Choć siedzieli w służbowym gabinecie, to wcale nie
pracowali.
Harry i Ron zaśmiewali się w najlepsze, podczas gdy góra
dokumentów, które mieli wypełnić wcale nie malała- wręcz przeciwnie, jeszcze
trochę i Mount Everest zyskałoby niezłego konkurenta.
Jednak przez te wszystkie lata coś się nie zmieniło- oboje
zawsze znaleźli jakiś powód, byleby tylko nie pracować.
Tym razem była to głupota Rona, który wpadł na jakąś grubą
panią, gdy tutaj szedł. Niby nic wielkiego, ale mężczyzna aż dławił się ze
śmiechu, gdy opowiadał o monstrualnych rozmiarach kobiety i jej dzikim
spojrzeniu. Ron odbił się od niej niczym piłka i upadł na ścianę, nie do końca
zdając sobie sprawę, co właściwie się stało, zamroczony. Harry sam już nie
wiedział, z czego się śmieje- kobiety, którą opisał mu jego przyjaciel, czy
może właśnie z niego, bo wyglądał tak głupio, gdy się dusił.
Zabawa trwałaby w najlepsze, ale ktoś właśnie wszedł do gabinetu. Oboje natychmiast spoważnieli. Harry wyprostował się na swoim krześle i poprawił krawat, a Ron podniósł z ziemi papiery, których zawartość wydała mu się nagle niezwykle porywająca. Ale gdy zobaczyli znajomą twarz, rozluźnili się na nowo.
Zabawa trwałaby w najlepsze, ale ktoś właśnie wszedł do gabinetu. Oboje natychmiast spoważnieli. Harry wyprostował się na swoim krześle i poprawił krawat, a Ron podniósł z ziemi papiery, których zawartość wydała mu się nagle niezwykle porywająca. Ale gdy zobaczyli znajomą twarz, rozluźnili się na nowo.
-Hermiono!- zawołał radośnie Harry.- Nie uwierzysz, co Ron
właśnie…
-Nie ma na to czasu.- kobieta zamknęła za sobą drzwi.
Dopiero teraz zauważyli, że wygląda na niezwykle spiętą i wzburzoną. Oboje
znali tą Hermionową minę jeszcze z czasów Hogwartu- działo się coś złego.
-Ekhm, coś się stało?- Ron miał zachrypnięty głos. Pomimo
powszechnej radości, teraz także wyglądał na zaniepokojonego.
Hermiona zmarszczyła brwi.
-Właśnie znalazłam coś dziwnego. Zupełnie przypadkiem.
Mężczyźni wymienili spojrzenia.
-Dziwactwa to nasza specjalność, no nie?- wymamrotał Ron.
Oboje długo nie protestowali. Każdy pretekst, by oderwać się
od codziennej, nudnej rutyny był wystarczająco dobry. Ruszyli za Hermioną
korytarzem, nie bardzo wiedząc, dokąd zmierzają. Coś w postawie kobiety mówiło
jednak jasno, że nie jest to byle błahostka.
Hermiona nigdy się nie myliła.
-Szybciej, chłopcy!- poganiała ich.
Chłopcy. Tak jakby
byli wciąż tymi 11-letnimi dziećmi badającymi tajemnicę Kamienia
Filozoficznego. Harry’ego ogarnęła melancholia- kiedy to było?
Wprowadziła ich do swojego gabinetu, który był już tak
znanym miejscem. Harry i Ron uwielbiali tu przebywać, gdy tylko mogli. Całe
pomieszczenie nie było duże, lecz bardzo przytulne. Zawsze panował tu ład i
porządek- półki na książki były podpisane, tak samo jak teczki i segregatory.
Worek na śmieci wymieniał się automatycznie, gdy tylko nadeszła taka potrzeba,
a okna były odporne na wszelkie zabrudzenia. Na biurku wszystko było
poukładane, a na ziemi- co było według Harry’ego i Rona prawdziwym wyczynem-
nie było żadnego papierka.
Hermiona gorączkowym krokiem podeszła do szuflady swojego
biurka i otworzyła ją zamaszystym ruchem.
Spojrzała wyczekująco na przyjaciół.
-Przyłóżcie tam ucho.
Harry i Ron wymienili zażenowane spojrzenia.
-No, już!
Posłusznie podeszli do biurka i przystawili ucho do
szuflady, jakby miała zaraz przemówić. Harry czuł się idiotycznie. Czy to nie
jest aby jeden, wieli żart?
Biurko faktycznie przemówiło.
-POMOCY! LUDZIE, RATUNKU! POMOOOCY!
-Zamknij się!
-AAAAAAAAAAAHHHHHHH!
Rozhisteryzowany głos mężczyzny. I ten drugi, władczy-
kobiety.
-Ciekawe, czy moje biurko też tak potrafi.- wymamrotał Ron.
Hermiona zmierzyła męża poirytowanym spojrzeniem.
-Ronald!
~*~
Annie nie lubiła swoich koleżanek z dormitorium.
Naprawdę było jej wszystko jedno, do którego domu trafi. Nigdy
nie myślała o tym jakoś specjalnie dużo. Wiedziała jedno- nie Slytherin. Nie
chodzi o to, że słyszała o tym domu tak dużo złych rzeczy. To tylko podsyciło
jej wstręt do tego domu. Ale chodziło głównie o to, że każdy jej mówił, że by
pasowała do tego domu.
Na jej osiedlu mieszkało kilku starszych czarodziei, którzy
zawsze jej to mówili. Fakt, nie należała do milusińskich i bywała raczej
bezpośrednia- a to, że na każdym swoim kroku słyszała: „Pasowałabyś do Slytherinu” albo „Jesteś urodzoną Ślizgonką” wprawiało ją w takie poirytowanie, że
szybko znienawidziła Dom Węża.
Nie była jakoś specjalnie podekscytowana, gdy Tiara
przydzieliła ją do Ravenclawu. Nie była też szczególnie zła.
Zdążyła już znaleźć sobie kumpli, a żaden z nich nie należał
do Ravenclawu, więc nie starała się jakoś szczególnie zaprzyjaźnić z innymi
Krukonami. Była po prostu sobą- czyli niezwykle bezpośrednią, czasem zgryźliwą
11-latką. Dziewczyny z jej dormitorium szybko się od niej odwróciły. Reszta
Krukonów także za nią nie przepadała- podczas gdy oni siedzieli nad książkami,
ona miała nos w szkicowniku. Nie podobało się to reszcie. Tak, jakby ich
zdaniem nie zasługiwała na to, by należeć do domu Roweny Ravenclaw.
W jej mniemaniu reszta Krukonów była po prostu nadętymi
ważniakami, którzy myśleli, że są tak mądrzy, że należy całować ziemię, po
której stąpają. Może nie wszyscy- ale na pewno spora część. A Annie zauważała
właśnie tylko tą część, bo to oni rzucali jej krzywe spojrzenia. Pozostali po
prostu się nie wychylali, więc dziewczyna nie mogła się nawet przekonać, że nie
wszyscy Krukoni są tacy źli.
Jedyni Krukoni, których lubiła to Thomas i Emily- rodzeństwo
Rachel, bliźniacy. Thomas był trochę irytujący z tym swoimi nieśmiesznymi żartami,
ale Emily była naprawdę w porządku- często stawała w jej obronie. No, może
czasem się mądrzyła. Ale tylko czasem.
Tej nocy Annie jak zwykle szkicowała przy świetle różdżki.
Dawało jej to błahy efekt, ale nie miała wyboru- księżniczki z jej dormitorium były
tak bardzo zmęczone, że zgodnie stwierdziły, iż pora spać.
Ten rysunek był dla Annie naprawdę ważny- przedstawiał coś,
co dawało jej największe szczęście, odkąd przybyła do Hogwartu. Co prawda,
nieco się wstydziła i wiedziała, że nie pokaże temu nikomu- nawet swoim
najbliższym znajomym, a może zwłaszcza im- ale wkładała całe serce w to, by
szkic był idealny. By mogła patrzeć na niego z dumą.
-GAŚ TĘ RÓŻDŻKĘ!- usłyszała wściekły głos na prawo od
siebie.
Spojrzała w tamtą stronę.
-Spadaj.
-POCZEKAJ, NIECH MCGONAGALL SIĘ DOWIE…
Wywróciła oczami.
-Dobra, niech ci będzie.
Odłożyła starannie szkic pod łóżko i szepnęła:
-Nox.
Nastała ciemność.
Gdy tylko położyła głowę na poduszce, od razu odleciała.
Znalazła się na jakiejś dziwnej polanie otoczonej lasem.
Była noc. Do jej nozdrzy dochodził swąd dymu.
Zorientowała się, że leży pod jednym z drzew. Usiadła i jej
wzrok przykuła jasność na samym środku polany.
Przy ognisku, na długim pniu siedział chłopiec, który wyglądał,
jakby był w jej wieku. W blasku migoczącego ognia widziała, że ma włosy czarne
jak smoła, a oczy szare. Miał na sobie zwykłe, mugolskie ubrania.
Annie spojrzała z przerażeniem w dół. Odetchnęła z ulgą. Nie
miała na sobie tej idiotycznej pidżamki, tylko jej ulubioną koszulkę i dżinsy.
Była pewna, że skądś zna tego chłopaka. Wytężyła mózg- ale
nie, nic. Nie przypominała sobie.
Poirytowana tą myślą ruszyła naprzód. Co ten chłopak tak
właściwie robi w jej śnie? Wiedziała, że ma duszę artystki, więc często śniły
się jej zwariowane rzeczy, ale bez przesady.
Chłopiec właśnie smażył piankę na patyku, gdy spytała:
-Możesz mi powiedzieć, co robisz w moim śnie?
Zwrócił na nią swoje szare oczy.
-Nie pytaj, sam nie wiem.
Usiadła na drugim końcu kłody. Iskry tańczyły z gwiazdami.
Ogień dawał przyjemne ciepło i oświetlał ich twarze, podczas gdy wszystko wokół
wydawało się być wrogie.
Chłopak spojrzał na nią kątem oka.
-Więc… jak się nazywasz?
Już miała odpowiedzieć coś niemiłego, gdy stwierdziła: a co mi tam, to i tak tylko sen. Koleś
pewnie nawet nie istnieje.
-Annie Shadey.
Wystawił rękę.
-Leon Feather.
Niechętnie, lecz uścisnęła. Miała ochotę parsknąć śmiechem.
-Leon. Ale głupie imię.
Chłopak wyglądał na urażonego.
-Przymknij się.- chwila ciszy.- Na Brodę Merlina,
przypaliłem swoją piankę. To twoja wina.
-I dobrze.
Zmrużył oczy. W tym świetle wyglądał nieco upiornie.
-Ja… skądś cię znam.
Prawie spadła z kłody.
-Ja ciebie też.
I nagle coś ją olśniło. Te czarne włosy i szare oczy
przemierzające korytarz szkoły w szacie czarodzieja.
Jednak on ją uprzedził.
-Hej, należysz do Hogwartu?- spytał nagle.
Zapomniała o tej całej zgryźliwości i niedostępności. To, co
właśnie się działo było tak dziwne, że nie była w stanie tego pojąć.
-Pierwszy rok, Ravenclaw.
Chłopak rozszerzył oczy.
-Pierwszy rok, Slytherin.
Annie automatycznie odskoczyła na swój koniec kłody.
Slytherin. Alarm włączył się w jej głowie. Mimowolnie się skrzywiła.
Leo zauważył to.
-Hej, nie jestem typowym Ślizgonem, który uprawia czarną
magię i jest zły. Zostałem przydzielony do Slytherinu, bo jestem ambitny i
sprytny.
-Taa, jasne.- wymamrotała Annie, chwytając patyczek i
podpalając jego koniec w ognisku.
-Jesteś okropna.
-A ty jesteś Ślizgonem, a to samo w sobie jest obelgą.
Leo spojrzał na nią i chyba chciał coś powiedzieć, ale
ostatecznie powstrzymał się.
Annie tak naprawdę nie do końca tak uważała. To fakt, nie
lubiła Slytherinu, ale nie była jakoś nieszczególnie miła dla Ślizgonów. Była
taka dla wszystkich. A po za tym przekonała się, że nie tylko Ślizgoni potrafią
być okropni, więc równie dobrze chłopak mógł odpowiedzieć: „A ty jesteś Krukonką, co też powinnaś
traktować jako obelgę.”
Ale tego nie zrobił.
W Leo było coś dziwnego. Nie potrafiła tego określić. I
naprawdę miała wrażenie, że nie jest kolejnym Ślizgonem, który wielbi siebie i
ziemię, po której stąpa. Jednak ten uraz do Slytherinu kazał jej trzymać się z
dala od tego chłopaka.
Panowała cisza. Wiedziała, że chłopak zerka na nią, jakby
próbował ją rozgryźć. Czy może się już obudzić? Kilka razy się uszczypnęła. Na
nic. Już planowała skok w ogień, gdy ziemią wstrząsnęły wibracje. Dziewczyna
chwyciła kłody, by z niej nie spaść. Leo także z trudem utrzymywał równowagę. Wymienili
zdumione spojrzenia.
Powietrze przeszył władczy, kobiecy głos.
-Witajcie, czarodzieje. Moje nędzne robaki.
-Kim jesteś!?- rzucił Leo w powietrze. Odpowiedział mu
śmiech.
-Twoim sennym koszmarem.
-To akurat wiemy.- wymamrotała Annie, ponownie szczypiąc się
w udo.
-Nie jesteście tu przypadkiem. Potrzebuję was. Będziecie mi
posłuszni i pomożecie mi, a może puszczę was żywych. To będzie trudna rzecz. I
wiem, że będziecie się opierać. Ale nie warto. Już jesteście w moich sidłach.
-Nieprawda!- krzyknęli równocześnie Annie i Leo.
Głos wydawał się być poirytowany.
-Ależ oczywiście, że prawda. Jeszcze o tym nie wiecie. Będziecie
posłuszni jak marionetki. Wykonacie wszystkie moje rozkazy, by przeżyć.
Będziecie błagać mnie o litość. Ale jeszcze nie dzisiaj. Początek dopiero
nadejdzie. A wtedy nie będzie odwrotu. Zrobicie wszystko, o co będę was prosić.
-Chrzań się!- wrzasnęła Annie. Z jednej strony wiedziała, że
to sen, ale z drugiej… coś jej mówiło, że to nie jest zwykły koszmar. Przeszedł
ją dreszcz.- Do niczego nas nie zmusisz.
-Och, doprawdy?
Annie poczuła, że coś zimnego dotyka jej prawej nogi.
Wierzgnęła ją, a to coś zacisnęło się na niej jak imadło, ciągnąc do góry.
Dziewczyna rozpaczliwie chwyciła kłody. Leo natychmiast rzucił się do pomocy,
chwytając ją za ręce, a nogami przytrzymując kłodę. Teraz oboje unosili się w
powietrzu.
Głos wybuchnął złowieszczym śmiechem jeszcze głośniej niż
wcześniej. Annie i Leo krzyczeli. Śmiech kobiety rozbrzmiewał w ich głowach i
toczył się echem po polanie i lesie.
Kłoda wraz z pasażerami gwałtownie opadła na ziemię.
Annie obudziła się w swoim dormitorium, dygocąc z
przerażenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay
Pierwsza ;)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Druga. Rozdział co tu dużo mówić super. Nie wiem o co chodzi z tym koszmarem ale obstawiam Kishana(sorki jeżeli źle napisałam) Mam nadzieję że będzie też trochę o dziecku Dudleya. Pozdrawiam i życzę miłej końcówki wakacji-Patigol
OdpowiedzUsuńTrzecia! W końcu jestem w pierwszej piątce!
OdpowiedzUsuńRozdział SUPER! Tylko trochę mnie denerwuje, że wszystko się urywa w najbardziej wyczekiwanym momencie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwiem że umiesz wyczuć smutek i lubisz Da Vinciego XD reszty nie chce mi się czytać :p
UsuńDla ciebie było ukryte "przejmuję dowodzenie" XD Nie no, jak coś to i tak rządzisz!
UsuńCrayzol! Świetny wierzszyk! Ha! No... długo mnie nie było. Przed dwoma godzinami wróciłam z obozu tanecznego. Wszystkie mięśnie, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia, strasznie mnie bolą. Po schodach to zataczam się jak jakiś pijak:-). Do tego boli mnie gardło i mam katar. Świetny wierszyk!!!. Zuzanko... Rozdział przecudowny, bardzo ciekawy tylko DLACZEGO TAKI KRÓTKI PYTAM SIEM??? Już jutro szkoła... No cóż! Przecież to ,,tylko'' dziesięć miesięcy:') Dla mnie piąta klasa... Pozdrawiam wszystkich,
UsuńLunatyczka
Mam wrażenie że to ma coś wspólnego ze sobą.
OdpowiedzUsuńTa gadająca szuflada i sen Annie. Co do Leo to on jest dosyć dziwny.
Luna
Notka świetny tekst Rona na końcu pierwszej części notki mnie rozwalił. A I JA TEŻ CHCĘ PIESKA MA BYĆ PIESEK I JUŻ. A tak poza tym. Serio w takim momencie jak możesz jak. I jak po twoim blogu już żadne opowiadanie o dalszych losach Harrego nie jest takie samo. A ja chcę ciąć się wędliny za każdym razem jak kończę rozdział.
OdpowiedzUsuńRUDEK8
Czemu nie ma Perideska????!!!! I Crayzol, zapomniałeś dodać, że oprócz biegania na dworze musimy jeszcze pisać komy na blogu. DAWAJ PIESEŁA, BO SIĘ POTNĘ MASŁEM!!!!!! JAKO KLÓL LULIAN ŚMIEM CI TO ROZKAZAĆ. Prooooooszę!!!! A tak wgl, to rozdział zasiupisty ;-) Myślałam, że Mionka opierniczy trochę Harriettę( Harry też może być) i Roniątko(ewentualnie Rona), że nic nie robią. Zawiodłam się, Będę płakać :'( Jak tam Hugo??? Naprawiły się już mu kości??? Daj coś o Arii, Mike'u i Jamesie, bo w ogóle to nie wiem czy żyją. Ta szuflada ma na stówę coś wspólnego z tym snem! Jestem tego pewna! Bardzo ciekawe, czemu akurat Hermiona ma tą komodę. W ogóle nic nie podejrzewam, wcaaalee. DAWAJ MALFOY'A, BO PRZESTANĘ CZYTAĆ! Nie no żarcik, nigdy nie przestanę tego czytać. A tak wgl, to jej, jestem siódma!!!Serdeczne pozdrowionka i duużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo (itd) weny. HW
OdpowiedzUsuńPS Masz super wyobraźnię. Ja bym nigdy nie wymyśliła gadającej szuflady.
Jeśli jeszcze jedna osoba poprosi o psa, to biorąc przykład z Lily vel lunatyczki, to potnę się wodą. Nieeee... To nie mój styl. Wszystkich, co chcą psa potnę wodą. I poleję kwasem solnym. A na koniec dodam duuuiżo wodoru, trotylu i Pentaerythritolu tetranitrate, plus zapałeczkę iiiii.... BOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOIOOOOOOOPOOOIIIIOIIIOIIOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOMMMMMMMMMMM!!!!!'!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak z grubsza. Jeszcze wcześniej troszkę torturek, np. Zakażenie malarią, rozkład mięśni, widelec w oku... Powoli wracam do normy...
UsuńNie zezwalam Ci Crayzol, na takie traktowanie człowieków!!! Jako Klól Lulian śmiem Ci tego zabronić. Bo jak nie to potnę Cię masłem! Co ty masz do tych kochanych piesełów??? I kto tu przedłuża wyrazy??? Ja to tam lubię wszystkie zwierzaki i te duże i małe i średnie i wgl. Nie musi być koniecznie pieseł, może być też koteł, ropucha, chomik, sczurek itd. I z tą wodą, to ci nie wyszło, bo woda jest spoko, oprócz wrzątku, to w każdej postaci. HW
UsuńJa też bardzo lubię zwierzęta. Wszystkie oprócz koni i psów. Pajączki są takie spokooo!!! Załamałbym tym Ronalda...
UsuńJa lubie bardzo zwierzęta, jak byłem mały to chciałem nawet zostać przyrodnikiem, ale stwierdziłem, że bardziej wolę mięso. Szkoda, że Konina taka droga... Śmierć weganom! *Żarcik* jeśli mnie nie namawiają do nie jedzenia mięsa, to spoczko. Mi szkoda życia, bo w nim trzeba spróbować wszystkiego.
A, i jeszcze pytanie do użytkownika Kora- Kim ty, do cholery, jesteś?! Kolejną osobą, która przeczytała tego bloga i wszystkie na nim komentarze w 0,000000000000015388 sekundy? Czy już kiedyś byłaś, a ja mam sklerozę zaawansowaną?
Crayzol nadal jestem na Ciebie zła za nie chcenie Lilko-Pieseła, ale za to, że lubisz zwierzęta moja złość chwilowo opadła. Ja tam nie przepadam za pająkami, chociaż się ich nie boję, ale po prostu są dla trochę dziwnymi stworzeniami. I tak nie rozumiem dlaczego ludzie się ich boją. I człowieku, co ty masz do koni???!!! Naprawdę nie rozumiem twojego sposobu myślenia, to nie na moją głowę. Ja też nie rozumiem weganów nie przeżyłabym bez mięsa, ale żeby od razu śmierć??? Zostawię to bez komentarza. HW
UsuńNapisałem, że żarcik ;-(
UsuńChcesz wojny?! To ją dostaniesz! Właśnie wyszłem z kina że Suicide Sqad (Legion Samobójców, ale nie lubie tej nazwy. Nie odzwierciedla o co chodzi).
Jak to mówią; "Zamknij Mordę!"
Koni nie lubię, bo
a) smierdzą
b) są złe....
c) baaaardzo śmierdzą
d) jak walną, to zabiją
Miałem kolegę wegana. Przez godzinę mówił mi, dlaczego weganizm jest najlepszy, żebym też przeszedł, ratujmy zwierzęta i bla bla bla. Gadaliśmy tak jeszcze przez 3 godziny (obóz) wysuwając argumenty, az się poddał. Już nie mam kolegi wegana. Tylko zwykłego kolegę.
A jak go namówiłem? Podlozylem "przypadkowo" do jego hummusa posieczkowaną kiełbasę. Przez cały dzień mówił i gratulował kucharcę, że nigdy nie jadł tak pysznego hummusu XD po tym wszystkim jak mu powiedziałem przestał już się wydurnuac XD
Święty Boże, intryga godna samej Hery z OH.
UsuńJa nie chcę żadnej wojny. Jeśli Cię uraziłam, czy coś to z góry przepraszam. Każdy może mieć swoje zdanie i nikt nie powinien mieć tego za złe. Ja tylko wyrażałam swoje zdanie, ale może trochę mnie poniosło. I wow, niezły pomysł, na przekonanie człowieka do mięsa. I tak, niestety muszę Ci przyznać rację, konie rzeczywiście śmierdzą( nie powiedziałabym, że bardzo, ale jak kto woli) i jak kopną, to zabiją. HW
UsuńNie no, mnie nie urazisz ;-) moje życie nigdy nie było wesołe, więc jestem przyzwyczajony XD
UsuńJa jestem trochę jak House M.D. Nie wiadomo, kiedy mówię prawdę, a kiedy żartuję. To ja ciebie przepraszam, bo to JA byłem chamski i JA ciebie obrazilem. Przepraszam.
Zuziu, Ciebie muszę przeprosić najbardziej. Nie mogłem się powstrzymać. Podsumowałem informacje o Tobie, i chyba znalazłem Ciebie na Facebooku. Radziłbym się bardziej maskować. Jeśli chcesz, to ja zdradzę swoją tożsamość i napiszę do ciebie wiadomość o treści HPDL.O
Niech nikt inny tego nie robi. Jest to po prostu nie miłe i chamskie. Nie mam 100% pewności, ale zgadza się jakieś 80%. Przepraszam, ja kocham niestety zagadki.
Ale szpieg, no nieźle :o Trochę creepy :')
UsuńNapisz, ciekawa jestem, czy trafiłeś. Mam przyjaciółkę, która ma tak samo na imię, jej nazwisko zaczyna się na tą samą literę, także czyta książki (i to takie same, jak ja), jest harcerką, ma tyle samo lat i jest w tej samej klasie, co ja, nawet oczy i kolor włosy mamy identyczny (wszyscy myślą, że jesteśmy siostrami, kurka-rurka) więc... kto wie, może to wcale nie ja? :D
Swoją drogą, nie mam pojęcia, jak to zrobiłeś, ale nie wnikam.
Jeśli jesteście prawie identyczne, to jak was rozróżnić? Znalazłem tylko jedną taką odpowiednią Zuzannę. Inne nie pasowały. Nie znalazłem 2 harcerki Zuzanny w takim wieku, w jakim jesteś...
UsuńHm, ok. Jak nas rozróżnić? Po dacie urodzin.
UsuńJeśli już wysłałeś wiadomość to wiedz, że nie trafiłeś :D
Cholera... Nie pamiętam daty urodzin...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSorry, jedna wystawiła zdjęcie 13 sierpnia, a druga 14.
UsuńSorki, to są różne zdjęcia. Na jednym jest wiele osób, a na drugim tylko 3. Cholera...
UsuńCzemu mnie ta cała sytuacja bawi? :')
UsuńPodpowiem już tylko tyle: wygląda na to, że nakryłeś mnie i moją przyjaciółkę. Obie byłyśmy na tym samym obozie. To tyle. Więcej Ci nie powiem. Co dalej zrobisz, już Twoja sprawa :D
Cholera, to nie to... Sprawdziłem adresy, i jedna mieszka w Iławie, a druga to wgl w jakiejś wiosce na zadupiu i ma obecnie 23 lata! Patrzyłem na jakieś stare posty z 2007! Kurdee...
UsuńSmutna prawda:
Usuńnie posiadam prawdziwego konta na fb.
Wciąż nieuchwytna,
pozdrawiam.
Crayzol... Nie chce być niemiłą, albo chamska, ale... No akurat ty nienawiadzisz tych zwierząt które ja wprost kocham. KONIE-PSY<3 Ale to twoje zdanie. O gustach się nie dyskutuje, więc nie będę drążyć tematu. :-) Pozdro!
UsuńLunatyczka
Ekstraśny!Jesteś mega! Zawsze czytam twoje rozdziały, a dziś skomentuje. Najbardziej zaciekawił mnie wątek o Annie. Chcę Arię! Napisz książkę.:)
OdpowiedzUsuńTo powyżej to ja
OdpowiedzUsuńKora
Ja jestem ostatnia.Zuziu , odezwij się do mnie- robaka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Crayzolka.
Kora
HW , jesteś tu?
OdpowiedzUsuńJestem, a czemu???? HW
UsuńA nic.Nie lubie być sama
OdpowiedzUsuńKora
Jaki horror! Podoba mi się :3
OdpowiedzUsuńStrasznie nie lubię, jak wrzuca się ludzi do jednego worka. Jako Krukonka broń Boże nie siedzę z nosem w książce. I uczysz się dużo? Jesteś inteligentny? RAVENCLAW!!! Szlag, przecież jeszcze oryginalność, odrębność, umiejętność niestandardowego myślenia, dziwaczność... I chęć do posiadania rozległej wiedzy. Ale nie trzeba od razu uczyć się tego, co jest w podręcznikach szkolnych...
I w quizach wychodzę na Gryfonkę, a ja nie lubię Gryffindoru, bo nie jest to oryginalne. A, że nie uczę się za dużo, bo na bieżąco z lekcji ogarniam,to nie znaczy, że mam słabe oceny.
Koniec.
Zgadzam się z Angelą.A oceny mam genialne.Wiem, komentuje bez sensu.Ale Zuza wiedz.Jesteś geniuszem.
OdpowiedzUsuńZnów zapomniałam się podpisać.\
OdpowiedzUsuńKora
To ja Kora.Informuje, by nie było problemów
OdpowiedzUsuńWiem że jesteś moją fanką XD a tak wgl. to kocham to: "Powietrze przeszył władczy, kobiecy głos.
Usuń-Witajcie, czarodzieje. Moje nędzne robaki.
-Kim jesteś!?- rzucił Leo w powietrze. Odpowiedział mu śmiech.
-Twoim sennym koszmarem.
-To akurat wiemy.- wymamrotała Annie, ponownie szczypiąc się w udo.
-Nie jesteście tu przypadkiem. Potrzebuję was. Będziecie mi posłuszni i pomożecie mi, a może puszczę was żywych. To będzie trudna rzecz. I wiem, że będziecie się opierać. Ale nie warto. Już jesteście w moich sidłach.
-Nieprawda!- krzyknęli równocześnie Annie i Leo.
Głos wydawał się być poirytowany.
-Ależ oczywiście, że prawda. Jeszcze o tym nie wiecie. Będziecie posłuszni jak marionetki. Wykonacie wszystkie moje rozkazy, by przeżyć. Będziecie błagać mnie o litość. Ale jeszcze nie dzisiaj. Początek dopiero nadejdzie. A wtedy nie będzie odwrotu. Zrobicie wszystko, o co będę was prosić.
-Chrzań się!- wrzasnęła Annie." Hehehe XD jestem jak niedopałek XD Chyba przedawkowałam dawkę głupoty... I miałam wypad ze znajomymi na (UWAGA UWAGA)... Festyn dla dzieci! XD I bawiłam się tęczową płachtą XD JEŚLI TO CZYTASZ, ODPISZ!!!
acha, zapomniałam napisać że to ja nawiedzam Annie w koszmarach, za karę że jest mną. Mam czkawkę XD
UsuńIdę po chleb :p
OdpowiedzUsuńtaaak... o dwudziestej drugiej xD
Rozdział jak zwykle wspaniały. Wrzeszcząca szuflada i kobieta w śnie Annie pachną sprawą Kishana. Dołączam się do próśb o pieska dla Lilki oraz o Liama na OIOM-ie lub OITDMI-ie. Pozdrawiam i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńJej, ktoś w końcu wspomniał( oprócz mnie)żeby Liam skończył na OITDMI. Wielbię Cię, dziewczyno! HW
Usuńa nie skrótami???
UsuńŚwietne, kiedy następne opowiadanie? /Pozdrawiam ciepło Wiktoria.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny post. Jeszcze tylko przeżyć dzisiaj i jutro. Juhuuuu!!! Jestem chora, strasznie boli mnie gardło, zużyłam już trzy rolki papieru (głupi katar!), więc co mogę innego robić, jak nie pisać komentarzy? :-) Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńLunatyczka
OITDMI=Liam
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńaż przykro, Anna taka wycofana w swoim domu, a ten sen kto to był jak i ta szafa u Hermiony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia