Wiem, wiem. Zawaliłam. Nie to, że rozdział pojawił się z tygodniowym opóźnieniem, to jeszcze jest godzina 00:23. A notka nie jest też zbyt długa. No przepraszam. Musiałam pomóc przyjaciółce w potrzebie, bo okazało się, że instalacja i spolszczenie pewnej gry to nie taka łatwa sprawa. Problemu nie rozwiązałyśmy, przynajmniej nie dzisiaj.
Trochę zaniedbałam bloga, to fakt. Ale proszę, zrozumcie, że w moim życiu wiele się dzieje. Wciąż Mimo to rozdział jest!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i zamknęły równie
szybko. Ginny nie musiała nawet sprawdzać, kto to. Kątem oka zobaczyła błysk blond loków i ten
znajomy uśmiech, który sprawiał, że mimo wszystko świat wydawał się lepszy.
Allie usiadła na krawędzi jej biurka i spojrzała na swoją
przyjaciółkę:
-Szalona Ginny!- zawołała radośnie, a w jej oczach
błyszczało rozbawienie.- Wysadźmy coś!
Ostatnimi czasy, Ginny nie miała łatwego życia. W zasadzie, było
ono cholernie trudne. Nie potrafiła udźwignąć brzemienia, jakie na niej
spoczywało i jeszcze ten strach, okropny strach, który towarzyszył jej bez
przerwy. Że stanie się coś okropnego. Była nerwowa i jakby rozkojarzona, a
każda głupota wzbudzała w niej większy niepokój, niż powinna. Drżała, gdy ktoś
otarł się o nią ramieniem. Serce biło jej zbyt szybko, nawet, gdy siedziała. A
beztroskie głosy czarodziejów na korytarzu rozrywały jej bębenki uszne.
A mimo to uśmiechnęła się, patrząc na swoją przyjaciółkę.
Tylko Allie była w stanie to zrobić.
-Brzmisz jak szalony naukowiec.
-Pewnie dlatego, że jestem geniuszem.- wyszczerzyła zęby i
odrzuciła blond loki do tyłu.- Ale serio, mam ochotę zrobić coś głupiego. I
nieodpowiedzialnego.
Ginny przewróciła oczami.
-Za mało masz roboty?
-No weź.- żachnęła się kobieta.- Tylko w taki sposób nie
odczuwam zbyt mocno, że się starzeję.- wskazała oskarżycielsko palcem na
Ginny.- A ty wszystko niszczysz. I do tego wyglądasz jak trup. Wszystko gra?
Kobieta długo się zastanawiała, czy powiedzieć swojej
wiernej kompance od spraw niedorzecznych o problemie, jaki dotknął Harry’ego,
Rona i Hermionę. Stwierdziła jednak, że nie powinna jej obarczać. Allie
ostatnimi czasami była taka szczęśliwa… A informacja, że dzieją się tak okropne
rzeczy mogłaby ją poważnie zmartwić. Pewnie uruchomiłby się w niej instynkt
bratniej duszy i… zaangażowałaby się w sprawię bardziej, niż powinna.
„Jestem pierdzieloną
hipokrytką.”- stwierdziła Ginny, poprawiając się na krześle. Czy właśnie
nie za takie coś przez tygodnie nie odzywała się do Harry’ego? Że zataił
prawdę, także dla jej dobra?
Niee, to nie to samo. Ginny była jego żoną. Prędzej czy
później zorientowałaby się, że coś jest nie tak.
Z resztą, Allie także nie była do końca w porządku. Zataiła
przed Ginny, że ma romans z nowym dyrektorem ich wydziału. A to był cios
poniżej pasa! Kurde, takich rzeczy nie ukrywa się przed najlepszą przyjaciółką.
Zwłaszcza, że wcześniej rozmawiały o dyrektorze i wspólnie stwierdziły, że to
całkiem niezły obiekt flirtu.
Auć. Wybacz, Harry.
Ginny postanowiła to wykorzystać:
-Taa, po prostu złapałam jakieś głupie przeziębienie. Znowu.-
zmrużyła oczy.- A teraz przyznaj: jak było wczoraj z dyrektorem Broken?
Allie skrzywiła się.
-Merlinie. Opamiętaj się. Dyrektor Broken brzmi gorzej, niż
Pan Borsucze Łajno.
Ginny roześmiała się na wspomnienie tego przezwiska. Tamtego
dnia… cóż było wyjątkowo wesołe.
Uśmiechnęła się.
-No co? Dla mnie wciąż jest dyrektorem. I dla ciebie w sumie
też.
Allie podparła twarz na dłoni, jakby cała ta sytuacja nie
robiła na niej wrażenia.
-E tam. To Aaron i już. A było… niesamowicie.- uśmiechnęła się
tak szczerze, że Ginny poczuła coś ciepłego na sercu.- No ale koniec z tym.-
ożywiła się.- Wczoraj jest już przeszłością. Liczy się dzisiaj. A ja wciąż mam
ochotę coś wysadzić! Chodź ze mną!
Wstała z miną godną naukowca-maniaka.
A Ginny mimo to ruszyła za nią.
Bo była jej przyjaciółką
~*~
Aria nie czuła powodów, by okłamywać Mike’a i Jamesa więc po
prostu powiedziała im.
Powiedziała, że tej nocy wybiera się do Zakazanego Lasu po
włosie jednorożca. Potrzebowała go dla Charlesa, włosie jednorożca było drugim
składnikiem. Znała tę dwójkę jednak na tyle dobrze, że żywiła pewne obawy. Co
było w pełni uzasadnione.
Nawet się zbytnio nie zdenerwowała, gdy James powiedział:
-Idziemy z tobą.
Westchnęła.
-James… nie. Charles nie chce, bym kogokolwiek w to
mieszała.
-I tak już jesteśmy w to wmieszani.- stwierdził przezornie
Mike.
-Więc i tak już mam kłopoty. Nie chcę pakować się w większe.
Ani nie chcę was w nie pakować. I na dodatek pewnie wkurzymy generała Peridesa.
Ja już i tak mam z nim na pieńku, więc wszystko jedno, co zrobię, ale nie chcę
na was sprowadzać jego gniewu.
James zmarszczył czoło.
-Zrozum, jesteśmy drużyną. Dlaczego tak się przed tym
bronisz?
Nerwowo wykręcała sobie palce.
-Bo to niebezpieczne. Nie chcę was w to wciągać. Dobrze o
tym wiecie. Wszyscy będziemy mieć problemy.
Mike przewrócił oczami i opadł na kanapę przy kominku.
-Wszyscy już je mamy. Daj spokój, Ari. I lepiej powiedz, jak
zamierasz sama zdobyć włosie jednorożca.
Kurde. I tu ją miał. Nie miała pojęcia.
-Ja… No... Wymyślę coś. Na poczekaniu.
Mike uniósł brwi.
-Jednorożce to płochliwe zwierzęta, do tego rzadko spotykane.
Ich włosie jest wiele warte. Czarodzieje przechodzą specjalne kursy, by je
wytropić i zdobyć, nie krzywdząc przy tym jednorożca. Naprawdę sądzisz, że dasz
radę zrobić to sama?
Ogarnęło ją takie przygnębienie, że mimowolnie opadła obok
niego.
-Super, dzięki za słowa motywacji. Teraz, gdy mam doła na
pewno wiele zdziałam.
W oczach chłopaka rozbłysło poczucie winy.
-Przepraszam. Ale musisz zrozumieć, że nawet we trójkę
niewiele byśmy zdziałali.
Poczuła ciężar w piersi. Nienawidziła tego, że Mike miał
tyle racji.
-Musi być jakiś sposób.
James odetchnął tak głośno i gwałtownie, że pozostała dwójka
spojrzała na niego z niepokojem. Czyżby dostał ataku i stracił oddech?
Nie. Jego oczy błyszczały z podniecenia.
-Hagrid! Hagrid ma włosie jednorożca!
Przed oczami Arii pojawiły się długie, srebrne smugi
zwisające z sufitu chatki olbrzyma. No tak! Dlaczego nie pomyślała o tym
wcześniej!?
-Jesteś genialny!- wyszczerzyła zęby, a jej pewność siebie
powróciła jak bumerang.- Lecę do Hagrida, póki się nie ściemniło.
-Idziemy z tobą.
Okej, teraz poczuła się lekko poirytowana.
-Serio? Dam sobie radę z Hagridem. To nasz przyjaciel.
-Tak.- odparł Mike.- Ale to będzie dziwne, gdy pojawisz się
tam tak sama, bez zapowiedzi. I co mu powiesz?
-Ja… wymyślę to po drodze. Ewentualnie pójdę na żywioł.
James stanął obok Mike’a i Aria już wiedziała, że zawarli
emocjonalny sojusz.
-Nie. W trójkę zdziałamy znacznie więcej.
Ostatecznie nie zdołała ich przekonać, by zostali w szkole.
Była jednak całkiem zadowolona z takiego obrotu spraw; ostatnią podróż do
Zakazanego Lasu wspominała… okrutnie.
A teraz? Wystarczyło, że odpowiednio zagadają Hagrida i
włosie będzie ich.
Czy to naprawdę takie łatwe?
Nie, nie. Nic nie było łatwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na mojego drugiego bloga [ZAKOŃCZONY]: dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
Oraz na aska: ask.fm/SmallMockingjay