Ta miesięczna przerwa dobrze mi zrobiła. Mam TYYYYLEEE pomysłów, że najchętniej wszystko umieściłabym w jednym rozdziale, ale... Trzeba być cierpliwym.
Chociaż źle się czuje z tym, że pozostawiam Was z jedną, wielką niewiadomą :P
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Harry wszedł za Ronem do jego kuchni. Podczas gdy Weasley
dokonywał inspekcji lodówki, ten drugi usiadł ciężko przy stole.
-Musimy oddać ten raport do piątku.- widząc udręczone
spojrzenie swojego przyjaciela, dodał:- Wiem, Ron. Też mam ochotę spalić cały
budynek Ministerstwa, by nie musieć tam już wracać.
Ron połknął ogromny kęs kiełbasy.
-Myślałem raczej o tym, żeby po prostu udać się na
chorobowe, ale twoja koncepcja też brzmi dobrze.- powoli opadł na krzesło obok.-
I to nie byłoby nawet oszustwo. Stary, nawet proste zaklęcie Lumos wprawia mnie w bóle egzystencjalne.
Harry zmrużył oczy i spojrzał na przyjaciela.
-Co to w ogóle znaczy?
Ron rozłożył ręce.
-Nie wiem. Widzisz? Jest coraz gorzej!
Harry przetarł czoło ze zmęczeniem. Tak, było coraz gorzej i
czuł to na własnej skórze. Wiedział, że mają maksymalnie tydzień, a potem… no
cóż, Layla już na zawsze zabierze im magię. Zabierze Harry’emu coś, co niegdyś…
go uratowało. Sprawiło, że świat przestał być taki okrutny. Otworzyło mu drzwi
na nowe życie, gdzie mógł zaznać uczuć, których nigdy nie miał okazji poznać.
Teraz… ktoś miał mu po prostu zabrać to COŚ. Co sprawiło, że przestał być
smutnym chłopcem spod komórki pod schodami, a stał się kimś wyjątkowym.
Zacisnął pięści. Czuł się bezradny jak dziecko. Wróć, już
jako dziecko pokonał największego czarnoksiężnika wszechczasów. Czuł się
jeszcze gorzej.
Wtem do jego nozdrzy dotarł dziwny swąd. Spojrzał na Rona,
który chyba też to czuł, bo przybrał nienaturalnie wyprostowaną pozę.
Harry odchrząknął?
-Co robi Hermiona?
Chwila zawahania.
-…Śpi?
Po czym oboje ruszyli schodami na górę, skąd dobiegał smród.
Drzwi od sypialni były zamknięte, a mimo to ze szczelin ulatniał się gęsty,
szary dym. Mężczyźni czym prędzej otworzyli je, a z pomieszczenia wytoczyła się
na nich jeszcze potężniejsza chmura oparów, które sprawiły, że oczy zaczęły im
łzawić. Nie mogli oddychać, więc przedzierali się do środka kaszląc przy tym przeraźliwie.
Smród był tak okropny, że Harry w pierwszej chwili miał ochotę zwymiotować.
Spomiędzy dymu wyłoniła się skupiona twarz Hermiony, która
ocierała pot z czoła. Jeszcze chwila i mogli ujrzeć całą scenę wyraźnie: po
środku sypialni stał ogromny kocioł, z którego ulatniały się owe opary.
Hermiona mieszała w nim coś ogromną, drewnianą, łyżką. Harry nie miał pojęcia,
skąd kobieta ją wytrzasnęła.
Hermiona- jak to ona- była tak zaaferowana, że nawet ich nie
zauważyła. Jej włosy były tak napuszone, jak nigdy, a twarz zmęczona. Mimo to
pieczołowicie dodawała kolejne składniki do swojego eliksiru, siłując się przy
tym z łychą.
Ron, najwyraźniej otrząsając się z szoku, wystękał:
-Hermiono… Co ten wielki kocioł robi na środku naszej
sypialni?
Kobieta aż podskoczyła.
-Na Merlina! Kiedy wy…?
Po czym zdusiła okrzyk, podbiegła do drzwi i zatrzasnęła je
czym prędzej.
-ZWARIOWALIĆIE!? PARA NIE MOŻE SIĘ ULATNIAĆ POZA TE
POMIESZCZENIE! CHCECIE, ŻEBY WSZYSTKO POSZŁO NA MARNE?
Harry odkaszlnął. Już przyzwyczaił się do smrodu.
-Ale co poszło na marne?
-Ten eliksir- wskazała palcem na przezroczystą maź
bulgoczącą leniwie w kotle.-może uratować nam życie. Jeśli wszystko dobrze
robię, to może on zwiększyć nasz poziom magii. Krótkotrwale, ale skutecznie.
Ron podrapał się po głowie i spojrzał z niepokojem na wywar.
-Krótkotrwale? Ale jak to rozwiąże nasze problemy?
Hermiona spiorunowała męża wzrokiem mówiącym: jak-zwykle-nic-nie-rozumiesz.
-Otóż, Ronaldzie,
spożyjemy go w dzień ostatecznej walki. Dzięki niemu będziemy mieli
wystarczająco sił, by pokonać Laylę i odzyskać naszą magię.- kobieta oparła się
kocioł ze zmęczeniem.- Pozostaje tylko czekać. Koniec się zbliża, czuję to.
I wtedy Harry też to poczuł; przytłaczające uczucie, jakby
lada dzień całe jego życie… miało się zmienić. Że pewna era właśnie dobiega
końca, pozostawiając miejsca wielkiej niewiadomej. Ostatni raz czuł się tak,
gdy stawał do drugiej bitwy o Hogwart.
-Tak, ja też to czuję.- wyszeptał.
I nie mógł wyzbyć się wrażenia, że i tym razem wszystko
zakończy się tam, gdzie się zaczęło- w
Hogwracie.
~*~
Aria czuła się dziwne, ściskając w dłoni włosie jednorożca. A
konkretnie całą torebkę włosia jednorożca.
To, że Hagrid tak bardzo ucieszył się na ich widok złamało
jej serce, bo przecież zamierzała go… okraść. Chociaż miała wielką nadzieję, że
nie będzie musiała tego robić. Dostrzegając pierwsze radosne iskierki w jego
oczach poczuła się jak gnida i od razu postanowiła, że będzie musiała odwiedzać
go częściej. Choć i tak całą trójką witali u niego chociaż raz w tygodniu, by
napić się tej ziołowej herbatki, którą Hagrid tak usilnie w nich wciskał.
Nieważne. To za mało.
Był nieco zdziwiony, że przychodzą o tej porze- pół godziny
przed ciszą nocną- ale nie oponował zbytnio. Zasiedli przy stole i podczas, gdy
Hagrid gawędził, wzrok Arii przykuły długie, falujące pasma włosów zwisające z
sufitu. Były przepiękne, perlisto-białe. I z całą pewnością drogie, bo gdy Aria
zapytała:
-Och, Hagridzie, czy to włosie jednorożca? Mogę go dotknąć?
Ten odparł:
-NIE! Cholibka, jest piekielnie delikatne i drogie.
No tak, to byłoby za proste.
Przesiedzieli dwadzieścia minut, kompletnie nie wiedząc, co
robić. Hagrid właśnie zakończył swoją historię o podróży w poszukiwaniu
olbrzymów-która miała miejsce, gdy rozgrywał się ostatni Turniej Trójmagiczny-
i rzekł:
-Cholibka! Za 10 minut cisza nocna! Wynoście się, bo
narobicie sobie kłopotów.
Cała trójka wstała, wymieniając spanikowane spojrzenia.
Fakt, mogli wrócić tutaj jutro, ale to mogłoby budzić podejrzenia, a tak poza
tym… chciała dostarczyć Charlesowi to, co chciał, jak najszybciej. Wiedziała,
że się niecierpliwi i ona sama nie mogła się doczekać, gdy w końcu będzie mogła
go ujrzeć.
Mike zrobił kilka kroków do przodu.
-Hmm, Hagridzie… Jeszcze jedno.- wskazał w kąt, z którego
przez ostatnie 10 minut dobiegało niepokojące pomrukiwanie.- Co to jest?
Hagrid wyraźnie się ożywił.
-Myślałem, że nie zapytasz! Chodź, pokażę ci…
Podczas gdy tamta dwójka była zajęta dziwnym stworzeniem,
Aria i James chwycili kilka długich pasm włosia i wcisnęło je do ekologicznej
torby, którą dziewczyna zabrała ze sobą. Teraz trzymała ją za plecami,
zbliżając się powoli w stronę drzwi chatki. James zawołał:
-Hagridzie… Bo my chyba powinniśmy już iść. Zaraz naprawdę
się spóźnimy.
Półolbrzym jakby wyrwał się z transu.
-Fakt…- odrzekł, wyraźnie zawiedziony.- Miło, że
przyszliście. Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze pamiętam o starym Hagridzie.
Trach. Serce Arii
rozpadło się na miliony kawałeczków. Kto wygrywa nagrodę na najgorszego
człowieka świata? Tak, właśnie ona, gratulacje!
-Ekhm…- zająknęła się.- Jasne, zawsze do usług. Do
zobaczenia!
Wyszła, wciąż nie odwracając się plecami do gospodarza.
Dopiero gdy zatrzasnęli drzwi, wyciągnęła torbę zza pleców.
Spojrzała na twarze swoich przyjaciół.
-Jestem… okropna.
-Nie.- odrzekł Mike.- My wszyscy jesteśmy okropni.
Nabrała powietrza, ale nie miała nawet siły oponować. Nie
chciała, by oni szli z nią, a teraz zamieszała ich w coś tak niefajnego…
Co prawda, mogłoby się wydawać, że to zadanie nie było aż
takie trudne, w porównaniu do ostatniego, gdzie prawie umarła jako kolacja dla
olbrzymich pająków. Ale tym razem musiała… oszukać kogoś, kto zawsze chciał
dobrze dla niej i jej przyjaciół, najwspanialszego… półolbrzyma świata. Okradła
przyjaciela.
A jeśli się zorientuje? Nigdy jej nie wybaczy. Nigdy. A na
pewno się zorientuje! I będzie wiedział, że to ona, bo przecież pytała, czy
mogłaby dotknąć tego przeklętego włosia…
Zacisnęła zęby, miała ochotę krzyczeć. Jej poczucie, że jest
największym padalcem świata rosło i rosło. Gdyby mogła, wróciłaby do tego
Zakazanego Lasu jeszcze raz, a nawet tysiąc razy, byleby tylko nie musieć czuć
teraz tego, co właśnie czuła.
Hagrid miał dobre serce i nawet gdyby kiedyś jednak był w
stanie jej wybaczyć… ona tego nigdy nie zrobi. Powtarzała, że robi to w dobrym
celu- czemu więc sumienie nie dawało jej spokoju?
Okradanie przyjaciela okazało się znacznie trudniejsze niż
walka z pająkami-mutantami.
Annie, jeszcze zanim położyła się do łóżka, już wiedziała,
że to nie będzie spokojna noc.
Nagle znalazła się w dziwnym miejscu. Siedziała. Na krześle?
Nie wiedziała. Nie potrafiła tego określić.
Wokół panowała biel. Znajdowała się w białej przestrzeni,
bez mebli, bez niczego. Po prostu pustka i tylko ona. A do tego ta… głucha
cisza. Sprawiała, że Annie naszło dziwne poczucie… poczucie, że zaraz coś się
stanie.
Leon? Czuła jego obecność, ale nie mogła się nawet obejrzeć,
by sprawdzić, czy rzeczywiście tutaj jest. Z jakichś powodów mogła patrzeć się
tylko przed siebie, jej głowa jakby zastygła w tej pozie.
I wtedy usłyszała za sobą kroki. Pot zaczął spływać po jej
karku, gdy niezmącona cisza została zaburzona. Tap, tap, tap. Coraz bliżej. COŚ zbliżało się nieuchronnie. Annie
mogła jedynie siedzieć i czekać, aż to coś nadejdzie. Straciła panowanie w
całym ciele.
I przed nią pojawiła się Layla. Stanęła przed nią, wpatrując
się prosto w jej twarz. Wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Długie, czarne
włosy spływały kaskadami na jej plecy i ramiona, a ubrana była w białą suknie…
ślubną? Annie nie była przekonana. Otworzyła swoje duże oczy koloru morza, a
czaiło się w nich coś… coś niepokojącego. Twarz wyglądała idealnie, gdy
zastygła w ogromnym uśmiechu, który budził w Annie sprzeczne uczucia.
Layla… Wyglądała jak lalka. Wpatrując się w nią, nie
mrugnęła ani razu.
Annie poczuła, że braknie jej tchu. Sposób, w jaki demonica
na nią patrzyła podbiegał pod wzrok psychopaty, który z uśmiechem na ustach
odcina kolejne kończyny swoich ofiar.
Ale… czy nie tym właśnie była Layla? Torturowała setki mężczyzn,
niewinnych mężczyzn tylko dlatego, że została porzucona przez ukochanego.
Kolekcjonowała ich wnętrzności i…
…I Annie naprawdę nie chciała o tym myśleć. Wzrok
psychopatki sprawiał, że miała ochotę uciec.
Ups, akurat odebrano jej czucie w całym ciele.
I wtedy przemówiła. Ale jej głos nie brzmiał władczo, jak
zwykle, był raczej… przepełniony słodyczą. Powtarzała wciąż to samo, nie
zmieniając tonu, jakby ktoś wcześniej nagrał tę wiadomość. Uśmiech nie schodził
z jej twarzy:
STATIM FINIS
STATIM FINIS
STATIM FINIS
W kółko i w kółko. Po pięciu minutach Annie nie mogła dłużej
tego znieść. Krzyczała, ale z jej ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Słowa
wywiercały jej dziury w mózgu.
STATIM FINIS
Coś się stało. Z oczu Layli ciurkiem spłynęła krew,
oblewając jej policzki. Kolejne, już większe strumienie wyleciały z nosa,
kapiąc na białą suknię.
STATIM FINIS
Kolejna krew, tym razem z ust. Layla mówiła i dławiła się własną
krwią, która zalała całą suknię.
STATIM FINIS
STATIM FINIS
STATIM FINIS
Przyspieszyła wciąż powtarzając te same słowa. Annie czuła
jej krew na swoim ciele. W głowie rozbrzmiewał krzyk, przyprawiając ją o
okropny ból, ale czy to nie był jej własny krzyk? Zacisnęła oczy, nie mogła, NIE
MOGŁA ZNIEŚĆ TEGO DŁUŻEJ!!!
Obudziła się w swoim łóżku, szepcząc dwa słowa:
Statim finis.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay
Jejciu, tych wątków jest teraz tyle, że zaczynam się gubić xd a rozdział jak zawsze świetny. Super że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Trzyma w napięciu. Już nie mogę się doczekać następnego. No i nareszcie jesteś! Wróciłaś! Hej! Cieszę się, że masz tyle pomysłów,bo to znaczy, że rozdziały będą ciekawe i długie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich, którzy wczoraj zmokli :-)
Hermiona Granger
Cieszy mnie że wróciłaś :). Czuje po kościach że zakończenie tego wątku będzie szczęśliwe, ale nie znaczy ze nie będziesz nas trzymać w niepewności przez długi czas. Życzę dalszej weny i nie zostawiaj nas już na tak długo...
OdpowiedzUsuńMrLupin/Lunatyk
Kuźde no... czwarta xd rozdział supi i mam nadzieję że ktoś mnie jeszcze pamięta xd dawna lily poter, lunia, alyss treaty i wgl no xd super że wróciłaś<3
OdpowiedzUsuńHejka, mogłabyś usunąć swoje komentarze pod moim poprzednim komem, z tamtego działu? Byłbym bardzo wdzięczny.
Usuń@MisterCrayzolek, swoją drogą narobiłeś mi niezłej roboty przy usuwaniu tego całego shitspamu pt. "Ten komentarz został usunięty przez autora."
UsuńLudzie, proszę, albo uważajcie, co piszecie, albo nie usuwajcie masowo swoich komentarzy bo teraz nie mogę dojść do ładu i składu z tym wszystkim :( ;-;
Kiedyś ci to nie przeszkadzało chyba :-D No mniejsza
UsuńNie no zawsze było wkurzające, ale usuwałam to regularnie, a teraz nie jestem w stanie tego ogarnąć 😧
UsuńDobranoc wszystkim. Dym vaperów siedzących przede mną w autobusie leci mi na twarz. Widzimy się w sobotę!
Oke, to znowu znikam po prostu :-)
UsuńWoocho!!! Przeczytałam oba twoje blogi 😄. Mam pytanie: wolisz HP czy IŚ?
OdpowiedzUsuńHP jest dla mnie bardziej sentymentalne i dlatego wybieram właśnie tę serię, nie zmienia to jednak faktu, że zarówno HP, jak i IŚ są po prostu niezwykłe :)
UsuńDziękuję, że przeczytałaś moje blogi.
Mam 27 lat, siedzę w pracy i zamiast przeglądać dokumenty to czytam bloga o HP ^^ Znalazłem go dopiero z 2 tygodnie temu, a już przeczytałem 2 razy :D Na początku jak to bywa przy nowych znajomościach było drętwo, rozmowy były wymuszone. Później w miarę jak zapoznawałem się z każdym rozdziałem, a zarazem z całością atmosfera się rozluźniała i było już swobodnie. Samego HP przeczytałem z 10 razy i Twój blog pewnie tez co jakiś czas będzie przeczytany od nowa przeze mnie. Chciałem Ci pogratulować, że udało Ci się zainteresować tyle osób swym stylem pisania. Ludzie piszą w komentarzach, że czują się jakby sama Rowling do nich pisała. Ja tak nie napiszę bo postacie kreowane przez Ciebie różnią się od tych z HP chociaż to te same osoby. Mimo wszystko historia jest naprawdę ciekawa i ciesze się, że ktoś ją kontynuuje. Życzę Ci dużo weny i pomysłów i tego żebyś stworzyła swój własny unikalny styl, a może kiedyś przeczytamy Twoją książkę? :) Na zakończenie tak już od serca dodam: nie rób z Rona takiej miernoty, mimo wszystko zawsze z Harrym pokonywali trudności wspólnie. Nie odsuwaj go od niego w przygodach :) POWODZENIA! I wytrwałości na kolejne 2 lata i więcej!
OdpowiedzUsuńHej,
Usuńdziękuję bardzo za tak miłe słowa, ale także za dobre rady :) Faktem jest, że stylu J.K.Rowling nie da się podrobić, jednak ja do tego wcale nie zmierzam. Myślę, że różnorodność jest dobra.
Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia :)
Super prostu super. Czytam twojego bloga od 2 tygodni potwierdzam że piszesz jak J.K.ROWLING. Dużo weny życze i chcę częściej roździałów!!!
OdpowiedzUsuńMisiu1479Potter
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, trzyma w napięciu, mam coś bardzo źle przeczucia do tego Charlesa, Aria się w coś wplątała, oby Hermionie się udało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia