poniedziałek, 10 kwietnia 2017

PRZERWA

Ok. Jest poniedziałek, a wciąż nie ma rozdziału. Co się stało!?
Zacznijmy od początku.
Ten weekend był jednym z najbardziej przerażających, ale też jednocześnie najpiękniejszych w moim życiu. Dwa słowa, które zrozumieją tylko wybrane osoby: kurs przewodnikowski.
Naprawdę nie miałam czasu, by napisać chociaż o tym, że nie będzie rozdziału, a co dopiero notki dla Was. Cały czas coś robiłam; działałam, analizowałam, przede wszystkim rozwijałam się. Poznawałam nowych ludzi, budowałam najwspanialsze wspomnienia i zacieśniałam więzi z najlepszymi ludźmi na całym świecie. A przede wszystkim pokonałam pewną słabość. Wszystko to było trudne, ale byłam przy tym szczęśliwa, jak nigdy. Nie mogłam jednak znaleźć w tym czasu na rozdział.
Czemu więc nie przygotowałam wcześniej rozdziału? Ponieważ oprócz kursu, mam też dwie inne sprawy, na które poświęcam cały czas i są dla mnie mega ważne. Trudno mi znaleźć te kilka godzin, by sklecić dla Was fajny rozdział. Wszystkie trzy sprawy wywodzą się z zupełnie różnych, trzech środowisk, a każde wymaga ode mnie równie wiele. Czasem naprawdę ciężko to wszystko pogodzić.
Tak więc, potrzebuję przerwy. Wrócę, przysięgam. Muszę sobie po prostu ułożyć te kilka spraw, by znów móc regularnie dla Was pisać. Uważam, że taka przerwa to lepsza opcja niż byle jakie, krótkie rozdziały wstawiane nieregularnie.
Do zobaczenia już w MAJU!
Zuzia.


niedziela, 2 kwietnia 2017

160. Wysadźmy coś.

Wiem, wiem. Zawaliłam. Nie to, że rozdział pojawił się z tygodniowym opóźnieniem, to jeszcze jest godzina 00:23. A notka nie jest też zbyt długa. No przepraszam. Musiałam pomóc przyjaciółce w potrzebie, bo okazało się, że instalacja i spolszczenie pewnej gry to nie taka łatwa sprawa. Problemu nie rozwiązałyśmy, przynajmniej nie dzisiaj.
Trochę zaniedbałam bloga, to fakt. Ale proszę, zrozumcie, że w moim życiu wiele się dzieje. Wciąż Mimo to rozdział jest!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i zamknęły równie szybko. Ginny nie musiała nawet sprawdzać, kto to.  Kątem oka zobaczyła błysk blond loków i ten znajomy uśmiech, który sprawiał, że mimo wszystko świat wydawał się lepszy.
Allie usiadła na krawędzi jej biurka i spojrzała na swoją przyjaciółkę:
-Szalona Ginny!- zawołała radośnie, a w jej oczach błyszczało rozbawienie.- Wysadźmy coś!
Ostatnimi czasy, Ginny nie miała łatwego życia. W zasadzie, było ono cholernie trudne. Nie potrafiła udźwignąć brzemienia, jakie na niej spoczywało i jeszcze ten strach, okropny strach, który towarzyszył jej bez przerwy. Że stanie się coś okropnego. Była nerwowa i jakby rozkojarzona, a każda głupota wzbudzała w niej większy niepokój, niż powinna. Drżała, gdy ktoś otarł się o nią ramieniem. Serce biło jej zbyt szybko, nawet, gdy siedziała. A beztroskie głosy czarodziejów na korytarzu rozrywały jej bębenki uszne.
A mimo to uśmiechnęła się, patrząc na swoją przyjaciółkę. Tylko Allie była w stanie to zrobić.
-Brzmisz jak szalony naukowiec.
-Pewnie dlatego, że jestem geniuszem.- wyszczerzyła zęby i odrzuciła blond loki do tyłu.- Ale serio, mam ochotę zrobić coś głupiego. I nieodpowiedzialnego.
Ginny przewróciła oczami.
-Za mało masz roboty?
-No weź.- żachnęła się kobieta.- Tylko w taki sposób nie odczuwam zbyt mocno, że się starzeję.- wskazała oskarżycielsko palcem na Ginny.- A ty wszystko niszczysz. I do tego wyglądasz jak trup. Wszystko gra?
Kobieta długo się zastanawiała, czy powiedzieć swojej wiernej kompance od spraw niedorzecznych o problemie, jaki dotknął Harry’ego, Rona i Hermionę. Stwierdziła jednak, że nie powinna jej obarczać. Allie ostatnimi czasami była taka szczęśliwa… A informacja, że dzieją się tak okropne rzeczy mogłaby ją poważnie zmartwić. Pewnie uruchomiłby się w niej instynkt bratniej duszy i… zaangażowałaby się w sprawię bardziej, niż powinna.
„Jestem pierdzieloną hipokrytką.”- stwierdziła Ginny, poprawiając się na krześle. Czy właśnie nie za takie coś przez tygodnie nie odzywała się do Harry’ego? Że zataił prawdę, także dla jej dobra?
Niee, to nie to samo. Ginny była jego żoną. Prędzej czy później zorientowałaby się, że coś jest nie tak.
Z resztą, Allie także nie była do końca w porządku. Zataiła przed Ginny, że ma romans z nowym dyrektorem ich wydziału. A to był cios poniżej pasa! Kurde, takich rzeczy nie ukrywa się przed najlepszą przyjaciółką. Zwłaszcza, że wcześniej rozmawiały o dyrektorze i wspólnie stwierdziły, że to całkiem niezły obiekt flirtu.
Auć. Wybacz, Harry.
Ginny postanowiła to wykorzystać:
-Taa, po prostu złapałam jakieś głupie przeziębienie. Znowu.- zmrużyła oczy.- A teraz przyznaj: jak było wczoraj z dyrektorem Broken?
Allie skrzywiła się.
-Merlinie. Opamiętaj się. Dyrektor Broken brzmi gorzej, niż Pan Borsucze Łajno.
Ginny roześmiała się na wspomnienie tego przezwiska. Tamtego dnia… cóż było wyjątkowo wesołe.
Uśmiechnęła się.
-No co? Dla mnie wciąż jest dyrektorem. I dla ciebie w sumie też.
Allie podparła twarz na dłoni, jakby cała ta sytuacja nie robiła na niej wrażenia.
-E tam. To Aaron i już. A było… niesamowicie.- uśmiechnęła się tak szczerze, że Ginny poczuła coś ciepłego na sercu.- No ale koniec z tym.- ożywiła się.- Wczoraj jest już przeszłością. Liczy się dzisiaj. A ja wciąż mam ochotę coś wysadzić! Chodź ze mną!
Wstała z miną godną naukowca-maniaka.
A Ginny mimo to ruszyła za nią.
Bo była jej przyjaciółką
                                                                                  ~*~
Aria nie czuła powodów, by okłamywać Mike’a i Jamesa więc po prostu powiedziała im.
Powiedziała, że tej nocy wybiera się do Zakazanego Lasu po włosie jednorożca. Potrzebowała go dla Charlesa, włosie jednorożca było drugim składnikiem. Znała tę dwójkę jednak na tyle dobrze, że żywiła pewne obawy. Co było w pełni uzasadnione.
Nawet się zbytnio nie zdenerwowała, gdy James powiedział:
-Idziemy z tobą.
Westchnęła.
-James… nie. Charles nie chce, bym kogokolwiek w to mieszała.
-I tak już jesteśmy w to wmieszani.- stwierdził przezornie Mike.
-Więc i tak już mam kłopoty. Nie chcę pakować się w większe. Ani nie chcę was w nie pakować. I na dodatek pewnie wkurzymy generała Peridesa. Ja już i tak mam z nim na pieńku, więc wszystko jedno, co zrobię, ale nie chcę na was sprowadzać jego gniewu.
James zmarszczył czoło.
-Zrozum, jesteśmy drużyną. Dlaczego tak się przed tym bronisz?
Nerwowo wykręcała sobie palce.
-Bo to niebezpieczne. Nie chcę was w to wciągać. Dobrze o tym wiecie. Wszyscy będziemy mieć problemy.
Mike przewrócił oczami i opadł na kanapę przy kominku.
-Wszyscy już je mamy. Daj spokój, Ari. I lepiej powiedz, jak zamierasz sama zdobyć włosie jednorożca.
Kurde. I tu ją miał. Nie miała pojęcia.
-Ja… No... Wymyślę coś. Na poczekaniu.
Mike uniósł brwi.
-Jednorożce to płochliwe zwierzęta, do tego rzadko spotykane. Ich włosie jest wiele warte. Czarodzieje przechodzą specjalne kursy, by je wytropić i zdobyć, nie krzywdząc przy tym jednorożca. Naprawdę sądzisz, że dasz radę zrobić to sama?
Ogarnęło ją takie przygnębienie, że mimowolnie opadła obok niego.
-Super, dzięki za słowa motywacji. Teraz, gdy mam doła na pewno wiele zdziałam.
W oczach chłopaka rozbłysło poczucie winy.
-Przepraszam. Ale musisz zrozumieć, że nawet we trójkę niewiele byśmy zdziałali.
Poczuła ciężar w piersi. Nienawidziła tego, że Mike miał tyle racji.
-Musi być jakiś sposób.
James odetchnął tak głośno i gwałtownie, że pozostała dwójka spojrzała na niego z niepokojem. Czyżby dostał ataku i stracił oddech?
Nie. Jego oczy błyszczały z podniecenia.
-Hagrid! Hagrid ma włosie jednorożca!
Przed oczami Arii pojawiły się długie, srebrne smugi zwisające z sufitu chatki olbrzyma. No tak! Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej!?
-Jesteś genialny!- wyszczerzyła zęby, a jej pewność siebie powróciła jak bumerang.- Lecę do Hagrida, póki się nie ściemniło.
-Idziemy z tobą.
Okej, teraz poczuła się lekko poirytowana.
-Serio? Dam sobie radę z Hagridem. To nasz przyjaciel.
-Tak.- odparł Mike.- Ale to będzie dziwne, gdy pojawisz się tam tak sama, bez zapowiedzi. I co mu powiesz?
-Ja… wymyślę to po drodze. Ewentualnie pójdę na żywioł.
James stanął obok Mike’a i Aria już wiedziała, że zawarli emocjonalny sojusz.
-Nie. W trójkę zdziałamy znacznie więcej.
Ostatecznie nie zdołała ich przekonać, by zostali w szkole. Była jednak całkiem zadowolona z takiego obrotu spraw; ostatnią podróż do Zakazanego Lasu wspominała… okrutnie.
A teraz? Wystarczyło, że odpowiednio zagadają Hagrida i włosie będzie ich.
Czy to naprawdę takie łatwe?

Nie, nie. Nic nie było łatwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay