał, po czym dramatycznie przycisnął się do drzwi sali, na której leżała Hermiona.- Ronuś, och RONIĄTKO!
Uzdrowiciel już ruszył w stronę George'a, by go odgonić, gdy do Harry'ego podbiegł Teddy.
-WUJEK!
-Cześć, Teddy.- uśmiechnął się Harry, łapiąc szkraba za malutkie piąstki.
James zakwilił. Najwyraźniej to wszystko mu się nie podobało.
Czas mijał i mijał. Po około pół godzinie pojawił się Ron. Każdy wstał.
Harry pomyślał, że nigdy nie zapomni tego przerażonego wyrazu jego twarzy. Z trudem powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem, niestety George nie był na tyle wytrzymały.
-Ronuś..!- zaszczebiotał wysokim głosem.- Och, Ronuś..! Już urodziłeś? Bardzo Cię bolało?
Ron spojrzał na brata z wyrzutem.
-Chcę tylko Wam powiedzieć...- powiedział dziwnie słabym głosem.- Że wszystko w porządku, poród dalej trwa...
-OCH!- sapnęła z ulgą Pani Weasley, opadając z powrotem na krzesełko.- Ale napędziłeś mi stracha, Ron!
-Dlaczego masz taką minę?- zapytała Ginny.
Harry podszedł do swojego przyjaciele i poklepał go po plecach.
-Doskonale go rozumiem.- odpowiedział za Rona Harry.- Byłem tak samo przerażony, gdy James przychodził na świat.
Ginny spojrzała na nich niezrozumiałym wzrokiem, ale tylko wzruszyła ramionami.
Ron spojrzał na Harry'ego takim wzrokiem, jakby zamierzał mu podziękować, ale zamiast tego, wydukał:
-To ja wrócę do Hermiony...
Godziny ciągnęły się bez końca. Każdy wyczekiwał w napięciu, nawet George'owi odechciało się dowcipkowania.
Znów pojawił się Ron. Teraz już nie przerażony, lecz rozpromieniony.
-To dziewczynka!- zakrzyknął.- Rose, nazwaliśmy ją Rose!
Uściskał Harry'ego tak, jakby Armaty z Chudley właśnie wygrały mistrzostwa świata w quidditchu.
Teraz już i Harry nie wytrzymał. Pewnym krokiem ruszył w stronę sali, na której leżała Hermiona. Bardzo chciał ją zobaczyć. Natychmiast dogoniła go Molly, potem Ginny z James'em, Artur, George i Teddy. Cała rodzina zebrała się w sali, by zobaczył nową członkinię rodziny Weasley'ów.
Była malutka. Harry już prawie zapomniał jaki mały był James tuż po narodzeniu.
Hermiona miała minę, jakby chciała rzucić się Harry'emu na szyję. I pewnie zrobiłaby to, gdyby nie Rose spoczywająca w jej objęciach.
~*~
Harry i Ginny często odwiedzali Rona i Hermionę by wesprzeć ich w nowym obowiązkach. Nie było to jednak konieczne. Oni po prostu sobie świetnie radzili. Hermiona okazała się bardzo opiekuńcza i troskliwa. Ron dalej był w lekkim szoku, ale widać było, że naprawdę jest dumny z bycia ojcem. nawet państwo Grangerowie przybyli, by poznać swoją wnuczkę.
Jednak gdy przyszedł koniec lipca role się odwróciły. Teraz to Ron i Hermiona mięli wspierać Potterów. Dlaczego?
Nowy Potter zaczął domagać się przyjścia na świat.
Dzień przed urodzinami Harry'ego Ginny odeszły wody. I wszystko jakby się powtórzyło- tylko tym razem to Harry był przerażony, nie Ron.
Znaleźli się w Świętym Mungu. Ginny zabrano na porodówkę, a Harry poświęcił Jamesa chrzestnym chłopca. Wbiegł do sali za Ginny.
Po 10 minutach ściskania Ginny za rękę (chociaż on sam potrzebował pocieszenia) usłyszał odgłosy szamotaniny.
-Moja... jedyna... córka... RODZI!- usłyszał kobiecy głos.
-Proszę pani, rozumiem, ale..
Trzasnęło i huknęło. Do sali wbiegła zgorączkowana Molly. Uściskała Harry'ego, szczebiocąc:
-Och, Harry, kochaneczku, trzymaj się...
Po chwili zaczęto przynaglać Panią Weasley do wyjścia, jednak ona tak łatwo się nie dała. Wyszła dopiero, gdy w drzwiach pojawił się Pan Weasley.
Czas znów zaczął się ciągnąć niemiłosiernie. Harry pragnął jednego- trzymać już w objęciach swoje dziecko.
Po kilku godzinach na świat przyszedł nowy chłopiec. Obmyto go i podano Ginny. Harry patrzył na to małe ciałko i czuł głęboką dumę.
-Myślałem już nad imieniem...-zaczął.
-Ja też.. To będzie..- przerwała mu Ginny.
-Albus.- dokończyli oboje z uśmiechem na twarzy. Ginny podała Albusa Harry'emu. Mały popatrzył na zaspaną twarz swojego syna i dopowiedział:
-A na drugie dostanie Severus. Będzie nosił imiona po dwóch najdzielniejszych dyrektorach Hogwartu.
Ginny przytaknęła.
I Harry czuł, że czas nagle zwolnił, gdy wyszedł na zewnątrz oznajmić dobrą nowinę. Jakby z oddali usłyszał swój głos:
-To chłopiec. Albus Severus.
Potem na zwolnionym jak na zwolnionym filmie zobaczył, że Hermiona rzuca mu się na szyję i poczuł, że Ron klepie go po plecach. Oboje mięli w rękach nosidełka- Ron z Rose, a Hermiona z James'em. Chłopiec zawołał radośnie:
-Tata!
George prawdopodobnie rzucił jakimś żartem, a Teddy podbiegł do Harry'ego. Molly odepchnęła wszystkich i uściskała Harry'ego, a Artur podał mu z dumą dłoń.
Po chwili każdy wbiegł do sali, by zobaczyć małego Pottera.
Jeej! W końcu nowy rozdział! Tyle porodów... Najbardziej rozwalił mnie George jak wrzeszczał "RONUŚ!". :) Z niecierpliwością czekam juz na kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńSupcio :-)nowi potomkowie : Rose Weasley i Albus Potter :-) super piszesz, moze napiszesz książkę? Jesli napiszesz to ja napewno przeczytam :-) kiedy możemy spodziewac sie nowego wspaniałego rozdzialu?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to od dziecka marzyłam o tym, by być pisarką. Być może kiedyś się to spełni ;) Co do rozdziału to nie jestem do końca pewna, ale niebawem powinien być.
UsuńTak! Napisz książkę! Na pewno byłaby super! I w ogóle fajny rozdział ;) :D
UsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńPopieram pomysl z ksiązką.:D
OdpowiedzUsuńRon rodzi! niezly zarcik. Ze śmiechu sie dusilam a jej godzina po północy! Bałam się że sąsiadów obódze! Super rozdział ale wśród facetów to mądrego się nie znajdzie! Znam takiego co przy nauczy
OdpowiedzUsuńcielce udawał że rodzi... :D
Hej,
OdpowiedzUsuńno i urodziły się dzieci, Ron cały blady, a George jak zwykle żartuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
JA.SIĘ.PYTAM.KTO.DAŁ.TU.OKROPNY.?!?
OdpowiedzUsuń