Ten rozdział dedykuję Pati H, która podpisuje się jako Bura88. Powodzenia na nowej drodze życia! I dziękuję za komentarze, które wciąż dodają mi otuchy :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To był pomysł Hermiony. Już od dawna nawiała do tego swoich
przyjaciół, jednak oni nie byli co do tego przekonani. Wciąż znajdowali jakieś
wymówki: albo, że mają dużo pracy albo, że są zmęczeni. Dzisiaj jednak nic nie
było w stanie przekonać kobiety.
Wybierali się do mugolskiego kina.
Dla Harry’ego, Rona i Ginny było to coś nowego: Weasley’owie
wychowali się w magicznym domu, a Harry zawsze zostawał w domu, gdy
Dursley’owie zabierali swojego synka do kina.
Harry mimowolnie pomyślał o Dudleyu- jakiś czas temu udało
mu się nawiązać z nim kontakt, ale teraz kuzyn po prostu nie dawał po sobie
znaku życia.
Harry, Ron i Ginny od początku byli przeciwni całemu
wypadowi- niebezpiecznie byłoby kręcić się z różdżką w kieszeni wśród stada
mugoli. Ale nie chcieli zrobić przykrości Hermionie, która wręcz promieniała.
Tak się złożyło, że na swoją korzyść, Ginny tego akurat dnia
pracowała do późnego wieczora, więc nie mogła pójść razem z nimi. Kobieta
teatralnie przeklinała dosłownie wszystkich: swojego szefa, Ministra Magii, a
nawet Harry’ego; jej mąż widział jednak w jej oczach iskierki rozbawienia. Od
razu więc zapowiedział, że nie musi się martwić, bo następnym razem na pewno
pojedzie razem z nimi.
Dzieci zebrały się w jednym domu, a Rose i Al mieli
opiekować się swoim młodszym rodzeństwem. Zarówno Potterowie i Weasley’owie
stwierdzili, że ich podopieczni są już na tyle duzi, że mogą się zając sobą
sami, jednak Molly obiecała, że na wszelki wypadek do nich zajdzie: czasem
zdarzają się nieprzewidywalne rzeczy.
Harry nigdy nie lubił się teleportować, więc z niechęcią
chwycił dłoń Hermiony, która natychmiast się obróciła. Znosił to o wiele lepiej
niż za swoich szkolnych lat, lecz wciąż potrzebował chwili, by dojść do siebie.
Znaleźli się w ciemnym zaułku.
-Emmm… Hermiono? Jesteś pewna, że to właśnie to miejsce?- w
głosie Rona pobrzmiewała kpina i niepewność.
-Tak.- fuknęła Hermiona.- Przecież nie mogliśmy się
teleportować pod samo kino, Ronaldzie.
Przez resztę drogi do kina Harry musiał wysłuchiwać ich
kłótni. Momentalnie przeniósł się w czasie: poczuł się, jakby znów miał 15 lat.
Może ten pomysł był głupi i niebezpieczny: ale Harry cieszył się, że robią coś
razem.
Hermiona, kipiąc ze podekscytowania, poszła kupić bilety,
natomiast Ron i Harry ze zdezorientowaniem przysiedli na kanapie w poczekalni.
Potter niemal czuł, że jego różdżka w tylnej kieszeni pali
jego skórę żywcem. Przełknął ślinę. Miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą
oskarżycielskim wzrokiem- jakby wiedzieli, że nie jest zwyczajnym człowiekiem.
Coraz mniej podobał mu się ten pomysł.
Odczuł ulgę, gdy Hermiona do nich podeszła, podając im
bilety.
Reszta wieczoru minęła w zastraszającym tempie. Harry poczuł
wewnętrzny spokój dopiero gdy wracali do uliczki, z której mieli się
teleportować. Hermiona z zapałem omawiała film z Ronem, który co jakiś czas coś
pomrukiwał w geście aprobaty.
-I co? Jak wam się podobało?- kobieta wyprzedziła ich trochę
i zaczęła iść tyłem. W jej oczach wciąż błyszczał ten sam entuzjazm.
-Było fajnie.- powiedział zgodnie z prawdą Harry.
-Fajnie?- ich przyjaciółka uniosła brwi.- Tylko tyle?
-Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia, jak takie coś może
dawać radość mugolom.- skwitował Ron.- To znaczy… Tak, było interesująco!-
dodał, widząc minę swojej żony.- Ale nie ma w tym nic magicznego. I jeszcze ten
gruby facet, który mlaskał cały film…- mamrotał z dezaprobatą mężczyzna.
-Ronald!- oburzyła się Hermiona.
Harry zaśmiał się pod nosem. Fakt- spędzili ten czas w dosyć
nietypowy dla czarodziei sposób. Ale było to coś nowego. I ważne, że byli razem.
~*~
Lekcja Transmutacji. Wszyscy siedzą jak na szpilkach- oprócz
jednej Krukonki-Spencer Houck, która jak zwykle była przygotowana na lekcje.
Pani McGonagall pewnym krokiem weszła do sali, po czym oznajmiła:
-Jak wcześniej mówiłam: dzisiaj odbędzie się sprawdzian.
Teraz się okaże, kto uważał na poprzedniej lekcji i wie, jak zamieniać monety w
guziki.
James z trudem przełknął ślinę. Jasne, że nie wiedział. Ale
uknuł plan wraz z innymi Gryfonami. Nie zmieniało to jednak faktu, że zawsze
mogło się coś nie udać. Albo, co gorsza, nauczycielka dowie się kto za tym
wszystkim stoi. Gryffindor już nigdy by się nie pozbierał po takiej stracie punktów.
Chłopak napotkał spotkanie Lucy, która patrzyła na niego
pytającym wzrokiem. Kiwnął niepewnie głową, a ona szturchnęła siedzącą obok
Emily. Ta natomiast odwróciła się do Matta i Rena, którzy nerwowo skinęli
głowami. Mike przed chwilą zawiadomił siedzącą za nimi Arię.
James w następnej chwili wyciągnął z kieszeni szaty małe
pudełeczko. Położył je na ziemi, a reszta Gryfonów zrobiła to samo. W następnej
chwili ze wszystkich pudełeczek wystrzelił różnokolorowy dym, zapełniając całą salę. Część Krukonów
zaczęła krzyczeć, inni natomiast kaszleć; w ciągu sekundy wybuchł gwar i zamieszanie. Profesor
McGonagall próbowała przebić się przez hałas, oczywiście bezskutecznie.
Jamesowi zrobiło się przez moment jej szkoda- jednak poczuł też dziką
satysfakcję. Kątem oka zobaczył, że do pomieszczeni wchodzi Teddy.
-Pani profesor!- zawołał z wyćwiczonym zdumieniem.-
Usłyszałem hałas i postanowiłem zajrzeć! Trzeba się ewakuować, to może być
szkodliwe!
Jasne, że ten dym nie był szkodliwy. Wujek George o to zadbał.
Jasne, że ten dym nie był szkodliwy. Wujek George o to zadbał.
Usłyszeli to wszyscy: zaczęli się przepychać ku wyjścia, ktoś
upadł na ziemię pchnięty łokciem.
-Ustawcie się!- krzyczała dyrektorka. Jakiś uczeń wołał z
paniką:
-Duszę się! Duszę!
Było to tak niedorzeczne, że James niemal wybuchnął
śmiechem. Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili. Nie może wzbudzać
podejrzeń.
Lekcja została odwołana, ale nauczycielka brała kolejno
każdego ucznia do swojego gabinetu na przesłuchanie. James bał się, co go tam
czeka. Wymienił jedynie spojrzenia z resztą Gryfonów- wszyscy czuli
satysfakcję. Był ich to mały triumf, który bardzo ich do siebie zbliżył.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Zapraszam na mojego drugiego bloga: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay